Rozdział 46

441 38 6
                                    

Siedziałem wraz z chłopakami i Max na podłodze w pokoju Dustina.
Rozmawialiśmy.
Rozmawialiśmy o Willu.
Rozmawialiśmy o pani Byers.
Rozmawialiśmy o wspólnych wspomnieniach.
Rozmawialiśmy by zagłuszyć tę ziejące rany w naszych sercach, grożące ze nas pochłoną. Każdy miał swoją.
Każdego bolało to z osobna.
Nawet Max przyłączała się do tych rozmów, mimo ze nie znała chłopaka.
Tez chciała pomóc.

Po naszej ostatniej konfrontacji trzyma się bardziej Lucasa i Dustina, co wszystkim bardziej odpowiada.

Ja z kolei od śmierci Willa dwa tygodnie temu, nie czułem już ani razu osobliwego ciepła.

Ani razu nie czułem jej...

Jej dotyku.
Głosu.
Zapachu.
Nie czułem nic.

Jak obłupana z wnętrzności skorupa.
Jak żywy trup.

Chodziłem, jadłem, mówiłem...
Ale czy żyłem?
Czy żyłem naprawdę?

Od dwóch tygodni nabierałem wątpliwości.
Z każdym dniem coraz większych.

Nasza paczka się kurczyła.
Kurczyła bezpowrotnie.

El nie ma już cztery miesiące.
Wyrzuciłem kalendarz, bo gdy zakradłem się dziś rano do piwnicy, nie mogłem znieść pustych pól, nie zaznaczonych krzyżykiem.
Gdy zaś spojrzałem na pola zaznaczone, moje serce zaczęło kołatać niespokojnie.

Tyle czasu...

Nie wiem czy zamierza wrócić.
Skoro już nawet nie przychodzi do mnie w... nie wiem jak to nazwać.

A może to również było jedynie moimi wyobrażeniami.

Może to również nie było prawdziwe.

Z tych przemyśleń wyrywa mnie głos.
Dobrze znany głos.
I ręka.
Ciepła, spokojna ręka oparta o moje ramię, zaciskającą się co chwilę.

Skupiam się by wrócić z powrotem do domu Dustina, na twardą, ale ciepłą podłogę.

-Mike. Mike, obudź się.
-Słucham. Jestem tu-zwykłe słowa.
Zwykłe, nic nie znaczące słowa, a wystarczyły by posłać mnie na kolana, z ust odpowiedniej osoby.
-O kim tym razem myślisz?-spytał Lucas zatroskany.
-Na pewno o niej. Nie widzisz jego oczu?-odpowiedziała za mnie dziewczyna, to jej ręka wylądowała na moim ramieniu.
Nadal nie byłem co do niej przekonany, ale w pewnych sprawach była wygodna.
-Mike, wiem ze mówię to już któryś raz, ale El odeszła. Pogódź się z tym. El odeszła-powtarzał jakbym nie do końca zrozumiał.
Jakby każde jego słowo nie dość raniło.

Ale miał rację.
Nie chciałem tego zrozumieć.
Nie chciałem by to do mnie dotarło.
I z każdym dniem kiedy prawda napierała na mnie mocniej, ja otaczanej się szczelnym murem kłamstw i fałszywych nadziei.

Takich jak ta...
-Ale wróci, obiecała-powiedziałem drżącym głosem. Nienawidziłem się za to.
Za to ze nadal wierzyłem jej głupim słowom:
Ale wrócę obiecuję
Za to ze byłem zbyt słaby, by pogodzić się z faktem ze jej już nie ma.
Za to ze byłem zbyt słaby, by pogodzić się ze nie ma również Willa...
I nie wrócą.
Żaden z nich...

-Mike-czarnoskóry siedzący naprzeciwko położył dłoń na moim ramieniu, a chłopak siedzący koło mnie na drugim.
-Ona już nie wróci...Tak jak Will.
Nie dało się nie zauważyć łez połyskujących w ciemnych oczach Lucasa i spuszczonej głowy Dustina.
Nie wierzyłem.
Po prostu im nie wierzyłem.
Nie mogłem.
Musiałem trzymać się tej durnej nadziei, ze to wszystko jeden wielki żart.
Ze oboje wrócą i będzie jak dawniej.

Patrzyłem to na jednego to na drugiego i po prostu nie wierzyłem.

Usłyszałem zza drzwi ciężkie kroki.
Nie obchodziły mnie, bo do mojej pustej, wypaczonej głowy wpadło wspomnienie.

Naraz wstałem, przewracając prawie wszystkich, którzy się na mnie oparli.

Dokładnie wiedziałem czego szukam.
I dokładnie wiedziałem gdzie to jest.

-Mike co robisz?-spytał Dusti pociągając nosem, gdy otworzyłem pudełko z D&D i wysypałem całą jego zawartość na łóżko.

Całą, oprócz jednego elementu.

Oprócz planszy.

Bez słowa położyłem ją przed jakże niewielką grupką i odwróciłem na drugą stronę.
-Pamiętacie co mówiła Nastka? Ze Will jest po Drugiej Stronie...
-Ale przecież znaleziono go w jeziorze. Mówili ze się utopił-przerwał mi Lucas.
-Tak mówili, ale może tamten chłopak to nie był Will. Może on dalej jest tu-wskazałem palcem czarne płótno planszy, a na mojej twarzy z pewnością jaśniała determinacja.
-Mike to nie możliwe.
-Z żalu odebrało ci rozum.
-Może tak! Ale gdyby to było prawdziwe, możliwe ze byłby jeszcze ratunek dla Willa...-teraz już kierowała mną tylko i wyłącznie determinacja.
-...Ale byłaby potrzebna Nastka-odezwała się rudowłosa, która do tej pory milczała.

Milevens wayWhere stories live. Discover now