Rozdział 74

389 31 8
                                    

Wyszłam z domku i dokładnie wiedziałam gdzie iść.
Drogę już znałam na pamięć.
Podeszłam do Przejścia i wysunęłam obie ręce do przodu.
Widziałam jak spomiędzy koron drzew wyłaniają się pierwsze, nieśmiałe promienie słoneczne.

Przedarłam się przez obrzydliwą błonę i powstrzymałam torsje.

Przemierzałam mroczny świat w poszukiwaniu mojego przyjaciela.

Mike miał rację, byłam zmęczona...bardzo.

Ale wiedziałam ze go znajdę.
Poczuję, kiedy będzie w pobliżu.
Wiedziałam ze dam radę.

Mijałam drzewo za drzewem, konar za konarem w poszukiwaniu przerażonego chłopca o kasztanowych włosach i brązowych oczach.

Kiedy już powoli traciłam nadzieję usłyszałam cichy jęk. Rzuciłam się w stronę zasłyszanego dźwięku i zobaczyłam go.

Leżał biedny, jego oczy na wpół przymknięte, ciało zwiotczałe z bólu, a na nodze poszarpana do kości skóra i potoki krwi wciąż płynącej pomimo dawnego zadania rany. Skóra wokół uda posiniała, ale wolno, przerażająco wolno, się zabliźniała.
Podeszłam bliżej, na nogach jak waty i oczami pełnymi łez.

To przeze mnie.
To za każdą sekundę mojego zwątpienia.

-On wrócił...-wyszeptał ochrypłym od krzyku głosem. To było jeszcze gorsze od mojego snu.
Przycupnęłam przy ledwo żywym chłopaku i delikatnie ujęłam jego dłoń.
-Kto wrócił Will?
-On...-przez jego twarz przemknął ból i przerażenie, gdy uniósł lekko rękę i wskazał owego oprawcę.

Tuż za moimi plecami...

Odwróciłam się powoli i ujrzałam tę samą bestię, którą pokonałam dawno temu.

Wyciągnęłam obie ręce do przodu i cisnęłam ją kilka metrów dalej. Czułam ze jestem wyczerpana.
Ale nie mogłam pozwolić, by zginął chłopak za mną i to dodawało mi sił.

Potwór rzucił się na mnie czując krew Will'a, a ja stałam bezradnie w miejscu i wyciągałam ręce przed siebie, bo nie mogłam ruszyć się z miejsca, ze względu na mojego przyjaciela leżącego tuż obok.

Stałam więc tam i posyłałam do bestii przede mną coraz to więcej mocy.
W pewnym momencie odepchnęłam Demogorgona na tyle daleko by mieć czas na złapanie chłopaka pod ramię i odejście z nim kawałek dalej. Niestety nie wielki.

Potwór w momencie się podniósł i ruszył na nas. Pozwoliłam by się zbliżył, ceną chwili biegu przez las. Gdy tuż za mną czułam ten niesamowity odór śmierci i zgnilizny, odwróciłam się i z krzykiem znów go zaatakowałam.

Trudno. Jeśli tutaj umrę, nie będzie to wielka strata. Ważne żeby chłopak się stąd wydostał.
-Will tam!-nie odwracając się krzyknęłam i wskazałam ręką drzewo, którym tutaj się przedostałam.

Następnie skupiłam się całkowicie na potworze przede mną i skierowałam do niego całkowicie wszystko co ze mnie pozostało.

Byłam na to gotowa. Było dobrze.
Nie bałam się. Jeśli tylko to miało uratować choćby jedną duszę, to byłam na to gotowa...

Słyszałam szelest i posykiwanie z tyłu, co oznaczało ze Will ruszył ku wyjściu.

Widziałam jak potwór powoli opada z sił, ja zresztą również. Miałam nadzieję ze zakończy się to szybko. Bezboleśnie. Oraz ze mój przyjaciel nie będzie musiał na to patrzeć.

Obraz przed oczami się zamazał.
Moje ręce dygotały.
Kolana się uginały.
Zaraz zakończy się ta rzeź...
Jeszcze chwilę El.
Daj radę.
Dla Will'a.
Dla przyjaciół.

Nie czułam już strachu.
Nie czułam już bólu.
Nie czułam nic.

Nastała pustka...
                «««««»»»»»
Nie znam jej imienia.
Do tej pory nawet nie było mi potrzebne.

Ale nie teraz.
Teraz chciałem zawołać opaloną dziewczynę o zmęczonych oczach i czekoladowych włosach, której nigdy wcześniej nie spotkałem, a która przyszła mi na pomoc.
Widziałem ile kosztuje ją walka z nim.
I tak wytrzymała dłużej niż ja, ale widziałem ze za chwilę skończy się opierać.
Skończy walczyć.
Zgaśnie.

A ja nie mogłem do tego dopuścić.

Nie mogłem wprawdzie stanąć na nogi...nie mogłem wprawdzie wiele rzeczy, ale mogłem się czołgać.
Dziewczyna kazała mi uciekać, ale ja nie zamierzałem tego zrobić samotnie.

Widziałem jak krew leje się z niej strumieniami i widziałem również z jaką skutecznością odpierała Demogorgona.

Ale nie na długo.

Złapałem wyczerpaną do granic możliwości dziewczynę za kostkę jak wcześniej, a ona poczuła mnie, choć nie odwróciła wzroku od bestii.
-Już nie odejdę. Nie będziesz sama. Nie pozwolę na to.-powtórzyłem jej słowa.
Mam u niej dług bez względu na to kim jest.
Zauważyłem jak w pięknych oczach błyszczą łzy.
-Nie mogę Will. Już nie dam rady.
-Nie będziesz sama. Nie pozwolę na to-powtarzałem-Nie odejdę.

Dziewczyna chyba zrozumiała ze sam stąd nie wyjdę, bo rzuciła okiem za siebie, następnie na mnie. Zacisnęła zęby i popchnęła resztką sił potwora ostatni raz do tyłu, po czym złapała mnie za rękę i puściła się biegiem.

Później wszystko potoczyło się zbyt szybko.
Opalona dziewczyna o czekoladowych włosach padła na ziemię i podczołgała się do widocznej już szczeliny w drzewie.
Przebiła się przez cienką na pozór błonę oddzielającą normalny świat, od tej krainy śmierci i zniszczenia.

Już myślałem ze nam się uda.
Ze oboje się stąd wydostaniemy.
Niedoczekanie.

Wtedy coś złapało mnie za nogę i pociągnęło w tył. Wbiłem paznokcie w skórę dziewczyny, a ona zaczęła wrzeszczeć. Po moich palcach rozlała się ciepła ciecz, ale trzymałem mocno.
Dziewczyna przesunęła się na plecy i z całej siły rąbnęła nogą dwumetrowego potwora w szponiaste ręce zanurzone w mojej łydce.
Usłyszałem przeraźliwy wrzask i łzy zalały moją twarz gdy czułem powoli wyciągane, ostre niczym najszlachetniejsze ostrza długie pazury.

Kiedy moja towarzyszka pociągnęła mnie wprost do przodu, wprost na oślepiający blask słońca, po prostu zabrakło mi sił.

Oraz tchu.
Obraz się zamazał.
A ostatnie co zarejestrowałem, to śliskie od krwi ręce, mocno obejmujące mnie za moje własne, oraz donośny krzyk.
-Will!!

Milevens wayWhere stories live. Discover now