Wybuch

1.3K 78 21
                                    

Słońce dopiero nieśmiało świtało na horyzoncie, gdy rozpoczął się atak. Cała szkoła zadrżała, gdy Śmierciożercy rozpoczęli niszczenie zabezpieczeń otaczających szkołę. Zebranie wszystkich do Wielkiej Sali, zajęło mniej niż pięć minut. Każdy był gotowy do tego co ma nastąpić. Każdy w głębi duszy tłumaczył sobie że mordowanie popleczników Czarnego Pana, jest potrzebne aby wszyscy mogli żyć bezpiecznie. Minerwa uważnie przyglądała się swoim podopiecznym, szczególnie zwracając uwagę, na brak swojego syna wśród tłumu nastolatków. W końcu po kilku minutach drzwi do pomieszczenia się otworzyła i do środka wszedł on. Złoty Chłopiec Gryffindoru wyglądał jakby miał zaraz zamordować połowę ludzkiej populacji. Większość znajomych szatyna, patrzyła z dość dużym zaskoczeniem gdy nastolatek wszedł na podium i zaczął przemowę.
- Przede wszystkim chce wam podziękować. Każdy z was wykazał się dużą odwagą, stając naprzeciwko armii Voldemorta. -
Większość ludzi się wzdrygnęło na dźwięk imienia czarnoksiężnika, lecz zielonooki to zignorował.
- Voldemort, jest takim samym człowiekiem jak my. Boi się o swoje życie, ale przy okazji jego ambicje są silniejsze od logiki. Nie chce aby ktokolwiek z was stanął mu na drodze. -
- Dlaczego? -
Jeden ze Ślizgonów patrzył na nastolatka z zapytaniem wymalowanym na twarzy.
- Ponieważ on jest mój. Tylko ja mogę go zabić. -
- Zabić? -
- Waszym zadaniem jest ochrona siebie nawzajem oraz obrona Hogwartu. Resztę pozostawicie mi. -
Tuż obok Pottera pękła szyba.
- To chyba znak że pora ruszać. -
Harry wyjął swoją różdżkę po czym podniósł ją do góry.
- Pora pozbyć się śmieci. -
W szmaragdowych tęczówkach można było zobaczyć ogień oraz zaklęcie uśmiercające.
- Uważajcie na sobie nawzajem. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, do wieczora powinno być już po wszystkim. -
Oczywiście jak każdy z was wie, Harry Potter nie ma szczęścia i cała akcja zaczęła się psuć już od pierwszych sekund walki...
Witaaaajcie!

The Gryffindor Boy Kde žijí příběhy. Začni objevovat