rozdział 3

263 26 2
                                    

   Dzisiaj muszę się zająć porządkami w Kwaterze Zakonu wraz z innymi. Pani Molly ponownie bardzo wcześnie mnie obudziła no ale; Hello - Dzisiaj - Weekend! Więc jeszcze trochę sobie rano po leżałam. Jak już byłam na dole Weasleyowa zrobiła mi niezłą reprymendę. Próbowałam zająć się czymś innym niż myślenie nad ciepłym łóżeczkiem z kołderką oraz wygodną podusią... Rozmyślałam, aż w końcu moja głowa uderzyła o blat stołu.
- Grace może przynieść ci poduszkę, bo widzę, że ktoś tutaj się nie wyspał. - powiedział jeden z bliźniaków.
- Bardzo śmieszne...- odpowiedziałam.
- Fred. Kiedy ty zapamiętasz, że to ja jestem ten przystojniejszy?! - dodał za mnie.
Bez odpowiedzi pobiegłam do pokoju. Nie, nie po poduszkę. Tylko dlatego, bo usłyszałam tam pukanie w szybę. To był mój Feniks ale z towarzystwem. Towarzyszyła mu Sowa Jastrzębia. Skądś ją kojarzyłam ale nie mogłam się połapać skąd. Przez chwile myślałam, że to sowa z ministerstwa. Więc odwiązałam kopertę od nóżki zwierzęcia i zaczęłam ją czytać.
                             Hej Grace!
Dziękuję ci za prezent na urodziny. Teraz możemy się porozumiewać bez sów. Twój wynalazek jest niesamowity. Nie mogę się doczekać jak z niego skorzystamy. Ostatnio był u mnie Zabini. Niestety u mnie tak to panują nudy. Dawno się nie widzieliśmy. Może się spotkamy na Pokątnej w tą niedziele o dwunastej? Przyda ci się oderwać trochę od tej monotonności. A teraz powiedz mi jak tam wakacje? Podobno jesteś Widzę Minister. Jak ty to osiągnęłaś? To nie jest trochę za dużo jak dla piętnastolatki? 
                                         Twój przyjaciel Draco
Uśmiechnęłam się pod nosem. Jako pierwszy do mnie napisał związku ze spotkaniem. Muszę odpisać w końcu niedziela jest jutro.
                                Cześć Draco!
Po pierwsze; nie ma za co i w każdej chwili możesz z niego skorzystać w Hogwarcie wytłumaczę ci jeszcze jedną ukrytą funkcję. Po drugie; U mnie nie jest nudno, szczególnie zwracając na nowe obowiązki.
Po trzecie; Bardzo chętnie się z tobą spotkam. (przyda mi się)
Po czwarte;  Wakacje wyglądają tak: wezwania do ministerstwa, czytanie książek, spanie, wstawanie i tak dalej.
Po piąte;  Zdecydowanie za dużo, ale chodzę tam tylko jak jest coś ważnego,  przecież tak to nie ma tam co tam robić.
             Do zobaczenia w niedziele Cassiopeia.
Wysłałam list jego sową. Musiałam tylko zmienić strój, żeby nie zniszczyć swoich ubrań. Więc założyłam dżinsową koszule i czarne spodnie, a włosy spięłam w koka. Potem ruszyłam zawołać chłopaków do roboty.
- Hej, Harry, Ron. - przywitałam się, gdy weszłam do ich pokoju.
- Hej Cass. - odpowiedzieli chórem.
- Mogę z tobą porozmawiać? - zatrzymał mnie Potter.
- E... Jasne.
- No bo tak... Gdy byłem na cmentarzu Voldemort powiedział z em.... podziwem, że jakoś mnie chronisz poza budynkiem Hogwartu. Wiesz może co on miał na myśli?- nagle wypalił.
~Cassiopeia kłam. Ale chwila. Z PODZIWEM? ON o MNIE?! - krzyczały moje myśli.
- Nie wiem, Harry. Ale na pewno musiało ci się coś pomylić. On powiedział o mnie z podziwem?! - zdecydowałam z kłamać i usiadłam na łóżku jednego z nich.
- Właściwie miał chyba na myśli twoje poczynania. Bo wiesz gdy rzucał na mnie Crucio, nic nie czułem. Jedynie co, to rzucałem się po ziemi. - opowiedział Bliznowaty.
- Komuś jeszcze o tym mówiłeś? - siliłam się na normalny ton.
Moje dłonie zrobiły się zimne od nerwów,  co spowodowało, że na nie zerknęłam. Na moich czarnych spodniach pojawił się mały odłamek lodu. Czego ja się spodziewałam. Przecież gdy nie kontroluje emocji, nie mam pełnego panowania nad swoimi czarami. Zwłaszcza tymi co ostatnio na byłam i nie mogę się ich wyuczyć. A więc;
~ Cassiopeia wyluzuj. 
- Tak, w sumie wiedzą o tym Dumbledor i Syriusz. - powiedział.
Czyli dlatego Albus chce jutro ze mną porozmawiać. Na merlina, a jak się już domyślił. Chwila... to niemożliwe bo przecież tylko ja znam to zaklęcie. 
- Aha. - szepnęłam krótko.
- Cassiopeia, a gdzie ty właściwie zniknęłaś w trzecim zadaniu? - zadał pytanie Ron.
- Było zamieszanie wokół Harre'go więc poszłam do swojego dormirtorium.
-Tak po prostu?! Nie odniosłaś żadnych obrażeń?! - zapytał tym razem Potter.
- Wiesz... ja mam do czynienia z takimi stworzeniami niemalże na co dzień.
~Robi się niezręcznie. .. ~ powiedziała melodyjne moja dusza.
- Wiecie chyba trzeba się zbierać w końcu mamy jeszcze robotę. - oświadczyłam i wyszłam.
Szłam szybkim krokiem na dół, aż znowu na kogoś wpadłam. Co ja z tym mam! Pierw w ministerstwie, a teraz tu?! No nie tylko błagam, żebym znowu źle nie trafiła...
- Och, Cass. Mieliśmy porozmawiać, prawda?
- Taak, Dumbledor.
~ Tylko nie to... - zapłakałam w duszy.
Poszliśmy do mojego pokoju, a tam zaczęła się rozmowa. Najpierw opowiedziałam mu o zdarzeniu przed przesłuchaniem Harre'go, a potem powiadomiłam go, że jutro wychodzę.
- A teraz zapytam otwarcie; Co zrobiłaś że Harry Potter nie czuje bólu? - rzucił niespodziewanie. 
- Rzuciłam pewne zaklęcie...- zaczęłam przedłużając ostatnie słowo. - Poza tym nie tylko Harry nie będzie czuć bólu. - dodałam szczerze.
- Kto jeszcze go nie czuje? I jak działa to zaklęcie? Bo zapewne jego formuły mi nie zdradzisz.
- Po pierwsze; Ludzie, parę ludzi, nieważne jacy. Po drugie; Przenoszę ten ból na samą siebie. Po trzecie; tu masz rację. - odpowiedziałam.
- To nie jest poważne zachowanie z twojej strony. - stwierdził Albus.
- Zapewne ale spoko luzik jest okej. Nic mi się nie stanie. Chyba? - zawahałam się i głupkowato uśmiechnęłam.
- Oj Grace. - zaśmiał się ze sytuacji Dumbledor.
                                    °°°
I jak się podoba początek trzeciej części? ☆★

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz