Ciemność

577 43 30
                                    

- Harry! Harry do cholery! Nie zamykaj tych przeklętych oczu! Słyszysz?! -
Wybraniec skrzywił się lekko i uchylił znowu oczy.
- Zimno mi... -
Riddle ściągnął z siebie pelerynę i okrył nią chłopaka.
- Obejrzę teraz ranę, mów do mnie abym wiedział że jesteś przytomny. -
Wybraniec powoli pokiwał głową.
- Wiesz... Myślałem o tobie. -
Czarnoksiężnik powoli uniósł koszulkę chłopaka i zaczął przyglądać się ranie.
- Tak? Co myślałeś? -
- Bałem się że umrę nie widząc twojej twarzy przy sobie. -
- Nie chce cię martwić, ale nikt dziś nie umrze. -
Czarny Pan spojrzał na ciało Grindenwalda.
- No może oprócz niego. Mów do mnie dalej! -
- Wiem że nie powinienem cię tak oszukiwać... Ale bałem się. Tego co nadejdzie, tego co ludzie o mnie myślą... -
Szatyn zaczął kaszleć krwią.
- Cii... Oszczędzaj się. Wiem że cię boli, ale nie możemy pozwolić aby Noah został bez taty. -
- Zajmij się nim dobrze, jak mnie nie będzie. -
- Wszyscy będą! Rozumiesz? Wszyscy będziemy jedną szczęśliwą rodziną. Musisz tylko wytrzymać.-
- Nie dam już rady... Boli. -
- Dasz. Jesteś cholernym Harrym Potterem. Jesteś moim mężem. Dasz radę! -
- Boje się... -
- Nie masz czego. A teraz mnie posłuchaj. Muszę wyjąc ostrze, aby móc wyleczyć ci te ranę. Będzie boleć, ale musisz być przytomny rozumiesz? -
- Nie dam rady... -
- Harry. Skup się na moim głosie i licz powoli od dziesięciu w dół. -
- Dziesięć... dziewięć... -
- Tak dobrze. -
Voldemort złapał za ostrze noża i zaczął je powoli wyciągać.
- Osiem... siedem... -
- Już prawie kochanie! -
- Sześć... pięć... -
- Mam! -
Mężczyzna rzucił ostrze obok siebie i przyłożył marynarkę do rany. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę że nie słyszy swojego męża.
- Harry? Nie słyszę cię. -
Jednak nikt nie odpowiedział.
- Harry nie rób mi tego! -
Riddle przyciskając nadal ranę, popatrzył na twarz swojego ukochanego.
- Harry! -
- Nie krzycz tak... -
- Nie strasz mnie tak! -
- Nic nie czuje... -
- Co? -
- Nie czuje swoich rąk... -
- Co ty mówisz? -
- Tom, ja nie chce umierać... -
- Nie umrzesz, pomoc jest w drodze... -
- Nie jestem na to gotowy... -
- Nie umrzesz... -
Mężczyzna czuł jak serce zaczyna go boleć. Mógł już tylko szlochać i głaskać Pottera po głowie.
- Pomoc jest w drodze, wiesz? Zobacz udało ci się. Hogwart jest bezpieczny. Ludzie Gellerta się wycofują. Wygrałeś. -
- Cieszę się... -
- Wygraj jeszcze ten jeden raz. Proszę cię... Nie dam sobie rady bez ciebie... -
- Dasz. -
- Harry, ja... -
Jednak w tej chwili poczuł jak dłoń szatyna puszcza te jego. Oczy chłopaka się zamknęły, a głowa opadła nieruchomo. Zapanowała ciemność.

To już koniec na dzisiaj. Poryczałam się jak to pisałam, także życzę wam powodzenia!

The Gryffindor Boy Where stories live. Discover now