Znów spojrzałam na zegarek.

Dlaczego miałam nadzieję, ze przyjdzie wcześniej?

Wybiła 21.
Oglądnęłam się za siebie wypatrując bladej cery odcinającej się na tle szarzejącego powoli nieba.

21:04
Zgodnie z umową.
Siedziałam nad klifem i nasłuchiwałam odgłosów rozpoczynającego się tuż za mną lasu.
Nasłuchiwałam kroków...

21:10
Z nudów moje powieki zaczęły robić się ciężkie.
Ułożyłam się wygodnie na twardej ziemi, a moje nogi wciąż zwisały znad krawędzi.
Spojrzałam ostatni raz na czarny zegarek.
Oczy poczęły się zamykać...

21:20
Gdzieś daleko, z tyłu głowy usłyszałam ślizg opon na liściach. Nieprzytomna podniosłam się do pozycji siedzącej.
Siedziałam tyłem do chłopaka, a jednak doskonale usłyszałam zdyszane, jakże niepewne.
-El?

Nie odpowiedziałam.
Ciche kroki stawały się coraz głośniejsze.
Zatrzymał się kilka kroków ode mnie.

-Eleven?
Dalej nie odpowiadałam.
Odchyliłam się jedynie lekko do tyłu i podparłem dłońmi o kamyczki.
Przez moją głowę niczym rozpędzone stado przelatywały wspomnienia.

Chłopak usiadł koło mnie na klifie.
Mógłby objąć mnie ramieniem, cmoknąć w policzek, lub chociażby zetknąć się ramionami lub kolanami z moimi...
Lecz nic takiego nie zrobił.

Nie mówiłam absolutnie nic. Wpatrywałam się w dal.
-Wszystko dobrze?
-A jak myślisz Mike?
Tym razem to on milczał.
Tego się chyba nie spodziewał.
Spodziewał się pewnie jakiejś sarkastycznej odpowiedzi.
Kolejnego kłamstwa.

Ale ja już nie mam siły by kłamać.
-Wiesz...wtedy w centrum...kiedy powiedziałaś ze mnie rzucasz...z początku nie mogłem zrozumieć co się właśnie stało. Przez ułamek sekundy nawet się cieszyłem na myśl ze uważałaś to coś...nas...za parę. Później dotarło do mnie co właśnie powiedziałaś i po prostu nie wiedziałem co zrobić...ja...nigdy wcześniej nie byłem w podobnej sytuacji...nigdy nie czułem czegoś takiego...
Na chwilę przerwał. Spojrzałam na niego na krótko. Na jego twarzy widniała konsternacja.
-Co czułeś?-spytałam. Odwrócił się w moją stronę.
Wreszcie na mnie spojrzał.
-Czułem...porażkę. I rozpacz...Zniszczyłaś mnie...zdeptałaś. To twoje nienawistne spojrzenie...wewnętrznie kuliłem się jak dzieciak. Ja...wiedziałem. Wiedziałem co zrobiłem źle, ale mimo to, jak jakaś ciota, nie umiałem się z tym zmierzyć. Zmierzyć się z tobą...
Poczułam wewnętrzny ścisk.
Czułam się źle.

-Czy byłam za ostra?
-Uważam ze nie...w końcu należało mi się...-uciekał ode mnie wzrokiem. Znów kłamał.
-Mike, ale ty nie jesteś ciotą...
Na blade usta wpłynął niepewny uśmiech.
Wyglądał w nim...ładnie.

-Eleven?
-Tak?
-Mogę...-chłopak przybliżył się do mnie nieco-Mogę...cię przytulić?
-Chyba...
Mike przesunął się jeszcze trochę w moją stronę, po czym przełożył najpierw jedną rękę wokół mnie, następnie drugą. Poklepałam go otwartą dłonią po ręce.

Ale niezręcznie...
Boszzzz...zaraz spłonę ze wstydu...

W szaleńczym akcie ratowania tego uścisku, oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
Czułam jak chłopak cały się napina, drętwieje.
-Teraz lepiej?-spytałam mimowolnie wciągając jego zapach. Z białej koszulki spoglądał na mnie George Michael z zespołu Wham, z koszulki kolekcjonerskiej, jaką ja również miałam na sobie.
-Ttt...tak-wydukał, przez co automatycznie się rozluźnił.

Przymknęłam oczy i poczułam ciepły oddech na włosach.
-Mike?-powiedziałam wprost w uśmiechnięte usta George'a Michael'a.
-Hmmm?-odparł wciąż się we mnie wpatrując.
-Ja też kłamałam.
-Co? Kiedy?-spojrzałam w górę na kruczoczarne brwi zmarszczone w zmartwieniu, oraz obsydianowe oczy wwiercające się w moje w poszukiwaniu odpowiedzi.
-Dziś. Mówiłam ze nie przyjdę.
Nie odpowiedział nic, ale poczułam jak chude dłonie zaciskają się na dole mojej talii, jakby bał się ze nagle wstanę i odejdę.
Nie mam pojęcia jak znalazły się tak nisko i w ramach formalności złapałam je w swoje i podciągnęłam je wyżej.
Twarz Mike'a nagle z nienaturalnej bladości zmieniła się w krwistą czerwień, zatracając w sobie wszystkie jego urocze piegi.

Milevens wayWhere stories live. Discover now