Rozdział 85 3/6

356 31 19
                                    

Stanąłem w drzwiach piwnicy zrezygnowany.
Lucas od wejścia atakował mnie pytaniami jak było, co mówiła, czy już jesteśmy razem.
-Nie udało mi się-odparłem po prostu-I nie sądzę żeby to było takie łatwe jak mi się zdawało.
-Mówiłem-rzucił Will-El jest wyjątkowa.
Trochę zastanawiająca była ich relacja, zwłaszcza w obliczu ostatnich wydarzeń.
Wolałem jednak nie mieć czarnych myśli i wierzyć przyjacielowi na słowo.
-No więc co poszło nie tak?-spytał czarnoskóry i wskazał miejsce na kanapie koło siebie.
Opadłem ciężko na mebel i schowałem twarz w dłoniach.
-Nie wiem. Nie mam po prostu pojęcia. Powiedziałem jej ze jest dla mnie ważna, ze przejąłem się tym co powiedziała w Starcout i powiedziałem jej tez ze Hopper ją okłamał.
No a później ją pocałowałem. Próbowała się wyrwać, ale...
-Chwila, chwila, chwila-przerwał mi Lucas-Pocałowałeś Nastkę bez jej zgody?!
-Chciałem dobrze-broniłem się.
-Stary ona mogła nie być na to gotowa! Może się okazać ze teraz całkowicie spieprzyłeś sprawę.

-A gdzie twój zegarek?-odwrócił się w końcu do nas Will.
-Zostawiłem go Nastce. Kazałem jej być nad klifem pięć po dziewiątej, ale ona oznajmiła ze nie ma zamiaru tam przychodzić-wzruszyłem ramionami.
-Mike. Lekcja nr.1. Kiedy dziewczyna mówi „nie" zawsze oznacza to „tak".
Moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
Ciałem zawładnęła panika.
Nie czułem kończyn.
A w głowie była jedna myśl.
-A to znaczy...-powiedziałem drżącym głosem.
-A to znaczy ze El jest nad klifem od dziesięciu minut-dokończył brunet. Zauważyłem ze nigdy nie zwracał się do niej inaczej niż El.
Nigdy.

Przerażony spojrzałem na zegarek i odkryłem ze nie ma go na moim ręku.
Poderwałem się z kanapy na której siedziałem, zarzuciłem na siebie jakaś bluzę i popędziłem do mojego roweru.

-Powodzenia!-słyszałem na odchodnym.
-Przyda się!-odkrzyknąłem i już mnie nie było.

Pędziłem niczym wiatr, mało nie tracąc przy tym jedynek, przejeżdżając przez las, a kiedy tylko spomiędzy gęstych drzew wyłoniły się potężne skały, zaskoczyłem z pojazdu i porzuciłem w krzakach.

-El?-zawołałem.
Odpowiedziała mi cisza...
                     «««««»»»»»
Od piętnastu minut stałam przed lustrem rozmyślając czy wziąć białą, czy czarną bluzę.
Postanowiłam ze pójdę nad klif, chociażby po to, by raz jeszcze zobaczyć...
Jego.
Oraz to jak na mnie patrzy.
Niezmiennie od lat...

Spojrzałam na zegarek na ręku i z poirytowaniem z powrotem przyłożyłam do siebie jedną z bluz.
-Myślę ze w tej będzie najlepiej-zaszła mnie od tyłu Lillian i przyłożyła do mojego ciała długą, fioletową bluzę z poprzecznym tęczowym nadrukiem na rękawach.
Nigdy w życiu jej nie widziałam.
-Dzięki-odparłam na co zbyła mnie machnięciem dłoni.
-Na pewno nie chcesz iść z nami na lody? Będzie fajnie.
W odpowiedzi pokręciłam głową, a przyjaciółka uśmiechnęła się tylko i wskazała bluzkę, którą miałam na sobie.
-The Clash? Nie wiedziałam ze kolekcjonujesz kapele.
I odeszła.

Nie kolekcjonuję.
A bluzka nie jest moja...

Zarzuciłam szybko bluzę, wzięłam z przedpokoju trampki i wybiegłam przed dom, gdzie czekały już Max i Lil.
Pożegnałyśmy się zbiorowym uściskiem, po czym każda z nas poszła w inną stronę.

Ruszyłam na klif.

Nie spieszyłam się, szłam spokojnie przez las, spoglądając co chwilę na zegarek na ręku.
Miałam czas.
Miałam również czas, gdy już dotarłam na umówione miejsce. Usiadłam na skraju przepaści i machałam nogami, rozkoszując się brakiem poczucia ograniczeń.

W oczekiwaniu na odpowiednią godzinę postanowiłam pomyśleć, jak wytłumaczyć to, co robiłam.
No bo przecież skłamałam, a następnie pokazałam ze jednak zależy mi na tym spotkaniu.

Milevens wayWhere stories live. Discover now