Rozdział 82

466 33 31
                                    

Odłożyłem słuchawkę i westchnąłem głośno.
-Oby w to uwierzyła-odezwał się Will zajęty układaniem czegoś po przeciwnej stronie piwnicy. Jak dobrze ze tu byli.
-Nie umiesz kłamać Wheeler-skwitował moje wypociny Lucas. Opadłem na kanapę koło niego z cichym jęknieciem i złapałem się za głowę.
-Ona wie ze kłamię. Wie, Lucas. Jestem skończony!
-Powiem ci ze wpadłeś-czy on próbował mnie pocieszyć czy jeszcze bardziej zgnoić?!
Jeszcze bardziej złapałem się za twarz, jakbym mógł przez to wcisnąć się w kanapę na której siedzę i przesiedzieć tam wszystkie koszmary, które teraz szykuje dla mnie dziewczyna.
-Nie stękaj jak zarzynane prosię tylko zrób coś-odparł Will. Boże, czy nawet on jestcporadniejszy ode mnie w tych sprawach.
-Ale co do cholery mam zrobić? Byłem u niej wczoraj. W nocy, jak tylko zadzwoniła. Zapukałem do drzwi, a zamiast El otworzył mi Hopper i zaczął grozić.
-Mike. Przejmujesz się tym starym dziadem?
Czy on zagroził ci ze cię zabije? Ze stłucze cię na kwaśne jabłko? Więc czego ty się boisz?
-Zagroził ze powstrzyma mnie od widywania Nastki...permanentnie! Temu facetowi odbiło, jest szalony!
-A co na to Nastka?-odparł Will nawet nie podnosząc na nas wzroku.
-Myślę ze nawet o tym nie wie. Jak rozmawiałem z nią teraz to nie miała pojęcia ze byłem u niej w nocy-mój głos dramatycznie podnosił się do krzyku.
-Stary, spokojnie. Max rzucała mnie pięć razy. Pięć-dla podkreślenia tego słowa wskazał piec palców-A wiesz co ja robiłem? Zbierałem się w sobie i za każdym razem ją odzyskiwałem! Wiem co robić w takich sytuacjach i pomogę ci.
-No to co mam robić?
Chłopak złapał mnie za rękę i gwałtownym ruchem podniósł z kanapy, po czym wybiegł z domu i wskazał rowery, na odchodnym słyszałem tylko Will'a krzyczącego.
-Chłopaki, ja nadal tu jestem!

Pojechałem za Lucasem aż do nowo otwartego Starcout Mall.
Po jakimś czasie dołączył do nas również Will i ruszyliśmy razem na ten niepewny grunt jakim były dla nas...sklepy.
                «««««»»»»»
Wybiło południe.
Chodziłam z przyjaciółkami po sklepach, czerwoną jak wino i złotą jak...złoto, już którąś godzinę.
Co jakiś czas wydawało mi się ze gdzieś z boku lub za mną mignęła czarna czupryna i blada cera, lecz po chwili okazywało się to pomyłką. Sporą pomyłką.
-Za bardzo to przeżywasz El-mówiły dziewczyny gdy im o tym opowiadałam.
Chciałam im wierzyć. Naprawdę.
I czasami mi się udawało.

Do czasu...

Szczęśliwe wyszłyśmy z galerii, kiedy Max nagle pobladła i powiedziała cicho.
-O nie...
Odruchowo obejrzałam się w tamtą stronę i znieruchomiałam.
Pod skórą wezbrała złość.
Ostatnie kilka godzin przeleciało mi przez głowę, a ta w odpowiedzi zagroziła prawdziwym wybuchem.
Żywym krokiem podeszłam do trójki chłopców zbierających swoje rowery.

-A więc to dlatego nie mogłeś przyjechać?-spytałam sarkastycznie.
Wysoki chłopak o rozszerzonych z niedowierzania obsydianowych oczach i takich samych włosach, upuścił swój pojazd na ziemię i wskazał mnie oskarżycielsko palcem.
-Co. Ty. Tutaj. Robisz.
-Zakupy-odpowiedziałam niewinnie.
Tym razem chłopak zwrócił się do moich przyjaciółek.
-Pozwoliliście jej? Przecież może dostać szlaban!
-A nawet jeśli, to trzymałbyś mnie w klatce? Jak zwierzaka?-nie dałam dziewczynom dojść do głosu.
-Ja...-zaczął ale jemu tez nie pozwoliłam.
-Dlaczego traktujesz mie jak śmiecia? Ja chciałam naprawić to co spiepszyło się miedzy nami, bo myślałam ze to przeze mnie. A ty w bardzo dobitny sposób pokazałeś ze to zupełnie na odwrót!-chłopak ze zdziwienia rozdziawił lekko blade usta.
-I wiesz co...Rzucam cię!

Odwrocilam się i zgarnęłam po drodze, równie oszołomione co chłopcy, moje przyjaciółki. Ruszyłam w żółtego autobusu, którym przyjechaliśmy, a na odchodnym słyszałam tylko głos Lucasa.
-Chodziliście ze sobą?
Oraz za pewne wzruszenie ramion Wheeler'a.
Nawet jeśli nie chodziliśmy, to należało mu się.

Milevens wayWhere stories live. Discover now