rozdział 10

153 24 4
                                    

Był już ranek, a ja chodziłam wkurzona chodziłam po pokoju, aż w końcu miarka się przelała. Trudno, potem się naprawi.  Wycelowałam w zamek drzwi i powiedziałam.

- Bombarda! - otworzyły się za jednym pchnięciem rękom.

Z pare drzwi dalej wyleciał jak poparzony, Draco. Uśmiechnęłam się triumflanie i zszedłam na dół.

- Live!

- Tak, pamiętasz moje nazwisko, gratuluje. - rzuciłam Reparo na zepsuty przeze mnie przedmiot.

Odwróciłam się ze zamiarem wejścia do salonu, ale zamiast widoku na wygodną kanapę, zobaczyłam wkurzoną twarz Malfoya.

- Coś nie tak? - zapytałam rozbawiona.

- Jesteś uparta.

- Nic nowego. - zaśmiałam się.

- Jesteś u mnie w domu, więc zrobisz co będę chciał. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Jestem tu, by cię pilnować i wolne żarty, nikt nie będzie mi rozkazywał. - prychnęłam. - Ale jeśli sądzisz, że jesteśmy u ciebie w domu to się grubo mylisz.

- Co? - zmarszczył czoło.

Złapałam go za ramię i aportowałam nas do mnie. Zarzuciłam włosami i odeszłam do kuchni.

- Kawa, Herbata, Kremowe Piwo, a może sok dyniowy? Chociaż zapomnij o przed ostatniej propozycji.

- E... Kawa? - cały czas rozglądał się po pomieszczeniu. - Jesteśmy u ciebie? - zapytał nie pewnie.

- A jak myślisz, Fretko?

P.O.V Draco

Jak dawno nie słyszałem tego określenia, spojrzałem na nią, mrużąc oczy.  Ona na ten gest roześmiała się, i podała kubek z brązową cieczą.

Parę miesięcy później...

Muszę przyznać, że jest tutaj piękniej, niż przypuszczała moja wyobraźnia. Usiadłem przy stole pod oknem. Moje oczy nadal rejestrowały teren.

W końcu zatrzymały się na Cassiopei, która uśmiechała się podnosem, zerkając na mnie z ukosa, gdy szykowała ciasto do kawy. Tak się cieszę, że znowu ją widzę. Jak dopadnę Pottera to...

- To co mu zrobisz? - skapłem się, że czyta mi w myślach.

- Miałaś już tak, nie robić! - zrobiłem minę obrażonego pięciolatka i tupnąłem nogą, a jej perlisty śmiech wypełnił dom.

- Niedługo wraca Scorpi. - uświadomiła mi. - Właściwie za dwa dni i tak sobie pomyślałam, żeby został u mnie na tydzień, może dwa?

Teraz to ja zaniosłem się śmiechem.

- Jesteś w błędzie, myśląc, że pozbędziesz się mnie tak szybko. Owszem Scorpius zostanie tutaj i to razem ze mną.

Pytająco uniosła brew, i napiła się truskawkowego koktajlu. Potem z różowym paskiem nad ustami powiedziała, patrząc pięknymi niebieskimi oczami w swoje dłonie.

- Strasznie się narzucasz, wiesz? Ale dobra, jak chcesz to proszę, bardzo, tylko nie zapomnij, że twój dom stoi pusty. - spojrzała mi w oczy. - Sorry, trochę wrednie to zabrzmiało. Chodziło bardziej o to, że... Masz dużo na głowie, domyśalasz się o co mi chodzi? - kwinąłem głową na tak. - Oczywiście, czuj się tu jak w domu, ale pomyślałam, że jak trochę odpoczniesz, bez obecności mojej i Scorpa, to się podbudujesz na dobre.

- Właśnie, nie. Najlepiej jest gdy ktoś jest obok. - zaprzeczyłem. - Poza tym tu jest o wiele fajniej niż u mnie. - starłem jej z buzi pozostałości napoju, który piła.

P.O.V Scorpiusa

Wysiadłem z pociągu na zatłoczoną stację.  Zacząłem wzrokiem szukać mojej starszej podobizny. Trochę mi to zajęło, ponieważ pomijając ludzi, z pociągu wydobywała się para, która trochę ograniczała mi widoczność.

Gdy ją znalazłem, pobiegłem w jej stronę i przywitałem się z uśmiechem. Jak zwykle miał ułożone włosy, tylko je ściął i czarny garnitur. Ku mojemu zdziwieniu obok mojego taty stała Cassiopeia, która z uśmiechem szepnęła.

- Zadanie wykonane, szefie.

W przeciwieństwie do mojego taty miała białą, koronkową sukienkę. Falowane włosy opadały jej na ramiona. Ciężar miała przeniesomy na jedną nogę i tego samego koloru, co górna część ubrania, baleriny.

Mocno ją uściskałem, a stojący po lewej stronie mężczyzna zaśmiał się. Razem z Grace spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i przyciągneliśmy go do nas.  Nie zdając sobie sprawy z tego, że obserwuje nas jeden okularnik ze złymi scenariuszami w głowie, w których on jest ofiarą.

Wakacje zapowiadają się na jedne z lepszych w moim życiu pomimo tylu złych wydarzeń, które miały miejsce wcześniej.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now