Rozdział 99

416 26 10
                                    

Kiwnął na potwierdzenie, a jego policzki przybrały krwisty kolor.
-Jesteś głupcem, Michael'u Wheeler'rze.
Wypluł zaczerwienioną watkę.
-A ty jesteś piękna El Hopper.

Spojrzałam raz jeszcze na mojego opiekuna.
W jego oczach czaiła się nieprzebrana ulga, zaskoczenie i...radość?
Ze staruszka wyrwał się gardłowy, nieopanowany śmiech.
-Czy ty...dlaczego płaczesz?-spytałam i poczułam się winna.
Czy powiedziałam coś nie tak?
Zbliżyłam się jeszcze bardziej do policjanta i zarzuciłam mu opalone ramiona na szyję.
-Nie płacz tato. Bo ja tez się popłacze. Zrobiłam coś źle?-słyszałam jak łzy powoli zniekształcają mój głos.
-Nie, po prostu...Spędzaliście tyle czasu...myślałem ze już...już nie będziesz chciała spędzać czasu ze staruszkiem...ze będziesz wolała swoich przyjaciół, czy chłopaków...A tu proszę, moja mała dziewczynka jednak nie jest jeszcze taka dorosła...

Mężczyzna szorstkim kciukiem, lekko drapiąc skórę mojego policzka, otarł ostatnią łzę, którą nie zdążyła wsiąknąć w zieloną koszulę chwilę wcześniej, gdy go przytulałam, ani chwilę później, gdy znów rzuciłam mu się w objęcia.
Nigdy nawet nie pomyślałam o tym, ze mój opiekun mógłby borykać się z takimi problemami.

Ze mógłby się o mnie tak martwić.
tak troszczyć...

Czułam jak na poduszkę skapują łzy jedna po drugiej.
Jednak wspomnienia jeszcze nie skończyły mnie atakować...

-Chryste panie! Dziecko jak się tu znalazłaś?!-usłyszałam znany głos.
Nie wiedziałam tylko skąd go znam.
Nade mną stał duży mężczyzna.
Duży był nie tylko we wzroście...
Miał niewielki zarost i zmartwienie wypisane na twarzy.
Hopper-nasunęło mi się na myśl, choć nie wiem skąd. Przeszukiwałam moje wspomnienia w poszukiwaniu czegokolwiek i...
Jest! Wiem skąd znam tego pana.
Przypomniałam sobie poszukiwanie Willa, tutaj w szkolnej sali gimnastycznej. To właśnie Hopper pomógł w stworzeniu warunków do tego bym mogła odszukać chłopca.
Nie musiałam się obawiać.
Jemu mogłam zaufać.

Milevens wayWhere stories live. Discover now