rozdział 1 (Nowa Część)

189 24 2
                                    


Pełna, zatłoczona stacja. Mnóstwo ludzi spieszących się w różne strony. W tym zamieszaniu po ziemi, turkotały dwa wózki, na których były ogromne klatki z sowami, dwójki chłopców. James Potter, razem ze swoim bratem zmierzali ku ścianie między peronem dziewiątym i dziesiątym. Ich matka Ginny podąża za nimi wraz z mężem. Harrym Potterem, który ma na baranach swoją córkę Lily.

- Ha! Ja ci mówię, że masz ogromne szanse, by tam trafić. - za rzekną starszy z synów Chłopca-Który-Przeżył.
- Tato, on znowu zaczyna...

- Odpuść już, James. - zwrócił uwagę, szef Depertamentu Tajemnic.

- Ale, ja tylko powiedziałem... - z powodu rozgniewanego wzroku ojca przerwał wypowiedź. - No, już dobrze. Będę cicho.

- Mamo, będziecie do mnie pisali? - Albus zwrócił się do swojej rodzicielki.

- Jeśli, będziesz chciał to nawet codziennie.

- Nie chcę, codziennie. James mówił, że uczniowie Hogwartu dostają listy około jeden na miesiąc.

- Nie wierz we wszystko, co on ci opowiada. Twój brat lubi sobie pożartować.

Pierwszoroczny chłopak zmierzył oskarżycielsko, osobę, która między innymi dzieli z nim jeden dom i nazwisko.
Na tą zaczepkę Gryfon uśmiechnął się pół gębkiem i pyta.

- Możemy już iść?

Albus spojrzał na rudowłosą kobietę z lekkim, stresem.

- Jeśli się boisz to pobiegnij. - odpowiedziała mu i wskazała podbródkiem w ścianę przed nimi, z góry dobiegł ich słodki głos, podekscytowanej Lily.

- Ale jazda.

Harry zdjął swoją córkę ze swoich ramion. I razem z nią położył rękę na wózku jedynastoletniego syna. Natomiast jego żona podeszła do Jamesa i tak cała rodzina Potterów wbiegła w barierę.

Peron dziewięć i trzy czwarte zapełniony był gęstą, białą parą z Expresu Hogwart.
Jest tak samo zatłoczony, jak stacja mugoli, tylko tu zamiast osób spieszących się do pracy, są rodzice, którzy ze łzami w oczach żegnają swoich potomków.

- Ojej! - oczy młodej Potter, zabłysły milionem iskierek. - Gdzie oni są?! Napewno tutaj przyszli? - nagle zauważyła w tumie znajome sylwetki Rona Weasleya i Hermiony Granger ze swoimi dziećmi i rzuciła się pędem w ich stronę. - Wujek Ron!

- Więc to tutaj. - westchnął Albus, widocznie czymś strapiony i został w tyle, wiążąc buta.

- No proszę, kogo my tu mamy. - powiedział przyjaźnie najlepszy przyjaciel, Harre'go. -Moja ulubiona przedstawicielka rodziny Potterów. - zmierzchwił jej włosy.

- Masz dla mnie jakąś nową sztuczkę? - zadała pytanie rudowłosa dziewczynka, przypominająca wyglądem swoją matkę jak i babcię.

Jej wujek zastanowił się przez chwilę i zamyślonym głosem powiedział.

- Hm... A czy znasz wydechowy przekręt nosa z certyfikatem Magicznych Dowcipów Weasleyów?

- Mamo! Tata znowu robi tą żałosną sztuczkę. - żachnęła starsza córka  Hermiony - Rose.

Jej policzki zdobiły drobne piegi, rude włosy opadały do ramion, a brązowe oczy po matce były przepełnione zażenowaniem.

- Twoim zdaniem żałosną, jego genialną, a moim... no powiedzmy, że przeciętną. - oceniła sytuację Hermiona.

- Moment, niech przeżuje to smaczne powietrze. - syn Arthura i Molly udał, że ma coś w buzi, lecz przerywa w pewnej chwili i mówi. - Przepraszam, jeżeli leciutko śmierdzę czosnkiem. - chucha jej w twarz, a ta chichocze.

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now