Orli zryw |Miraculous| (Chwil...

By MademoiselleGaMa

4.2K 587 783

Nadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie... More

Wizje jako nieodłączna część życia schizofrenika
Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie
Fangirl i zbiorowe omdlenie na widok babuszki
Wegetarianie - gatunek zagrożony
Mała syrenka z Karaibów
Najkrótszy rozdział pod słońcem
Alberiam lub Mirbert
Najwspanialsza gwiazda betlejemska
Aigle i wielki baner z napisem "KISS NOW"
Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia
Pierwiastki matematyczne, chemiczne oraz magiczne
La Volpe da Tivoli
Mazury - egzotyczna wyspa prezydentów
Skradanki w Notre Dame ( Reine Rouge cz.1 )
Papież się spapieżył... ( Reine Rouge cz.2 )
Jak zdobyć serce Aigle? Poradnik jednokrokowy
Jak Biedronka z Orłem ( Reine Rouge cz. 4 )
Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )
Socjopatyczne uroki idealną pułapką na korony
Femme Fatale nr. 1
Lotnisko najlepszym miejscem na ujawnianie sekretów!
Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata
Śmierć za Hiszpanię, chwalebna to zaraza
Nieodpowiedzialni skrzydłowi zawalają starożytność
Romantyczność Czarnej Śmierci w ka-re-tce
Rudy, rudy, rudy rydz
Czerwone rurki nową więzienną modą
Modnie umierająca Tamiza pełna mleka
Koalicja czarnych kotów z ciemnością
Latający komputer, latająca czapka i latające rolki
Od ogrodu do zakonu... (Decybeliks cz.1)
Mulatyczne zjawy kąsają jadowite decybele (Decybeliks cz. 2)
Dystyngowana herbatka z Przeznaczeniem
Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)
Tańcząca z głowami
Niewinne dzieci celem książęcych motylków (Decybeliks cz. 4)
Crap catus - nowy gatunek kota ( dostępny w dwóch kolorach ) ( D cz. 5 )
Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)
Deal o barwie miodu
HUUUULK NISZCZYĆ! ( Ponton cz.1 )
Traumatyczny Wiedeń rozbija się o mury Nursen (Olszynka cz. 1)
Ołowiane tancereczki w sznurkach lisiego Taaffe
Bejsment w objęciach brachiozaura
Wiedeńska, porzucona kochanka i załamany Romeo
Cierpienia młodej akumy Aliny ( Romantica cz. 1)
Szaleństwo zielonych oczu ( Romantica cz. 2 )
Schadzka z doniczką Alladyna ( Romantica cz. 3 )
Ryszard z Luki lub Luka z Ryszarda ( Romantica cz. 4 )
Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )
Daltonistyczny Śmigus-Dyngus ( Romantica cz. 6 )
Pani Wielbcie-Mnie-I-Rozpaczajcie-Wszystkie-Narody-Bo-Oto-Samodzielnie-Mrugnęłam
Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )
Czy się stoi, czy się leży, 2 000 się należy
Kanarkowa szczęka wampira
Spacer z legitymacją szkolną i nowa fryzura sfinksa
Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach
Rzym w płomieniach cesarzowej Joanny
22 rude kasztany
Tour de po miraculersów
Barbara-Barnaba i mistyczne tajemnice bębenków
Białowłose czwórki mylą Sylwestra z Wielkanocą (Lady Lamp cz. 1)
Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )
Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )
Lisy z białego dymu
Akuma do kwadratu ( Lady Lamp cz.4 )
Ciut wcześniej czyli prolog w środku akcji ( Lady Lamp cz. 5 )
Chopin i The Beatles łączą siły na scenie ( LL cz. 6 )
Czarno-złota kołysanka o mleku ( Lady Lamp cz. 7, Hesper cz. 1 )
Kolekcjoner i pasja fotografowania ( Lady Lamp cz.8, Hesper cz. 2 )
Miraculia vol 2 ( LL cz. 9, H cz. 3 )
Konsul Biedroniusz na Forum Romanum ( LL cz. 10, H cz. 4 )
Pierwsze siedem kropek Biedroniusza ( Lady Lamp cz. 11, Hesper cz. 5 )
Ballada o Królowej Jabłek ( LL cz.12, KJ cz. 1 )
Lustereczko, powiedz przecie ( LL cz. 13, KJ cz. 2 )
Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )
Równa walka na katany świetlne ( LL cz. 15, KJ cz. 4 )
Mistrz Motyl sprawką kotaklizmu 2016 (LL cz. 16, KJ cz. 5)
Uprzedzenie i duma ma dwa serca
Balony Mistrza Fu
Absolon de la Ress, czyli tam i z powrotem
Sabotażyści z Saint-Denis
Rewolucjoniści z S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.A
Sowia szkoła Fantômette
Aigle nielegalnie pożycza szafki
Modowa katastrofa w Françoise Dupont
Clarisse A.R.S.O.M d'Violon-Violin jako nowa She-Hulk
Dyrcio Sowa jako poskramiacz tygrysów
Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny
Tristanowy los pisarza w niewoli
Żerart z Livii na kozetce w gabinecie nowozelandzkiej pomocy psychologicznej
Dziennikarz potrzebny od zaraz
"Kaprys nr. 25" Niccolò Paganini
"Co autor miał na myśli?" - wykłady prof. d'Violon-Violin

Adrien i takie tam selfie z Wiednia

52 9 4
By MademoiselleGaMa

   Mimo iż było popołudnie, na ulicach Paryża powoli zaczęło robić się ciemno. Klimatu nie poprawiał również silny, porywisty wicher, który z głośnym świstem szarpał kolorowymi światełkami ozdabiającymi okolicę. Żaden racjonalnie myślący człowiek nie wyściubiał nosa z domu, aby nie dać się porwać siłom przyrody. Znaczy... Prawie żaden. 

    Przez pogrążoną w mroku ulicę królowej Kornelii brnęła malutka, skulona postać w długim, czarnym płaszczyku furkoczącym bezsilnie na wietrze. Pod pachą trzymała sporych rozmiarów paczkę w świątecznym papierze w choinki, a z prawego ramienia zwisała jej różowa torebeczka. Nagle dziewczyna zachwiała się i chaotycznie zatańczyła na oblodzonym chodniku. Przez krótką chwilę dzielnie trzymała się na nogach, ale miniaturowe lodowisko okazało się być zbyt potężnym przeciwnikiem dla biednej Marinette, która po chwili zaliczyła potężnego orła.

- Auu... - jęknęła granatowowłosa, gładząc ręką obolały bok. 

- Nic ci nie jest? - dobiegł z torebki piskliwy głosik, a z jej wnętrza wychynęła czerwona główka z dużą kropką na czole. 

- Nie... Nic. GDZIE PREZENT DLA ADRIENA?! - krzyknęła z przerażeniem Marinette, rozglądając się dookoła siebie. 

   Pakunek leżał kilka metrów dalej tuż przy kratce od studzienki kanalizacyjnej. Błękitnooka uśmiechnęła się szeroko na jego widok, po czym na czworakach zaczęła pełznąć w stronę prezentu.

- Spójrz! - zawołała Tikki, wskazując na coś małą łapką.

   Marinette zadarła wyżej głowę, odgarniając włosy nachodzące jej na twarz. Po niebie mknęła w zabójczym tempie jakaś dziwna kometa, zostawiając za sobą ślad podobny do smug kondensacyjnych wytwarzanych przez samoloty. Kształt przefrunął bezgłośnie nad jej głową, zatoczył kółko wokół Katedry Notre Dame, po czym poleciał dalej.

- Co Aigle robi tu o tak późnej porze? - zapytała sama siebie Dupain-Cheng.

- Może ktoś zaatakował miasto? - podsunęło jej kwami.

- Nie, wątpię. W przeciwnym razie byłaby przecież jakaś informacja. Od razu dostałabym powiadomienie o specjalnym wydaniu wiadomości. 

- Wypadałoby jednak sprawdzić. Może Aigle dowiedziała się o czymś wcześniej?

- Tikki, nie mam na to czasu. Muszę dać Adrienowi prezent.... GDZIE JEST TA PACZKA?! 

- Tam... - mruknęło kwami załamane zorientowaniem swojej właścicielki. 

   Marinette przybliżyła się do podarunku, po czym z błogą miną przycisnęła go do piersi, kołysząc nim jak tuzin ciotek nowo-narodzonym dzieckiem. Nie mogła się już doczekać chwili, aż wręczy swojemu ukochanemu paczuszkę, ten poprosi ją o chodzenie, a potem wylądują na ślubnym kobiercu w otoczeniu płatków róż i bielutkich gołąbków. Oczami wyobraźni widziała już siebie i Adriena oraz trójkę wymarzonych urwisów wraz z psem i chomikiem. Westchnęła rozmarzona na myśl o tak nierealnym marzeniu.

- Tym razem mi się uda! - rzuciła do siebie wesoło, po czym ruszyła w dalszą drogę.

............................................

- Myślisz, że mu się spodoba? - spytał Adrien, kładąc na kanapie owiniętą szarym papierem przesyłkę.

   Słowa zostały skierowane do Plagga, ale efekt ostatecznie był taki sam, jak gdyby chłopak rozmawiał ze ścianą na temat sensu piosenki początkowej z "Gumisiów". Kwami było zajęte przystrajaniem pokoju na zbliżającą się Wigilię i naprawdę nie obchodziło go to, co komu się spodoba, a co nie. 

   Adrien w tym czasie postanowił całkowicie olać małego kotka i wziął się za rozrywanie papieru. Gdy nastąpił już oficjalny unboxing, zamarł. Dosłownie na chwilę przestać oddychać, a jego mina wyglądała prawie tak jak twarz ucznia, który dostał piątkę z matematyki za samodzielne napisanie kartkówki. 

- Plagg... - jęknął młody Agreste - Co ty zrobiłeś?

- Nie zdzierżę tego dłużej! Ja ci pomagam w przemienieniu twojej nory w salonik z gazetek IKEI, a ty jeszcze masz do mnie pretensje? Wiesz co? Sam sobie pracuj! Ja się odmeldowuję! - pisnęło ze złością kwami, rzucając zieloną bombką, która po uderzeniu w podłogę stłukła się na milion kawałków, tworząc przy tym barwną mozaikę - Zmarnowałem na ciebie tyle czasu! Wiesz, ile zjadłbym camemberta? 

- Ale... Nie chodzi mi o wystrój!

- Nie? To o co? - Plagg spojrzał podejrzliwie w kierunku właściciela. 

- O to! - Adrien wyciągnął z folii parę rurek - Miały być czerwone! Mój ojciec nosi tylko czerwone!

- Oj tam! - kwami machnęło lekceważąco łapką - Nawet nie zauważy różnicy!

- Jak nie zauważy?! Przecież one są niebieskie! Widzisz? N-I-E-B-I-E-S-K-I-E! - Adrien podłożył Plaggowi pod nos rzeczony obiekt sporu - Miałeś zamówić czerwone!

- Pomyliłem się, jasne? Każdemu może się zdarzyć. Poza tym, twojemu ojczulkowi dobrze zrobi, gdy raz na jakiś czas założy coś innego. 

   Załamany blondyn usiadł na kanapie, zakrywając twarz w dłoniach. 

- Te święta to będzie jakaś katastrofa...

- Czy ja wiem? Zależy dla kogo. Poza tym... Siemasz, bracie! - odezwał się jakiś damski, klarowny głos.

   Adrien szybko oderwał ręce od swego modelingowego lica i zerknął ze zdziwieniem na parapet, na którym przysiadła Aigle. Bohaterka jak zwykle nosiła na sobie jasnobrązowy kostium z lateksu. W okolicach brzucha, nadgarstków, stóp i szyi materiał przechodził w biel oraz złoto. Na pogodnym obliczu Orlicy pojawił się szeroki uśmiech, a w jej granatowych oczach błysnęły roześmiane iskierki. Dodatkowo, gdyby Agreste był kobietą, to zauważyłby zmianę w wyglądzie heroski, gdyż nieustraszona Ptaszyna nałożyła na głowę beret skradziony z Watykanu. Ale niestety... Adrien nie dość, że był mężczyzną, to do tego jeszcze mało spostrzegawczym. 

- Aigle?

- Świetnie, że kojarzysz moje imię! Skoro już się znamy, to powiedz mi, gdzie mogę znaleźć Irbiska? 

- Skąd mam to wiedzieć?

- Bo oboje jesteście z rodziny kotowatych? 

   Chłopak zamrugał kilkukrotnie oczami. Nie mógł czegoś pojąć. Co miało znaczyć "oboje"? Przecież nikt nie znał jego sekretnej tożsamości. Z drugiej strony... To była Aigle. Ona wiedziała wszystko. A jak czegoś nie wiedziała, to zgadywała. I to zazwyczaj celnie. 

- Ej, księżulku. Zawiesiłeś się? 

- Czegoś...

- ... nie zrozumiałeś? Cóż za nowość! Słuchaj, Koteczku... - czarnowłosa zwinnie zeskoczyła z parapetu i podeszła do Agresta - Trochę mi się śpieszy, a ty powinieneś wiedzieć, gdzie przebywa twoja luba. 

- Irbisica nie jest moją lubą.

- Otóż jest - Aigle poprawiła kołnierzyk koszuli nastolatka - Tylko jeszcze o tym nie wiesz - mrugnęła przyjacielsko, po czym poczochrała go po włosach - Zapewniam cię, nie minie godzina, a już się z nią zobaczysz!

- Tak w ogóle, co ty tutaj robisz? I dlaczego mówisz do mnie tak, jakbyś mnie znała? 

- Bo cię znam. Ty jesteś Czarny Kot, a ja to Clarisse Violin. 

- ...

- Taaa... Nie przemyślałam tego, że po cofnięciu czasu wszyscy zapomną o wcześniejszych wydarzeniach - westchnęła ze zrezygnowaniem - Naprawdę, chętnie bym ci potłumaczyła, ale...

- ... masz czas, udowodnisz mi, że faktycznie jesteś Clarisse, a potem wszystko mi wyjaśnisz. Ze szczegółami.

- Tak się składa, że czasu nie mam. Zostało mi dokładnie pięć godzin! Jeżeli nie znajdę się we Włoszech przed północą, to spalą mnie na stosie ku chwale Westy!

- Co?

- Nie ważne. Dobra, zróbmy to szybko i miejmy już za sobą tę całą maskaradę. Jak mam ci udowodnić, że ja to ja?

- Ściągnij miraculum.

- Chyba się za dużo mandarynek nażarłeś. Mowy nie ma! Eegal ma traumę i narażanie go na niepotrzebny stres nie wchodzi w grę. 

- W takim razie... Powiedz mi coś, co tylko my dwoje wiemy.

- Od razu lepiej. Tak więc, Iron Man nie dorasta Kapitanowi Ameryce do pięt, ja nadal czekam na sekretny przepis wyrobu magdalenek, a twoją matkę zastrzeliła szalona Żydówka. Wystarczy? 

- Słucham? - oczy Adriena powiększyły się do rozmiarów bombki, którą wcześniej stłukł Plagg.

- To dobrze, że słuchasz! Czekaj... Wszystko w porządku? 

   Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w nich stanęła Nathalie wraz z Marinette, która nieśmiało czaiła się za jej plecami. Aigle w ostatniej chwili zdążyła zanurkować pod kanapę.

AIGLE*

   Rzuciłam się na ziemię, jakby miała wybuchnąć jakaś bomba. 

- Adrienie, masz gościa - doszedł do mnie zimny, żeński głos. 

   Jak nic, guwernantka albo opiekunka Kiciusia, albo jedno i drugie. Obok mnie też kiedyś kręcił się cały tabun ludzi. Na szczęście teraz pozostała już jedynie stylistka, kierowca i ochroniarz, bo z prywatną nauczycielką szlag by mnie trafił do reszty. 

- Może wejść - padła tak samo chłodna odpowiedź chłopaka. 

   Drzwi zamknęły się, a po pomieszczeniu rozległy się ciche kroki. 

- Rej, znaczy... hej - kolejny damski głosik i to nawet jakiś znajomy. 

   Wytężyłam wszystkie szare komórki, aby przypomnieć sobie istotę wydającą tak przesłodzone, irytujące dźwięki. Odpowiedź mogła być tylko jedna.

- Naprawdę nękasz go w jego własnym domu? - wyskoczyłam spod kanapy i zakładając ręce na biodra, zerknęłam na zdumioną Marinette, której aż paczka wypadła z rąk na widok mojego oszałamiającego beretu. 

- Aigle? - zdołała wykrztusić.

- A nie widać? 

- Adrien, co ona tu robi? - granatowowłosa rzuciła blondynowi pytający wzrok. 

- Nie ważne, co ja tu robię. Ważne jest to, co TY tu robisz! A nie... Czekaj. Chyba wiem. 

    Przed oczami stanęło mi wspomnienie Lili Rossi w pomarańczowej, cekinowej sukience. Jej prawa ręka mocno ściskała lewy łokieć, a spuszczona głowa wyrażała tonę wylewającego się żalu i smutku. Bezsilności z powodu upokorzenia przez Biedronkę w oczach ukochanego. Komunistka od zawsze była podła, ale nigdy nie sądziłam, że byłaby w stanie bez żadnego powodu posunąć się do czegoś takiego. A jakby nauczyć ją moresu? Jakby uderzyć w nią z jej własnej broni? To była idealna okazja...

- Kochasz go. Chociaż nie... Ty oszalałaś na jego punkcie! Non stop go stalkujesz, śledzisz, robisz się zielona z zazdrości, gdy widzisz jak rozmawia z inną dziewczyną. Znasz na pamięć cały jego plan, w każdą sobotę pieczesz specjalnie dla niego marakujowego makaronika, po nocach siedzisz nad prezentami na wszelkie możliwe okazje. Jesteś chora, walnięta, prześladujesz go. 

- Ja... To nieprawda! - Marinette pewnie zadarła głowę do góry.

- Nieprawda? A kto ma w pokoju porozwieszane jego zdjęcia? Na ścianach, tablicach. Są nawet pod łóżkiem! A kto ma jego podobiznę ustawioną na każdym możliwym ekranie? - niebieskooka nieznacznie spuściła oczy, aby po chwili znów je unieść i rzucić mi nimi wyzwanie.

- Nie wiem, kto naopowiadał ci takich głupot, ale dałaś mu się srogo nabrać - uśmiechnęła się do mnie miło, poklepując mnie po ramieniu.

- Tak się składa, że ty i to z wypiekami na twarzy. 

    Marinette oczywiście nie mogła wiedzieć, że panienka z bogatego domu, która kiedyś przyszła do piekarni po swoje ulubione wypieki była niesamowitą Orlicą. Nie mogła mieć pojęcia, że opowiadając jej o wielu rzeczach, sama wkraczała do paszczy lwa, wpadała w szpony niechybnej śmierci jak mucha w objęcia rosiczki. Nie mogła podejrzewać, że oprowadzając mnie po swoim królestwie podsuwała mi informacje, które kiedyś mogły ją zniszczyć.

- Że... Co?

- Zapamiętaj sobie... Ja jestem wszędzie - szepnęłam jej do ucha.

- DOSYĆ! - wydarł się nagle Adrien, łapiąc mnie za ramię i odciągając mnie do tyłu - Od jak dawna o tym wiedziałaś?!

- O czym? O tym, że twoja TYLKO PRZYJACIÓŁKA jest erotomanką? 

- Nie! O mojej... Mamie - powiedział łamiącym się głosem. 

- No... Ciężko to wytłumaczyć. 

   Co ja mu niby miałam powiedzieć? Że dowiedziałam się o tym w poprzedniej linii czasowej, patrząc jak zaraz potem Czarny Kot zabija Peahen kotaklizmem, a następnie sam umiera? 

- Wiem i tyle.

- Od jak dawna?!

- Od niedawna! - wydarłam mu się w twarz - Rozmawiałam z osobą, która to zrobiła. Wyśpiewała mi wszystko jak na spowiedzi.

- I co było dalej?

- Nic. Każdy poszedł w swoją stronę. 

- TAK PO PROSTU?!

- Tak... Tak po prostu. 

- I NIC NIE ZROBIŁAŚ Z TYM FAKTEM?!

- A co ja miałam zrobić?! Ten psychopata omalże mnie nie udusił! 

- Gdzie... Gdzie on teraz jest?

- We Wiedniu - odparłam twardo, chociaż nie widziałam Peahen od... miesiąca ( albo 13 lat, zależy którą linię czasu będziemy brać pod uwagę ).

- Jadę tam - skwitował krótko Adrien, ruszając w stronę drzwi. 

- Zwariowałeś?! - Marinette chwyciła chłopaka za przegub dłoni - Chcesz ruszać do Wiednia? Teraz? I to sam?

- Jeżeli chcesz, to jedź ze mną.

- Ja... Chętnie. Zawsze możesz na mnie liczyć, ale nie pozwolę, abyś dokonał jakiegoś głupstwa z powodu Aigle! Ona na pewno kłamie! 

- Po co miałaby kłamać? 

- Bo to Aigle? - serio, czy to miało być to całe genialne wytłumaczenie? ( To, że jestem Aigle wcale nie oznacza, że posuwam się do szerzenia nieprawdy! ZAPAMIĘTAJCIE TO SOBIE, BO JAK NIE, TO BĘDĘ WASZYM POTWOREM Z SZAFY! Pamiętajcie, ja jestem wszędzie. )

- Aha... Dzięki?

- Proszę cię, zostań. Nie ruszaj do Wiednia!

- Puść mnie! - wyrwał jej się.

- Adrien...

- Wyjdź stąd! Obie stąd wyjdźcie! Mam was serdecznie dość! 

- Ad... - Marinette dzielnie próbowała przemówić mu do rozumu.

- Wynoś się! Już! Nie chcę cię widzieć! - krzyknął, wskazując na drzwi. 

   Dolna warga granatowowłosej zaczęła nieznacznie drżeć, a do jej oczu napłynęły łzy. Zrozpaczona dziewczyna wybiegła z pokoju, pozostawiając na posadzce mokre plamy ( i kawałki złamanego serduszka ).

- To... Ten tego... - podrapałam się zakłopotana po karku - Wesołych świąt! - uśmiechnęłam się głupkowato i wyleciałam przez okno.


   Witam Was! Oto rozdział, na który wszyscy czekali! Wy, moi czytelnicy, gdyż nareszcie w "Femme Fatale" zjawili się Marinette z Adrienem; Aigle, ponieważ wreszcie udało jej się upokorzyć Biedronkę. I wszyscy są zadowoleni :D

   Z racji tego, że mam wolne i zbliżają się święta, organizuję maraton. Codziennie, aż do Wigilii będą pojawiać się nowiutkie rozdziały! Tak więc, zróbcie sobie herbaty i poszukajcie ciepłego kocyka, bo już wiecie, co będziecie porabiać w te grudniowe wieczory!


                                                                                                       ♥ GaMa ♥




Continue Reading

You'll Also Like

647K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
57.2K 1.1K 56
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
9.6K 734 32
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
6K 323 20
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...