Przyprowadziłem ją do jakiejś sali na końcu szkoły, byle dalej od tego potwora. Posadziłem ją w ławce i okryłem moją kurtką. Było tam naprawdę zimno, a El dodatkowo była wyczerpana. Ja jakoś wytrzymam. Powinienem jeszcze znaleźć jej coś do jedzenia, lecz nie mogę jej zostawić samej, a zabrać ją ze sobą też było bardzo ryzykownie...
-Przyjaciele nie kłamią...-powtórzyła ciszej, gdy ja ścierałem z niej krew moim rękawem. Nie dbałem o to że się ubrudzi, teraz liczyła się głównie dziewczyna przede mną.
-...a obietnica to coś czego nie można złamać. Nigdy.-dokończyłem.
Była taka...inna. I to nie tylko dlatego, że miała zgolone włosy, czy przenosiła się do innych wymiarów. Po prostu działała na mnie jak magnes. Miała w sobie coś w czym po prostu się...zakochałem. Kiedy tak sobie rozmyślałem o niej, Śnieżnym Balu i o niej razem ze mną na Śnieżnym Balu, wyrwał mnie z zamyślenia jej głos.
-Ale i tak jestem na ciebie zła!-powiedziała naburmuszonym tonem
-Co? Jesteś na mnie zła? Dlaczego? Co zrobiłem nie tak?-„urodziłeś się Wheeler" pomyślałem. Ale nieeee, przecież ona tego nie powie. Napewno nie.
Ale...O ho.
Szykuje się niezła lawina słów, już widzę jak robi się czerwona...
-Nie powinieneś wtedy ze mną iść, przez ciebie zginę nie tylko ja, ale i ty oraz całe Hawkins, jeśli nie powstrzymam tego potwora. A dzięki tobie, on nadal jeszcze oddycha!- zakończyła wściekła.
Szczerze? Wmurowało mnie.
-Nie El, nie. Nikt tutaj nie zginie. Nie pozwolę na to...
-To jak zamierzasz to zrobić? Jak zamierzasz zabić demogorgona, zanim on zabije ciebie?!
-Nie wiem, ale napewno nie zabije ciebie!
-Nie Mike, wiem że ostatnio byłam słaba. Ale teraz już nie jestem. Wiem co muszę zrobić i zrobię to. Bez żadnych innych ofiar niż ja! -ostatnie słowa wykrzyczała mi prosto w twarz, a łzy napłynęły do jej oczu. Podczas jej wywodu wstała z krzesła na którym siedziała i podeszła do mnie, więc nie musiałem się do niej zbliżać by wziąć ją w objęcia. Tak po prostu. Nie obchodziło mnie czy jest zła, czy mnie nienawidzi, czy właśnie idzie tu demogorgon.
Po prostu dałem jej ogromnego, szczerego przytulasa, w którego władowałem wszystkie moje emocje i pozostałe mi ciepło. Nastka była tak zdziwiona, że odwzajemniła uścisk, choć myślę że tego właśnie najbardziej potrzebowała. A ja musiałem jakoś odpokutować największe gówno jakie zrobiłem w całym moim życiu.
-El...- uwielbiam się do niej tak zwracać-...nie będzie żadnych ofiar. Obiecuje.-miałem nadzieje że to zadziała.
Wiedziałem że to zadziała.
-Obiecujesz?-JEST! ZADZIAŁAŁO!! TAKKK!
-Obiecuje.- mój głos, podobnie jak jej się załamał. Mógłbym trwać w tym uścisku wieczność. Jednak kiedyś czar musiał prysnąć.
Prysł po pół minucie.
Po pół minucie, kiedy usłyszeliśmy szmery z końca korytarza. To był zły znak.
Bardzo, bardzo, bardzo zły znak. Musieliśmy uciekać i to natychmiast!
Złapałem dziewczynę za rękę i wybiegłem z sali jakimś tylnym wyjściem. W pewnym momencie poczułem, jak El puszcza moją rękę. Spojrzałem na nią zdumiony, a ona tylko wyszeptała
-Nie Mike, przepraszam.-no nie wierzę, ta dziewczyna naprawdę chciała się zabić. Nie! Nie ma takiej opcji, żebym stracił pierwszą i jedyną osobę na której mi zależy z powodu cholernej bestii, która się za nami włóczy. Lecz wtedy przyszedł mi do głowy chory plan, który mogłem przypłacić życiem.
Wahałem się chwilę, lecz w końcu postanowiłem go wprowadzić w życie.
Zatrzymałem Eleven, i leciutko, ledwo wyczuwalnie pocałowałem ją w usta. Po czym zrobiłem jedną z najgłupszych rzeczy jakie mogłem zrobić.
Puściłem jej rękę, nagle odczułem na niej okropny chłód. Lecz ignorując go powiedziałem
-Żegnaj El.
Był jednak haczyk. Mój chory plan, mogłem przypłacić życiem nie tylko ja.Mogła to zrobić również El.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Milevens way
Εφηβική ΦαντασίαA co gdyby wtedy, gdy El przenosiła się do Upside Down Mike w ostatniej chwili złapał ją i przeniósł się tam razem z nią....