rozdział 1

364 26 2
                                    

- Dlaczego nie mogę uczestniczyć w tej akcji? - zapytałam Remusa nie dowierzając.
- Ministerstwo magii stale cie obserwuje, a poza tym musisz być na zebraniu, Cassiopeio. - odpowiedział.
Przez chwilę się jeszcze się ze sobą kłóciłam. I wróciłam na zebranie. 
- ... oni cały czas nabywają nowych zwolenników. - mówił jeden z Aurorów.
- Dlatego my też nie próżnujemy. - weszłam mu w słowo, od razy gdy weszłam do pomieszczenia.
- Dzień Dobry, kochana. - przywitała mnie pani Molly i podbiegła przytulić.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam uwalniając się ze szczelnego uścisku.
Usiadłam na swoim miejscu.
- Znam kilku Francuzów, którzy chętnie się dołączą, niektórzy Bułgarzy czy Norwegowie. W Stanach Zjednoczonych też jest kilku ludzi ale tą sprawę trzeba załatwić delikatnie. Więc trzeba trochę czasu, by ich zyskać. - kontynuowałam.
- Tylko żeby Śmierciożercy ich nie dopadli. -  odezwał się Artur Weasley.
- Nie dostaną. To wierni przyjaciele, którzy woleli, by umrzeć niż stanąć po stronie Voldemorta. - na dźwięk tego imienia po niektórych przeszły dreszcze. - Mają duże zdolności, które nam się na pewno przydadzą. Zmieniając temat. Wszyscy wiemy, że Voldemort próbuje to dostać. Kto stoi dzisiaj na straży? - zapytałam.
- Zaufani ludzie, spokojnie Grace. O wszystko zadbaliśmy. - odpowiedział Syriusz.
- Kto jutro dostarczy Harre'go do ministerstwa?- zapytałam.
- Ja. - odpowiedział Artur.
Gdy znowu miałam zabrać głos usłyszałam odgłos przewróconego wieszaka. Przez drzwi weszła Tonks, a za nią Moody i paru innych. Molly od razu wyleciała, jak podejrzewam, zagonić Harre'ego na górę.
- Były jakieś komplikacje? - zdałam pytanie.
- Żadnej, ale Alastor chciał nas nieźle zmoczyć. - odpowiedziała Nimfadora.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Czy minister węszy? Podejrzewa coś? - zapytał Szalonooki.
- Minister próbuje ze mnie coś wyciągnąć. Przecież wie, że... Od najmłodszych lat uczęszczałam w Zakonie. Nic poza tym. - odpowiedziałam. - Ale trzeba być ostrożnym i to bardzo. W ministerstwie jest jak się okazuje dużo popleczników Voldemorta. Którym minister je z ręki i zrobią wszystko, by na nas wydać, bo to z pewnością ułatwi im robotę. Niektórych już znamy ale... Knot nam, nawet mi nie uwierzy,  że faktycznie oni służą Voldemortowi. Jak nawet bym się odważyła ich wydać to mógłby oskarżyć mnie o "zamach stanu" jak on to mówi.
- Czas na kolacje. Omówimy wszystko następnym razem. - ogłosiła koniec posiedzenia Molly.
Poszłam na górę, żeby porozmawiać z Harry'm i zawołać resztę na kolację. Gdy uchyliłam drzwi zobaczyłam wszystkich pochylonych i szepczących. Podeszłam do nich cicho. Potem zrobiłam to co oni. Następnie  chrząknęłam i powiedziałam.
- Hej, co tam kombinujecie?
Wszyscy podskoczyli.
- Grace nie strasz. - odetchnął z ulgą Ron.
- Sorry. Wasza mama woła na obiad. - przeprosiłam ze śmiechem i wyprostowałam się. - Jak tam wakacje, Potter?
- Za dużo czasu spędzasz z Malfoy'em. - burknął.
~Ale co to ma do rzeczy?
- Czyli źle? - zapytałam głupio.
- Nie, wiesz super. Około dwóch miesięcy bez magii. U "najlepszego" wujostwa. Z ukochanym kuzynem Dudley'em, z którym "bawiliśmy się" kto pierwszy odgoni Dementora. Wcale nie zostałem wezwany do ministerstwa na przesłuchanie. - powiedział nieźle wkurzony.
- Syriusz chętnie, by się z tobą zamienił. On nawet nie może wyjść na dwór. Lepiej przy nim tak nie mów, bo się jeszcze obrazi. A w ogóle to ja też mam ciężko uwierz mi. Nie jesteś pępkiem świata. - powiedziałam już niezbyt miło.
Zeszliśmy na dół, gdzie zaczęliśmy spożywać posiłek. Słyszałam rozmowy Mundugusa i bliźniaków, chichoty Hermiony i Ginny oraz urywki rozmowy Remusa z państwem Weasley.
- Syriusz ja chce wiedzieć  co się dzieje w świecie magii. U mugoli słuchałem radia ale w nim nic nie było. W Proroku Codziennym cały czas patrzyłem na pierwszą stronę gazet i nic nie wiem. - wypalił Harry.
Teraz wzrok każdego w pomieszczeniu wędrował z niego na Blacka. Syriusz patrzył na mnie ukradkiem i zaczął monolog. Ja przestałam słuchać już po pierwszym słowie. Słyszałam tylko liczne protesty pani Molly i końcówkę.
- Uważamy też, że Voldemort chce zdobyć coś czego nie dostał ostatnim razem... - zrobił przerwę, a jak chciał kontynuować natychmiast mu przerwałam.
- Syriusz, jeszcze chwila, a w prowadzisz go w sprawy zakonu. Zgadzam się, że to - nabrałam powietrza, bo ciężko przechodziło mi to zdanie przez gardło. - Harry... dużo przeszedł ale powinniśmy mieć jakiś umiar. Tym bardziej że Dumbledor był przeciwny integrowania Harre'ego w sprawy Zakonu. - mówiłam łagodnie.
- Syriusz wybacz ale ja się zgadzam z Cassiopei'om. - wspomógł mnie Remus widząc naburmuszone miny Pottera i Blacka.
- Pora spać no już! Na górę! Ty też moja kochana jutro musisz odwiedzić ministerstwo... - pogoniła nas pani Weasley.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now