rozdział 2

208 28 5
                                    

Obserwowałam przez lusterko stowarzyszenie Voldemorta całą dobę. Wszystko zaczęło się komplikować.
On wie jakie kontakty posiadam. Na szczęście po przez to pudełko można obserwować tylko mnie.
Odbudowałam wszystko w niecałe piętnaście minut.  Wszystko wyglądało jak wcześniej. Nadal nie chciałam wchodzić do jednego z pomieszczeń, gdzie to wszystko się zadziało. Niestety na ścianach tego pokoju jest krew, którą bezskutecznie próbują zmyć skrzaty.
W salonie na szkolnym stoliku leżała szklanka z bursztynowym trunkiem. Ja spędziłam całą noc na kanapie pod czarnym kocem. Lekko uchylonymi oczami przyglądałam się napojowi, który błyszczał pod słońcem. Niedawno rzuciłam na to miejsce kilka niezbędnych zaklęć, dzięki którym nie będą mogli korzystać z mojego wynalazku.  Mimio wszystko i tak nie czułam się bezpiecznie.
  Każdy dźwięk wydawał mi się podejrzany,  ale co się dziwić. Są takie, a nie inne czasy, no i wydarzenia z przed lat. Jednak z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do otoczenia. 
Czasami wychodziłam na dwór, który był jednym z moich ulubionych miejsc.
Nie raz zasnęłam na piaszczystej plaży, której woda rozbijała się o pobliski klif.  Wszytko tam wydawało się jak z bajki.
W ogrodzie, który jest przeznaczony na chodowanie zwierząt, już było pełno magicznych stworzeń. To miejsce ma szklane ściany, a ich łączenia były ze srebra. Wszystkie pomieszczenia były wręcz oślepiająco białe, ale piękne. Jedynym pomieszczeniem był mój pokój. Miał odcienie jasnego niebieskiego. Natomiast meble były białe. Moja rodzina stawiała na to, że będę albo w Ravenclawie, bądź Slytherinie, jak oni.
Skierowałam się na górę i poszłam do miejsca, gdzie były stworzenia. Musiałam wyprowadzić stamtąd smoka. Był mi potrzebny do dostania się na Privet Drive 4. Nie przejmowałam się mugolami. Twierdziłam, że są ślepi. Jak nie zauważają czarownic latających na miotłach, to jak zobaczą smoka kilkanaście stóp nad ziemią.
Był ślepy, niebiesko, morski. Najbardziej był mi posłuszny, był liderem w swoim stadzie.
Przez to miałam ułatwiony kontakt z resztą. Musieliśmy wyciągnąć Harre'go bez szwanku, a to był mój transport.
Zmniejszyłam go do rozmiarów małej zabawki i schowałam do pustej torebki. Zamknęłam ją tak, by miał czym oddychać,  ale też, żeby nie uciekł. Przeszłam zza barierę ochronną, czyli w głąb lasu, a tam się aportowałam na adres zamieszkania Pottera i jego wujowsta.
Byłam ubrana w zwiewną, białą sukienkę. Lekko po falowane włosy, zostałe rozwiane przez wiatr.
Każdy domek wyglądał podobnie. W końcu znalazłam ten z numerem cztery. Zapukałam i czekałam. Gdy raczyli mi otworzyć moim oczom ukazała się pulchna twarz, dorosłego mężczyzny. Małe świdrujące oczka, jak u świni, lustrowały mnie przez chwilę.
- Dzień Dobry, mogę wejść? - zapytałam z niecierpliwością.
- Tak. - burknął i wpuścił do środka. - Ty jesteś ta Crapiopeia? Tak? - dopytywał.
- Cassiopeia. - poprawiłam go. - Tak, zgadza się.
Za nim padło kolejne burknięcie, po schodach zbiegł Harry.
- Hej. - przywitałam się.
- Jaki jest nasz program ochronny? - zapytała Petunia.
- Wyprowadzacie się i pilnują was wybrani aurorzy. - mruknęłam.
- Tylko tyle? Nasze życie jest zagrożone!  Ty podobno jesteś dobra w tym... tym Hokus-Pokus. - warknął wujek, Pottera.
- Po pierwsze żadne "Hokus - pokus", po drugie. Raczej byście nie wytrzymali w moim domu, w którym każdym zakamrku jest magia, której tak bardzo nienawidzicie.
Ja mam coś ważniejszego na głowie niż...
- CZYLI NASZE ŻYCIE NIE JEST WAŻNE?! - nie wytrzymał i podniósł ton.
- Chce pan nie potrzebynch gapiów, tutaj? - syknęłam.
Zaczął podchodzić w moją stronę z nie ciekawą postawą. Wyciągnęłam różdżkę.
Odrazu się cofnął.
- Proszę się uspokoić, bo będę musiała to wymusić. Zaraz jedziecie więc na waszym miejscu, wzięła bym te wasze walizki zza drzwi i ostatni raz spojrzeć na swoją rudere. - byłam już mocno podenerwowana.
Gdy trójka już wyszła. Mogłam spokojnie powiedzieć Harre'mu o zmianie planów.
- Niektórych zamienimy w ciebie,  a następnie na miotłach polecimy do miejsc, gdzie będą światokliki. Rozpowszechniliśmy plotkę, że przenosiny będą w twoje urodziny, ale wolimy nie ryzykować. Nie gwarantuje, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, bo w szeregach Voldemorta jest Snape. Były członek Zakonu Feniksa, czyli może być dobrze poinformowany.
- Ja.
- Nie masz nic do gadania. Każdy, który będzie brał udział w akcji jest pełnoletni. Zdaje sobie sprawę, że jest pewne ryzyko śmierci. - urwałam mu.
Rozległo się pukanie do drzwi. Z podniesioną różdżką podszedłam do nich i otworzyłam.
- Spokojnie, Live, to tylko my. - powiedział Hagrid. 
Potaknęłam głową,  przepuściłam wszystkich, następnie zamknęłam za nimi.
Jak dostałam się do salonu, gdzie panował duży tłok, stanęłam przy oknie i zaczęłam nerwowo patrzeć czy nic się nie dzieje. Miałam złe przeczucia.
- Live? Coś się dzieje? - zapytał Lupin, który stał blisko mnie.
- Nic. - szepnęłam, nadal nie ufnie spoglądając zza szybę domu.
Alastor podzielił wszytkich, prócz mnie, w pary.  Ja miałam ich osłaniać, może nawet i lepiej.
- Więc lecisz do domu Li.
- Nie, Moody. On leci do Nory. Mój dom jest zbyt przewidywalnym miejscem. - przerwałam.
Burknął coś pod nosem, a potem wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Reszta wzbiła się w powietrze, a jak już wszyscy odlecieli wyjęłam "miniaturkę" smoka. Nikt nie wiedział o moich zamiarach co do zmiany transportu, ponieważ miałam jechać miotłą, Szalonooki będzie wściekły no, ale cóż - życie.
Rozejrzałam się w około, nikogo nie było. Powiększyłam stworzenie do naturalnych wielkości. Wdrapałam się na niego, złapałam za róg na jego czupku głowy, a nogi włożyłam pod skrzydła. Już leciałam, gdy usłyszałam podniesione głosy, które krzyczały różne zaklęcia. Mój smok zionął gniewnie ogniem, a odgłosy walki umilkły.
P.O.V Harre'go
Walczyliśmy z Śmierciożercami, gdy z daleka, niebo rozświetliło pomarańczowe światło. Na pole walki wleciał najprawdziwszy smok. Niektórzy Śmierciożercy uciekli,  a pozostali ostrzeliwali go urokami.
Potem obraz mi się zamglił i pamiętałem tylko jak moja różdżka sama zwlacza tą Voldemorta.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz