Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie

Começar do início
                                    

- Terra! - krzyknął jakiś facet w czarnym stroju, skacząc na osobę, która szła centralnie przed nim.

   Obaj padli na podłogę, ochraniając głowy rękami. Ich kontrastujące ze sobą ubrania zlały się kolorystycznie, przypominając ludzkie oreo.

- Sacreble! - zakryłam usta dłońmi, gdy zdałam sobie sprawę, że nieumyślnie dokonałam "zamachu" na Ojca Świętego.

- Język, dziecko... - jęknął papież, w chwili gdy podbiegłam do obu panów i pomogłam im wstać.

- Racja, racja. Przepraszam - kiwnęłam, uznając potęgę jego mądrości - Merda! - no przecież we Włoszech powinno się przeklinać po włosku!

   Biskup Rzymu zamrugał oczami ze zdziwienia, a stojący za nim kapłan zachichotał cichutko. Papież jednak zamiast pobożnie się obrazić i zrugać mnie na oczach całego Watykanu, położył mi rękę na ramieniu, jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi, którzy wspólnie ściągali na maturze i przemówił, rysując mi jakiś znak na czole:

- Podążaj za Stanley'em, bambina.

- Intensi... - mruknęłam zszokowana, mając nadzieję, że Franio mi to wszystko wyjaśni. 

   Niestety, głowa Kościoła olała mnie po całości i radośnie machając do zgromadzonych na Piazza San Pietro ludzi, rozpoczęła mszę. Stałam jak głupia. Naprawdę, nie miałam pojęcia, o co mogło chodzić ze Stanley'em... To jakiś święty od orłów? Albo bohaterów? A może ów Stanley był szefem Gwardii Szwajcarskiej i właśnie przemierzał wnętrze Bazyliki, gotowy wyrzucić mnie za drzwi? Przez głowę przemknęła mi jeszcze myśl, że Stanley w rzeczywistości był Diablicą, którą miałam przyjemność poznać w czasie zaakumowania mojej najlepszej przyjaciółki, ale wydało mi się głupie, żeby Mad skumplowała się z papieżem...

   Wtem ktoś delikatnie pociągnął mnie za włosy. Odwróciłam się, wciąż oszołomiona całą akcją, po czym mój wzrok zatrzymał się na osobie pucołowatego biskupa w dużych, okrągłych okularach.

- Stanley ja - powiedział łamaną francuszczyzną z przepraszającą miną, jakby błagał mnie o wybaczenie, że nie może się ze mną lepiej porozumieć.

- Thor, Zeus, Maria... - westchnęłam - To cudownie! Już sądziłam, że chcecie mnie sprzedać żandarmom i wysłać do Brukseli na ten proces, gdzie chcieli mnie skazać! - nie posiadając się ze szczęścia, ucałowałam Stanley'a w oba policzki - Prowadź, Stan!

- Sì, sì... - zakłopotany biskup poprawił okularki, po czym prędkim krokiem skierował się w stronę drzwi balkonowych, gestem dłoni nakazując mi podążać za nim, co zresztą chętnie uczyniłam.

   Ah... Gdyby oni wszyscy wiedzieli, jaką wielką sympatią pałałam do księży, chociaż nawet nie należałam do ich wiernych owieczek i pojęcia nie miałam o ich religijnych obyczajach! Ale cóż mogłam na to poradzić? Miałam w znajomych jednego ulubionego Księdza, którego od wielu lat shipowałam z pewnym Białym Kotkiem. Dzień, w którym widziałam jego śmierć z rąk Irbisicy był dla mnie traumatycznym przeżyciem, ale to był również moment, w którym dokonałam niemożliwego. Naprawiłam wszystko i znów miałam okazję spotkać Irbiska i Czarnego Kiciusia. No i Biedronkę... Ale na jej widok mój mózg raczej dopaminy nie wydzielił...

.............................................

   Pokój, w którym zamknął mnie na klucz Stanley, zdjął mnie grozą. Od pół godziny siedziałam już na twardym łóżku, gapiąc się z przerażeniem na święte obrazki, które spoglądały na mnie z ukosa. Najbardziej natarczywy był jednak wzrok tego Apostoła, któremu przekimałam się na ramieniu, słuchając muzyki. Gościu ewidentnie się na mnie mścił, chociaż przeprosiłam go już za ucięcie sobie na nim drzemki. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora