Rozdział 20

602 38 9
                                    

Co chwilę oglądam się na Mike'a, widziałam ze udawał.
Kiedy patrzyłam na niego zamyka oczy, udając ze jeszcze nie przystosował się do światła, a kiedy tylko odwracam głowę nie może oderwać ode mnie wzroku.
To zabawne i słodkie, ale tez irytujące...
Postanowiłam zrobić mu psikusa.
Kiedy tak zawiesił się, patrząc na mnie, odwróciłam niespodziewanie głowę i przyłapałam go na gorącym uczynku.
-Ooo, już normalnie widzisz- powiedziałam niewinnie, a Mike zrobił się czerwony jak krew podczas okresu.
Zaśmiałam się z satysfakcją, a Mike podniósł mnie na ręce i obrócił wokół własnej osi.
Boże jak mi tego brakowało.
Było już jasno, a my doszliśmy prawie do domku Hoppera.
Widziałam już okno, które zostawiłam otwarte w nocy.
Chwile później z chatki wybiegł mój rozgorączkowany opiekun z rozbieganym wzrokiem.
-Boże święty, mała. Jak ty mnie wystraszyłaś! Nigdy więcej takich numerów, rozumiesz? Bo dostaniesz szlaban na gofry! Co ty sobie myślałaś, ze wyjdziesz sobie przez okno w nocy, a ja nic nie powiem?! Nie jestem głupi!!
I w ogól...kogo ty...MIKE!
-Dzień dobry- odparł niechętnie.
-Ale to i tak nic nie zmienia! Masz szlaban na...- niech się wygada. Mam na niego sposób.
-Przepraszam tato-powiedziałam ze spuszczonym wzrokiem i z całych sił powstrzymywałam się od uśmiechu.
Mój zabieg odniósł pożądany efekt.
Szeryfowi opadła kopara, chłopakowi zresztą też...
-No dobra, możemy chyba trochę załagodzić tą karę...-Wowowow.
Nie sądziłam ze aż tak zadziała.
Wtedy stało się coś czego spodziewałabym się mniej niż inwazji kosmitów, czy III wojny światowej.
Niczym hiszpańska inkwizycja przed domek wjechały dziesiątki wozów laboratoryjnych.
-O ku*wa...-przeklął Hopper
-El? El. El co tu się dzieje?? Eleven, musimy...
-Eleven, chodź. Musimy uciekać-Hopper złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę lasu.
-Eleven, idę z tobą.
-Mike, przepraszam. Muszę iść sama. Muszę uciekać. Ale wrócę, obiecuję.
-Obiecujesz?
-Obiecuję- przycisnęłam delikatnie swoje usta do jego.
Naprawdę żałuje ze dane nam było tak mało czasu.
-Przepraszam...-powiedziałam i odeszłam.
Nie obróciłam się więcej, bo wiem ze musiałam być teraz silna, a gdybym zobaczyła ten ból wypisany na jego twarzy i te oczy pełne łez, napewno bym nie wytrzymała.
Słyszałam jeszcze jak próbował za mną biec, ale Hopper go powstrzymał.
-Dzieciaku, idź póki czas-tylko tyle.
Nie.
Nie odwracaj się El.
Bądź silna.
O nie, i to imię.
Nie mogłam się nie odwrócić.
Było to bardzo trudne, ponieważ biegłam i walczyłam o to by się nie wywrócić
Ale jeszcze trudniejsze było patrzenie w te śliczne czarne oczy i na te łzy, wiedząc ze ja jestem ich powodem.
Wyszeptałam to, co prawie rok temu
-Żegnaj Mike.

_____________________________________
Ten rozdział krótki ale wyczerpujący.
Bardzo przepraszam wszystkich fanów słodko-srającego związku Mike'a i Jedenastki, ale czas najwyższy wprowadzić tutaj trochę goryczki ;) ;**

Milevens wayWhere stories live. Discover now