Rozdział 79

414 31 24
                                    

Włączyłam przypadkowy kanał w krótkofalówce.
Położyłam przed sobą liść, patyk i kamień.
Zamknęłam oczy.
I wyciągnęłam przed siebie drżącą rękę.

Uniosłam kolejno każde z nich, następnie wszystkie naraz. Poczułam metaliczny zapach.
Zignorowałam go.
Zaczęłam obracać i wyrzucać w powietrze trzymane przeze mnie przedmioty.
Tworzyć cyrk. Cyrk przedmiotów martwych.

Usłyszałam obok siebie szmer.
Przekręciłam głowę w stronę z której dobiegł.
Wciąż miałam zamknięte oczy.
Następnie usłyszałam donośne:Auć.
Dalej nie otwierałam oczu. Nie miałam zamiaru tego robić.
-Przepraszam-wyszeptałam tylko, po czym wzięłam coś cięższego i tym również zaczęłam się bawić. Odwracałam to, podnosiłam, opuszczałam...

Aż poczułam chude palce.
Chude palce oplatające moje, a następnie wspinające się wyżej aż do łokci.
Podniosłam rękę i natrafiłam na coś twardego...
Kości.

Nie powiem, był niedaleko.
A nawet blisko.
Dosyć blisko.

Przejechałam palcem w dół i dotknęłam czegoś miękkiego i ciepłego. Usta.
Gdy pociągnęłam rękę w górę, długo nie czułam nic. Tylko kości i skóra.
W pewnym momencie dotknęłam czegoś tak puszystego i mięciutkiego, ze myślałam ze to pomyłka. Dotknęłam to jeszcze raz. I jeszcze.
Badałam to palcami, rękoma.
Dotykałam, macałam, smakowałam.
Moja ręka przejeżdżała po tym czymś raz po raz.
Nie mogłam się nadziwić wszystkim zmysłom, które działały przy odkryciu tajemniczej tożsamości tego czegoś.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam...Mike'a, nachylonego przede mną, oraz moje ręce na jego kruczoczarnych włosach.
Wciągnęłam ostro powietrze do płuc, a chłopak zaśmiał się i podniósł głowę.

Myliłam się.

On nie był blisko.

On był milimetry ode mnie.

Odsunęłam się nieco, tyle ile mogłam, lecz ku mojemu zdziwieniu natrafiłam na ścianę. Usłyszałam po jej drugiej stronie szmery i kroki.

Wzięłam jego dłoń do ręki i spojrzałam na zegarek.
Zegarek, który kiedyś leżał na mojej własnej dłoni.
Który oddałam na chwilę i już więcej mi go nie dał...
Nie miał jak.
22.30.

-El?-usłyszałam.
-Tak?-zwróciłam swoją uwagę, prawie całkowicie na chłopaku przede mną.
Prawie, bo rejestrowałam również odgłosy dochodzące z domu.
-No...wiesz, bo...ja...-nie wiem co chciał powiedzieć, ale uciszyłam go prędko, kładąc palec na ustach, po czym odwróciłam się gwałtownie i przyłożyłam ucho do ściany.
Poczułam jak ściera moją krew wypływającą, zapewne, z ucha. Rzuciłam mu miły uśmiech i wróciłam do słuchania odgłosów domu.

-Kroki-rzuciłam choć o nic nie pytał-Dzwoń po resztę-wskazałam leżącą na ziemi krótkofalówkę.
Mike wyciągnął antenę i złapał sygnał. Nie słuchałam tego co mówił. Wstałam gwałtownie i wyciągnęłam ręce przed siebie.

Skupiłam się na tym co chciałam zrobić.
Skupiłam się na sobie.
I na oknie przede mną.

Moje ręce zaczęły się trząść.
Mike zauważył. Niemal czułam jak cały zastyga.
Słyszałam jak drewno jęczy, a okiennica powoli się otwiera.

Zobaczyliśmy w ciemności sylwetkę.
Sylwetka przybliżała się do nas, a na jej ustach widniał uśmiech.

Dobrze na nim wyglądał.
Łzy napłynęły do moich oczu.
Żył.
Chodził.

Słyszałam jak Mike podniósł się z miejsca.
Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć ze patrzy na Will'a.
-Will-wyszeptałam gdy już podszedł do okna.
W jego oczach tez widniały łzy.

Milevens wayOnde histórias criam vida. Descubra agora