rozdział 14

420 29 7
                                    

- Witam wszystkich podczas drugiego zadania Turnieju Trój Magicznego. Dzisiaj nasi uczestnicy będą musieli odzyskać ważne dla nich osoby. Jesteście gotowi? - przemówił Ludo Bagman i nie pozwolił nam dojść do zdania, odpowiedział za nas. -
A więc zaczynamy.
- Na trzy - skoczycie do wody. - powiedział Dumbledor w naszą stronę. - Jeden, dwa, trzy!
Wskoczyłam na główkę do wody w czarnym jednoczęściowym kostiumie. Na dnie zaczęło się zagęszczać od wodorostów. Płynęłam szybko, by za wcześnie nie stracić tlenu, który nabrałam przed wskoczeniem do zimnej tafli wody.
Po chwili usłyszałam krzyk Fleur. W głowie zaświeciła mi lampka, mówiąca;
Uwaga, tu występują Druzgotki.
Widząc jednego z Trytonów jeszcze bardziej podkręciłam tempo. Ruszyłam za nim, a om sam zaprowadził mnie do czterech "śpiących" osób.
Miejsce, w którym znajdowały się cele uczestników Turnieju, przypominało zatopione miasto, które strzegły paskudne stwory. Tutaj było granatowo szaro. Wśród ofiar rozpoznałam swoją ulubioną przyjaciółkę. Przywiązana do kamienia dryfowała lekko w wodzie. Jej szata z godłem Slytherinu rozłożyła się, razem z jej włosami i rękoma. Pod płynęłam do blondynki, nie zważając na pozostałe "uśpione" osoby. Wiedziałam, że je muszą uratować inni reprezentanci. Za pomocą zaklęcia przecięłam lianę i pociągnęłam Greengrass za rękę w stronę powierzchni.
Wynurzyłam się, a ona za raz za mną i przebudziła się. Na trybunach wokół jeziora rozległy się gromkie oklaski. Wywnioskowałam, że skończyłam zadanie jako pierwsza. Obok mnie przysiadła się Delacur, która nerwowo wpatrywała swojej siostry.
Po dłuższej przerwie z tafli wody wyłonił się Krum wraz z Hermioną. Następnie Weaslay i siostra Fleur.
- Gdzie jest Potter? - ktoś spytał.
Ja już bez ręcznika w ubraniach wyczekiwałam niecierpliwie Harre'go.
Niespodziewanie na swoich plecach poczułam czyjąś dłoń, która wepchnęła mnie w otchłań jeziora. W "locie" złapałam krótki oddech. Z pluskiem oraz wielką siłą uderzyłam o taflę mokrej cieczy. Pod nią uderzyłam w ostry kamień i Druzgotki zaczęły chaotycznie mnie atakować, przyduszać, a ja próbowałam się wyrwać i złapać powietrze.  Przed oczami zrobiło mi się ciemno.
Straciłam przytomność.
P.O.V Hermiony
Szalonooki wepchnął suchą Cassiopeie do wody. Dumbledor się wściekł, a zaraz potem z jeziora dosłownie wyleciał Harry. W cieczy, po wyskoku mojego przyjaciela, pojawiło się coś czerwonego, jakby krew.
- Schodzimy pod wodę. - powiedział zestresowany Dyrektor i wraz z sędziami Turnieju Trój Magicznego zeszli schodami pod wodę.
Pod nieobecność "sędziów", coś wpłynęło na powierzchnię i wyrzuciło na brzeg zakrwawioną Live z licznymi zadrapaniami. Zakryłam usta dłońmi widok był przerażający. Harry szybko do niej podbiegł i sprawdził oddech, Wiktor po biegł po nauczycieli, a Fleur próbowała zagoić rany.
Następnie przyszła trójka Ślizgonów; Draco Malfoy, Dafne Greengrass oraz Blaise Zabini.
Gdy stan Grace się poprawił Dyrektor Hogwartu kazał ją jak najszybciej opatulić ręcznikami i zanieść do Skrzydła Szpitalnego. To zadanie wypełniła Tchórzo-Fretka, gdyż reszta była zbyt zmarznięta.
P.O.V Dracona
Trytony wyciągnęły Cassiopeie z jeziora w bardzo krytycznym stanie. Zmartwiłem się strasznie ale próbowałem to maskować przed innymi. Pobiegłem wraz z Greengrass i Zabinim do całego zamieszania.
Gdy się tam stawaliśmy Dafne w tuliła się w Blaise, kompletnie załamana jakby powiedziano jej, że Live już nie żyje.
Kazano mi ją jak najszybciej opatuloną w ręcznikach zanieść do Pani Pomfrey.
Była sina i strasznie zimna. Nic dziwnego. Jest Luty woda w jeziorze na pewno jest  cała lodowata. Nie mogę się doczekać jak ona otworzy swoje szarawo błękitne oczy i opowie co się działo na dnie, gdy ją brutalnie wepchnięto do tej cieczy. Gorzej będzie jak straci pamięć bądź zapomni akurat tego ostatniego pobytu pod wodą. Z dali jeszcze usłyszałem głos Dumbledora, który wydzierał struny głosowe na tego popapranego nowego profesora.
Ponownie gdy miała ratować tego swojego Grzmotera uległa kontuzji.
Dotarłem do Skrzydła Szpitalnego. Pani Poppy przerażona stanem Grace kazała ją jak najszybciej ułożyć na jednym z łóżek pościelonych na biało, a sama udała się po liczne lekarstwa.
Zaraz po tym do Sali wbiegł Potter i jego banda. Nie wytrzymałem przez niego tutaj leży, a ten jeszcze ma czelność tutaj przyjść? No, nie!
- Zadowolony Grzmoter?! Przez ciebie tutaj leży!
- Tak się składa Malfoy, że to Moody wepchnął ją do wody, a nie ja! - chłopiec, który przeżył wydarł się na całe pomieszczenie.
Miałem coś dodać, ale w tym momencie przerwała nam pielęgniarka.
- Ona potrzebuje spokoju! Jak macie zamiar się drzeć, to na korytarz!
- Poppy i jak z nią? - spytał Albus.
Do Skrzydła wkroczyli Dyrektorzy szkół.
Madame Maxime zakrywała dramatycznie usta dłonią, Igor Karkarow miał grymas zmartwienia tak samo jak Dumbledor.
- Nie, za dobrze. Wymarznięta, przemoczona, jeszcze zadrapana, w niektórych miejscach,  po mimo zaklęć gojących, których działanie widać, głęboka rana z tyłu głowy, przez co najprawdopodobniej straciła przytomność.
- Nie, za dobrze. Wymarznięta, przemoczona, jeszcze zadrapana, w niektórych miejscach,  po mimo zaklęć gojących, których działanie widać, głęboka rana z tyłu głowy, przez co najprawdopodobniej straciła przytomność.
- Stràci pamięć? - zapytała z francuskim akcentem, pół olbrzymka.
- Jak się obudzi to się dowiemy. Choć nie sądzę, Cassiopeia jest bardzo silna. - odpowiedziała Pomfrey, zakładając opatrunek i rzucając zaklęcia na ranę Grace z tyłu głowy. - Wyjdzie z tego, ale nurtuje mnie jedno pytanie; Co się tam takiego stało? - zwróciła się do nauczycieli zarzucając ręce na biodra.
- Harry długo nie wypływał, Cassiopeia go wpatrywała. Nagle Alastor po pchnął ją do jeziora, gdzie - według Trytonów - tracąc tlen z płuc i próbując go zaczerpnąć uderzyła o ostrą skałę, a została wepchnięta z dużą siłą, potem zaatakowały ją Druzgotki, Trytony do patrzyły się kogo oblazły te stwory i wyciągnęły ją choć już bardzo w krytycznym stanie jak widać. Jeszcze chwila, a wyzionęła, by ducha! - wyjaśnił oburzony siwo brody.
- Nigdy bym o to nie po sądziła byłego Aurora! - za krzyknęła tym samym tonem co jej przed mówca, pielęgniarka.
Potem widziałem jak Granger bierze ją za jedną rękę, a Potter za drugą. Ja obserwowałem jej spokojną twarz, która tak niewinnie wyglądała. Gdy zapadła już głucha cisza można było jedynie do słyszeć pukanie deszczu w okna i równy, delikatny oddech Grace.
- Wiadomo, kiedy się wybudzi, Poppey? - zapytała zmartwiona McGonagall z łamiącym się głosem, która nie dawno przyszła do tego pomieszczenia szybkim i nerwowym krokiem.
- Nie. - odrzekła z żalem Pomfrey i wszyscy wpatrywali się z żalem i współczuciem, w nieprzytomną Live.
                                        •••
Oglądacie Harre'go Pottera i Zakon Feniksa? Ja, tak i specjalnie przerwałam oglądanie, by dodać ten rozdział. ;-)
Jak wam się podoba?
Macie, już Ferie?  :-P
Bardzo proszę czytających o zostawienie po sobie śladu. ;-)
☆★

Cassiopeia Live - Because Life Never DiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz