Szliśmy z Johnatanem blisko siebie, bo po zmroku robiło się zimno. Nie wiedzieliśmy czy w ogóle zastaniemy Hoppera na posterunku, ale co. W końcu do odważnych świat należy, czyż nie? Szliśmy na żywioł. W ogóle nie miałam pojęcia jak mu wyjaśnić całą sprawę.
Czułam się...zupełnie zagubiona.
-Johnatan?
-Tak Nan?- wow, chyba naprawdę zaczynałam lubić to przezwisko. Było takie...urocze.
Ale po przyjacielsku. Tylko przyjaciele.
-Co powiemy Szeryfowi, jeśli w ogóle zastaniemy go na posterunku?
-Prawdę.
-Co?-zupełnie go nie rozumiałam-Wbijemy tam z buta i krzykniemy: Ej Hopper, mój brat i jakaś dziewczynka z paranormalnymi mocami, którą znalazł w lesie zniknęli po drugiej stronie, gdzie ukrywa się również Will.- Johnatan się zaśmiał, a ja razem z nim. Dopiero po chwili zrozumiałam co powiedziałam.
-O mój boże, Johnatan przepraszam. Strasznie przepraszam, nie wiedziałam co mówię.
-Spokojnie Nancy, dobrze jest mówić o tym, jak o czymś normalnym. To...taka nowość. Martwię się o niego, i nie chciałem tego, ale nie chcę również litości i współczucia innych.
-A co do tego posterunku?- spytałam nieśmiało
-Nancy, a po co mamy kłamać. Sprawa jest takiej wagi, co zaginięcie Willa. Czy myślisz, ze moja mama, kiedy przyszła do Hoppera zdruzgotana, myślała żeby owijać w bawełnę? Nie, po prostu przyszła, walnęła wszystkim co miała w stół z całej siły, żeby Szeryf ją zauważył i zaczęła się drzeć na niego-znów się zaśmiał.-Wiem, bo mi opowiadała.-teraz to ja się zaśmiałam. Wyobraziłam sobie Joyce Byers drżącą się na komisarza i jego zdezorientowaną twarz, kiedy słyszał że jej zmarłe dziecko rozmawiało z nią z innego wymiaru przez lampki świąteczne.
No to przynajmniej jest przygotowany na takie wrażenia.
Weszliśmy na posterunek policji i na szczęście starsza pani w budce powiedziała nam, że Szeryf jest u siebie.
Czym prędzej pobiegliśmy do jego biura i wparowaliśmy tak gwałtownie, że aż sam Hopper podskoczył na swoim fotelu.
-Mamy sprawę, Szeryfie-powiedział twardo Johnatan
-Co się stało dzieciaki?-spytał nie odrywając się od swojej jakże fascynującej lektury, jaką był jakiś dokument śledczy.
-Ale my mamy naprawdę ważną sprawę!- powiedziałam dobitniej, kładąc rękę na dokumencie i zmuszając go do popatrzenia na mnie.
Poirytowany odłożył papiery na bok i skupił się na nas
-No co jest dzieciaki?
-Mike znalazł pewnego dnia w lesie jakąś dziewczynkę i wziął ją do siebie. Wiem że to brzmi absurdalnie, ale zrobił jej mieszkanko w piwnicy i nikt, ale to nikt o niej nie wiedział. Zaprzyjaźnił i mocno związał się z nią...-i w ten sposób w jasny, klarowny sposób opowiedziałam mężczyźnie całą historię zgodnie z prawdą, jak polecił mi Johnatan, ale za razem tak by zrozumiał to, nieuczestniczący w tym całym gównie dorosły. W czasie, gdy ja opowiadałam Hopper wpadł w pewnego rodzaju zadumę, choć jego wyraz twarzy nic nie zdradzał. Kiedy skończyłam moją opowieść, skwitował ją krótkim: aha, i potwierdzeniem że rozpatrzy tą sprawę.
Kiedy wychodziliśmy, oboje wiedzieliśmy że jesteśmy na przegranej pozycji, i że Hopper nam nie pomoże.
Choć ja miałam jeszcze jednego asa w rękawie.
-Do zobaczenia i ave Jopper!-powiedziałam entuzjastycznie, na co on otworzył buzie ze zdziwienia. Powiedział jeszcze do krótkofalówki coś czego już nie zrozumieliśmy bo byliśmy już na korytarzu.
-Ave Jopper?-spytał mnie zdezorientowany Johnatan
-Później ci wyjaśnię.
Już wychodziliśmy, kiedy zaczepiła nas tamta starsza pani z budki i poprosiła byśmy zostawili swoje dane.
Czyli może jest choć cień nadziei na pomoc...
YOU ARE READING
Milevens way
Teen FictionA co gdyby wtedy, gdy El przenosiła się do Upside Down Mike w ostatniej chwili złapał ją i przeniósł się tam razem z nią....