Rozdział 24

578 41 7
                                    

Obudziło mnie potrząsanie Hoppera, serio trząsł całym samochodem kiedy się ruszał, oraz głośne dźwięki i strasznie jasne światła.
-No no, Eleven. Jesteśmy na miejscu-powiedział zadowolony mężczyzna.
Wyglądnęłam przez szybę zaciekawiona i pewnie z zewnątrz wyglądałam jak niedorobiony kurczak, z rozczochranymi włosami, wielkimi od snu źrenicami i odgniecioną na policzku szybą.
-Podoba się? To się nazywa wielkie miasto, prawda? Choć pokażę ci nasz nowy dom-z wrażenia mogłam tylko, kiwać głową. Nic nie mówiłam.
Wysiadłam posłusznie z auta i poszłam za policjantem.
Nowy dom.
Nowa szkoła.
Nowi przyjaciele.
Nowe życie.
Stare wspomnienia.
-No chodź mała, zachowujesz się jakbyś się nie wyspała przez tą godzinę.
Cooo?!! Spałam przez godzinę?!
I co ważniejsze, jesteśmy godzinę drogi od Hawkins?!
-Gdzie my właściwie jesteśmy?
-W Lawrence.
Lawrens. Zapamiętaj to El.
-I teraz posłuchaj mnie El. Przez tydzień lub dwa, nie będziesz chodzić do szkoły, tak dla rozeznania czy tutaj laboratorium nas dopadnie. Ale później normalnie wdrażamy się w rutynę szkolną, okej?
Pokiwałam głową na zgodę.
Wreszcie Hopper wprowadził mnie do naszego nowego domku.
Ha, żeby to był domek.
To był wielki dom!
Willa!
Weszłam za dorosłym do środka i oniemiałam widząc tę wielką przestrzeń.
Ale mężczyzna nie zatrzymywał się, jakby już tu był milion razy i nie robiło to na nim wrażenia.
Szedł po szerokich schodach, korytarzem, następnie skręcił w lewo i zatrzymał się przed sporymi, białymi drzwiami.
Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko powiedział
-Od dziś to twoja forteca. Rozgość się w niej-
Forteca...
Wspomnienia wróciły...
Do moich oczu napłynęły łzy...
Obraz przed oczami się zamazał...
Starałam się to ukryć, więc weszłam pospiesznie do pomieszczenia.
Było piękne.
Białe ściany.
Duże przestronne okna.
Nowe, jasne meble.
I śliczne dodatki w różnych odcieniach niebieskiego.
Tak jak łzy w moich oczach.
Zbyt dużo wspomnień.
Rzuciłam się na duże łóżko, by się wypłakać, ale złośliwość rzeczy martwych musiała być zachowana i niestety odbiłam się od niego i wylądowałam na ziemi.
Byłam okropnie zła.
Strasznie.
Potwornie..
Bezbrzeżnie...
...Smutna.
W tym momencie zacisnęłam do bólu powieki, zaczęłam przeraźliwie płakać i mocą swojego umysłu zatrzasnęłam drzwi i zrzuciłam wszystkie te śliczne dodatki z szafek, stolików, foteli i łóżka.
Złapałam się mocno za głowę i próbowałam wypędzić wszystkie myśli z głowy.
Nowe życie, tak?
Chcecie nowego, to dam wam nowe.
Będzie nowe.
Wszystko.

Układałam sobie w głowie plan, na wszystko co się zdarzyło, dzieje teraz, i chce by zadziało się w przyszłości. Nazwałam to „Nowe".
Siedziałam w moim pokoju dopóki się nie ściemniło, a Hopper zawołał mnie na kolację.
Zeszłam pospiesznie i ujrzałam go w ogromnej kuchni, przygotowujący coś, co przepięknie pachniało.
Pachniało „starym".
Pachniało domem.
Pachniało wspomnieniami.
Tak, to gofry...
To moje ukochane Eggo's...
Które zawsze dawał mi...
Stop El. Zaprzestań tego!
Boże no! I gdziekolwiek nie spojrzę, czegokolwiek się nie chwycę przypomina mi o starym życiu...
Ale nie mogę być mientka. Muszę to przetrwać.
Planowałam wdrożyć w życie „Nowe" dopiero jutro, ale przy takim obrocie sprawy, zrobię to już dziś.
Zjadłam pospiesznie kolację z mężczyzną, podziękowałam ślicznie i pobiegłam z powrotem do mojego pokoju.
Zaczęłam moją małą rewolucję od poukładania wszystkiego zupełnie inaczej niż było to wcześniej.
Wszystko miało pasować do siebie i tworzyć pełną całość.
Jak moje nowe życie.
Aczkolwiek było kilka rzeczy, które wszystko psuły.
Wyrzuciłam je do garderoby i zapomniałam o nich na zawsze.
Wśród nich znajdowały się takie rzeczy jak, stary drewniany słoń, trochę papierów i wspomnienia. Trochę wspomnień.
Więcej wspomnień.
Duużo wspomnień.
Niepotrzebnych.
Niewygodnych.
Niechcianych.
Powtarzałam te trzy słowa jak modlitwę.
Niepotrzebne.
Niewygodne.
Niechciane.
Niepotrzebne.
Niewygodne.
Niechciane.
Niepotrzebne.
Niewygodne.
Niechciane.
Kiedy już uporałam się z wszelkimi dodatkami leżącymi na ziemi, zeszłam na dół, do Hoppera.
Hopper nawet nie raczył rozgościć się w swoim nowym pokoju, tylko nonszalancko siedział przed telewizorem. Mimo ze korytarz był pogrążony w półcieniu, dostrzegłam tam jakieś pudła. Nie było ich sporo, spytałam policjanta dlaczego tu są, a on powiedział mi ze w niektórych są moje rzeczy.
Najwyraźniej wyczuł ze laboratorium już się szykuje i postanowił, na wszelki wypadek, wszystko przyszykować wcześniej.
Przeglądałam pudła kolejno, jedno po drugim.
Tu moje ubrania.
Tu ubrania Hoppera.
Tu jakieś papiery.
Odznaki Hoppera.
W ostatnim pudle znalazłam coś, czego wolałam nie znajdować.
Do moich oczu napłynęły łzy.
Serce zatrzymało się na chwilę.
I cały plan całkowicie się zawalił.
Prawie.
Odgoniłam prędko łzy i odłożyłam ostatnie pudło na bok.
Z dala od reszty.
Wzięłam moje rzeczy na górę i rozpakowałam.
Pogrążając się w zamyśleniu, wyobrażałam sobie jak to jest prowadzić normalne życie nastolatki, na co już nie długo będę skazana.
Poukładałam moje wszystkie ubrania i buty w szafie, ale ta nadal świeciła pustkami.
Hmmm, to kwestia zbyt dużej szafy, czy za małej ilości ubrań??
Pomyślę jeszcze nad tym. Narazie musi starczyć to co mam teraz.
Zakończyłam moją rewolucję późno w nocy, ale Hopper pozwalał mi tak długo nie spać bo byłam cicho.
Za to przez najbliższy tydzień nie pozwalał mi wyjść z domu.
Więc codziennie kiedy wychodził do pracy, którą znalazł stosunkowo szybko w nowym miejscu, robiłam „niedorobionego kurczaka'' i obserwowałam normalne życie przez szybę okienną jak jakiś kosmita...

Milevens wayΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα