Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )

Zacznij od początku
                                    

   Wyraz twarzy Jej Królewskiej Mości wyraźnie wskazywał na to, że niby się tego spodziewała, ale tak też nie do końca. Trochę jak Amerykanie w czasie ataku na Pearl Harbor. Kobieta powoli odwróciła głowę w stronę bohatera, uśmiechając się sugestywnie, po czym przekręciła się ponownie w kierunku celu i zamaszyście splunęła w stronę mulatki, przeistaczając ją tym samym w rumiany owoc. 

- Myślałem, że... - zaczął białowłosy, którego logika runęła jak najbardziej przysłowiowy domek z kart, które ktoś tknął dla zabawy palcem.

   Nikt się jednak nie dowiedział, co też Siedmiokropek miał na myśli, ponieważ silne pociągnięcie złoczyńcy przerzuciło go przez pół sali wprost pod kolana Królowej. Chłopak zdołał jedynie cofnąć się o kilka centymetrów w tył i zasłonić się ręką, obmyślając ostatnie słowa, które najlepiej zapadłyby ludziom w pamięć.

- Nie, nie, nie, nie, nie... Nie możesz mnie przemienić - wykrztusił gorączkowo, zastanawiając się nad tym, co przekonałoby kobietę do takiego aktu litości.

- Daj mi jeden dobry powód - roześmiała się dama.

- Tylko ja wiem, gdzie jest Czarny Kot. Jeśli mnie pokonasz, Władca Ciem nigdy nie zdobędzie dwóch miraculi, czyż nie tak? 

   Królowa Jabłek zmierzyła uważnie wzrokiem chłopaka, a następnie parsknęła śmiechem, co do głębi uraziło Thierry'ego.

- Pokonanie Czarnego Kota nie będzie żadnym wyzwaniem - oznajmiła rozbawiona.

- Być może, ale on nie wyjdzie, dopóki nie dam mu umówionego sygnału - wydukał, próbując nadać wypowiadanej półprawdzie chociaż wydźwięk wiarygodności.

- Jeśli zobaczy, że masz kłopoty, wyjdzie sam.

- Gdybym był jego Biedronką, to może i tak, ale dla niego jestem tylko podstawionym figurantem. Zapewniam cię, że nie wyjdzie, dopóki nie dam mu sygnału - powtórzył.

   Po części cała wypowiedź nie była kłamstwem. Czarny Kot mógł wrócić jedynie po użyciu Niezwykłej Biedronki, ale Królowa Jabłek nie musiała o tym chwilowo wiedzieć. 

- Zaprowadź mnie do niego - zarządziła kobieta.

   Siedmiokropek przez chwilę myślał nad najlepszą opcją, jednak ostatecznie podniósł się, nie widząc lepszego rozwiązania i idąc ze spuszczoną głową, zaczął wieść antagonistkę za sobą. Czuł, że zawalił na całej linii i tylko odwlekał to, co nieuniknione.

.....................................................

   Gdy białowłosy wkroczył na salę, w której rzekomo miał skrywać się Czarny Kot, zauważył mrok zupełnie tak gęsty, jakby zamknął oczy, z tą jeszcze różnicą, że przez przymknięte powieki widziałby znacznie więcej. Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Jak powiadało przysłowie ludowe: najtrudniej znaleźć czarnego kota przy zgaszonym świetle. 

- Zawołaj go - zarządziła Królowa Jabłek, śledząc uważnie każdy krok Siedmiokropka.

- Jasne - żachnął się chłopak, oceniając szybkość z jaką jego wzrok przyzwyczajał się do ciemności.

   Po chwili nabrał powietrza w płuca i raz po raz zaczął wołać imię blondwłosego bohatera. Wiedział, że było to daremne. Czarny Kot pojawił się nie mógł, ale może przynajmniej Likizka dzięki temu zrozumie, że fenomenalny plan diabli wzięli i przydałaby się jej pomoc. Siedmiokropek był nawet gotów przyznać, że dziewczyna miała od niego więcej doświadczenia i sprytu, gdyby tylko zjawiła się w porę i zażegnała kryzys.

   Póki co, nigdzie jej nie widział. Wśród gęstwy czerni zaczął wyróżniać zarysy stołów, kontury "postaci" siedzących na krzesłach, które najwidoczniej właścicielka miraculum Feniksa zdążyła przygotować, tak jak zapowiadała ( a co Siedmiokropek uważał za działanie wręcz irracjonalne ) oraz wielkie lustro ze Szczęśliwego Trafu.

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz