rozdział 13 ( trochę "kluciutki" 😂)

142 20 2
                                    

- Y... Nie prawda! - krzyknęła. - Bała się kogoś skrzywdzić, prawda Cassiopeio? - zwróciła się do mnie gotowa kontynuować dalej.

Pobladłam wiedząc, co ma na myśli.

- Ani mi się waż wyciągać brudy z przeszłości! - warknęłam.

- Ależ twoi przyjaciele, chętnie  się dowiedzą coś o tobie! - powiedziała dziarsko, opuściłam różdżkę.

- Czego chcesz? - rzuciłam.

- Jak fajnie, że pytasz! - podeszłam do niej bliżej.

A kiedy miała coś dodać, padła na ziemię, a ja zostałam popchnięta na krzesło i związana. Zaśmiała się obrzydliwie, następnie już siedząc, wycelowała we mnie różdżką.

- Hah, zaraz zobaczycie co ona potrafi! - podniosła głos, wstając i podchodząc do jakiegoś Śmierciożercy.

Wywlokła go przede mnie tak, aby mężczyzna ją zasłaniał. Wypowiedziała jakąś formułę i uderzyła we mnie masa wspomnień.

Mała dziewczynka stoi na stołku. Wokół niej krzątają się kobiety mierzą ją, inne szyją i rzucają zaklęcia na materiały.

- Po co to wszystko? Doskonale wiecie jak nienawidzę balów, przyjęć i tych wszystkich przymiarek. - zaczęła szarpać się z tkaninami, które uporczywie, próbowały ją opiąć.

- Stój grzecznie i nie marudź! - krzyknęła staruszka, która poruszała się na wózku.

Podjechała do wnuczki, szarpnęła ją za ramienia i podniosła jej podbródek, następnie klepnęła w plecy, aby ta się wyprostowała.

- Żeby być kimś, musisz być zdyscyplinowana!

- Ja chcę być zwyczajna, jak każdy w moim wieku. - mruknęła poirytowana.

- Jesteś niezwykła odkąd się urodziłaś, nie zmienisz tego! - warknęła jedna z kobiet.

- Zmieniacie moje życie w koszmar! - światła zaczęły niebezpiecznie błyskać.

- Przestań!

- Doskonale wiesz, że nie potrafię! - oczy dziewczyny zrobiły się czarne, tak samo jak jej włosy.

- MASZ SIĘ USPOKOIĆ!

Po chwili jej matka padła na podłogę i zaczęła zwijać się z bólu, aż ktoś zakrył dziewczynce oczy.

Automatycznie jej włosy były w normie, a potem była zaciągnięta do swojego pokoju...



Zapłakana blond włosa dziewczynka, stała przed Dumbledorem, przytrzymywana przez rodziców.

- Cassiopeio Carino Menso Lily Live - Grace, czy przysięgasz chronić Harre'go Pottera, nawet w cenie własnego życia?

Matka szturchnęła swoją córkę, aby ta odpowiedziała.

- Tak. -  wyjąkała przez słone łzy.


Dziecko śmiało się w kołysce, nad którym nachylał się staruszek.

- Jesteś nikim, zwykłym eksperymentem, która jest nie bezpieczny dla świata, więc obiecuję Cię, że dla życia społeczeństwa zginiesz.

- Nie możesz tego pamiętać  przykro mi,  Cass. - mówił jej ojciec, po przez krzyki swojej córki.

Tamata szarpała się, z żelaznych uścisków dorosłych mężczyzn. Nie była w stanie zapomnieć, że jej własni rodzice, życzyli jej śmierci z czystego strachu.

- Oblivate! - jasnowłosa osunęła się, cała zapłakana.


- Mensa! Nie wolno ci, wchodzić do tego lasu! Crucio! - mała dziewczynka skręcała się z bólu na zimnej posadzce. - Zapamiętaj to sobie.


- Masz zakaz uczenia się magii! Przede wszystkim czarnej! A za to, że nas nie słuchasz, zostaniesz u siebie w pokoju na najbliższy tydzień! - wepchnął ją za drzwi i zamknął je na klucz.


- Od kogo jesteś lepsza? - zapytał ojciec małej istotki, który jako jedyny jej wierzył w to co mówiła o Dumbledorze.

- Od syna Potter'ów, szlam i Zdrajców Krwi. - wyrecytowała.

Jedno gorsze, od drugiego. Wszytsko prowadziło do tego, bym była coraz bardziej wściekła.

- Przestań! - wydarłam się i usłyszałam piski dziewczyn.

Usłuchała mnie. Spojrzałam przed siebie, a tam nieruchomo leżał poplecznik ciemności.

Otworzyłam oczy z przerażenia... Tej scenie towarzyszył gorzki śmiech Riddle.

- No i co? Robi wyrażenie, prawda? - wesoło zadała pytanie.

Wszystko pociemniało, a ja chyba zemdlałam z napływu tylu emocji.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now