- Zginiesz Potter! -
- Nie chcę ci psuć marzeń Ron, ale jesteś już chyba trzydziestą osobą która grozi mi śmiercią. A przypominam ci że moim głównym wrogiem jest Voldemort, ciut zabawne nie sądzisz? -
Rudowłosy wzdrygnął się gdy zielonooki wypowiedział imię Czarnego Pana. Nie uszło to uwadze chłopaka.
- Naprawdę Weasley? Boisz się jego imienia? -
- Nikt nie śmie go wymawiać. -
- Dam ci mądrą radę, tak po znajomości. Strach przed imieniem wzmaga strach przed samą rzeczą.-
- Co? -
- Jaki ty jesteś durny jednak... To że boisz się jego imienia pogłębia tylko twój strach do samej jego postaci. -
- Nie boje się go! -
- To znaczy że jesteś durny. -
Ron jedynie prychnął.
- A ty się go boisz Potter? -
- To chyba oczywiste. Nie chce wiedzieć co mi zrobi gdy ogarnie że uciekłem... -
Rudowłosy który miał już dosyć tej pogawędki rzucił zaklęcie oszałamiające wprost w szatyna który stał plecami do niego. Gdyby nie tarcza która broniła chłopaka wylądowałby on właśnie na ścianie, oszołomiony na kilka godzin.
- Naprawdę Weasley? Aż tak nisko upadłeś aby atakować gdy jestem odwrócony do ciebie plecami?!-
W oczach Pottera można było zobaczyć wściekłość.
- Ja nie chciałem... -
- Pozwól że teraz ja ci pokaże, do czego jestem zdolny. -
Tego co się potem stało, nikt nie był w stanie opisać. Każdy ze świadków mówił inną wersję tych wydarzeń. Jednak wszystko kończyło się zawsze tak samo. Rudowłosy leżał ciężko oddychając na ziemi starając się jakoś uciec od szatyna.
- Potter, przepraszam... -
- Nie, Ron. Nauczę cię dobrych manier. -
W lewej dłoni Pottera zaczęła się formować szkarłatna kula.
- Potter, nie! -
- Żegnaj Weasley... -
- Harry! -
Szatyn zastygł gdy usłyszał ten tak dobrze mu znany głos. Powoli odwrócił się w kierunku z którego on dochodził. Zobaczył młodą dziewczynę i te piegi które tak dobrze kojarzył.
- Łucja... -
- Zostaw go już. -
- Zasłużył sobie. -
- Możliwe, ale pokaż że jesteś lepszy i odpuść. -
- Bo ty tak mówisz? -
- Dokładnie. Trzeba się słuchać mądrzejszych. -
Harry uśmiechnął się i podszedł do swojej przyjaciółki.
- Tęskniłem. -
- Ja też. -
Już po chwili chłopak mógł poczuć jak dziewczyna go przytula.
- Przepraszam. -
- Nie masz za co. -
- Zawiodłam cię... -
- Hej, to były stare dzieje. Tak? -
- Mhm. -
Pevensie uśmiechnęła się i pociągnęła zielonookiego do wyjścia z pokoju wspólnego gryfonów.
YOU ARE READING
The Gryffindor Boy
ספרות חובביםMinerwa nigdy nie chciała być matką, od zawsze jej jedyną miłością było nauczanie uczniów. Jednak gdy umiera dwójka jej najlepszych uczniów, bierze na barki opiekę nad ich małym synkiem. ~ I część, druga w toku. Opowiadanie może zawierać przekleńs...