Rozdział 21

567 44 7
                                    

-Żegnaj Mike- świetnie, świetnie.
Miłość, miłość.
No ale do cholery, ścigają nas!!
Postanowiłem być dobrym tatą i dać im potrzebny czas. W końcu tyle się nie widzieli.
W końcu ostatecznie się pożegnali, bo dziewczyna biegła przed siebie. Nie oglądnęła się za siebie już ani razu.
Widziałem jaki ból zadała tym Wheeler'owi i chciał za nią biec, ale złapałem go za ramię i zasłoniłam mu widok Eleven, aby mógł się skupić na mnie.
-Dzieciaku, idź póki czas-pokiwał głową na potwierdzenie, po czym odwrócił się i pobiegł w stronę centrum. Odprowadzałem go wzrokiem, do momentu aż nie zniknął z mojego pola widzenia.
Wykonałem zwrot 360 stopni i pognałem w stronę mojej podopiecznej.
Zauważyłem ją na tyłach domku, na skraju lasu.
Słyszałem z tyłu ludzi z laboratorium, byli blisko.
Gnałem ile sił w nogach, kiedy dobiegłem do małej, złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą w las.
W pewnym momencie musiałem ją puścić by przeszukać kieszenie. Zwolniłem, ale kazałem dziewczynie biec dalej.
Eleven dobiła do czarnego jeepa i zatrzymała się poganiając mnie wzrokiem.
Mądra mała-pomyślałem-Wie co robić.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy przed siebie z piskiem opon.
Wiedziałem gdzie jechać, byłem już tam kilka razy.
Wyjechaliśmy z miasteczka, a Nastka oglądała się tęsknie za minioną już prowincją.
Myślałem ze zrobię jej niespodziankę nowym domem i choć na chwilę zapomni o Hawkins.
I szczerze, nie wiedziałem co teraz zrobić, ponieważ siedziała z zamkniętymi oczami i głową opartą o szybę, a po jej polikach co chwilę spływały pojedyncze łzy.
Byłem, jako facet, zupełnie nie zaprawiony w tych bojach.
Poglasklem ją wiec delikatnie po ramieniu.
-Teraz przynajmniej nas nie ścigają, prawda? Już jest dobrze. No mam racje?
-Nawet się z nimi nie pożegnałam.
Wiedziałem, ze chodzi jej o Dustina, Lucasa i Mike'a, choć z tym ostatnim teoretycznie się pożegnała.
To, ze nie była na nie gotowa, to już inna sprawa.
Aby ratować sytuację postanowiłem grać głupa
-Przecież żegnałaś się z Mike'iem.
-Nie zrozumiesz mnie-odfuknęła i odwróciła się.
-To prawda, nie zrozumiem cię, jestem w końcu starym, sztywnym zgredem-cały czas głaskałam ją po ramieniu-A ty w końcu jesteś piękną łanią-jak poprzednio się lekko uśmiechnęła, to tym razem wybuchła szczerym śmiechem.
Cieszę się ze chociaż to mi się udało.
Szczęśliwy podgłośniłem radio i skupiłem się całkowicie na drodze.
Chwilę później łania zasnęła.
Ciężko mi będzie ją wychować.
Oj ciężko...

Milevens wayWhere stories live. Discover now