rozdział 11

115 18 0
                                    

P.O.V Draco

Siedziałem w salonie na czarnyn fotelu z Cassiopeią na kolanach.

- Dzisiaj odwiedzi nas Goyle, powiedział, że ma do nas sprawę.  - szepnęła wtulając się we mnie jeszcze bardziej.

- Gregory? Przecież on zginął w Bitwie o Hogwart. - powiedziałem.

- Bitwa o co? - zapytała ze śmiechem. - Nigdy nikt nie walczył o te ruiny, które Voldemort zniszczył przed atakiem na Harre'go.

Zmarszczyłem brwi, a ona głośno westchnęła i zaczęła opowiadać.

- Riddle, nie mógł nic zrobić kiedy żył Dumbledore. Z tego powodu zniszczył cały Hogwart, następnie zaatakował Potter'ów gdzie poległ razem z przyjaciółmi moich rodziców. Nikt nie ocalał. A po tym zajściu nie było już słychać o Voldemorcie.  Natomiast po latach odnalazła się jego córka, która jest znana pod nazwą Wróżebnik. Jest jednak za słaba, by się mi sprzeciwić. Dlatego spoczywa w Azkabanie, tam gdzie miejsce takich szumowin, jak ona. - wysyczała ze złością.

- A Granger, nasz mi...

- Kto? - skrzywiła się.

- Czarownica, mugolskiego pochodzenia... - przerwał mi jej gorzki śmiech.

- Szlama... Wszytskie szlamy nie żyją, lub są w niewoli, torturowane i tak dalej.

- Ministerstwo na to pozwoliło? Jaki głupi musi być Minister...

- Ja jestem Ministrem Magi! - krzyknęła oburzona. - Co się z tobą dzieje?! Nic nie pamiętasz, gadasz jakieś nie stworzone bzdury! Bitwa o Hogwart, Potter żyje, Szlamy krzątają się po naszym świecie? W dodatku są Ministrami Magi?! Skąd się urwałeś? Ktoś rzucił na ciebie Imperio?

- Nie, ale ty taka nie jesteś! - znowu zaśmiała się gardłowo. - Jesteś dobra, pomagałaś Potter'owi, byłaś członkinią Zakonu Feniksa!

- Mówisz o czymś co mogło się zdarzyć kiedy bym, złożyła Wieczystą Przysięge, Dumbledore'owi. - mruknęła. - Cholerny,  Zdrajca Krwi. - warknęła. - Chciał, żebym pomagała temu "Wybrańcu" przeżyć. Abym nigdy nie zginęła, a przynajmniej żyła, tak długo, jak on. Od mówiłam, potem miałam karę od rodziców, ale opłacało się cierpieć, godzinę, niż zmarnować sobie życie. Następnie idiota nasłał na nas Voldemorta. Chciał, bym zginęła, ale Czarny Pan dał mi wybór. Dołączyć się do niego, albo zginąć. To nie było w planach Dropsa. Wybrałam tą mniej okrutną opcję i stałam się Śmierciożerczynią razem ze swoją rodzinką, która ginęła, bo miała za słabe nerwy. Jedno, po drugim, aż zostałam tylko ja. Gdy Voldziu zginął, przejełam władzę. A nieudacznicę, jego córkę zamknęłam. A wszystko dzięki, wujkowi Potter'owi, który mi uświadomił, że tak czy siak, nie będę nikim ważnym.

- Harry. - szepnąłem pod nosem. - Cassiopeia. Masz jakiś Zmieniacz Czasu? Chcę spotkać się ze swoją Matką... - mówiłem, miejąc nadzieję, że mi w to uwierzy.

- Niech ci będzie. - syknęła i wyjęła z kieszeni złoty przedmiot, następnie podała mi go. - Tylko bez żadnych numerów. - rzuciła, schodząc z moich kolan.

Wyszedłem na zewnątrz. Muszę naprawić błędy. Odszukałem Parkinson i Zabini, oraz tą całą Riddle, która była nam potrzebna. Myślałem, że to świat idealny, ale jednak trwałem w błędzie. Wolę tamtą Cassiopeię i tamtą rzeczywistość.

- Gotowe? - spytałem, na co one kiwnęły głowami na tak.

Obkręciłem pierścień urządzenia, a czas zaczął się cofać.

Kiedy zatrzymaliśmy się na moim dzieciństwie, powtórzyłem ten ruch.
Znaleźliśmy się w naszym świecie, tym ponurym, gdzie byłem przywiązany do krzesła.

Wojna wisiała w powietrzu. Teraz byłem już pewien, że inaczej być nie może. To jedyne rozwiązanie na normalne życie.

Rozejrzałam się w około. Wszyscy byli na swoich miejscach. Na szczęście, nikomu nic się nie stało. Kamień z serca.

Mój wzrok wylądował na lusterku, będzie była Cassiopeia pogrążona w nie spokojnym śnie. 

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now