Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny

Começar do início
                                    

- Dlaczego akurat marakujowych? 

- Oh, każdy lubi marakuje - zaśmiała się nerwowo Marinette. Nie mogła przecież przyznać się przyjaciółce do pieczenia co niedzielę nowego makaronika dla Adriena, aby, gdy nadarzy się okazja, nie dostał czerstwego ciastka.

- Zapewne... - mruknęła podejrzliwie mulatka - Nie wiem jednak, czy to dobry pomysł. Nie na darmo Adrien powiedział o niej tylko Nino. Raczej nie będzie zadowolony, gdy nas tam ujrzy, a wtedy twoje szanse u Adriena spadną do zera. Zastanów się lepiej nad tym, co robisz - zaśmiała się dziewczyna, klepiąc lazurowooką po ramieniu - Odbijanie chłopaków to świństwo.

- Masz rację, Alya - powiedziała głośno Marinette - Na moje szczęście ona go nie pamięta - dodała szeptem.

CLARISSE*

   Nie zdążyłam jeszcze dobrze podejść do sali, gdy wtem poczułam wibracje swojej komórki ukrytej w głębi teczki. Zatrzymując się, otworzyłam ją i wyciągnęłam na wpół rozładowany przez Eegala telefon, odblokowując ekran, aby sprawdzić, kto śmiał zakłócać mój spokój nagłymi wiadomości.

   Jak się okazało, było to powiadomienie z Friendbooka od niejakiego Jean-Pierra Monlatainga. Na zdjęciu profilowym ukazywała się wesoła, poczciwa twarz siwowłosego mężczyzny o mocno zarysowanym podbródku i szarych oczach, którego policzki były ubrudzone różnokolorowymi farbami. Z pewnymi wątpliwościami zaakceptowałam zaproszenie do znajomych i otworzyłam dymek czatu.

Jean-Pierre Monlataing *ustawiono nick użytkownika Clarisse d'Violon-Violin jako Clarisse Więcej Się Nie Dało Violin*

Jean-Pierre Monlataing *ustawiono nick użytkownika Jean-Pierre Monlataing jako Czekam Na Twoje Violiny*

Czekam Na Twoje Violiny: Czekam z listą obecności, pani Violin. Widzimy się w sali 33. 😘

   Zmarszczyłam brwi. Jeśli ten facet był nauczycielem to powinien się pilnować przed pozwami ze strony rodziców. Tacy mili, fajni pedagodzy pomagający uczniom często nie byli lubiani przez sztywną radę szkoły.

Clarisse Więcej Się Nie Dało Violin: Już idę.

   Wyłączyłam telefon, ponownie schowałam go do torby i udałam się do klasy, aby nie dawać panu czekającemu na moje skrzypce dalszych powodów do zmartwień.

   Gdy tylko pchnęłam drzwi sali, uderzył mnie mocny zapach farby. Całe pomieszczenie musiało być nią nasiąknięte, mimo iż wyłożone brązową boazerią ściany wyglądały na czyste i suche. W wielkich oknach klasy, które zastępowały co najmniej dwie z płaszczyzn prostokątnego pokoju, widniały wyklejane wizerunki robocików, wzorki machnięte przez nowoczesnego artystę, dla którego kreski i figury były aktem sztuki, a także biegnąca w pojedynkę, bo kto inny, Biedronka na ratunek Paryżowi. Z tyłu sali wysoko nad głowami uczniów wisiały obrazy: jeden większy w złotej ramce przedstawiał kawałek żółtej twarzy, pewnie postaci z "Simpsonów", o granatowych oczach i wielgachnym nochalu, a drugi w rameczce wykonanej z drewna prezentował rękę Zeusa dzierżącą piorun skradziony mu przez Luke'a Castellana. Pod obrazami za to, gotowe na zmiażdżenie, stały biurka i wisiały półki wypełnione książkami poświęconymi wybitnym malarzom. Pod resztą ścian również koczowały ławki pełne przyborów rzeźbiarskich oraz malarskich, a sztalugi z płótnami, które na ogół pewnie też walały się po podłodze, teraz ustawiono na środku pomieszczenia, aby dać znać uczniom, że nadszedł czas na wykrzesanie z siebie odrobiny kreatywności.

- Dzień dobry, monsieur Monlataing - przywitałam się nieśmiało, zamykając za sobą drzwi. W głowie zaczynało mi się kręcić od tego mdłego zapachu.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora