Rozdział 48

476 30 31
                                    

Po oczyszczającej rozmowie z Lil, postanowiłyśmy, ze musimy na powrót czymś się napełnić.
Padło na lody.

Droga do kawiarni w której zamierzałyśmy zakupić przysmak minęła w milczeniu. Natomiast kiedy weszłyśmy do środka mój wzrok padł na wysokiego chłopaka stojącego przy ladzie, stał plecami do nas, wiec nie byłam pewna czy to on.

Z moich obserwacji wyrwał mnie głos.
-Jane który dzisiaj?
Chłopak chyba usłyszał moją przyjaciółkę bo lekko się poruszył, jednak nie odwrócił się.
Moje oczy podążyły w miejsce w które wpatrywała się dziewczyna i ujrzałam tam kolorowy kalendarz.
-Nie widzisz? 18.
-Jeśli dobrze pamietam z twoich opowiadań-przerwała i popatrzyła na mnie znacząco. Prawda uderzyła we mnie jak młotem.
-To dziś jest piąty miesiąc w Lawrence-dokończyłyśmy razem.

O mój boże...
Prawie pół roku...

Mimo ze stałam tam, na środku kawiarni, oszołomiona, to mimo to podświadomie spoglądałem na chłopaka przy ladzie.
Na nic nie liczyłam, chciałam tylko sprawdzić czy on to on.

Przyjaciółka podchwyciła mój wzrok i spostrzegła czarne loki.
Przez ułamek sekundy nie maskowała w swoich oczach układającego się planu.
Przez ułamek sekundy nie maskowała się w ogóle.
Przez ułamek sekundy mogłam załapać co teraz chce zrobić.
Spojrzałam jeszcze raz na chłopaka po drugiej stronie lokalu i zrobiłam to.
Załapałam.

-Jezuu, z tych emocji zakręciło mi się w głowie-powiedziała dziewczyna i skierowała się w stronę ubikacji.
Chce grać w grę?
Proszę bardzo, chętnie zagram.

Złapałam ją w talii i szepnęłam na ucho.
-Dobrze wiem, ze nie musisz do toalety.
Zaś głośno powiedziałam.
-No więc kochana, najlepiej jeśli usiądziesz.
I podprowadziłam ją prosto na wysokie krzesło stojące blisko lady.

A jeszcze bliżej chłopka.

Zaskoczona, z teatralnym stęknięciem usiadła, a ja zaraz obok niej.
Wtedy zwróciły się ku nam błękitne jak bezkresna toń oceanu oczy...

A więc nie myliłam się.
To był Jack!

-Witaj Lillian, cześć Jane-powiedział i puścił oczko.
Czy tylko mi się zdawało, czy patrzył na mnie, kiedy to robił?
Jedynie siłą woli powstrzymałam rumieniec, lecz nie wygrałam z nim i rozlał się po znacznej części moich policzków.
Po chwili jednak zorientowałam się ze nie tylko ja mam takie problemy, bo siedząca koło mnie Lil miała barwę krwi podczas pierwszego dnia okresu.
Na całej twarzy.
Całej.

Zapamiętałam ten widok i postanowiłam dręczyć nim dziewczynę do końca mojego życia.
-Słyszałem Lillian ze miałaś jakieś zawroty głowy. Co powiedziałybyście na jakiegoś shake'a? Obie. Ja stawiam-powiedział i błysnął białymi zębami, rodem z reklamy pasty Colgate. Zalała mnie fala gorąca, ale dlaczego?
Ja mam przecież Mike'a, prawda?

Chociaż po ostatnich słowach, można by sadzić coś zupełnie innego...

Tym razem Lil szepnęła mi do ucha, bym na serio zaprowadziła ją do łazienki co chętnie uczyniłam.
Gdy tylko weszłyśmy do pomieszczenia, dziewczyna przypadła do umywalki i zaczęła chlapać swoją twarz zimną wodą.
Stałam z boku i patrzyłam jak blondyna opłukuje swoją twarz, a ja sama zastanawiałam się, czy gdybym jutro wyjechała do Hawkins nadal Mike by mnie chciał?
Po tym co się stało, po tym co powiedział?
A co z tą rudą lalą?
Odczepiła się? A może nie? Może są teraz szczęśliwą parą? Może on chciał czegoś takiego, a nie takiego wybryku natury jak El?

Podobne rozmyślania pochłonęły moją głowę, gdy zielonooka podniosła się znad strumienia wody i machnęła na mnie ręką.
-Idź, bo mi tu jeszcze trochę zejdzie-powiedziała i znów wykonała ten ruch dłonią.

Milevens wayKde žijí příběhy. Začni objevovat