rozdział 1

249 24 4
                                    

P.O.V Harre'go
Przysypiałem przy oknie wypatrując  Dumbledora. Na moim stoliku, podłodze i łóżku leżały Proroki Codzienne.
Na jednym z tych czasopism widniało czarno białe zdjęcie, na którym z niemrawym uśmiechem stała spięta Cassiopeia Live pod ramieniem nowego ministra.  Na drugim był przygnębiony, a za razem wściekły Malfoy z matką.  Na trzecim była lista "Jak zabezpieczyć swój dom przed śmierciożercami"   Na czwartej urywek wywiadu z Live.
" - Czy zatwierdzasz listę, która ma rzekomo ochronić nasz dom przed zwolennikami Sama-Wiesz-Kogo? - zapytała redaktorka Rita Skeeter.
- Moja odpowiedź nie zadowoli, nie pocieszy, lecz załamie. Dla mnie ta lista nie ma sensu. Jak będą chcieli to wejdą i zrobią to co im rozkazał ich pan.
- Podobno sam minister układał tą rozpiskę, Nie popierasz czynów swojego przełożonego?
- Minister owszem da sobie radę w  wielu sytuacjach praktycznych, ale nie sądzę, żeby tak samo dobrze wychodziły mu rzeczy teoretyczne.
- Czy właśnie po to pracujesz na tak wielu odpowiedzialnych stanowiskach?
- Sama nie wiem co jeszcze tam robie. Minister zdecydował za mnie, zaraz po zdarzeniach, w której zginął Syriusz Black złożyłam rezygnację ze wszystkiego. Niestety we wakacje dostałam list nakazujący mi pracę w ministerstwie. Myślę, że robi to tylko po to, by ludziom dać fałszywą nadzieje.
- Jesteś bardzo szczera, nie boisz się, że wyrzucą cię z pracy? Co to znaczy daje fałszywą nadzieje?
- Myślę, że wyraziłam się jasno w sprawie pracy. Co to znaczy? Oczywiście to, że minister chce pokazać  wszystko w dobrym świetle,  próbuje,  stara się ale to nie wychodzi.
- A powiedz podobno stoczyłaś z nim walkę, masz skłonności do pakowania się w kłopoty?
- Nie ten kto dobrze mnie zna doskonale wie, że to ktoś mnie w nie wciąga. "
Dalsza część była zasłonięta, a mnie pozostało tylko czekać na Dumbledora.
Parę tygodni później
Jak wszedłem z Nevillem do miejsca gdzie miał być Slughorn zauważyłem siedzącą Cassiopeie obok Zabiniego, wciśniętą w kąt Ginny i dwóch innych chłopaków.
- O... Harry! Jak miło Cię widzieć, siadaj, siadaj! - powiedział ciepło. - No to, Blaise jak ma się twoja przepiękna matka?
- Bardzo dobrze, profesorze.
- Yhm... koniecznie pozdrów ją ode mnie. Cassiopeia napewno największy obiekt westchnień, oczywiście też najważniejsza zaraz po Harrym, przecież krążą plotki o legendym wybrańciu! - spojrzał na mnie kątem oka, czekając, aż to potwierdzę. Live kipiła złością, a na jej policzki wdarł się ramieniec złości. Nowy profesor pomyślał, że się rumieni, więc kontynuował. - No to jak tam w ministerstwie? Znałem twoich rodziców utalentowani, ale mieli smykałkę do pakowania się tam gdzie nie powinni być. - przerwał zmieszany widząc na burbuszoną twarz blond włosej.
Dalej zaczął mnie wypytywać o przepowiednie, wychwalał rudo włosą jak to dobrze rzuciła upiorogacka.
Jak spotkanie się skończyło od razu ruszyłem za Blaisem i wściekłą ślizgonką pod peleryną niewidką.
Weszli do przedziału mulat próbował zamknąć drzwi ale położyłem nogę tak, by się nie zamknęły. Wślizgnąłem się do pomieszczenia pełnego od "wężów". Cassiopeia usiadła obok tej Fretki.
- Czego od was chciał? - zapytał kładąc się głową na kolanach Live.
- Daj spokój, tylko wychwalał Pottera. - powiedziała siląc się na spokojny głos.
Roześmiał się i ponownie zadał pytanie.
- Kto jeszcze był? Oprócz Pottera rzecz jasna.
- Longbotton, mała Weasley, Cormac i jeszcze taki jeden. - odpowiedziała, skupiając wzrok tylko na nim.
Bawiła sie jego włosami, a on dziwnie się uśmiechał, jakby naturalnie?
- Jestem ciekaw dlaczego nie zaprosił mnie, a zamiast tego niezdarę i zdrajczynie krwi.
Na chwilę zapadła cisza, a potem po kilku ukradkowych spojrzeniach odważyła się jego dziewczyna.
- No wiesz Draco... on chyba nie chce mieć do czynienia  z... śmierciożercami, chodzi mi o twojego ojca...
- Tak, myślisz? - powiedział dziarsko, a Live spojrzała na niego marszcząc brwi.
- Dra.
- Grace, Malfoy my wychodzimy. - oświadczył Blaise i pociagnął za sobą jak ona miała? A tak Greengrass.
Druga blondynka odprowadziła ich wzrokiem.
- Nie mam zamiaru siedzieć na zajęciach w tym roku. - nagle odezwał się platynowo włosy.
- Nie spytam się o co chodzi, bo domyślam się, że mi nie odpowiesz. - uśmiechnął się, bardziej w tulając się w jej klatkę piersiową.- A więc wyjadę z pytaniem.
- Ko cham takie.
- No co ty? - zapytała sarkastycznie. - Boisz się? Ja szczerze na tą sytuację czekałam. - On tylko parskną śmiechem. - A tak w ogóle to już widać Hogwart. - machnęła różdżką i oboje mieli szaty Slytherinu. - Idę na obchód, potem wrócę. - już miała wychodzić gdy się zatrzymała. - Nie czekaj na naszych przyjaciół, już wyszli.
On nagle się poderwał, zasłonił wszystkie szyby i powiedział.
- Matka cię nie nauczyła, że nie ładnie podsłuchiwać. Petrificulus Totalus!
Uśmiechnął się zadowolony z siebie, gdy runąłem na podłogę.
- Ach tak, zapomniałem... była martwa zanim czego kolwiek cię nauczyła!  Nie za wiele się dowiedziałeś co? - ukleknął ściągając mi moją peleryne przy mnie. - Na nic ta twoja peleryna niewidka, wiesz? -
Wstał i kopnął mnie w nos, poczułem jak się łamie, a po policzkach cieknie mi krew.  - To za mojego ojca.
Drzwi się rozsunęły, a ja już byłem pod narzutą. Przeszedł nade mną do osoby przy początku przedziału. Nie mogłem się odwrócić ale słyszałem jej perlisty śmiech i moja niepewność prysła. To była Cassiopeia na bank. Widziałem jak specjalnie tak, a bym mógł zobaczyć ją całuje, oplątując jak diabelskie sidła. Oboje wyszli, a mnie zostawili z mentlikiem w głowie.
P.O.V Draco
- Co to było? Hm? - zapytała, a na jej ustach błąkał się uśmiech.
- Co? To? - miałem powtórzyć swój wyczyn z pociągu, gdy ktoś mi przeszkodził.
- Live  masz chyba jasno przedstawione obowiązki. - to był Snape. - Malfoy za mną.
Poszedłem za nim, ale Grace krzyknęła za nami.
- Już. - i zanim się zorientowałem była obok mnie. - No to na ucztę.
Usiadłem przy stole Slytherinu, a blond włosa spojrzała na mnie smutno, ruszając w stronę blatu ciała pedagogicznego. Usiadła po między Snapem, Dumbledorem, skupiając wzrok na talerzu. Dyrektor zaczął przemowe.
- Witam w nowym roku szkolnym. Nie będę ukrywać, że czasy są mroczne ale właśnie w takich trzeba znaleźć światło w ciemności. Trzeba o tym pamiętać. - zerknął na Cassiopeie i dodał. - Niektórzy z was już je znaleźli. A teraz zanim przejdę do nudnego przemówienia straca, chcę ogłosić parę zmian wśród nauczycieli. Pragnę wam przedstawić Horacego Slughorna nowego nauczyciela od eliksirów, a obrony przed czarną magią będzie was uczyć profesor Snape. - stół ślizgonów wył ze szczęścia. - Ale jest również Cassiopeia Live - Grace widze minister, członkini Wizegamnotu, Aurorka, pani prefekt naczelna, pilna uczennica, a od teraz także pomocnikczka rady pedagogicznej szkoły. - ona tylko coś mruknęła pod nosem, a reszta sali zaczęła wiwatować, jakby im powiedziano, że Czarny Pan zginął. - CISZA! Dziękuję.  A teraz czas na przemowę, jak już każdy wie, w tych czasach nie ma czasu na leniuchowanie, trzeba być czujnym. Hogwart jest chroniony bardzo dobrze, ale nie dobrze mi się robi jak pomyślę, że cały czas może nawet teraz siły ciemności, próbują przeniknąć barierę ochronną. Musicie pamiętać, by w odpowiednim czasie zapalić światło i o tym, że to wy jesteście jego najlepszą bronią, a teraz smacznego!
Do sali wszedł Potter z ubraniem poplamionym krwią. Cassiopeia spojrzała na mnie znacząco, pewnie się domyśliła, że to moja sprawka.
                                        °°°
No i mamy pierwszy rozdział szóstego roku.
(Przepraszam za przeskok czasowy.↑) Mam nadzieję, że mi wyszedł i  wam się spodobał. ;-)
Ps. (Mam nadzieje, że nie ma sporych błędów.)

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz