Część 13

170 31 0
                                    

P.O.V Draco / P.O.V Cassiopei /
P.O.V Harre'go
- Draco... czy wiesz kto cofnął zaklęcie rzucone na Live? - przy moim uchu rozbrzmiał lodowaty głos Voldemorta.
Zjadały mnie nierwy.
                                      ▪▫▪
- Potrzebuję dostać się do Azkabanu w trybie natychmiastowym, ty Czi-czi lecisz do Hogwartu i podasz McGonagall ten list.
                                      ▪▫▪
- Nie. - powiedziałem zgodnie z prawdą.
Cassiopeia zniknęła bez żadnego słowa pożegnania. Zapamiętałem jedynie moment kiedy podała mi czerwone wino. Jak mogłem je wypić?! Napewno dolała mi elikir Słodkiego Snu. Pewnie odzyskała pamięć, a potem uciekła.
- Interesujące... Podobno tej samej nocy co zauważono jej zniknięcie, Harry Potter zaszczycił Hogsmeade. Co oznacza, że zapewne zarówno ona jak i on przebywają w Hogwarcie. Nie będę dłużej zwlekać z wojną. Przyszykujcie się. Za godzinę po Szlamch i Zdrajcach Krwi nie będzie śladów.                 
                                     ▪▫▪
Szłam betonową posadzką. Po moich bokach znajdowały się cele z niewinnymi czarodziejami. Pomieszczenia były pełne Dementorów.
                                     ▪▫▪
Po jego przemowie szybko pobiegłem na górę gdzie się deportowałem do szkoły magii.
Mam nadzieje, że ją tutaj znajde.
                                     ▪▫▪
Kraty otworzyły się z hukiem, a zza nich wybiegli uwięzieni członkowie Zakonu Feniksa.
- Cel podróży - Hogwart! - mój głos wypełnił każdy kąt budynku.
                                    ▪▫▪
Wszyscy jeszcze stali w Wielkiej Sali, pogrążeni w strachu. Stałem ze zwieszoną głową, bezmyśnie patrząc się w swoje buty.
Zanim Snape cokolwiek powiedział drzwi otworzyły się z hukiem. Automatycznie spojrzałem w tamtą stronę. Miałem najgorsze przeczucie... A jeśli to Voldemort, a co jeśli Cassiopeia była na tyle głupia by...
Niebieskie wiązki światła świstnęły mi obok ucha. Idiotka, musiała się tu pokazać.
Każdy patrzył w stronę stołu nauczycielskiego, gdzie zamiast profesorów prześladowców znajdował się teraz proch.
Snape uciekł. Patrzyłem jak blondynka w poszarpanym, czarnym płaszczu i z krwawiącą raną na policzku, podąża w stronę McGonagall. Za nią znajdował się Potter i jego spółka. Harry upadł na ziemie, a salę wypełniły krzyki, a następnie chłodny, mrożący krew w żyłach głos.
Przyprowadzcie mi Harre'go Pottera, a oszczędze mury waszego Hogwartu... Macie godzinę...
Słyszałem wszystko, jak bym miał głowę w wodzie. Poczułem uścisk na ramieniu, a potem szarpnięcie do przodu. Wszystko w zwolnionym tempie. Haos, piski...
Nagle ziemia zatrzęsła się niepokojąco. Po bokach murów zamku pojawiły się bazyliszki, olbrzymy, trolle, smoki. To napewno zasługa Live.
                                       ▪▫▪
- Ja muszę coś jeszcze załatwić, Minervo. Obiecuję, że wrócę. - już miałam odejść, gdy za mną zawołała. Odwróciłam się na pięcie, by spojrzeć profesorce w oczy.
- Live! Uważaj na siebie, drugiej takiej jak ty, róży nie ma. - na jej słowa kiwnęłam głową i ruszyłam w swoją stronę.
~ Las, Las zakazany, na na... gdzie skrywasz to tam ta ramta ta...
                                      ▪▫▪
- Harry, pomyśeliśmy, a właściwe Ron wie gdzie można znaleźć kieł bazyliszka. - powiedziała Hermiona.
- Macie. - podałem im Mapę Huncwotów. - Dzięki jej mnie znajdziecie.
Skinęli głowami i zeszli schodami w dół. Poszedłem w przeciwnym kierunku.

                                     ▪▫▪
Hey, ostatnio mam brak weny, więc przepraszam za długą nieobecność i mam nadzieję, że rodział pomimo długości się podobał oraz, że zrozumieliście te perspektywy (sorka za taki haos).

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now