Rozdział 87 5/6

400 29 4
                                    

-El. El. El wszystko w porządku?-potrząsnąłem jej ramieniem raz jeszcze.
Dziewczyna stała w wejściu i wpatrywała się w nicość.
Nie, ona wpatrywała się w Will'a.

Przerzuciłem na chłopaka swój wzrok i zobaczyłem żywe przerażenie w jego oczach.
Lucas podbiegł do mnie i również zaczął potrząsać Eleven. Dziewczyny podeszły do Will'a i sprawdzały co z nim.
Pomimo gwaru, jaki nastał przy zaistniałej sytuacji, wszyscy dokładnie usłyszeliśmy ciche słowa które poniósł chłodny wiatr.
Słowa, od których wszystkich nas ogarnęła groza...

-On powrócił...

Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Dziewczyna którą wciąż trzymałem za ramię syknęła.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak mocno zaciskałem dłonie na jej ramieniu. Zabrałem szybko rękę, a w miejscu gdzie jeszcze chwile temu była, pozostał sinawy ślad. Wyglądała na zmęczoną.
-Ja...nie zniszczyłam go...-jej słowa skierowane były do wszystkich, lecz patrzyła na Will'a tak, jakby dodatkowo toczyli w głowach swoją wewnętrzną rozmowę.
Już irytowało mnie to, ile mieli ze sobą wspólnego.

-Ale przecież wtedy, po Drugiej Stronie...-powiedziałem zwracając na siebie wzrok czekoladowych oczu. Gdyby strach nie ściskał tak mocno moich wnętrzności, już dawno bym się w nim rozpłynął...
-Zniszczyłam tamtego, ale jest ich znacznie więcej-odpowiedziała i spuściła wzrok na ziemię. Podszedłem do niej bliżej w razie gdyby miała upaść. Wszyscy wyglądali na przestraszonych, a w szczególności złotowłosa, która jeszcze nie poznała tej części naszej historii.
Która jeszcze nie wiedziała z czym będzie musiała się zmierzyć.

Wtedy krótkofalówka zaczęła trzeszczeć.
Oczy Lillian rozświetliły się na dźwięk doskonale znanego nam głosu.
-Ko...wony...o...ór...je...em...Star...OD... CZER...ODB...
Momentalnie podbiegłem do trzeszczącego pudełka i odpowiedziałem.
-Halo Dustin? Słyszymy cię, gdzie jesteś. Odbiór.
-...chol...nej...uskiej...wi...dzie!
-Nie rozumiem. Tracę sygnał. Dustin?
Krótkofalówka znów zaczęła trzeszczeć.
-Halo Dustin? Dust!
-S...cout...
Sygnał zerwał się całkowicie.
-Zrozumieliście coś?-spytał zdezorientowany Lucas, podtrzymując El.

Była blada, a jej oczy wywrócone niemalże na drugą stronę. Z jej nosa ciekła rubinowa krew...

Zawładnął mną strach.
Moje serce przyspieszyło do niemożliwych prędkości.
Nie dbałem już o nic.

Rzuciłem na bok krótkofalówkę i podbiegłem do dziewczyny. Złapałem ją za ramiona i zacząłem potrząsać w panice jak marakasem.
-El, El!-wołałem-El, w porządku?
-No przecież widzisz durniu, ze nie, po co się drzesz?!-krzyknęła na mnie Max i mocnym szturchnięciem odepchnęła mnie od Nastki.
Złapała ją za ramiona i podprowadziła do kocy na których jeszcze chwilę temu siedzieliśmy.
Byers posłusznie usunął im się z drogi, a nawet pomagał układać dziewczynę na kocu.

A Mike-dupek stał otępiały i patrzył na dziewczynę, którą jeszcze chwilę temu miał w dłoniach, a teraz już była na drugim końcu bazy.
Rudowłosa, złota, Will, a nawet Lucas okrążyli Nastkę, podawali jej świeżej wody z plecaków, ocierali krew, podtrzymywali, czy choćby trzymali dłonie, a Mike-dupek tylko stał i patrzył z narastającym niepokojem w sercu.

Przykucnąłem przy jej nogach i obserwowałem. Nic więcej nie mogłem już zrobić...

Wtedy dziewczyna podniosła się gwałtownie kurczowo łapiąc osoby siedzące koło niej.
Mimowolnie zacisnąłem palce na jej kostkach.
Z jej uszu ściekała krew, a wzrok sięgał daleko do przodu. Trafiając na mój.
Kryła się w nim groza...

Max otarła szkarłatną posokę dziewczyny, a Lil wzięła jej twarz w dłonie i odwróciła w swoją stronę. Rzuciłem jej gniewne spojrzenie ale nawet go nie zauważyła.
-Jenny kochana, gdzie byłaś?-spytała z troską, a ja przesunąłem się trochę bliżej El, korzystając z okazji ze Max pochyliła się by otrzeć jej twarz.
-Starcout. Ja byłam w Starcout. On tam jest... Czeka na nas...

Milevens wayOnde as histórias ganham vida. Descobre agora