Rozdział 13

710 50 0
                                    

-Może idźmy dalej-powiedziała niepewnie.
Czułem się trochę winny, że nie znalazłem Przejścia i wygłupiłem się przed nią.
A na dodatek jeszcze czuła się przy mnie niezręcznie, niepewnie.
Brawo Mike. Brawo.
Przytaknąłem szybko i ruszyłem przed siebie, cały czas trzymając jej drobną rękę. Przeszliśmy kawałek i poczułem jak dziewczyna delikatnie ciągnie mnie w bok.
Poszedłem bez słowa za nią, ale usłyszałem jak cicho, ledwo zauważalnie syknęła pod nosem. Uznałem że muszę mieć już paranoję i szedłem dalej ścieżką wyznaczoną przez dziewczynę.
Szliśmy i szliśmy, a ona coraz bardziej się zataczała, pojękiwała...Mike boże, ogarnij dupę! Przesadzasz i to grubo!-pomyślałem. Przecież kiedy się tak martwię, to nie daję żyć tej dziewczynie, to chore!
Cały czas trzymałem ją za rękę, ale w pewnym momencie się zatrzymała.
Spojrzałem na jej ciało, w poszukiwaniu ewentualnych dolegliwości, zmęczenia, ale nic nie znalazłem. Już miałem odetchnąć z ulgą, kiedy Nastka odwróciła się i podeszła jeszcze kilkanaście kroków w przód. Wtedy zauważyłem to co ona.
Stała przed niewielką, świecącą wśród wszechobecnych ciemności, jeszcze bardziej ohydną niż wszystko tutaj, dziurą, oddzielającą ten świat od drugiego cienką maziowatą błoną.
-WOW, El. Udało ci się. Naprawdę ci się udało! -podbiegłem do niej uradowany i wziąłem ją w ramiona. Czułem jak się uśmiecha, lecz kiedy się od niej oderwałem już nie było mi do śmiechu.
Dlaczego nie zauważyłem?!
Dlaczego nie zareagowałem?!
Oh, Mike. Dlaczego musisz być takim idiotą i zawsze wszystko spi*przyć?!
Stałem przed moją El i nie mogłem uwierzyć w swoją głupotę.
Jak mogłem tego nie zauważyć?
Dziewczyna miała całą siną twarz, krew potokiem leciała z jej nosa, uszu, miała przegryzioną wargę i wielkie wory pod oczami, a same oczy niezwykle znużone. Dodatkowo trzymała się mocno za brzuch i prawie zwijała z bólu.
Co do cholery było z tobą nie tak, Mike?!
Powinieneś był temu zapobiec!!
-O mój boże, El! Co do cholery ci się stało?!-usiadłem szybko na klejącej podłodze i posadziłem ją sobie delikatnie na kolanach. Nie powiem, było mi trochę ciężko bo ważyła prawie tyle co ja, ale nie narzekałem.
Otarłem jej twarz z krwi i przytuliłem mocno.
Muszę pobiec z nią do najbliższej łazienki- brzmiała moja pierwsza myśl. Poderwałam się jak dziki, a ją razem ze mną.
Działałem na automacie, nie rejestrowałem co robię, dopóki jej nie usłyszałem
-Mike, co ty robisz, gdzie idziemy? Przecież musimy się stąd wydostać, gdzie ty idziesz?!- słyszałem jej histeryczny szept. Była tak wyczerpana, ze nie było jej stać na normalną mowę.
-Mike! Dlaczego mnie nie słuchasz?!
-Słucham cię El, cały czas, ale idziemy do łazienki obmyć twoją twarz i ewentualnie dać ci trochę wody do picia.
-Mike, nic mi nie jest. A czas nagli. Musimy zawrócić! Mike!-zaczęła się szarpać-Puść mnie!!
-El przestań. Widzę ze jesteś okropnie wyczerpana. A trzeba jeszcze przejść przez tą dziurę co cię do reszty wykończy. Nie chce tego, El. Próbuje temu zapobiec, bo wcześniej to olałem i zobacz co się teraz stało- wskazałem ją ręką- wiem że nie chcesz mojej pomocy, ale to ja chcę pomoc tobie, pozwól mi- poprosiłem niemal błagalnym tonem.
Bardzo chciałem jej pomóc.
Musiałem jej pomóc.
To była wewnętrzna potrzeba, jak bycie blisko niej.

Milevens wayWhere stories live. Discover now