Rozdział 71

455 36 12
                                    

-BĄBELKI! BĄBELKI Luki! BĄBELKI!
Rudowłosa tarzała się po ziemi jak małpa od 40 minut.
Specjalnie wziąłem zegarek z komody.

Skakała na łóżko, a następnie się z niego staczała. Później wymyśliła, by okładać mnie poduszkami, ale kiedy upchnąłem je wszystkie w szafie zrezygnowała i położyła się na ziemi wrzeszcząc jak zarzynane zwierze
-Bąbelki! Bąbelki!
Następnie poprostu turlała się po podłodze, wciąż krzycząc w kółko.

W pewnym momencie nawet mi się to znudziło.
-Max-złapałem ją za łokcie i przytrzymałem w miejscu.
-Max-powtórzyłem spokojniej.
-Lucas-odparła, równie spokojnie
-Maxine, już dobrze? Uspokoiłaś się?
-Tak Luki. Dobrze-odparła i odetchnęła.
-Już dobrze...-powtórzyłem i pogłaskałem ją po czerwonych jak wino włosach. Posadziłem na podłodze, naprzeciwko siebie i spojrzałem głęboko w szafirowe oczy.
-Napewno?
Rudowłosa pokiwała głową.

Pozwoliłem sobie wtedy zastanowić się jak idzie Mike'owi. Choć on pewnie szybko uciszył El. W końcu on zna niezawodne sposoby...

Zapeszyłem.
Sekundę później usłyszeliśmy zza, tych i pewnie jeszcze kilku, drzwi wrzask.
-Maaaax! Ruda szopo!!
Jak na wezwanie dziewczyna wydarła się...wprost do mojego ucha.
-Cooooo?
-BĄBELKI!!
I zaczęło się...
Wszystko od nowa.

-Mike kretynie!-wydarłem się, choć nie tak głośno jak Max.
-Krrrrrrrrrretyn!!! Mike krrrrrrrrerynie!!
I zwaliła sie do przodu.
Wprost na mnie...

Nie to ze była dla mnie zbyt ciężka, ale nie byłem przygotowany na coś takiego.
Wzięła mnie z zaskoczenia.

Dziewczyna położyła się na mnie, a ja z kolei poleciałem na szafę stojącą tuż za mną.
-Bąbelki! Bąbelki!-powtarzała, waląc głową w moje ramię jak jakieś dziecko z Downem.
-Bąbelki!
-Max?
-Co Luki?
-Co jest w tym śmiesznego?
Naraz rudowłosa spoważniała zupełnie.
Czyżby mój plan się powiódł?
-Wyjdź.
Taaa...zesrał się.
-Słucham?
-Wyjdź Lucas.
Spojrzałem głęboko w zupełnie poważne oczy, doszukując się tam kolejnego cholernego żartu, albo chociażby kłamstwa.
Wstałem i pociągnąłem dziewczynę za mną.
-Dlaczego?
-Jak to dlaczego?! Jak to?! Jak to dlaczego bąbelki nie są śmieszne? A dlaczego jesteś czarny!
Nie rozumiałem jej toku myślenia zupełnie.
-Bo się taki urodziłem-odparłem.
-No właśnie. Bo taki się urodziłeś.
-Max, ale...
-Bo taki się urodziłeś!
-Max, ale to nie ma sensu...
-Bo taki się urodziłeś!
-Max!
-Twoja stara! Nie gadam z tobą!
Po czym wstała i wyszła...
-Lucas? Lucas dlaczego drzwi się nie otwierają? Lucas!-zaczęła z paniką szarpać klamkę.

No właśnie. Pomyślałem o tym.
Pomyślałem o takiej sytuacji i za wczasu zamknąłem drzwi na klucz.

Podszedłem do niej powoli i oparłem jedną rękę o drzwi, tuż nad jej głową.
-Wypuszczę cię pod jednym warunkiem.
Dziewczyna rzuciła mi zdezorientowane spojrzenie.
-Dasz mi jednego buziaka. I wychodzisz.
Jeden pocałunek i nie ma cię tu.

Popatrzyła na mnie jakbym był jakimś niedorozwojem. Zupełnie jakbym to ja przed chwilą tarzał się po ziemi jak mały Down...

Po chwili namysłu złapała mnie za czarne poliki i przycisnęła swoje usta do moich w szybkim, ekspresowym wręcz buziaku, po czym zrobiła to jeszcze raz, tym razem wolniej, opuszczając jedną rękę do...mojej kieszeni! Prędko wyjęła z niej potrzebny przedmiot, wsadziła, przekręciła i...już była poza  pokojem.

Tam wpadła w objęcia El, po czym obie przewróciły się na ziemię specone w szczelnym uścisku niczym jedno ciało.

Zupełnie jakby nie widziały się lata...
Na twarzy Mike'a widniało rozczarowanie, zupełnie jakby sam chciał być teraz na miejscu Max.
Na mojej zapewne również widniało.

Wtedy niezręczną, dla nas chłopaków, sytuację, uratowała Lillian wychodząca z kuchni z dwoma kubkami, zapewne melisy, kierująca się w stronę salonu.

Sprawnie ominęła leżącą na ziemi czerwono-brązową kupę i poszła dalej.

Nagle znalazł się również Dustin.
Poszedłem za nimi, zgarniając po drodzę połowę tarzajacej się po podłodze kupki i zabierając ją ze sobą.
Mike zrobił to samo, ale jego cześć była na tyle nieżywa, ze musiał ją wziąć na ręce.
Choć myśle ze nie tylko dlatego.
Ja złapałem Max w talii jedną ręką, a drugą zarzuciłem sobie jej dłoń na ramię.

Posadziłem ją na kocu tuż obok El, a sam przycupnąłem obok Mike'a na drugim posłaniu.
-Wyczerpujący dzień, co?-powiedziałem by przerwać ciszę panującą miedzy nami.
-Nawet nie wiesz jak-odparł i spojrzał na swoje nagdgarstki-Twoja tez tak wrzeszczała?
-Tylko dzięki twojej, kretynie.
-Jak to?-oburzył się-Moja była zajęta...-przerwał gdy „jego" chrzaknęła znacząco.
-My nadal tu jesteśmy, badboy'e-dodała „moja".
-A na dodatek z boku ta rozmowa brzmi trochę dwuznacznie, zboki.
-Ale...ale ja miałem na myśli, ze byłaś zajęta...yyyy...majaczeniem-chłopak zaczął gorączkowo się usprawiedliwiać i szukać na szybko wymówki biegając dookoła rozbieganym wzrokiem, byle nie na dziewczynę.
-I kto tu ma dwuznaczne skojarzenia-dodałem pod nosem.
Na szczęście Max była bezpośrednia i cięta na Mike'a.
-Mike, nie umiesz kłamać. Nie wysilaj się. Wszyscy wiedzą co tam się działo, zwłaszcza po:Miki, Miki.
-Max, ale ja byłam niespełna rozumu!-zaczęła usprawiedliwiać El.
-Ty tak. Ale twój chłoptaś nie-powiedziała i uniosła rudą brew.

Mike nagle zrobił się barwy pomidora, a ja w ramach męskiej solidarności postanowiłem odwrócić uwagę dziewczyn od mojego coraz to bardziej kompromitujacego się przyjaciela.
Wziąłem kubki od złotowłosej i wcisnąłem je dziewczynom rudej i brązowej.
-Melisa?-spytała Max.
-Melisa-potwierdziła El-Dobra, dobra. Co tam wsypaliscie-powiedziała i spojrzała z podejrzeniem szczególnie na Lil i Mike'a.
-Co wy kręcicie-spytała kryminalistycznym tonem Maxine i odłożyła cichaczem kubek z melisą na bok.
-To było na wypadek gdybyście się nie uspokoiły, moje wy bąbelki-odparła złotowłosa.

Zauważyłem kątem oka, jak El odruchowo spogląda na ręce Mike'a, a ten nawet na nią nie patrząc, niezobowiązująco skubie bandaże chudymi palcami.

Max tylko wzruszyła ramionami i wyzerowała kubek jednym ruchem. Walczyłem, by nie otworzyć buzi ze zdziwienia.
Eleven zmarszczyła brwi po czym odebrała rudowłosej kubek i po dokładnych oględzinach rzekła.
-Pusty.
-Dziurawy-odparła rudowłosa nie siląc się nawet na żaden uśmiech.
Brązowooka znów się zaśmiała a Mike drgnął nerwowo.
Nagle...coś się stało.

Oczy El wywróciły się na drugą stronę, a ciało opadło bezwładnie. Zupełnie jakby uszło z niej całe życie.
Oczy Mike'a rozszerzyły się w przerażeniu, a Max krzyknęła, gdy El osunęła się nagle na podłogę.
Wheeler przypadł do niej natychmiast i podniósł ją sobie na kolana, a Lil pobiegła po kostki lodu. Niedosłyszałem po co były potrzebne. Siedziałem teraz razem z Max i Dustinem i próbowaliśmy jakoś obudzić Nastkę leżącą na kolanach przerażonego do granic możliwości  Mike'a.

Milevens wayWhere stories live. Discover now