rozdział 8

111 23 4
                                    

P.O.V Draco

- Hej, wszystko dobrze? - szturchnął mnie w ramię.

- Tak, idealnie. - powiedziałem i ruszyłem w kierunku Wielkiej Sali.

Muszę trzymać się zdala od Grace. Tylko jak ona zawsze chodziła wszędzie gdzie Dafne i Blaise, albo inaczej, to oni chodzili za nią. Tam gdzie oni to i ja, bo wszystko, poszło by na nie naszą korzyść.

Gdy wszyscy zasiadli przy swoich stołach. Przyszli nauczyciele i uczynili to co my przed momentem. Dzrzwi pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy otworzyły się. Zza nich wyłonili się uczniowie z innych państw.

Na czele stała Cassiopeia i Fleur, które reprezentowały się nieziemsko, tak jak i Wiktor Krum. Za nimi podąrzali równie dumnie inni studenci.

Na początku się ukłonili, następnie moja przyszła dziewczyna  wyciągnęła różdżkę ze swoich włosów. Wzniosła ją nad swoją głowę i z jej czubka wydobył się wielki ognisty smok oraz piękne delikatne ptaki z motylami. Wyczarowane postacie zaczęły otaczać każdego ucznia i nauczyciela w sali, potem wzniosły się podkopułę. Przeleciały wzdłuż i dołączyły do obcokrajowców, w tym do pięknej Brytyjki. Będzie mi trudno panować nad sobą.

Chłopaki z Norwegii robili salta w górze i kręcili laskami, które jak uderzały w podłogę rozesływały złote iskry. Zaś uczniowie Beauxbatons wykonywali gwiazdy kręcili się z gracją wokół własnej osi rozsyłając więcej motylów.

Live robiła wszystko to co robiły dwie inne szkoły. Powtarzała kroki Kruma i jej koleżanki po prawej, na zmianę, lecz ona nie miała tylko laski i zmieniała mundurek raz miała na sobie niebieski z spodniczką, a raz krwisto czerwony ze spodniami.

Wszyscy zatrzymali się przed stołem nauczycielskim pośrodku sali. Wtedy moja blondynka stanęła pomiedzy jedną szkołą, a drugą, machnęła różdżką i smok z ognia ułożył się w herb Dumstrangu, zaś motyle i ptaki jak się okazało z wody w herb Beauxbatons.

Potem klasnęła w dłonie i oby dwa godła się złączyły tworząc oficjalny znak Hogwartu, gdy rozłączyła ręce spadł niebiesko pomarańczowo czerwony pył.Grace zmieniła mundurek na taki z herbem Hogwartu.

Choć widziałem to drugi raz w życiu miotały mną emocje, jakbym oglądał to pierwszy raz. Pod wpływem chwili wstałem z innymi uczniami klaszcząc. Słyszałem te same gwizdy co kilkanaście lat temu. Dziewczyny tak jak wtedy zachwycały się przybyłym chołpakom, natomiast część męska ośrodka zachwycała się urodą dziewcząt z innej instytucji.

- Malfoy! - usłyszałem ostrzegawczy szept Dafne zza moich pleców.

Spojrzałem tam, a ona siedziała podobnie jak każdy w sali. Zmieszany usiadłem na miejscu, próbując tak jak dawniej ukryć wszystkie emocje. Przyjąłem obojętną maskę i kpiący uśmiech.

- Witam wszystkich gości w Hogwardzie. Jak na pewno wszyscy wiemy dlaczego mamy zaszczyt was tutaj witać. - Dumbledore przerwał na moment, po czym kontynuował. - Natomiast nie tylko przybili do nas zacni zagraniczni uczniowie, lecz mam ponowny zaszczyt z powrotem ujrzeć Cassiopeie Carine Mense Live - Grace!

Wzdrygnąłem się. Stała tam, obok niego cała w skowronkach, patrząc raz na Albusa, a raz na uczniów, którzy na tą informacje ucieszyli się dwa razy mocniej.

- W te wakacje nasza Grace jeszcze raz założyła na głowę starą tiare przydziału, która przydzieliła ją do jednego domu, w którym była. Od dzisiejszego dnia do końca szkoły Cassiopeia będzie w SLYTHERINIE.

Cały stół Ślizgonów krzyknął z radością, natomiast inni byli zawiedzeni. Miałem poderwać się z miejsca, ale szybko za ten czyn się skarciłem i zająłem swoje miejsce.

Ruszyła w stronę domu Węża. Zajęła miejsce pomiędzy Krumem, a Dafne, na przeciwko siedziałem ja i Blaise. Pomimo
woli uśmiechnąłem się, a ta spojrzała na mnie i ledwo powstrzymywała śmiech.

Każdy chciał się z nią przywitać, ale nie dało im to dane. Obok Albusa stanął Minister Magii.

- Znacie już zasady Turnieju Trój Magicznego, lecz muszę was powiadomić, że w tym roku będą mogil brać udział w nim tylko osoby powyżej siedemnastego roku życia. Mam tylko jeden wyjątek, który mam nadzieję zrozumiecie. Oprócz pełnoletnich czarodzieji w tej organizacji będzie mogła brać udział Grace - Cassiopeia Live. - ogłosił Minister.

Na jej twarzy zagościł serdeczny, pełny radości uśmiech.

- Ale proszę pana ona ma czternaście lat! W tym turnieju ludzie ginęli! To nie fair! - krzyknął bilźniak Weasley.

Nigdy ich nie rozróżniałem.

- Panie Weasley sądzę, że gdybyś się z nią zmierzył, a szczególnie teraz gdy jej moc.

- Przewyższa moją - wtrącił się hogwardzki dyrektor.

- Właśnie i zna teraz i nie od teraz każde zaklęcie czarno magiczne jak i biało magiczne, zginą byś nawet nie w pierwszej rundzie. - kontynuował swój monolog minister.

Kiedy skończyli już przynudzać, wstałem od stołu i podszedłem od drugiej strony, aby siedzieć obok Cassiopei. Każdy zdziwiony wzrok powędrował w jej stronę.

Ona też zdawała się nie wiedzieć co wyrabiam, w końcu teraz powinienem się do niej nie odzywać i siedzieć w drugim końcu sali. Pansy i Dafne wypalały we mnie dziurę, ale ja nie panowałem nad sobą, nawet nie próbowałem. Nawet zapomniałem, że tak naprawdę jestem o wiele starszy. Po prostu uśmiechałem się od ucha do ucha i ją obserwowałem.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now