rozdział 3

161 28 4
                                    

Dwójka chłopców wraz z innymi uczniami, wkroczyli do Wielkeij Sali w Hogwarcie. Pierwszoroczni niezbyt pewnie, obawiając się tiary przydziału, która spoczywała w rękach dyrektorki McGonagall.
Wszyscy otaczali Albusa i szeptali między sobą podekscytowani, "Potter na naszym roku", " Jest bardzo podobny do ojca, kropla w krople".

- To mój kuzyn. - powiedziała  dumnie rudowłosa,  skupiając  na  sobie  całą  uwagę. - Rose Granger - Weasley, miło was poznać.

Nagle dziewczyna została wywołana i biegiem udała się do stołka, naprzeciwko stołu nauczycielskiego i w napięciu czekała, by tiara wybrała jej dom.

- GRYFFINDOR! - ryknęła, a córka Hermiony w skowronkach zasiadła obok Jamesa Pottera.

Zaraz po niej do przydziału pobiegł Scorpius. Nakrycie ledwo dotknęło jego głowy, a podobnie jak ojciec i matka został przydzielony do domu węża, gdzie zaraz potem odbyły się wiwaty. Teraz nadszedł czas jedynstoletniego syna Harre'go. Zdawał się być najbardziej zestresowany z pozostałych rówieśników.

Jego kroki zdawały się dłużyć w nieskończoność, aż usiadł i zacisnął ręce na siedzeniu. Tiara zbita z tropu zastanawiała się dłużej niż zwykle, aż krzyknęła.

- SLYTHERIN! - wszyscy zamarli.

- Potter w Slytherinie? W domie węża? Jednak przypomina ojca tylko z wyglądu. -  mówili między sobą uczniowie.

To był cios dla wszystkich. Od iluś stuleci ten dom był uważany za czarnoksięski, pomijając nie które osoby. Scorpius jako jeden z nielicznych uśmiechnął się do niego i zaczął go nawoływać.

- Usiądź obok mnie, Albusie!

Jego towarzysz z grobową miną, kiwnął głową i podszedł do stołu jego hogwarckiego domu, równie przygnębionym krokiem.

Po przydzieleniu jeszcze kilkora osób, przemówiła dyrektorka.

- Witam na nowym roku w Hogwarcie. Najpierw powitam nową, tego roczną nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią oraz Opiekunkę Slytherinu, Cassiopeie
Live - Grace. - miejsce dalej siedziała piękna, blond włosa kobieta, która wyglądała na około dwadzieścia lat. Po sali przebiegły oklaski i gwizdy. - Przypominam jednak, że ona ma czterdzieści lat, a nie
siedemnaście. - uczniowie zaśmiali się, na upominkę pani profesor. - Pamiętajcie o zakzie wstępu do Zakazanego Lasu, a teraz... SMACZNEGO!

Kolejnego dnia na śniadaniu, chłopcy otrzymali swoje plany zajęć. Idąc przez korytarz, Scorpius wpadł na kogoś i rozsypały mu się książki.

- Przepraszam, niezauważyłam, ciebie Drac... - urwała spoglądając przed siebie. - Scorpius. Bo ty jesteś Scorpius, tak? - zbierając swoje dokumenty drżały jej ręce.

Albus dostrzegł zestresowanie opiekunki domu Slytherinu i pomógł jej. Podczas gdy jego podekscytowany przyjaciel zaczął się z nią witać.

- Jak się cieszę, że mogę panią...

- Mów, Cassiopeia, albo Grace. Jak wolisz, ale nie pani. - wtrąciła przyjaźnie.

- Jej! Naprawdę mogę mówić po imieniu? W takim razie... Mam do ciebie tyle pytań! - wołał, a jej teraz nie trzęsły się tylko ręce, a też i wargi. Raz wykrzywiały się w uśmiech, potem w lekki grymas, gdy w końcu, mówiąc, że zobaczą się na lekcji i odpowie później wyminęła ich.

Oboje spojrzeli za nią i widzieli jak ociera twarz rękawem czarnej, sukienki do kolan.

- Chyba ma gorszy dzień. - stwierdził brunet, klepiąc rozczarowanego blondyna po ramieniu.

W tym samym czasie za lekko umalowaną, kobietą zasuneło się przejście do gabinetu dyrektorki.

- Jestem tu tylko te parę miesięcy i nie więcej! - krzyknęła, rzucając Minervie dokumenty na biurko i usiadła, jak rozwydrzona nastolatka na krześle przed jej osobą.

- Cassiopeia, doskonale wiesz dlaczego tu jesteś. Twoi przyjaciele się o ciebie martwią! Odkąd skończyła się wojna zapracywujesz się na śmierć. Od czwartej rano do dwunastej w nocy, w weekendy dodatkowe szkolenia i zdawanie testów, albo spędzanie czasu z przyjaciółmi! Zero odpoczynku i czasu dla siebie, a wszystko tłumaczysz, że chorujesz na "nadmiar nudy"! Jesteś tu można powiedzieć, że na urlopie, z porównaniem do tego co robisz na codzień. Zachowujesz się jak dziecko... - mówiła na jednym wdechu.

- Co mam przez to rozumieć?! - blondynka zrobiła naburbuszoną minę.

- To, że uciekasz przed przeszłością, od co! Pracujesz tyle, bo nie możesz zapomnieć tego przez co tyle na cierpiałaś.

- Niepotrzebuję twojej litości, Minervo, a tym bardziej współczucia. Jestem pracowita, więc robię. Dafne z Pansy oraz Theodorem i Blaisem są przewrażliwieni. Wszyscy macie problemy, więc dlaczego nie zajmiecie się sobą? Tylko mną. Co to znaczy " przez co tyle na cierpiałaś"? Wyrzuciłam śmieci ze starego życia i jest mi dobrze. Ba! Nawet lepiej niż dobrze... Jest niesamowicie! - wstała i wyszła zarzucając włosami i mamrocząc coś pod nosem.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz