rozdział 7

280 27 6
                                    

- Trzecia lekcja z Umbrige i Gryfonami. - poinformowała Daf przybitym głosem na pytanie jaką mamy następną lekcje.
To raczej nikogo nie ucieszyło. Usiedliśmy w ławkach. Ja z Draco na samym końcu, a pozostała dwójka przed nami. Po kilku minutach do sali wkroczyła "Ropucha". Od razu zaczęła dyktować kredzie co ma pisać na tablicy, za pomocą różdżki.
- Witam na pierwszej w tym roku szkolnym lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Moi drodzy na moich zajęciach będziemy ćwiczyć teorie. Nie będzie wymachiwania różdżkami o nie. Wiem, że wcześniej nie mieliście pełno kompetentnego nauczyciela, ale to sie zmieni! - pisnęła. - Ja zmienię nie co taktykę odbywanych dotąd lekcji, a teraz proszę otworzyć książki na pierwszej stronie podręcznika i zacząć czytać.
Usiadła za biurkiem składając dłonie i patrząc na wszystkich z "góry" obserwowała nasze zachowanie. Czytałam tą nudną książkę ale wszystko wokoło zaczęło mnie rozpraszać. Potem zauważyłam jak ręką Hermiony wystrzeliła w górę.
- Proszę pani czy tu jest coś o użyciu zaklęć?
- Ależ nie. Do zdania SUMa jest tylko konieczność znania teorii. Więc praktyka nie będzie tutaj potrzebna. - pisnęła i wyszczerzyła się tak, że myślałam, że te oczy jej wypadną.
- A jak będziemy jej potrzebować zza terenem szkoły?! - krzyknął Potter.
- U mnie na lekcji obowiązuje podnoszenie ręki panie Potter! - również podniosła głos i nie zmieniając go dodała. - Za szkołą nic wam nie grozi! - teraz zmieniła głos na łagodny - Co poniektórzy spróbują wam wmówić, że dany czarnoksiężnik powrócił zza grobu, ale to-nie-jest-prawda.
- Tak to jakim cudem moja ręką była we kwi, bo jego sługa Glizdogon.
- SZLABAN PANIE POTTER!
- ZA CO?!
- ZA TWÓJ NIEWYPARZONY JĘZYK! TRZY TYGODNIE Z RZĘDU ALBO I WIĘCEJ JAK DO CIEBIE NIE DOTRZE!
I tak o to zakończyła się lekcja wspaniałej Dolores. Byłam wściekła na Pottera jaki on jest... ugh!
- No nieźle pierwszy dzień szkoły Potter już podpada! I to pracownicy z ministerstwa! - krzyczał Draco do Crabba i Goyla, zacierając ręce.
- Nie możesz mówić ciszej..? Ludzie się gapią. - zgoniłam jego.
- Cieszysz się?
- Z czego?
- No wiesz profesor Umbrige dała mu nieźle w kość, za ciebie. - wyjaśnił Malfoy.
- Ta, ale ja wolę zrobić to sama. - spojrzałam na mojego chłopaka i dodałam. - No może z małą pomocą.
Złapałam go za rękę i znowu poczułam coś w okolicach serca. Ciekawe czy on też to czuje. On oswobodził się z uścisku i objął mnie. Zapatrzyłam się trochę w podłogę i poczułam szarpnięcie w ramię. Spojrzałam z nienawiścią na tą osobę. Krew się we mnie zagotowała.
- Uważaj jak leziesz, Potter. - warknęłam.
- Och, przepraszam pani Malfoy. - odpowiedział przesłodzonym głosem, a kilka Gryfonów zaczęło się śmiać.
Wyrwałam się Draco i już chciałam wyjąć różdżkę kiedy przylazła Umbrige.
- A co tu się dzieje? Panna Live, tak? Możesz mi to wytłumaczyć?
- Oczywiście szłam z Draco w stronę sali, w której mamy lekcje ale zaczepił nas Potter.
- Ach, tak? I co się działo dalej? - spytała mściwie.
- Uważam, że specjalnie, aby znowu znaleźć się w świetle pięciu minutowej sławy trącił mnie mocno w ramię.
- No dobrze, a więc Potter przedłużymy ci szlaban. - zwróciła się do Harre'go, który kipiał z wściekłości.
Odeszła dalej, a czarno włosy zaczął do mnie mówić, za raz po tym jak Draco objął mnie ponownie tylko tym razem w tali i szepnął do ucha.
- Nieźle, kłamiesz.
Zaśmiałam się, a on odgarnął moje włosy do tyły, żeby nie zasłaniały mu widoczności.
- Co się z tobą dzieje?! Pierw bronisz, rodziny tego palanta, potem specjalnie się z nim obściskujesz na moim czy Rona lub Hermiony widoku. Teraz kłamiesz i załatwiasz mi uziemienie! O co ci chodzi?!
- Mnie? O nic! Jak możesz myśleć, że mi o coś chodzi? A tak się składa, że nie moją winą jest to, że jak akurat przechodzicie jestem ze swoim chłopakiem. - wokół zabrzmiała przeciągnięta samogłoska "u".
- Chłopakiem czy ty do reszty oszalałaś?! On wyzywa mnie, Hermione i Rona i dzieci pochodzących z rodzin nie czystej krwi! Łapa miał rację! Zbaczasz na złą ścieżkę! Tylko dlatego, że jesteś sierotą! Już wiem dlaczego traktowali cię jako eksperyment! A teraz posłuchaj jak ktoś może ci mówi, że jesteś podobna do swoich "rodziców" to kłamał i to w stu procentach! Nie wiem co się z tobą stało w lato, że się taka stałaś, ale wiem jedno zmieniłaś się na odpowiednik tej Fretki! - już miałam się odezwać gdy ten krzyknął. - NIE PRZERYWAJ MI! MOŻE I TRAKTUJĄ CIĘ JAK DOROSŁĄ, ALE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLATEGO, BO CHCĄ Z CIEBIE MIEĆ POŻYTEK! PONIEWAŻ JAK DOTĄD JESTEŚ BEZUŻYTECZNA! NIE WALCZYŁAŚ Z VOLDEMORTEM! NIGDY NIE CZUŁAŚ BÓLU TAKIEGO JAK JA! A I TAK ZAWSZE UWAŻASZ SIĘ ZA LEPSZĄ!
Nie dokończył dalej, bo dostał ode mnie w nos.
- TO ZA TO, ŻE OBRAŻASZ MOICH RODZICÓW ŚWIĘTEJ PAMIĘCI! - teraz kopnęłam go w brzuch. - TO ZA KŁAMSTWA! - a teraz kopnęłam go z całej siły w piszczel. - A TO ZA BÓL KTÓRY PRZEŻYŁAM, ŻEBYŚ WIEDZIAŁ JAK TO JEST!
Teleportowałam się do dormirtorium, Dumbledor zabronił mi tego robić, ale w tym momencie miałam wszystko gdzieś. Ręce mi się trzęsły ze złości, a szyby wokoło zaczęły pękać. Z oczu mimo woli wolno leciały łzy ale nie ze smutku, tylko z furii do której doprowadził mnie Potter. Nagle ktoś zapukał w drzwi.
- Proszę wejdź jak tylko nie jesteś nauczycielem, a już na pewno Potterem! - warknęłam.
W drzwiach stała osoba, właściwie na którą czekałam.
- Ale go załatwiłaś. - zagwizdał z uznaniem.- Na nasze szczęście jako pierwszy na miejsce zdarzenia przyszedł Snape. Wytłumaczyłem mu wszystko, a jego musiał nieść do skrzydła szpitalnego. Zdajesz sobie sprawę z tego, że złamałaś mu nos do tego z nogi cieknie mu krew, a z bólu brzucha, aż wił się po podłodze.
- Draco ja... muszę się uspokoić, nie rozmawiajmy o nim. - powiedziałam bezbarwnym głosem.
On położył się obok mnie z promiennym uśmiechem. Zaczął bawić się moimi włosami, co powodowało u mnie powolne zasypianie. Nagle on szepnął.
- Dziękuję.
- Za co? - mruknęłam zdezorientowana.
- Potter powiedział, że mnie i moją rodzinę broniłaś. - wyjaśnił.
- Nie ma za co. Wiesz o mojej reakcji kiedy ktoś zaczyna obrażać moich przyjaciół. - Ja też jestem twoim przyjacielem? -spytał z rozbawieniem. - Jak sądzisz? - spytałam już patrząc mu w oczy. Nie odpowiedział tylko przybliżył moją twarz do swojej. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i zanim coś powiedziałam do pomieszczenia wtargnął Snape. - Live! Coś ty tam zrobiła? - spytał ostro.
- Mówiąc w skrócie. Obrażał mnie, moją rodzinę i Draco. I nie wytrzymałam! Poniosło mnie. Różdżki nie wyjęłam bo bym mogła wtedy mieć sprawę w ministerstwie. Wzięłam po prostu zamach - dokładnie trzy- i po prostu mu przyłożyłam, przecież mu się należało.
- Nie chodzi o Pottera to już wyjaśniłem i nie masz szlabanu, ani nie odjęto punktów. Opowiedziałem to o czym poinformował mnie pan Malfoy. Chodzi o to, że powinnaś w końcu wziąć się w garść, bo wszystkie okna uległy eksplozji! Masz lepiej panować nad tymi napadami złości. Do widzenia! - wyszedł trzaskając drzwiami.
Zostawił nas w nie małym osłupieniu.
- Trzecia lekcja z Umbrige i Gryfonami. - poinformowała Daf przybitym głosem na pytanie jaką mamy następną lekcje.
To raczej nikogo nie ucieszyło. Usiedliśmy w ławkach. Ja z Draco na samym końcu, a pozostała dwójka przed nami. Po kilku minutach do sali wkroczyła "Ropucha". Od razu zaczęła dyktować kredzie co ma pisać na tablicy, za pomocą różdżki.
- Witam na pierwszej w tym roku szkolnym lekcji Obrony Przed Czarną Magią. Moi drodzy na moich zajęciach będziemy ćwiczyć teorie. Nie będzie wymachiwania różdżkami o nie. Wiem, że wcześniej nie mieliście pełno kompetentnego nauczyciela, ale to sie zmieni! - pisnęła. - Ja zmienię nie co taktykę odbywanych dotąd lekcji, a teraz proszę otworzyć książki na pierwszej stronie podręcznika i zacząć czytać.
Usiadła za biurkiem składając dłonie i patrząc na wszystkich z "góry" obserwowała nasze zachowanie. Czytałam tą nudną książkę ale wszystko wokoło zaczęło mnie rozpraszać. Potem zauważyłam jak ręką Hermiony wystrzeliła w górę.
- Proszę pani czy tu jest coś o użyciu zaklęć?
- Ależ nie. Do zdania SUM-a jest tylko konieczność znania teorii. Więc praktyka nie będzie tutaj potrzebna. - pisnęła i wyszczerzyła się tak, że myślałam, że te oczy jej wypadną.
- A jak będziemy jej potrzebować zza terenem szkoły?! - krzyknął Potter.
- U mnie na lekcji obowiązuje podnoszenie ręki panie Potter! - również podniosła głos i nie zmieniając go dodała. - Za szkołą nic wam nie grozi! - teraz zmieniła głos na łagodny - Co poniektórzy spróbują wam wmówić, że dany czarnoksiężnik powrócił zza grobu, ale to-nie-jest-prawda.
- Tak to jakim cudem moja ręką była we kwi, bo jego sługa Glizdogon.
- SZLABAN PANIE POTTER!
- ZA CO?!
- ZA TWÓJ NIEWYPARZONY JĘZYK! TRZY TYGODNIE Z RZĘDU ALBO I WIĘCEJ JAK DO CIEBIE NIE DOTRZE!
I tak o to zakończyła się lekcja wspaniałej Dolores. Byłam wściekła na Pottera jaki on jest... ugh!
- No nieźle pierwszy dzień szkoły Potter już podpada! I to pracownicy z ministerstwa! - krzyczał Draco do Crabba i Goyla, zacierając ręce.
- Nie możesz mówić ciszej..? Ludzie się gapią. - zgoniłam jego.
- Cieszysz się?
- Z czego?
- No wiesz profesor Umbrige dała mu nieźle w kość, za ciebie. - wyjaśnił Malfoy.
- Ta, ale ja wolę zrobić to sama. - spojrzałam na mojego chłopaka i dodałam. - No może z małą pomocą.
Złapałam go za rękę i znowu poczułam coś w okolicach serca. Ciekawe czy on też to czuje. On oswobodził się z uścisku i objął mnie. Zapatrzyłam się trochę w podłogę i poczułam szarpnięcie w ramię. Spojrzałam z nienawiścią na tą osobę. Krew się we mnie zagotowała.
- Uważaj jak leziesz, Potter. - warknęłam.
- Och, przepraszam pani Malfoy. - odpowiedział przesłodzonym głosem, a kilka Gryfonów zaczęło się śmiać.
Wyrwałam się Draco i już chciałam wyjąć różdżkę kiedy przylazła Umbrige.
- A co tu się dzieje? Panna Live, tak? Możesz mi to wytłumaczyć?
- Oczywiście szłam z Draco w stronę sali, w której mamy lekcje ale zaczepił nas Potter.
- Ach, tak? I co się działo dalej? - spytała mściwie.
- Uważam, że specjalnie, aby znowu znaleźć się w świetle pięciu minutowej sławy trącił mnie mocno w ramię.
- No dobrze, a więc Potter przedłużymy ci szlaban. - zwróciła się do Harre'go, który kipiał z wściekłości.
Odeszła dalej, a czarno włosy zaczął do mnie mówić, za raz po tym jak Draco objął mnie ponownie tylko tym razem w tali i szepnął do ucha.
- Nieźle, kłamiesz.
Zaśmiałam się, a on odgarnął moje włosy do tyły, żeby nie zasłaniały mu widoczności.
- Co się z tobą dzieje?! Pierw bronisz, rodziny tego palanta, potem specjalnie się z nim obściskujesz na moim czy Rona lub Hermiony widoku. Teraz kłamiesz i załatwiasz mi uziemienie! O co ci chodzi?!
- Mnie? O nic! Jak możesz myśleć, że mi o coś chodzi? A tak się składa, że nie moją winą jest to, że jak akurat przechodzicie jestem ze swoim chłopakiem. - wokół zabrzmiała przeciągnięta samogłoska "u".
- Chłopakiem czy ty do reszty oszalałaś?! On wyzywa mnie, Hermione i Rona i dzieci pochodzących z rodzin nie czystej krwi! Łapa miał rację! Zbaczasz na złą ścieżkę! Tylko dlatego, że jesteś sierotą! Już wiem dlaczego traktowali cię jako eksperyment! A teraz posłuchaj jak ktoś może ci mówi, że jesteś podobna do swoich "rodziców" to kłamał i to w stu procentach! Nie wiem co się z tobą stało w lato, że się taka stałaś, ale wiem jedno zmieniłaś się na odpowiednik tej Fretki! - już miałam się odezwać gdy ten krzyknął. - NIE PRZERYWAJ MI! MOŻE I TRAKTUJĄ CIĘ JAK DOROSŁĄ, ALE TYLKO I WYŁĄCZNIE DLATEGO, BO CHCĄ Z CIEBIE MIEĆ POŻYTEK! PONIEWAŻ JAK DOTĄD JESTEŚ BEZUŻYTECZNA! NIE WALCZYŁAŚ Z VOLDEMORTEM! NIGDY NIE CZUŁAŚ BÓLU TAKIEGO JAK JA! A I TAK ZAWSZE UWAŻASZ SIĘ ZA LEPSZĄ!
Nie dokończył dalej, bo dostał ode mnie w nos.
- TO ZA TO, ŻE OBRAŻASZ MOICH RODZICÓW ŚWIĘTEJ PAMIĘCI! - teraz kopnęłam go w brzuch. - TO ZA KŁAMSTWA! - a teraz kopnęłam go z całej siły w piszczel. - A TO ZA BÓL KTÓRY PRZEŻYŁAM, ŻEBYŚ WIEDZIAŁ JAK TO JEST!
Teleportowałam się do dormirtorium, Dumbledor zabronił mi tego robić, ale w tym momencie miałam wszystko gdzieś. Ręce mi
Ręce mi się trzęsły ze złości, a szyby wokoło zaczęły pękać. Z oczu mimo woli wolno leciały łzy ale nie ze smutku, tylko z furii do której doprowadził mnie Potter. Nagle ktoś zapukał w drzwi.
- Proszę wejdź jak tylko nie jesteś nauczycielem, a już na pewno Potterem! - warknęłam.
W drzwiach stała osoba, właściwie na którą czekałam.
- Ale go załatwiłaś. - zagwizdał z uznaniem.- Na nasze szczęście jako pierwszy na miejsce zdarzenia przyszedł Snape. Wytłumaczyłem mu wszystko, a jego musiał nieść do skrzydła szpitalnego. Zdajesz sobie sprawę z tego, że złamałaś mu nos do tego z nogi cieknie mu krew, a z bólu brzucha, aż wił się po podłodze.
- Draco ja... muszę się uspokoić, nie rozmawiajmy o nim. - powiedziałam bezbarwnym głosem.
On położył się obok mnie z promiennym uśmiechem. Zaczął bawić się moimi włosami, co powodowało u mnie powolne zasypianie. Nagle on szepnął.
- Dziękuję.
- Za co? - mruknęłam zdezorientowana.
- Potter powiedział, że mnie i moją rodzinę broniłaś. - wyjaśnił.
- Nie ma za co. Wiesz o mojej reakcji kiedy ktoś zaczyna obrażać moich przyjaciół. - Ja też jestem twoim przyjacielem? -spytał z rozbawieniem. - Jak sądzisz? - spytałam już patrząc mu w oczy. Nie odpowiedział tylko przybliżył moją twarz do swojej. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi i zanim coś powiedziałam do pomieszczenia wtargnął Snape. - Live! Coś ty tam zrobiła? - spytał ostro.
- Mówiąc w skrócie. Obrażał mnie, moją rodzinę i Draco. I nie wytrzymałam! Poniosło mnie. Różdżki nie wyjęłam bo bym mogła wtedy mieć sprawę w ministerstwie. Wzięłam po prostu zamach - dokładnie trzy- i po prostu mu przyłożyłam, przecież mu się należało.
- Nie chodzi o Pottera to już wyjaśniłem i nie masz szlabanu, ani nie odjęto punktów. Opowiedziałem to o czym poinformował mnie pan Malfoy. Chodzi o to, że powinnaś w końcu wziąć się w garść, bo wszystkie okna uległy eksplozji! Masz lepiej panować nad tymi napadami złości. Do widzenia! - wyszedł trzaskając drzwiami.
Zostawił nas w nie małym osłupieniu.
                                      °°°
Przepraszam, że rozdziały pojawiają się rzadko ale ostatnio i coraz częściej napotykam pewne komplikacje. Co weekend postaram się wstawiać jeden z rozdziałów, bo trochę tego napisałam ale jest pełno w nich rzeczy, które mi się nie podobają i muszę je zmienić... No i mam teraz dużo do czytania - z urodzin się nazbierało heh. - No to do kolejnego rozdziału!

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesWhere stories live. Discover now