Rozdział 73

417 40 14
                                    

Dałam jej wstać. Następnie odejść.
Nie wstrzymywałam jej bo wierzyłam ze da radę.
Wierzyłam jej.

Jednak gdy tylko wyszła w nieprzebraną czerń nocy, przypadłam do telefonu i wykręciłam numer do Joyce Byers.
Hopper miał go zawsze wypisanego na lodówce. W dodatku z małym serduszkiem...

Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce zaspany głos.
-Ha...aaaaaa...lo?-niemal zaśmiałam się słysząc w słuchawce długie ziewnięcie.
-Dzień dobry pani, poproszę do telefonu szeryfa Hoppera jeśli można-powiedziałam ożywionym tonem.
Pani Byers bez słowa oddała słuchawkę mężczyźnie i już po chwili usłyszałam donośny, szorstki głos. Chwilę jeszcze marudził która to godzina i dlaczego nie śpię. Ogólnie bardzo go lubiłam gdy nie był pomarszczonym gburem.

Teraz jednak był.

Nie czekałam nawet aż skończy cokolwiek on zaczął i powiedziałam bez ogródek.
-Jane wyszła.
Podziało to jak mentosy na colę i stary buc natychmiast oprzytomniał.
-Jak to? Gdzie jesteście?
-Jane znalazła Will'a-kontynuowałam.
Słyszałam w słuchawce okrzyk niedowierzania i kobiecy płacz. W duchu błagałam Jenny, by okazał się on płaczem szczęścia.

Niesamowite ile robiłam dla chłopca, którego nawet nie znałam.

-Dlaczego do cholery jej nie zatrzymałaś Lillian?!-zagrzmiał głos policjanta.
-A dlaczego miałabym to zrobić, panie Hopper?-odparłam spokojnym tonem-Proszę nie ruszać za nią w pościg. Proszę dać jej działać. Jane da radę. Niech pan tylko czeka na nich, gdy wrócą.
-Wrócą?
-Tak. Jenny go tam nie zostawi. Przyprowadzi Will'a z powrotem-powiedziałam pewnym tonem. Nie był udawany.
Wiedziałam ze jej się uda.
Wierzyłam w moją dziewczynkę.

W słuchawce nastąpiła przewlekła cisza, więc uznałam rozmowę za zakończoną.
Odłożyłam słuchawkę i odwróciłam się by odejść, mało nie wpadając przy tym na nieźle zeźlonego Mike'a.
-Ty wiesz ze to ją zabije, prawda?!
-O co ci chodzi Miki-ostatnie słowo powiedziałam z parodią.
-O co mi chodzi? Hmmmm, może o to, ze dziewczyna którą kocham od tak, wyszła sobie o 3 w nocy z domu i zamierza właśnie przejść przez inny wymiar i wyciągnąć z tamtąd naszego martwego przyjaciela! W dodatku całkowicie wyczerpana! Sam bym się w życiu tego nie podjął!
Miałam zamiar w tej chwili po prostu go spoliczkować, ale okazało się ze nie musiałam.
-Bo jesteś cholerą nie chłopakiem. Nie ufasz Jane i dlatego się pokłóciliście. Ona dobrze wie na co ją stać. Zaufaj jej, zdaj się na nią.
-Jak mam się na nią zdać, kiedy jest na skraju wytrzymałości! Zginą oboje!
-Owszem jeśli nie ruszysz dupy żeby mi pomóc i wszystko odpowiednio zaplanować-syknęłam. Widać było ze trochę zbiłam chłopaka z tropu, ale schował dumę do kieszeni i spytał.
-Co trzeba zrobić?-uśmiechnęłam się półgębkiem i powiedziałam.
-Ściągaj tu Steve'a Maczugę.
-Kogo?!
-Nie krzycz durniu bo ich obudzisz wszystkich!
-Kogo??
-Steve'a co ma maczugę.
Widziałam ze nie do końca kuleczki w głowie zastukały, ale mimo to bez dalszych pytań odwrócił się do telefonu i wykręcił jakiś, nieznany mi numer.

Postanowiłam ze, będą się na mnie wściekać do końca życia, ale mimo to nie zabierzemy mafii darmozjadów śpiących w salonie.

Max mnie za to żywcem obedrze ze skóry.
«««««»»»»»
Obudził mnie płacz.
Zerwałem się z łóżka jak oparzony, ale zatrzymałem się przy samych drzwiach.
Słyszałem moją mamę, nie panikowała.
Nie krzyczała, nie wołała o pomoc.
Nawet jej płacz nie wróżył nic złego.

Usłyszałem jedynie jak powtarzała.
-Znalazła Will'a.

Przetrawiłem na spokojnie jej słowa i dopiero po chwili uderzył mnie ich sens.

Milevens wayDove le storie prendono vita. Scoprilo ora