Balony Mistrza Fu

36 4 17
                                    

  Paryż powoli układał się do snu, wyczerpany przeżytą walką z Thetektywem. Mimo iż większość mieszkańców już spała, to gdzieniegdzie dało się jeszcze zaobserwować światła palące się w oknach kamienic. Tak właśnie było w przypadku domu Mistrza Fu.

  Jessica uniosła delikatnie jedno oko i przebijając wzorkiem ciemność, dostrzegła w kącie śpiącą już Barbarę. Dziewczyna leżała jeszcze przez chwilę, a gdy upewniła się już, że jej opiekunka całą sobą znajdowała się w krainie Morfeusza, delikatnie podniosła się z maty, która w skromnym domostwie Mistrza Fu miała robić za łóżko i starając się, aby pani Keynes nie zbudził żaden dźwięk, cichutko wymknęła się na korytarz, zamykając za sobą drzwi. 

   To był jednak dopiero początek skradankowej misji Jess, chociaż mogłoby się wydawać, że ucieczka z pokoju "pilnie" strzeżonego przez zawsze czujnego Rycerza Sowę stanowiła już maksimum trudności. Teraz na drodze dziewczyny stały jedynie skrzypiące deski, dywan, a także losowo mogący pojawiać się przeciwnicy w postaci dorosłych, którzy wyszli za potrzebą/zapalić/pooglądać Paryż nocą. Na szczęście Jessica była zaprawiona w boju poprzez ciągłe patrolowanie Nowego Jorku u boku Super Gynoliny, więc bez trudu prześlizgnęła się do jedynej izby, w której wciąż paliło się słabe światło.

   Tak jak Jess się tego spodziewała, w pomieszczeniu zastała dwie osoby - śpiącą w kącie rudowłosą kobietę szczelnie owiniętą dwoma grubymi, ciężkimi kocami w kwiatki i czarnowłosego chłopaka pochylonego ostrożnie nad świeczką, która miała mu służyć za oświetlenie stronic książki.

- Psssyt... - syknęła Jessica, wychylając się lekko za drzwi, aby Axel mógł rozpoznać jej twarz.

   Czarnowłosy jednak na dźwięk wydany przez Jess nie zareagował tak, jak podpowiadała ludzka przyzwoitość. Zamiast łaskawie odpowiedzieć chociaż podniesieniem głowy, ten skulił się w sobie i przygarbiony mocniej pochylił się nad księgą, udając, że jego słuch niczego nie zarejestrował.

   Jessica tylko wywróciła oczami i nie mając lepszego pomysłu, weszła na palcach do pokoju, starając się nie potknąć o stos książek leżących wzdłuż ściany. Im bliżej Axela była, tym bardziej ten udawał, że niczego nie widział.

- Axel... - syknęła ponownie Jess, zaglądając bezczelnie do księgi, w której znajdowała się ilustracja przedstawiająca szarego konia z długim przechylonym rogiem oraz paszczą pełną ostrych kłów - Jesteś mi potrzebny...

- Nie ma mowy, jestem zajęty - odparł młody Niemiec, nieznacznie zaciskając palce na stronach.

- Czym? Czytaniem książki? - zapytała z przekąsem Jessica - Zamiast marnować czas, mógłbyś wstać i mi pomóc.

- Kto czyta książki, ten żyje podwójnie - mruknął Axel, przekręcając kartkę - Więc nie marnuję czasu, za to ty marnujesz tlen swoim niepotrzebnym gadaniem. 

   Zirytowana dziewczyna wywróciła szarymi tęczówkami i bez żadnego wahania jednym dmuchnięciem zgasiła świeczkę, po czym wyrwała chłopakowi książkę i delikatnie ją zamknęła, aby przypadkiem nie obudzić matki Axela śpiącej w kącie. Z drugiej strony... Rudowłosa kobieta i tak musiała mieć mocny sen, skoro nie przebudziła się przy rozmowie nastolatków.

- Czy ty się śmierci nie boisz, kobieto? - Axel poważnie spojrzał na Jess.

- Śmierć może mi naskoczyć. Chodź - skinęła głową Jessica, wskazując na drzwi - Inaczej twoją książkę spotka tragiczny zgon poprzez utopienie w toalecie.

- Nie zrobisz tego... - szepnął Axel, patrząc nieufnie na dziewczynę, jednak w jego oczach dało się zauważyć niepewność, jakby faktycznie sądził, że Amerykanka była zdolna do takiego okrucieństwa. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz