rozdział 6

308 27 1
                                    

P.O.V Draco
Jesteśmy razem z Live na peronie dziewięć i trzy czwarte jak i w związku. Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Dziewczyna na której widok wzdycha połowa populacji chłopaków w Hogwarcie, jest właśnie ze mną. Cały czas w okolicach serca mam dziwne uczucie. Jestem cały czas uśmiechnięty, a przed oczami nadal mam scenę z jeziora. Oczywiście jak jesteśmy razem częściej zdarza nam się okazywać sobie uczucia w ten sposób. Moi rodzice jeszcze o tym nie wiedzą i może niech tak pozostanie. W końcu mają do czynienia z nim.
- Draco? Chyba powinniśmy trochę się pospieszyć, żeby zdążyć na czas. - mówiła wreszcie i nareszcie moja i niech tak zostanie dziewczyna. - Chodź.- pociągnęła mnie w stronę pociągu. - Nad czym tak rozmyślałeś?
- Nad wszystkim. - powiedziałem wymijająco i uśmiechnąłem w typowy dla mnie sposób.
Ona zaśmiała się pod nosem. Poszliśmy do wagonu Prefektów. Wysłuchaliśmy wszystkiego co powiedział nam Prefekt Naczelny, ale ja nie byłem  bardzo zainteresowany tym  co mówi. Bardziej zwracałem uwagę na Live, która z triumfem spoglądała na Szlame i Wieprzleja, którzy wydali się bardzo zezłoszczeni. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że oni się wkurzyli na widok mnie z nią. Siedzących razem do tego moja ręką była pod stołem na jej łudzie. Chyba była z tego dumna, że ich doprowadziła do furii. Pewnie to między innymi oni zaleźli jej za skórę trzy dni temu. Kiedy siódmoklasista skoczył przemowę złapała mnie za rękę taranując Wieprzleja barkiem. Zastanawiałem się teraz ile ona ma siły dopóki nie wpadła mi do głowy pewna myśl. Specjalnie się zatrzymałem, a ona popatrzyła na mnie zdezorientowana. Kiedy część Golden Trio wychodziła pocałowałem ją przed ich nosami. Wieprzlej, by się na mnie rzucił gdyby nie Granger, która go zatrzymała. Wyprzedzili nas szybkim krokiem. Niech tylko ten Głupotter się o tym do wie. Live patrzyła się na mnie cały czas. Przez chwilę poczułem się jak jej ulubiony obrazek, potem poczułem, że poliki mnie pieką. Moment później usłyszałem jej śmiech. Spojrzałem na nią, a ona powiedziała pod nosem.
- Zawstydziłam?
- Co? Nie! - odpowiedziałem lekko spłoszony.
- Nie? - zapytała przeciągając słowo. - Spróbuj się przejrzeć w szybie jednego z przedziału. Wyglądasz jak dojrzały pomidorek. - powiedziała słodkim głosem i zachichotała.
Spojrzałem w szybę na prawo i miała rację co do mojego wyglądu.
Następnie zajęliśmy wolny przedział. Usiadła obok i położyła głowę na moim ramieniu.
- Ciekawe jak zareagują. - wypaliła nagle wybijając mnie z rytmu, gdy ja bawiłem się jej włosami. - No wiesz Dafne i Blaise.
- Możliwe, że pozytywnie. Przecież w tam tym roku zostawiali nas celowo, żebyśmy się dogadali. A o tym Dumbledorze nie wspomnę.
Gdy skończyłem mówić jak na zawołanie w drzwiach naszego przedziału pojawili się nasi przyjaciele. Mój wzrok i jak sądzę Cass zatrzymał się na ich splecionych dłoniach, a ich na naszych. Potem spojrzeliśmy w ich oczy i każde z nas zaczęło się cicho śmiać.
- Jesteście razem? - zapytały w tym samym czasie blondynki.
- Wy zacznijcie. - odezwałem się w stronę Blaise.
- W wakacje się spotkaliśmy i tak jakoś no wyszło, a wy? - odpowiedział Zabini.
- Tak samo jak z wami. - udzieliliśmy im odpowiedzi, a ja w myślach dodałem.
~No prawie.
- Ciekawe kto w tym roku będzie nas uczuć Obrony Przed Czarną Magią. - zagadnęła Dafne.
- Ja wiem i nie jestem zadowolona. Będziemy musieli chodzić jak w zegarku, bo za najmniejsze słówko można u tej osoby dostać szlaban. I z tego co słyszałam to bolesny. - odezwała się dziewczyna leżąca w moim objęciu.
-  A może zdradzisz kto to. - zachęciłem ją.
- Dolores Jane Umbrige - starsza podsekretarz ministra magii, przypominająca ropuchę z ohydnym przesłodzonym głosem. Gryfoni będą mieli przechlapane jak mało kiedy, a tym bardziej Potter. - starała się ją opisać jak najmilej, widać było to po jej wyrazie twarzy.
- To ostatnie zdanie to dobra informacja. - spojrzała na mnie wymownie ale mnie nie skarciła.
Naprawdę musieli jej dopiec.
Poszliśmy potem z Grace na obchód, jak kazał nam Prefekt Naczelny. Przebrani już w szaty Slytherinu. Szliśmy między oknami, a przedziałami. Gdy wyhaczyłem Pottera ścisnąłem lekko jej dłoń i pokazałem na zawzięcie rozmawiające Golden Trio. Nigdy nie widziałem jej tak wrogo nastawionej. No może w pierwszej klasie ale wtedy była wroga dla mnie. Nie na Pottera. Zrobiła iście ślizgońską minę ale nie podeszła ze mną do nich. Nawet nie chce wiedzieć co ona przeciw nim knuje. Pamiętałem dobrze jak powiesiła mnie na jednej z pochodni.
Gdy wróciliśmy do "swoich" przez resztę podróży rozmawialiśmy o zdawaniu SUMu. Okazało się, że Live ma najbardziej ambitne plany. Chce zdawać ze wszystkiego.  Gdy byliśmy na peronie w Hogsmade spotkaliśmy Pottera, który z piorunami w oczach razem z Weasleyem wpatrywał się we mnie gdy objąłem ramieniem Cassiopeie.
- Mam nadzieje Potter, że w Azkabanie już szykują dla ciebie cele. Nie wiem jak jeszcze cię mogą trzymać na wolności! - krzyknąłem w jego stronę i o dziwo usłyszałem cichy śmiech mojej partnerki.
- Zamknij się! - krzyknął Grzmotter ale zanim cokolwiek zrobił, obok mnie i Cassiopei pojawiła się nasza grupka.
W końcu jesteśmy najwyżej postawionymi ślizgonami. Live jest nawet w najlepszej "elicie" dziewczyn Hogwartu. Ja u chłopaków.
Gdy już dostaliśmy się do celu. Dumbledor zaczął swoją przemowę.
P.O.V Cassiopei
- Witam wszystkich w nowym roku szkolnym! Zanim zaczniemy ucztę pragnę przypomnieć o kilku regułach o których każdy powinien pamiętać. Po pierwsze; Jest zakaz wchodzenia do Zakazanego Lasu, a po drugie; Pan Filch pragnie poinformować, że. - dyrektor szkoły przestał przemawiać i spojrzał na stół nauczycielski. Potem dodał.  - W tym roku zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią będzie prowadzić profesor Dolores Umbrige. A Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami chwilowo pani Grubbly - Plank. (nie jestem pewna czy dobrze napisałam jej nazwisko)- Urwał, bo zza było słychać głośne chrząkanie. - Tak, Dolores? - zapytał uprzejmie, a Różowa Lardyna wstała i przemówiła swoim przesłodzonym głosem.
- Dziękuję za miłe słowa powitania, Dumbledor. Chciałam powiedzieć, że miło widzieć wasze uśmiechnięte buzię skierowane do mnie (...) - mówiła dalej ale ja już przestałam na drugim zdaniu jej słuchać.
Zaczęłam gadać z Pansy, z którą w tam tym roku poprawiłam kontakty, ale nadal nie uważałam jej za przyjaciółkę. W połowie rozmowy z nią poczułam, że ktoś zaczyna kreślić wzorki na mojej ręce. Odwróciłam się zobaczyłam szczerzącego się Dracona.
Parkinson zaczęła przysłuchiwać się pracownicy ministerstwa, więc położyłam swoją rękę na jego, żeby przestał już zataczać kołka. Ponieważ poczułam, że  zaczynam się rumienić. On wtedy skinął głową na stół Gryfonów. Gdzie Granger słuchała pilnie Umbrige, a Potter mnie obserwował natomiast Ron tylko bawił się swoim talerzykiem. Mnie od wpatrywania się z satysfakcją w zielone oczy Harre'go głos Dumbledora, który ogłosił, że możemy zacząć jeść. Kiedy Dafne i Blaise zjedli poszli do Pokoju Wspólnego. Niestety my z Draco mieliśmy zaprowadzić pierwszaków do swoich dormirtorium. Gdy przy naszym stole opustoszało wypełniliśmy jedno z obowiązków Prefekta. Po drodze Malfoy mnie zapytał.
- Dlaczego jesteś taka dla Pottera? No bo wiesz zawsze jak go wyzywałem ty mnie za to karciłaś, a teraz tylko się z tego śmiejesz. Nie to że mi nie odpowiada ta sytuacja, bo uważam, że jest mi ja rękę. Chodzi o to co, Grzmotter co zrobił, że jesteś taka wredna?
- No wiesz... Po prostu zaczęło mnie denerwować to ciągłe ratowanie mu życia kosztem własnego zdrowia i nerwów. Pomagałam mu tyle razy, a nigdy nie powiedział: Dziękuję. No dobra raz ale z opóźnieniem i to jeszcze tylko po to, by się ze mną pogodzić. - odpowiedziałam.
- Podoba mi się ta nowa Cass, ale na starą też nie narzekam więc jeśli się z nim pogodzisz to okey, ale przypomnę ci, że jeśli przez niego coś się tobie stanie to za siebie nie ręczę. Rozumiesz?
W odpowiedzi się za śmiałam.
                                          °°°
Miał być w weekend ale jest teraz. Mam jeszcze trzy rozdziały ale jeszcze je udoskonalam. ;-) ☆★

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now