rozdział 8

166 26 3
                                    

- Harry, Ron, Hermiona?
- Nie wspominałaś, że tu są Dementorzy. - stwierdziła Hermiona.
- Nie uprzedzaliście też o swoich odwiedzinach. Coż idzie nie tak w waszym, jakże ułożonym planie? - zakpiłam, idąc w stronę kuchni.
- Wiesz jak zniszczyć Horkruks? - spojrzałam na Harre'go, który pokazywał mi medalion Salazara Slytherina.
- Dziennik Toma Riddla był jednym z jego przedmiotów "życia",zniszczyłeś go kłem Bazyliszka, wiemy też z Hermioną, bo was nie liczę, że miecz Godryka Gryffindora, wchłania wszytko co go wzmacnia. Czyli jad ogromnego węża jest w jego składzie. To banalne.  - wywnioskowałam.
- A masz coś takiego? - spytała Granger.
- Coś, by się znalazło. - zmarszczyłam brwi nalewając napoju.
Wystawiłam rękę,  gotowa, aby złapać skierowany w moją stronę przedmiot.
Przyleciał mały woreczek.
- Pięć kłów tego potwora. - wręczyłam im to, następnie deportując szklanki do salonu, zmieniłam temat. - Naprawdę sądzisz, a raczej robisz ze mnie takie monstrum? Nie chciałam, by nic takiego wynikło. Nigdy. No może wyjątkiem jest Dumbledor.
- Dlaczego w takim razie wtedy pozwoliłaś im uciec?- syknął.
Nie odezwałam się, tworząc krępującą ciszę. - Bo co tam był twój Draco? Właśnie jeśli o nim mowa to podobno spotkałaś się z nim, z jakiś tydzień temu. Jak tam spra...?
- Posłuchaj mnie Harry Potterze. Nie chc.
- Dlatego, że chcesz go chronić. - przerwał mi. - Taka kreatura jak ty potrafi tylko ranić pojmij to. My już się zbieramy do widzenia. - skierowali się do wyjścia.
Negatywna energia, rozpierała mnie od środka.
- Nie macie już tu wstępu! - krzyknęłam zatrzaskując drzwi.
Usiadłam na kanapie i wzięłam wcześniej otwarty list do ręki. Zaczęłam odpisywać.
                          Drogi "Harry"
Nie oszukujmy się. Wiem, że nie jesteś tym za kogo się podajesz. Te słodkie słówka wywołują u mnie odruch wymiotny. Nie pisz do mnie więcej, chyba, że będziesz pragnął poinformować mnie o śmierci swojej lub Harre'go.
                                                    C.C.M.L.L - G
- Zanieś do Malfoy Manor - dałam zwitek pergaminu sowie.
Była wypłowiała, a wiek przekraczał już jej możliwości, jeśli ją zabiją tylko jej pomogą.
Położyłam się na fotelu, a oczy same skleiły się do snu.
                               ☆Sen★
- Od dzisiaj zostajesz pozbawiona wszelkich magicznych mocy oraz różdżki. - powiedział Harry Potter we właśnej osobie,  który wyglądał na czterdziestkę. W mojej głowie wytwarzało się echo.
- Pozbawiaj mnie czego tylko chcesz. Nie uda ci się to co planujesz, wręcz przeciwnie. Tym sposobem tylko sobie wszystko utrudniasz. - wstałam z krzesła, on się cofnął. - Trzeba było pilnować swojego syna.
- Co twojemu Dracusiowi też nie pomożesz w znalezieniu swojego potomka? - poczułam gule w gardle oraz uścisk w żołądku. - Co nadal cię boli informacja o jego ślubie,  o jego dziecku? Jak się wtedy czułaś? Wtedy, gdy otrzymałaś trzy zaproszenia; jedno na ślub,  drugie na chrzciny, trzecie na Boże Narodzenie, Hm?  Na jej pogrzeb pewnie się ucieszyłaś, jakby ich syn zmarł też byś była szczęśliwa. Mam rację? - zaczął wywód.
- Im starszy, tym bardziej wtrącasz się w nie to co ciebie dotyczy. Myśl sobie co chcesz ja ci powiem tylko jedno;  Odzep się ode mnie i nigdy nie wracaj.
- Egoistka, myślisz tylko o sobie nawet on tak twierdzi. - wyciągnął różdżkę w moją stronę i widać było tylko jak ja mdleje, a następnie wylatuje ze mnie złota mgiełka i wlatuje do kuli, którą trzyma Potter. Jedno było pewne. Właśnie zostałam pozbawiona mocy.
                      ☆Koniec Snu★

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now