Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach

Start from the beginning
                                    

- Ty jesteś nowym Czarnym Kotem? - spytała groźnie. 

- T-tak - jęknąłem przerażony całą sytuacją.

   Kompletnie nie rozumiałem tych kobiet. Obie wydawały się za mną nie przepadać, mimo iż jedną spotkałem po raz pierwszy w życiu, a drugą po raz wtóry. Nagle jednak oblicze niebieskowłosej rozjaśniało, a ona sama uśmiechnęła się ciepło.

- Jesteś nawet podobny do Wertera - oświadczyła, klepiąc mnie po ramieniu - Ale do Anatolija i Noëla strasznie ci daleko. 

- Swallow... - bąknęła dama w granatowej sukni - Już?

- Oj, nie zrzędź tak! - zaśmiała się owa Swallow - Daj mi się na niego popatrzeć, skoro przy ataku słodziutkiej Heil musiałam niańczyć przebrzydłego Orła! Ostatni raz żywego Kota widziałam na Ukrainie, a potem... Nie ważne, zresztą wiesz - machnęła lekceważąco ręką.

- Swallow, on tu przyszedł w ważnej sprawie - oświadczyła czarnowłosa, wyraźnie podkreślając słowo "ważnej".

- To niech mówi - Jaskółka wzruszyła ramionami - Przecież nie masz przede mną żadnych tajemnic. Jestem waszym gościem, Menendezowi nie wygadam, sama wiesz.

   Zerknąłem niepewnie na tę, która wpuściła mnie do środka. Kobieta westchnęła ciężko i ruszyła przed siebie, na co jej prawdopodobna przyjaciółka wydała z siebie ciche "yes" jako znak triumfu, po czym popchnęła mnie do nowego pomieszczenia umeblowanego w azjatyckim stylu, w którym panował bałagan. Wszędzie leżały stosy rozlicznych ksiąg, papierów, map, malunków i pudełeczek podobnych do tego, w którym dostałem Plagga.

- O co więc chodzi? - spytała chłodno.

- Muszę pożyczyć kilka miraculi - powiedziałem niepewnie, drapiąc się po karku.

- Znowu? Biedronka nie mogła przyjść samodzielnie? - czarnowłosa wydała ponowne westchnięcie.

- Nie, nie jestem tu z jej polecenia! - zaprzeczyłem szybko.

- Nie? To po co ci miracula?

- To... Trochę błahy powód, ale dałem komuś słowo... 

- No tak... Czego ja się mogłam spodziewać? - żachnęła się kobieta - Zawsze przychodzicie po miracula i po nic więcej i w ogóle nie obchodzą was żadne konsekwencje. Ja zaś nie mogę rozdawać biżuterii na prawo i lewo od momentu, gdy uwielbiana przez Wanga Biedroneczka zgubiła grzebyk Pszczoły... Oczywiście, nie poniosła za to żadnych konsekwencji, a jak naszyjnik Lisa został skradziony, to już wszyscy mieli pretensję do mnie... Skąd mam mieć pewność, że oddasz mi potem wszystkie pożyczone miracula?

- Uroczyście obiecuję, że ci je zwrócę - przyłożyłem prawą dłoń do serca, a lewą uniosłem do góry - Daję ci słowo Czarnego Kota. Jeśli będą jakieś komplikacje, to bez przeszkód będziesz mogła odebrać mi pierścień i nie będę miał o to do ciebie żalu.

- Odważnie - czarnowłosa uniosła lekko brwi do góry i uśmiechnęła się półgębkiem - Mało którego herosa byłoby stać na takie poświęcenie. No dobrze... Ile chcesz tych miraculi?

- Wszystkie - odparłem z głupią miną.

- Słucham?

- Znaczy... Wszystkie, które kiedykolwiek zostały użyte - uściśliłem.

- Każde z nich zostało kiedyś użyte!

- Ale... Przez Biedronkę jako pomocnik... - miałem wrażenie, że zacząłem się plątać. 

- To strasznie dużo biżuterii... Rozumiem, że chcesz je wręczyć sprawdzonym osobom, ale nie rozumiem, w jakim celu.

- W takim - wygrzebałem z torby ładnie ozdobioną kartkę i podałem ją kobiecie. 

Orli zryw |Miraculous| (Chwilowo zawieszone)Where stories live. Discover now