rozdział 18

426 28 0
                                    

Obecnie znajduje się w Wielkiej Sali przy stole Slytherinu i oczekuję na Proroka Codziennego. Dotąd tylko Harry i Hermiona przez niego ucierpieli i tak szczerze mam nadzieję, że ja nigdy nie doświadczę takiego rodzaju upokorzenia. Ja jak zwykle ostatnio mam głowę w chmurach. Głównie dlatego, że wymyślam teorię spiskową jaka - według mnie - ma tu miejsce oraz dlatego też, iż mój ulubiony przyjaciel kazał mi się zbliżyć do Malfoya, Malfoya którego miałam unikać. Nie mam pojęcia jak mógł wymyślić coś takiego! Dumbledore popiera jego pomysł, przecież od zawsze próbuje doprowadzić do tego bym z nim była, czego ja się spodziewałam?! Poza tym ostatnio dowiedziałam się, że Potterowi podoba się Granger. Wydało mi się to bardzo... interesujące? Zawsze myślałam, że to Ginny ma większe szanse na zostanie "Panią Potter".
Moją uwagę przykuły sowy rozdające pocztę. Mój Feniks wybijał się na tle innych ptaków. Pod leciał do mnie i zrzucił mi na czysty talerzyk oczekiwaną gazetę. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.
Cassiopeia Live tydzień temu ofiarą
Turnieju Trój Magicznego.
Jak wiadomo tydzień temu odbyło się drugie zadanie Turnieju Trój Magicznego. Podczas niego znana nam czarodziejka i uczestniczka zawodów magicznych została wepchnięta do jeziora. Gdzie biedną sierotę zaatakowały Druzgotki oraz uderzyła o ostry głaz.
Najgorsze jest jednak to, iż sprawcą tego straszliwego wypadku był jej ulubiony profesor Obrony przed czarną magią.
Od ludzi którzy ją znają wiemy, że dziewczyna bardzo wszystko przeżyła. Jest bardzo wrażliwa i szybko się zniechęca zwłaszcza po śmierci jej "rodziny".
Nikt nie sądził, że zanana nam Live potrafi okazywać uczucia, gdyż jak wiemy powstała z zaklęć. Żaden z nas nie może tak naprawdę myśleć czy Cassiopeia to prawdziwa czarodziejka czy może jest nieokreśloną formą życia? Niektórzy jednak twierdzą, że jest człowiekiem, ale czy to słuszne założenie? Czarownica ta jest potężna i rośnie w siłę trzeba również wspomnieć o tym, iż z Instytutu Dumstrang ma znajomość czarnej magii. To absurd, że pozwolono, by owa dziewczyna brała udział w ostatnim zadaniu. Czy też udzielanie lekcji i nauki tej istocie. Z niektórych źródeł informacji można też się dowiedzieć, iż w jej domu można spotkać niebezpieczne zwierzęta między innymi; Bazyliszki.
Jej rodzice znani byli z tego, że łamali wielokrotnie prawa w różnych państwach. W; Francji, Bułgarii, Ameryce, Szkocji, Norwegii, Szwajcarii, Rumuni i wielu innych krajach. Ministrowie, którzy rządzili za czasów jej rodziców powiadają, że przemycali różnorodne stwory, warzyli nielegalne eliksiry i tworzyli je oraz zaklęcia.
Ona sama za młodu podobno była traktowana jako eksperyment. Jej rodzice bali się jej przez co rzucali na nią wymyślne zaklęcia torturujące, a nawet śmiertelne. Może to spowodowało jej odporność na zaklęcia niewybaczalne. Za czasów gdy jeszcze żyli prawdopodobnie, a nawet na pewno podawano jej eliksir postarzający przez co straciła połowę radości z dzieciństwa, a na wszystkich fotografiach z dzieciństwa wygląda na pięcio-latkę.
Przestałam czytać, zdenerwowałam się i to bardzo, co źle wróży. Mocno ściskana przeze mnie gazeta zaczęła się palić, a szklanka z sokiem zaczęła pękać.
~ Cassiopeia spokój, Grace spokojnie ta wiedźma nie zepsuje tobie dzisiejszego dnia.~ myślałam z zaciśniętymi zębami.
- Idziesz z nami? - wyrwała mnie ze złości Dafne.
- Gdzie? - zapytałam zdezorientowana i chyba trochę zbyt nerwowo.
- No, na lekcje? - powiedziała lekko zdziwiona i ukradkiem spojrzała na moje czasopismo. - Nie przejmuj się tym. Ona zawsze gada różne zmyślne rzeczy.
- Kto tu się przejmuje? - odburknęłam oburzonym głosem i zapytałam kierując się w stronę sali lekcyjnej. - Idziecie na te lekcje?
- Zaczekaj! - usłyszałam już za sobą.
- Z kim siedzisz? No wiesz na eliksirach? Wiesz już nikt ci nie każe siedzieć z Malfoyem więc pomyślałam, że...
Nie każą ale umowa z Harry'm to umowa. Muszę się "do niego zbliżyć, by coś z niego wyciągnąć". Niby obrażona skrzyżowałam ręce, prychnęłam i powiedziałam.
- To się myliłaś siedzę z tym z kim siedziałam.
- Ale on chciał z Blaisem. - dodała zmieszana.
- Ach, tak? To patrz.
Pewnym siebie krokiem ruszyłam do chłopaków, którzy dręczyli pierwszaka.
- Hej, Malfoy! - mówiłam wyzywającym głosem w jego stronę. Spojrzał na mnie zdezorientowany - Ty, ja. Ławka, eliksiry - razem. Bez żądnego "Ale".
Założyłam rękę na biodro i mierzyłam jego wzrokiem i czekałam na reakcję. Uśmiechnął się w znaczący dla niego i przytaknął głową. Obróciłam się na pięcie i weszłam do sali i usiadłam w ławce. Po kilku minutach do siadł się do mnie Draco. Snape przynudzał jak zawsze, a ja podparłam głowę na ręku i patrzyłam na świat znudzonym wzrokiem, dopóki na moich kolanach nie wylądowała karteczka.
Dlaczego chciałaś ze mną siedzieć?
Odpisałam szybko, pod blatem, a on wlepiał tam swój wzrok.
▶Nie można usiąść z przyjacielem?
▶Nie udawaj, nigdy nawet jak nasze kontakty się polepszyły nie chciałaś ze mną siedzieć.
▶Czasy się zmieniają.
▶No nie wiem. Pomożesz mi się pozbyć Parkinson?
▶Jak?
▶Jak chcesz. Od ciebie zależy.
Musiałam coś wymyślić. W końcu muszę coś z niego wydobyć. Na przykład czy znak na przedramieniu jego ojca czarnieje. Czekałam te nie kończące się minuty, aż nareszcie był koniec lekcji.
- Mam pomysł. Znajdę kogoś interesującego dla niej. Co ty na to ? - zapytałam pakując swoje podręczniki do torby.
- Jak na lato. - powiedział.
Słysząc to za śmiałam się.
- Wiesz, że nawet mam już dla niej kandydata? - spytałam z nutką zadowolenia. - Uczepił się do mnie w Beuxbatons.
Odpowiedział śmiechem i wyszedł z sali.
Teraz muszę znaleźć Harre'go. Chce z nim pogadać czy widział "Proroka Codziennego". Jak ona mogła mnie tak nazwać! Jak tylko ją dorwę! Oczywiście parę rzeczy było prawdą.- co było dziwne. Zgadzało się to z eliksirem, że rzucali niedozwolone zaklęcia na mnie i to, że traktowali mnie jak eksperyment i to, że łamali przepisy. Nagle zauważyłam kruczo czarną czuprynę.
- Harry! Harry, zaczekaj! - krzyczałam za nim. - Posłuchaj, gadałam z Draco i muszę pomóc w znalezieniu Parkinson chłopaka. - powiedziałam gdy już go dogoniłam.
- No to zrób to. Przecież tu chodzi jedynie o to, by coś z niego wyciągnąć. -odpowiedział.
- Musisz być na wszystko taki obojętny? - zapytałam ze zrezygnowaniem.
- Sorry, Cass, ale spieszę się, pa! - mówił Potter i przyspieszył kroku.
- Ale z ciebie przyjaciel! - ryknęłam za nim.
Resztę dnia rozważałam wszystkie za i przeciw, miałam zdruzgotaną minę i nauczyciele pytali się mnie czy wszystko w porządku, a po korytarzach chodziłam sama i wpatrywałam się w okna. W końcu ruszyłam na błonia gdzie spotkałam największą rzepę świata - Erica Fawleya.
Wysoki brunet, niczego sobie ale strasznie nachalny. Chcąc, nie chcąc musiałam dk niego zagadać.
- Hej Eric.
- Cass! Dawno się ni widzieli. - odpowiedział z francuskim akcentem.
- Mam do ciebie sprawę. Wiesz w ten weekend jest wypad do takiej wioski może byś zabrał się ze mną i moimi znajomymi? - mówiąc to miałam ochotę z wymiotować.
- Jasne! - uśmiechnął się szeroko, tylko żeby sobie nic nie ubzdurał.
P.O.V Harr'ego
Musiałem zbyć Grace. Dumbledore powiedział mi, że dostaje bzika na punkcie planu spiskowego w Hogwarcie, sam to popieram, zakazał mi jej mówić o czymkolwiek co może wydać się dziwne lub podejrzane. Najgorzej się z tym czuje, że nic nie wie o Syriuszu. Wracając do dyrektora.
Stwierdził, że już kompletnie się za wzięła, po tym jak wepchnięto ją do jeziora. Szkoda mi jej ponieważ widziałem dzisiaj gazetę i artykuł tej reporterki. Poleciłem jej, by bardzo zbliżyła się do tej Tchórzofretki. Na początku wcale nie chciała wyrazić na to zgody ale jak powiedziałem jej, że może to pomóc w rozwiązaniu tej jej łamigłówki od razu się zgodziła. Hermiona mówiła, że powinniśmy być przy niej, ale wiedziałem, że Ron albo ja niepotrzebnie coś wygadamy, a Granger nie wytrzyma presji. Osobiście twierdzę, że ma duże uprzedzenia do Moody'ego. Niekoniecznie go lubię ale pomógł mi i to nieraz więc raczej nic złego nie mógł zrobić. Poza tym ona popada w jakąś chorobę psychiczną, a on to były Auror nie mógł tego zrobić. Jest po prostu uprzedzona. Ron żartuje, że poprzestawiało jej się w głowie od tego uderzenia, albo że za dużo nałykała się wody.
°weekend w Hogsmade °
P.O.V Cassiopei
Razem z Draco czekam na czarnej kanapie w Pokoju Wspólnym na Parkinson. Siedzimy już tak od piętnastu minut. Ile można się szykować na głupi wypad do wioski na kremowe piwo?!
- Jestem Dracusiu! - nagle zbiegła na dół i rzuciła się na szyję Malfoyowi, a ja powstrzymałam się od odruchu wymiotnego i parsknięcia śmiechem.
- Widzę. - warknął i ją odepchnął. Zaniosłam się śmiechem.
- A ona co tutaj robi?! - popatrzyła na mnie z obrzydzeniem.
- Tak się składa, że właśnie razem wychodzimy. Może, sama nie wierzę w to co mówię, dołożymy wszelkie spory? - przed ostatnie słowo warknęłam.
- Dobra. - prychnęła i wyszła z pomieszczenia.
- Chodź, Dracuusiu. - powiedziałam przyciągając "ulubioną" formę zdrobnienia jego imienia i uśmiechnęłam złośliwie.
- Bardzo śmieszne. Ha. Ha. Ha. - użył sarkazmu i podążyliśmy za Mopsicą.
Wyszliśmy na błonia gdzie spotkaliśmy Erica. Tak samo jak Pansy wystroił się jak tylko mógł, tak że aż chciałam zawrócić przed czym powstrzymała mnie dłoń Malfoya na nadgarstku.
- Parkinson to jest Eric Fawley. Fawley do Pansy Parkinson. - przedstawiłam ich sobie, bo oboje stali jak wryci i wpatrzeni w siebie. - Chyba się udało. - szepnęłam radośnie.
- No to idziemy do tego Hogsmade. - pogonił ich Malfoy.
Gdy doszliśmy do Dziurawego kotła zamówiliśmy dla każdego po kremowym piwie i usiedliśmy przy stoliku przy oknie.
- Ni to jak wy przyjaciółki? - zapytał francuz. - Em... - zaczęłam.
- Tak! - przerwała mi Parkinson. - Od pierwszej klasy! - A to to kto dla nich? - ponownie zadał pytanie brunet.
- Ja jestem przyjacielem Grace. - odpowiedział Draco.
- Wy to wszyscy ślizgoni prawda?
- Tak... przecież wiesz. Zdobyłeś o mnie wszystkie informacje; W jakiej szkole byłam, w którym domu, czy grałam w Quddicha, co jem, co pije, jakie mam ulubione kwiaty, rzeczy i czego nie lubię i nienawidzę, jaki mam "styl", jakie lekcje są moimi ulubionymi, a jakie nie. Nawet na co mam uczulenie - powiedziałam i usłyszałam śmiech Draco, którego chwile potem zgromiłam wzrokiem.
- Ja uważam, że to normalne. Sama tak zrobiłam. - wyraziła się Pansy, a ostatnie zdanie wyszeptała do siebie.
- Właśni ja mam dla ciebie i twojej przyjaciółki po kwiecie. - mówił Eric i szukał czegoś w kieszeniach. - To dla ciebie Cass. - podał mi czerwoną różę. -  A i to dla ciebie. - podał jej różową róże. - Ni wiedziałem co lubisz więc pomyślałem, żi skoro jesteś przyjaciółką Cassi, to macie podobnie gusty.
- Trafiłeś i dziękuję. - powiedziała... i chwila ona się rumieni?
Pani Rosmerta przyniosła nam po zamówionym przez nas napoju.
- Ja muszę iść do toalety. - powiedziała brunetka.
- Ja pójdę z tobą. - dodałam szybko. - Nie chce siedzieć sama z dwoma chłopakami. - szepnęłam do niej.
P.O.V Draco
Po tym jak dziewczyny wyszły napiłem się piwa i czułem na sobie wzrok Francuza.
- Słuchaj, a ta Pansy jest wolna? - wypalił.
- Chyba tak... - odpowiedziałem.
- Szkoda, że Grace taka niedostępna. Fajna jest. - przerwał na chwile i kontynuował. - Wiesz ja na twoim miejscu bym spróbował, bo ty z nią blisko. Ti masz szanse.
Jak to usłyszałem wyplułem picie do kufla.
- Ja się z nią tylko przyjaźnie. - powiedziałem wymownie.
- No tak. Ja tylko tak mówić, wiesz ona wszystkich odpycha. Miała chyba tylko czterech chłopaków. Nie była z nimi długo.
Jedni albo nie winni, bądź ona nie chciała już, bo no wiesz nie którzy tylko na wygląd.- powiedział. 
- Nieźle. - wymamrotałem.
- Wiesz ja wiem o nim wszystko. Uczyła się w Hogwarcie, Dumstrangu i mojej szkole. Jej dom szkolny to znasz. Gria w Quddicha dlia rozrywki i raz w Mistrzostwach świata. Uwielbia jabłka i naleśniki, sok dyniowy. Jej ukochane kwiaty to róże, maki i tulipany. Ubiera się elegancko ale wygodnie. Jej ulubione przedmioty to; astronomia, eliksiry, zaklęcia i obrona przed czarną magią, nienawidzi wróżbiarstwa. Jest uczulona na parę eliksirów i pyłki.
Brunet cały czas trajkotał, a ja  tylko się modliłem, by skończył. Zresztą Live miała rację on ma większego świra na jej punkcie od Parkinson, która ma fioła na moim. Kiedy one wyjdą z tej łazienki!
P.O.V Harry'ego
- A ta cała Live... To twoja przyjaciółka? - zapytał chrypliwie zaniedbany Syriusz.
- Tak... Ale nic o tobie nie wie. - powiedziałem szybko.
- Posłuchaj ona zrozumie wszystko. Znałem ją i jej rodzinę jako jeden z nielicznych. Dobra z niej dziewczyna... Ostatnio widziałem jej zdjęcie w Proroku Codziennym. Zmieniła się odrobinę z twarzy ale myślę, że bym ją poznał na ulicy... - zaśmiał się. - A ten artykuł nie jest wobec niej w porządku! Zawsze była nieugięta i buntownicza, nigdy zbytnio wrażliwa. - spojrzał na mnie. - Posłuchajcie mnie teraz uważnie. Myślę, że powinna wiedzieć o mnie i co dokładnie stało się na trzecim roku. W tamtych czasach ogromnie pomagała czarodziejom. Trzymała się wraz z rodziną z daleka, by Voldemorta utrzymać w niewiedzy o niej... Jej matka nawet proponowała twoim rodzicom, by się u nich zatrzymali, lecz to było zbyt niebezpieczne.- tłumaczył mój chrzestny.
- Przepraszam, że przerywam Syriuszu ale ona ostatnio ma jakąś obsesję na punkcie Alastora Moody'ego i spisku związanego ze mną. Dziwnie się zachowuje i trzyma z ministerstwem. Nie sądzę, by to było zbyt rozsądne. - wyraziłem się.
- Nie pomyślałeś o tym, że może ta jej "obsesja" może się okazać że jednak ma jakiś związek z tym wszystkim co tutaj się dzieje? - zapytał mnie przedmówca.
- Ja już mówiłam, że dla mnie powinna być wtajemniczona! - oświadczyła buntowniczym tonem Hermiona.
                                      •••
Hej dziś wieczorem może jeszcze pojawi się rozdział kończący, a jak nie to jutro ;-)

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now