rozdział 10

515 31 4
                                    

Dzisiaj robimy z Dafne ostateczne zakupy. Mam nadzieję, że nie będzie powtórki z ostatniego wypadu do Hogsmeade. Ja nadal nie mam partnera na bal po mimo wielu ofert, natomiast Greengrass idzie z Blaisem. Wiedziałam, że wybiorą się tam razem. No dobra ale teraz muszę pomyśleć nad kolorem sukienki. Hm... Może czarna? Za smutna. Zielona? Kolor mojego domu ale wtedy to nie będzie nic specjalnego. Czy czerwona? Jak, by się zastanowić to by była najlepsza opcja. Teraz, jak będzie wyglądała? Może na górze koronka, na tułowiu i trochę rozkloszowany dół z aksamitnego materiału? Tak, będzie wspaniale się prezentować. Myślałam tak gdy przechodziłyśmy przez pusty Pokój Wspólny. Wstałyśmy na prawdę wcześnie, bo w pokoju jeszcze nikogo nie było. Jak dotarłyśmy do Wielkiej Sali zabrałyśmy się za przyrządzenie szybkiego śniadania. Po posiłku wróciłyśmy się do dormirtorium po mój czarny płaszcz. Na nogi założyłam  czarne proste botki. Dafne przywdziała kozaki do kolana tego samego koloru co ja oraz krótką czerwoną kurtkę. Wyszłyśmy już na ośnieżone błonia, a z szarawego nieba padały drobne białe płatki śniegu. Zaszronione i przykryte puchem drzewa były już kompletnie nagie. Po paru minutach  dostałyśmy się do wioski. Szybkim krokiem poszłyśmy do sklepu gdzie Greengrass sobie upatrzyła konkretną zwiewną sukienkę w kolorze pudrowego różu.
- Dzień Dobry. - powiedziałam uprzejmie do sprzedawczyni. - Mam dwie sprawy. Pierwsza jest taka, że moja koleżanka chciała zakupić u Pani tą sukienkę. - wskazałam na uradowaną przyjaciółkę, która wyglądała jak księżniczka.
- Druga sprawa jest taka, że potrzebuje dwóch czerwonych materiałów. Jeden koronkowy, a drugi aksamitny w miarę sztywny. - Oczywiście. Zaraz wrócę. - odpowiedziała przymilnie ekspedientka.  - Dafne sprawdź ile kosztuje suknia. - powiedziałam pół szeptem w stronę blondynki. Ona spojrzała na cenę i jej oczy się powiększyły jakby miały zaraz wypaść.
- Grace nie stać mnie. - załamała się.
- Ja ci ją kupię. - mruknęłam i puściłam oczko. - Tylko ją już zdejmij i podaj cenę. Będzie jako prezent na gwiazdkę.
- 660 galeonów. - rzekła i zdziwiona moim zachowaniem cofnęła się do przymierzalni, gdy akurat wróciła sprzedawczyni.
Podała mi dwa materiały, które były według nnie idealne na wymarzoną kreację.
- Razem wychodzi 700 galeonów. Spojrzałam na nią i wyjęłam równą kwotę pieniędzy. Ona zapakowała mi moje zakupy w dwie oddzielne torby i przyjęła zapłatę. Wyszłyśmy z Greengrass pewnym krokiem całe w skowronkach. Teraz buty. Ja wybrałam czerwone na małym obcasie, bo sama jestem dość wysoka. Dafne wzięła w kolorze nowej sukni trochę wyższe niż ja. W tym obuwiu była ode mnie niższa o trzy centymetry zresztą tak samo jak i bez nich. Zapłaciłyśmy tym razem obie z własnych kieszonkowych i ruszyłyśmy po biżuterię i drobne dodatki. Dafne namówiła mnie abym razem z nią wzięła srebrną tiarę. Po dłuższych namowach zgodziłam się i jeszcze wybrałam do tego srebrny naszyjnik oraz kolczyki z malutkimi czerwonymi rubinkami. Do Balu został tydzień. Zagadkę już rozszyfrowałam, więc została tylko nuda. Wróciłyśmy do Hogwartu. Gdy ponownie przemierzałyśmy drogę do Dormirtorium po przez pokój wspólny drogę zagrodzili nam Draco i Blaise. Wyglądali tak jakby za moment mieli parsknąć śmiechem. Nie dziwie się. Greengrass miała z cztery torby natomiast ja tylko dwie.
- Przepuście nas ręce mi nie wytrzymują. - zastękała blondynka towarzysząca mi na zakupach.
- Daj to. - zaśmiał się Blaise i wziął od niej torby. Ja wykorzystując chwilę przedostałam się do mojego pokoju. Położyłam torby na łóżku. Wyjęłam różdżkę z włosów i za pomocą zaklęcia rozpakowałam pakunki. Podeszłam do materiałów i rozwinęłam je. Biorąc pod uwagę moje wymiary sukni zaczęłam rzucać zaklęcia, a kreacja po dziesięciu minutach była gotowa. Schowałam ją do szafy. Byłam zachwycona efektem końcowym. Piękny rozkloszowany dół sięgający do ziemi zwężona w pasie i koronkowe trochę brokatowe rękawy, a wszystko koloru czerwonego. Pod nią ustawiłam zakupione buty na małym obcasie. Gdy zamknęłam drzwi, akurat otworzyły się wejściowe a w nich Malfoy z torbami, Zabini z Greengrass na rękach. Na ten widok wybuchłam śmiechem. Podeszłam do blondyna i wzięłam od niego zakupy mojej przyjaciółki.
- No dobra, pokażcie co kupiłyście. - powiedział mulat stawiając na nogi swoją partnerkę na bal, która od razu pobiegła się przebrać. Wzrok chłopców spoczął na mnie. A ja zapytałam trochę niemiło.
- No co?
- A ty nie pokażesz? - zapytał szarooki.
- Zobaczycie na balu, jeśli w ogóle na nim się pojawię. - odpowiedziałam siadając na krześle.
- Nie masz partnera? - zagadnął coraz bardziej ciekawski Draco.
- Jakbyś czytał mi w myślach. Po prostu jak na razie zaprosiło mnie tyle osób. Podeszłam do szuflady i wyciągnęłam parę pudełek listów. Jak je otworzyłam wszystkie się wysypały.
- Nie mam kiedy tego przejrzeć. - odpowiedziałam markotnie bezsilnie opadając na najbliższy fotel.
- Czyli to wszystko to zaproszenia na bal? - zapytał nie dowierzając Malfoy.
Nie chciałam odpowiadać tylko pokiwałam głową na tak.
- Dzisiaj idę do Dumbledora. Powiedział, że mi z tym pomoże. - powiedziałam ciężko. - Mam tylko nadzieje, że znowu nie chce mnie z kimś posłać.
Spojrzałam porozumiewawczo w stronę blondyna w białej koszuli i czarnych spodniach od garnituru. Z łazienki wyszła Dafne ubrana we wszystko co kupiła. Wyglądała prześlicznie i chyba Blaise 'owi też się podobała. Zaśmiałam się pod nosem. - Która godzina? - zapytałam wstając i ciągnąc Dracona za sobą.
- Osiemnasta. - udzielił mi odpowiedzi zmieszany stalowooki.
Przystanęłam przy drzwiach odwróciłam się i rzekłam.
- Na mnie już czas, a on mnie odprowadzi. - wskazałam głową na Malfoya. - To pa pa gołąbeczki. - dodałam ze złośliwym uśmiechem i wybiegłam za nim dopadła mnie zawstydzona Greengrass.
Zwolniliśmy tempa kiedy byliśmy już w drodze przez korytarz. Nikogo nie było oprócz nas i jeszcze pary przyjaciółek, które dziwnie na nas spojrzały. Wtedy przypomniałam sobie, że nadal trzymam się z Draco za ręce. Puściłam jego dłoń jakby na komendę i odwróciłam wzrok. W połowie drogi ponownie zaczęliśmy się śmiać. Nagle zatrzymał nas głos Albusa.
- Grace. Jak dobrze, że już przyszłaś. Tak samo dobrze uczyniłaś, że zabrałaś ze sobą Pana Malfoya. - odpowiedział ze swoim dziwnym uśmiechem. - Postanowiłem, że na bal pójdziecie razem. Poza tym chyba ostatnio lepiej się dogadujecie. - puścił do mnie oko.
Zamurowało mnie. Rozdziawiłam buzię, a gdy mnie mijał odwróciłam się raptownie. Sprawiając, że moja sukienka się podniosła się lekko do góry tnąc powietrze.
- Dumbledor! - jeszcze krzyknęłam za nim bezsilnie.

P.O.V Draco
Mina moja i Cassiopei była bezcenna.
Jak podniosła za nim głos myślałem, że się wkurzyła ale ona zamiast tego, mocno się oburzyła. Po drodze słyszałem jak szeptała do siebie i zaciskała pięści. Po krótkim czasie postanowiłem się odezwać.
- Jak się ubierasz na bal? - spojrzałem w jej szaro niebieskie oczy, które w świetle wyglądały jak diamenty.
- Zobaczysz. - powiedziała już trochę spokojniej.
Widziałem jak mi się przyglądała. To było dziwne uczucie, a ona do powiedziała jeszcze.
- Mogę ci tylko powiedzieć, że mam czerwoną suknię do ziemi.
Usmiechnęłem się. Znów na mnie zerknęła i lekko przeciągnęła wzrokiem po  moim zarysie twarzy. Czyli o to jej chodziło?
- Jutro Snape chce widzieć nas na nauce tańca. - zacząłem nowy temat.
- Ja tego nie potrzebuje. - burknęła pewna siebie, a ja zaobserwowałem jak za zasłoną włosów ponownie lekko się śmieje.
                                       ...
Komentujcue jak wam się podoba rozdział?
A ja bym chciała Wam złożyć życzenia na Boże Narodzenie.
Dużo zdrówka, szczęścia, więcej ciekawych książek i wszystkiego najlepszego.
Wiem, wiem to wszystko jest takie klasyczne...

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now