Rozdział 19

627 50 14
                                    

-El, słyszysz mnie?-zakończyłem. Przychodziłem tu codziennie od cholernych 100 dni. To cud, ze nadal nic mnie nie zjadło.
Cieszę się ze dziewczynie udało się stąd wyjść, ale kiedy przeleciała przez Przejście, a ja chciałem biec do niej ją podnieść, przejście zasklepiło się i walnąłem głową prosto w ścianę.
100 dni przychodzę tutaj i mówię jak głupi do radia.
100 dni liczę ze ktoś mi odpowie.
100 dni czekam, aż Nastka się do mnie odezwie.
I przez 100 dni moja nadzieja na jakikolwiek kontakt z tamtym światem gaśnie...
Codziennie po trochę...
Dzisiaj również usiadłem przed sprzętem, założyłem słuchawki i zacząłem mówić do mikrofonu. Myślałem, co teraz robi El. To mnie uspokajało, napełniało poczuciem względnego bezpieczeństwa.
Dnia 48 usłyszałem ledwo słyszalne
-Mike, gdzie jesteś...
Poczułem się wtedy jak nigdy wcześniej. Wiedziałem że to była moja El.
Mogłem wtedy burzyć ściany i przenosić góry, byle znaleźć się blisko niej.
Więc, kiedy dzisiaj usłyszałem cichutkie
-Mike, jestem tu. Słyszę...-poczułem się tak samo.
Natychmiast ściągnąłem słuchawki z uszu i jednym płynnym ruchem wstałem na nogi.
Powoli, bardzo wolno odwróciłem się w stronę drzwi, choć wiedziałem że, jak zawsze, zobaczę tylko ciemne drzwi.
Wtedy czas stanął w miejscu.
Obraz przed oczami zamazał mi się z powodu łez.
Zobaczyłem coś o czym nie śmiałem nawet marzyć.
Zobaczyłem...ją.
Stała przede mną cała promienna,
Jej czekoladowe oczy mieściły potoki łez, które spływały również po zaróżowionych policzkach.
Jej śliczne kasztanowe włosy odrosły i kręciły się przeuroczo.
I ten cudny uśmiech.
Czekałem na niego przez 100 dni.
Podnosiłem się na duchu tym widokiem, ale nigdy nie oddałem jej całego piękna w tym co widziałem oczami wyobraźni.
Była poprostu idealna.
Była poprostu moja.
W tym momencie chciałem podbiec do niej, złapać ją, przytulić, pocałować, cokolwiek byle zmniejszyć dzielący nas dystans, lecz nie chciałem zepsuć chwili.
-El?
-Mike...
Dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła mnie z całej siły.
Czekałem na ten gest 100 dni.
-Oh, Mike. Dlaczego nie chcesz wracać ze mną do domu?-
Domu...
Dlaczego nie chciałem wracać z nią do domu?
Poszedłbym za nią wszędzie...
-Przecież to moje marzenie, El. Co ci przyszło...-nie dałem rady dokończyć, bo dziewczyna przycisnęła swoje wargi do moich w pocałunku, którego tak potrzebowałem.
Odwzajemniłem gest i przyciągnąłem ją mocniej do siebie.
Niby proste słowa.
Niby proste gesty.
A jednak tyle dla mnie znaczą.
Poczułem wilgoć na policzkach.
Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem jak blisko mnie znajduje się Nastka. Po jej policzkach płynęły strumienie łez.
Oderwałem się od niej i wytarłem rękawem mojej bluzki jej oczy.
-Spokojnie, jestem tu-powiedziałem, na co ona rozpłakała się jeszcze bardziej i wtuliła się we mnie.
-Nawet nie wiesz jak mi przykro. Zostawiłam cię tam samego...
-Ale...
-Codziennie siadałam na łóżku i szukałam cię w mojej głowie. Codziennie przez 100 dni nie mogłam sobie wybaczyć ze cię straciłam.
-El, skarbie. Już dobrze, nie straciłaś mnie. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram-powiedziałem to co 100 dni temu.
Na co Nastka otarła łzy, złapała mnie za rękę i zaczęła iść w sobie tylko znanym kierunku. Szedłem spokojnie za nią, dopóki nie weszliśmy na skraj lasu.
-El, gdzie idziesz?
-Do domu.
-Jesteś pewna ze znasz drogę?
Pokiwała tylko głową na potwierdzenie i uśmiechnęła się lekko.
-To tutaj-wskazała ręką las, ale ja widziałem tylko drzewa.
-El, gdzie...
Dziewczyna pociągnęła mnie do jednego z drzew i wtedy zauważyłem że odróżniało się od reszty.
Nastka najpierw wsadziła do środka rękę, następnie jedną nogę. Ja niepewny tego co chce zrobić złapałem ją kurczowo obiema rękami, ona również mocniej mnie złapała. Myślałem ze zaraz do mnie wróci, ale ona pociągnęła mnie za sobą.
Z obrzydzeniem przedarłem się przez glutowatą błonę i poczułem przyjemne ciepło, któremu towarzyszył mniej przyjemny, oślepiający blask.
O matko, jak ja dawno nie spotkałem się z tak ostrym oświetleniem.
Do cholery, wyłączcie te lampy!!!
-Mike spokojnie, otwórz oczy-zaśmiała się El.
Wtedy zorientowałem się jak bardzo zaciskałem powieki. Nieśmiało je otworzyłem i doznałem szoku.
Teraz doskonale rozumiem wszystkie wampiry.
Chwilę mi zajęło, aby przyzwyczaić się do normalnego światła, ale dałem radę.
Z początku dziewczyna prowadziła mnie jak niewidomego którym, jak by nie patrzeć, byłem.
Kiedy już zacząłem normalnie widzieć, nie mogłem przestać patrzeć na El.
Była taka piękna.

____________________________________
OMG! Jak słodko cukierkowo.
Trzeba to zniszczyć...

Milevens wayWhere stories live. Discover now