rozdział 3

218 26 3
                                    

Weszłam zdenerwowana do swojego pokoju, w którym siedziała Dafne, która zerwała się na nogi i wylała swój napój jak usłyszała trzask drzwi.
- Live, coś ty zrobiła z włosami?!- pytała zdziwiona.
Wtedy spojrzałam na podłogę. W wylanej wodzie odbijała się moja twarz z... czarnymi włosami?!
- No nie, znowu...? Ale żartowniś z tego Pottera. - skłamałam.
Podeszłam do lustra i zaczęłam rozczesywać swoją fryzurę, która już wracała do normy. 
- A co on ma do tego?! - krzyknęła.
- Dostałam to od niego na urodziny.
- Urodziny? Ja ci nic nie dałam, a on tak? W ogóle to kiedy ty je masz?
W odbiciu znalazłam jej osobę, na której skupiłam wzrok i na chwilę przestałam czesać, by zaraz zacząć z szybszym tempem.
- Nie ważne. - szepnęłam bezbarwnym głosem. - On mi to dał... za nim dowiedział się, że ich nie obchodzę.
Nastała niezręczna cisza.
- Dlaczego? - brnęła dalej.
- Wiesz, myślę, że jak w końcu zaczniesz chodzić do biblioteki,  to się dowiesz. Szukaj w dziale; ciekawi ludzie bądź masowa śmierć. - powiedziałam sarkastycznie.
~ Czy wszędzie gdzie pójdę, wszyscy muszą mnie denerwować?!
- Porozmawiamy jak ochłoniesz! - krzyknęła jak wychodziła.
- Przecież jestem spokojna, już tak. - mruknęłam pod nosem w samotności.
Na ramieniu usiadła mi Czi-czi, w  oczach zakotłowały mi się łzy. 
- Chyba zacznę się pakować. Najpierw muszę poczekać, aż to się stanie. Jak on ten, który  ich zdradził, zginie. - cisnęłam torebką na łóżko. - Jak mógł?! Na Merlina! Gdybym wiedziała wcześniej... nigdy bym mu nie zaufała. - wrzuciłam do woreczka najróżniejsze rzeczy, aż natknęłam się na mój dziennik.
Trochę się zakurzuł i wyblakł. Wszystko to co jest teraz czeka na zniszczenie, przecież ile ludzi nawet teraz ginie, a pomyśleć co dopiero będzie. Jak on zginie, co się napewno zdarzy prędzej czy później, a ja wyjadę, nie do pomyślenia. W dodatku Dumbledor myśli, że nie wiem o tych przeklętych horkrukach. Od dawna to wiedziałam, a on jeszcze się domyśla.  To chore. Rodzina mi mówiła;
Ludzie będą się ciebie bać,  będą chcieli zabić, zamknąć, eksperymentować na tobie, z niewolić, skrzywdzić. Dlatego, że boją się tego co nieznane. Ty jesteś dla nich tym nieznanym.  Pamiętaj  Cassiopeia; nie.daj.się, a szczególnie tchórzom. Tchórzom, którzy boją się śmierci, tego czym jesteś, co zrobisz, tego, że jesteś dla nich nie.zwy.cię.żo.nym. Jak oni tam na ciebie mówili?  Monstrum, wynalazkiem?  To niedorzeczne.
Teraz już wiem kto był tym pierwszym tchórzem, który rzekomo lękał się kresu swoich dni. - Voldemort - Tom Marvolo Ridlle, który wybił mi rodzinę. Drugim, który bał się tego czym jestem, co będę czynić. - Albus Dumbledor. 
To jest dwójka ludzi, którzy palą do siebie nienawiścią, a jednak połączyli się, żeby obalić mój ród.  Pamiątam słowa Dumbledora.
"Pomogę wam, możecie na mnie polegać,  nikomu nie powiem gdzie się znajdujecie  i co ukrywacie. " 
No i co zrobił?! Zdradził! Mam to gdzieś, że dręczą go wyrzuty sumienia! Mógł myśleć wcześniej. Teraz mam zamiar pokazać na co mnie stać. Pokaże coś więcej niż to co robiłam przed ukończeniem tego przeklętego roku zepsutego życia. Poza tym wyciągnęłam fakty, które go okropnie poniżą, jeśli jeszcze raz coś takiego odwali, wszystko wyjdzie na jaw. Nadal mam wrażenie, że o czymś zapomniałam. Tylko co ja mogłam... kurcze patrol! Zapomniałam o swojej zmianie!
Szybko wybiegłam na korytarz lochów.
                                     °°°
Nudny, denny, krótki, beznadziejny.  O to cztery określenia na ten rozdział, z którego nie jestem zadowolona, ale cóż są święta, a więc życzę;
Zdrówka, szczęścia, pomyślności,
nie brakujących możliwości,
smykałki do zadań z rażącymi trudnościami.
W dniu Wielkanocy ciepła rodzinnego, jak i na codzień, uśmiechów wiele oraz dobrej pogody ducha.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now