Rozdział 68

538 39 19
                                    

Następnego dnia po przebudzeniu, zeszliśmy wszyscy razem na zbiorowe śniadanie do kuchni.
Do kuchni w której w nocy zadziałały się różne rzeczy, o których jak dotąd nie powiedziałam ani Max, ani Lil.
Jednak miałam wrażenie, ze one już wiedzą.
Dziwne palące wrażenie, które nie dawało mi spokoju ani na chwilę.

Dustin zrobił nam jajecznicę, jednak ja nie chciałam jeść. To nie gofry.
Spojrzałam na Mike'a siedzącego tuż obok, który z apetytem wciągał swoją porcję i jakby wyczuł moje spojrzenie odwrócił się w moją stronę. Spuścił jedną rękę pod stół i złapał moje palce, po czym ścisnął pokrzepiająco.
-No więc...jak się wam spało?-spytała moja przyjaciółka, nie kierując tego pytania do nikogo konkretnego.
-Mi całkiem nieźle-odparł Dustin posyłając Lil ciepły uśmiech, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym.
-A ja nie spałam za dobrze-powiedziała rudowłosa-Około godziny trzeciej, ktoś zaczął...wydawać dziwne dźwięki. Wiecie, mlaskania i inne takie-powiedziała i spojrzała na mnie przelotnie. Lil podchwyciła jej spojrzenie i teraz już miałam pewność ze obie dziewczyny wiedzą. Walczyłam z całej siły z rumieńcem, a Mike dalej trzymał moją rękę pod stołem.

Po zjedzeniu śniadania po kolei szliśmy się przebrać, a Lillian zaczepiła mnie kiedy wychodziłam z łazienki.
-Jenny, te nocne hałasy to twój udział?
-Nie wiem o czym mówisz. Spałam jak zabita.
-Jenny wiem ze to nie jest prawda. Wieczorem byłaś taka otępiała, zastanawiałam się czy wszystko w porządku. Nie poszłaś gdzieś w nocy przypadkiem, a Mike cię tam przyłapał?-spytała zmartwionym głosem. Spojrzałam jej głęboko w oczy i powiedziałam.
-Owszem chodziłam po domu w nocy, ale to nie ja...-urwałam widząc nadchodzącego Mike'a.
-A więc spałaś jak zabita?
-Ależ ocz...
-Nie mieszaj się w to Mike!-przerwałam mu stanowczo, na co speszył się nieco.
-Ale dlaczego Jenny? Przecież Mike wie najlepiej z nas wszystkich co się działo wczoraj w nocy-zastrofowała mnie Lil.
-Noo...emmmm...znaczy...-chłopak spojrzał na mnie ukradkiem-Nooo...Jane nie mogła zasnąć w nocy i poszła do kuchni, a ja poszedłem za nią, żeby sprawdzić co się dzieje. Odprowadziłem ją z powrotem do łóżka, ale po drodze, ponieważ było ciemno, podknęła się o którąś z toreb i syknęła głośno-skłamał. W moich oczach kryła się bezbrzeżna wdzięczność.
Przyjaciółka spojrzała raz jeszcze na mnie z niedowierzaniem, a następnie na Mike'a, ale ten był świetnym aktorem.
Niezbyt usatysfakcjonowana z odpowiedzi dziewczyna odeszła. Kiedy tylko zniknęła za rogiem odetchnęłam z ulgą.

-O boże mało brakowało.
-Myślałem że dziewczyny nie mają przed sobą tajemnic-powiedział Mike i uniósł kruczoczarną brew.
-A chłopaki mają?-odpowiedziałam wymijająco.
-Nie.
-Czyli Lucas i Dustin wiedzą?
-Nie powiedziałem im, a są za głupi by się domyślić. Milczenie to nie kłamstwo-powiedział na widok kolejnego pytania rodzącego się w moich oczach.
-A ty jak spałeś?-spytałam nieśmiało. W nocy pomimo dzielącej nas odległości nadal czułam jego ciepło i zapach, otaczający mnie szczelniej niż jakikolwiek koc.
-W życiu nie spałem lepiej, El-zarumieniłam się na to imię.
Czyli pamięta...
-A ty?-z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią odpowiedziałam.
-Nie było najgorzej.
Chłopak podszedł kilka kroków i nachylił się do mojego ucha. Na szyi czułam jego oddech.
-A buziak na dobranoc?
Zupełnie mnie wmurowało. Nie spodziewałam się tego pytania.
-Był...okej-powiedziałam cicho, niepewnie.
Wheeler zbliżył się jeszcze, a ja się odsunęłam. Natrafiłam z tyłu na ścianę.
No świetnie-pomyślałam-Teraz to wpadłam.
-A mogę liczyć na powtórkę?-spytał. Spojrzałam z niedowierzaniem w czarne oczy, ale jedyne co w nich lśniło to zadane pytanie.
Obejrzałam się dookoła i odkryłam ze ściany otoczyły mnie ze wszystkich stron. Jedyną drogą ucieczki było przez Mike'a.

No nic, raz się żyje.
-Nie-powiedziałam i popchnęłam go w barki.
Złapał moje ręce i zatrzymał mnie w miejscu.
-Tak mi się odwdzięczasz za trzymanie twojej strony i okłamanie, teraz również mojej, przyjaciółki?
-Twojej?
-Kiedy ją tu przyprowadziłaś powiedziałaś „Traktujcie ją jak swoją"-przypomniał mi nadal trzymając moje nadgarstki.
Jakże blade i marne wydawały się przy moich, opalonych po prażącym słońcu Lawrence.
Spojrzałam na nie, a następnie na równie bladą pasiastą piżamę, w końcu na intensywne jak zawsze oczy.
-Nie zmienię zdania Mikey.
Tym razem mnie wypuścił i prześlizgnęłam się koło niego do salonu, gdzie wszyscy już zdążyli się zgromadzić.

Milevens wayWhere stories live. Discover now