Orli zryw |Miraculous| (Chwil...

By MademoiselleGaMa

4.2K 587 783

Nadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie... More

Wizje jako nieodłączna część życia schizofrenika
Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie
Fangirl i zbiorowe omdlenie na widok babuszki
Wegetarianie - gatunek zagrożony
Adrien i takie tam selfie z Wiednia
Mała syrenka z Karaibów
Najkrótszy rozdział pod słońcem
Alberiam lub Mirbert
Najwspanialsza gwiazda betlejemska
Aigle i wielki baner z napisem "KISS NOW"
Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia
Pierwiastki matematyczne, chemiczne oraz magiczne
La Volpe da Tivoli
Mazury - egzotyczna wyspa prezydentów
Skradanki w Notre Dame ( Reine Rouge cz.1 )
Papież się spapieżył... ( Reine Rouge cz.2 )
Jak zdobyć serce Aigle? Poradnik jednokrokowy
Jak Biedronka z Orłem ( Reine Rouge cz. 4 )
Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )
Socjopatyczne uroki idealną pułapką na korony
Femme Fatale nr. 1
Lotnisko najlepszym miejscem na ujawnianie sekretów!
Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata
Śmierć za Hiszpanię, chwalebna to zaraza
Nieodpowiedzialni skrzydłowi zawalają starożytność
Romantyczność Czarnej Śmierci w ka-re-tce
Rudy, rudy, rudy rydz
Czerwone rurki nową więzienną modą
Modnie umierająca Tamiza pełna mleka
Koalicja czarnych kotów z ciemnością
Latający komputer, latająca czapka i latające rolki
Od ogrodu do zakonu... (Decybeliks cz.1)
Mulatyczne zjawy kąsają jadowite decybele (Decybeliks cz. 2)
Dystyngowana herbatka z Przeznaczeniem
Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)
Tańcząca z głowami
Niewinne dzieci celem książęcych motylków (Decybeliks cz. 4)
Crap catus - nowy gatunek kota ( dostępny w dwóch kolorach ) ( D cz. 5 )
Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)
Deal o barwie miodu
HUUUULK NISZCZYĆ! ( Ponton cz.1 )
Traumatyczny Wiedeń rozbija się o mury Nursen (Olszynka cz. 1)
Ołowiane tancereczki w sznurkach lisiego Taaffe
Bejsment w objęciach brachiozaura
Wiedeńska, porzucona kochanka i załamany Romeo
Cierpienia młodej akumy Aliny ( Romantica cz. 1)
Szaleństwo zielonych oczu ( Romantica cz. 2 )
Schadzka z doniczką Alladyna ( Romantica cz. 3 )
Ryszard z Luki lub Luka z Ryszarda ( Romantica cz. 4 )
Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )
Daltonistyczny Śmigus-Dyngus ( Romantica cz. 6 )
Pani Wielbcie-Mnie-I-Rozpaczajcie-Wszystkie-Narody-Bo-Oto-Samodzielnie-Mrugnęłam
Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )
Czy się stoi, czy się leży, 2 000 się należy
Kanarkowa szczęka wampira
Spacer z legitymacją szkolną i nowa fryzura sfinksa
Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach
Rzym w płomieniach cesarzowej Joanny
22 rude kasztany
Tour de po miraculersów
Barbara-Barnaba i mistyczne tajemnice bębenków
Białowłose czwórki mylą Sylwestra z Wielkanocą (Lady Lamp cz. 1)
Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )
Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )
Lisy z białego dymu
Akuma do kwadratu ( Lady Lamp cz.4 )
Ciut wcześniej czyli prolog w środku akcji ( Lady Lamp cz. 5 )
Chopin i The Beatles łączą siły na scenie ( LL cz. 6 )
Czarno-złota kołysanka o mleku ( Lady Lamp cz. 7, Hesper cz. 1 )
Kolekcjoner i pasja fotografowania ( Lady Lamp cz.8, Hesper cz. 2 )
Miraculia vol 2 ( LL cz. 9, H cz. 3 )
Konsul Biedroniusz na Forum Romanum ( LL cz. 10, H cz. 4 )
Pierwsze siedem kropek Biedroniusza ( Lady Lamp cz. 11, Hesper cz. 5 )
Ballada o Królowej Jabłek ( LL cz.12, KJ cz. 1 )
Lustereczko, powiedz przecie ( LL cz. 13, KJ cz. 2 )
Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )
Równa walka na katany świetlne ( LL cz. 15, KJ cz. 4 )
Mistrz Motyl sprawką kotaklizmu 2016 (LL cz. 16, KJ cz. 5)
Uprzedzenie i duma ma dwa serca
Balony Mistrza Fu
Absolon de la Ress, czyli tam i z powrotem
Sabotażyści z Saint-Denis
Rewolucjoniści z S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.A
Sowia szkoła Fantômette
Aigle nielegalnie pożycza szafki
Modowa katastrofa w Françoise Dupont
Clarisse A.R.S.O.M d'Violon-Violin jako nowa She-Hulk
Dyrcio Sowa jako poskramiacz tygrysów
Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny
Tristanowy los pisarza w niewoli
Żerart z Livii na kozetce w gabinecie nowozelandzkiej pomocy psychologicznej
"Kaprys nr. 25" Niccolò Paganini
"Co autor miał na myśli?" - wykłady prof. d'Violon-Violin

Dziennikarz potrzebny od zaraz

35 4 9
By MademoiselleGaMa

AIGLE*

   Leciałam nad miastem, starając się ominąć co większe chmury gotowe do wyplucia z siebie kolejnych ton śniegu. Doskonale pamiętałam, jak prawie miesiąc temu narzekałam na idealnie niebieskie, bezchmurne niebo oraz cieplutką pogodę w Paryżu i to jak namawiałam Irbisicę do użycia jej mocy, abyśmy mieli jakąś uciechę z prawdziwie białych świąt. Jak się okazało, był to błąd, bo jak tylko dziewczyna sypnęła nam miękkim puchem, tak do tej pory padało i nie przestawało. Normalnie jak w "Krainie lodu". Ciekawe, czy Irbisek miał jakąś szurniętą siostrę, która uświadomiłaby jej olbrzymią potęgę miłości?

   Nie miałam pojęcia, która to już była moja rundka wokół stolicy, ale powoli zaczynał mnie nudzić ten długi, niekończący się lot wśród śniegu i szarpiącego wichru. Mignęłam już pod Wieżą Eiffla i Łukiem Triumfalnym, niechcący uderzyłam w Fontannę Zwycięstwa, więc pewnie będą się tam szykować jakieś wiekowe remonty, śmignęłam przez Plac Zgody i Plac Wogezów, zrobiłam zwiad na Katedrze Notre-Dame i Bazylice Najświętszego Serca, a także polatałam chwilę nad Luwrem, ale śladu po moim sprzymierzeńcu nie było. Jakby się pod ziemię zapadł... Teoretycznie mógł skorzystać z metra, ale ja jeszcze tak nisko nie upadłam, aby sprawdzać takie obskurne zakamarki. Podirytowana zmarszczyłam brwi i zawróciłam, dochodząc do wniosku, że to ostatnie kółeczko i jeśli typa nie znajdę, to naślę na niego później Eegala wystraszonego Wiedniem.

   Ostatecznie zrobiłam jeszcze trzy rundki i złapałam mojego ulubieńca pod piekarnią "Tom&Sabine", gdzie stał pod zakładem tak długo, aż pani stojąca za ladą się nad nim zlitowała i wyszła z torebeczką pełną DARMOWYCH wypieków, aby facet nie zamarzł im na kość pod drzwiami piekarni, nie umarł i nie zepsuł reputacji. 

   Jeśli ktoś myślał, że byłam na tyle miła, aby zatrzymać się na balkonie Marinette, popatrzeć z góry na zasypany Plac Wogezów i poczekać, aż mój ulubiony Polak zje w spokoju croissanta, to grubo się mylił. Może byłabym tak wspaniałomyślna w letnich miesiącach, ale na miłość Thora, Zeusa i Marii, był styczeń, mnie dopadła chyba odwrócona menopauza ( akurat cofanie się w rozwoju przy tak długim obcowaniu z Biedronką i Czarnym Kotem mogło dać takie skutki ) i latałam po mieście tak długo, że dorobiłam się krzaczastych brwi od szronu, dlatego po prostu złapałam typa w locie i porwałam go aż na Cmentarz Niewiniątek, gdzie znajdowało się tajne wejście do mojego własnego, podziemnego Stark Tower. 

- No już, nie ma co tak dramatyzować - powiedziałam, puszczając Polaka, który oparł się ciężko o jeden z nagrobków, ledwo co mogąc ustać na własnych, trzęsących się nogach - Przyznaję jednak, że było to najdłuższe "k*rwa", jakie kiedykolwiek słyszałam, a mieszkałam w Polsce dwa razy! Gościu, rozciągnąłeś je na pół Paryża! Należą ci się moje gratulacje! - oznajmiłam wesoło, klepiąc faceta po ramieniu.

- Do reszty cię już postrzeliło? - jęknął mężczyzna, siadając na grobie niejakiego Bernarda de Dormansa, który najpewniej się w tym dole przekręcił z niezadowolenia i braku okazanego mu szacunku.

- Aż tak mocno to się rzuca w oczy? - zaśmiałam się rozbawiona - Ale hej! Gdy cię werbowałam, to wiedziałeś na co się piszesz!

- To było porwanie, wariatko! Jakim cudem ty wolno po świecie chodzisz? - żachnął się, przecierając ręką czoło - Zwariowałaś! Na zawał ze strachu paść mogłem!

- Ale nie padłeś! - krzyknęłam - Poza tym, ja po świecie nie chodzę tylko latam, jeśli jeszcze nie zauważyłeś!

- Mów, czego chcesz i odstaw mnie pod tamtą piekarnię - powiedział mężczyzna dość opryskliwie, siadając już na grobie, co musiało pewnie pana Bernarda rozwścieczyć jeszcze mocniej.

- Będziesz stawiał mi warunki? - prychnęłam - Mam ci przypomnieć, kto tu komu płaci? 

- Zostawiłaś pod piekarnią moją walizkę, kobieto! Z moimi osobistymi rzeczami!

   Zmarszczyłam brwi, słysząc tak absurdalne oskarżenia. Jaka walizka? O czym on znowu plótł?

- Walizka? - powtórzyłam zdziwiona - Gdzie się pan niby przeprowadza? Myślałam, że to mieszkanie na Rue de l'Hôtel de ville spełnia pana wymagania.

- Spełniało, ale ja nie powiedziałem, że się przeprowadzam. Ja się wyprowadzam - powiedział, kładąc akcent na ostatnie słowo.

- To to samo - żachnęłam się - Dokąd się pan wyprowadza?

- Do Warszawy. Dostałem spadek po wujku z Ameryki, więc wracam do Polski, aby założyć tam własny biznes. Wyobraź to sobie, dziewczyno! - oznajmił, rozkładając ręce, jakby chcąc pokazać mi jakiś nieistniejący szyld - Gazeta Nikodema N.! Rozchodziłaby się jak świeże bułeczki! 

- To chyba milion musiałeś zgarnąć od tego wujka...

- Nie, miliona to nie, ale jeszcze zostało mi trochę oszczędności z wypłat od pani, kierowniczko - zaśmiał się, posyłając mi serdeczny uśmiech - Może uczcimy to jakimś toastem, hm? - zaproponował.

- Toastem za moje pieniądze, hm? - spytałam, biorąc się pod boki.

- No tak, ja nie mam przy sobie drobnych - odparł, co akurat w ogóle mnie nie zdziwiło. Bardziej bym była zaskoczona, gdyby Polak miał przy sobie jakieś pieniądze - Dałabyś mi, a ja kupiłbym butelkę przedniego wina i wypił za twe zdrowie. Ty byś nie piła, bo gówniarz jesteś - powiedział z poważną miną.

- Patrz... Jakoś ten gówniarz ci płaci... - mruknęłam, zakładając ręce na piersiach.

- Ja ci nie kazałem mnie opłacać - zauważył - To ty chciałaś mieć swojego szpiega. 

   Polak miał rację. Dawno, dawno temu, bo chyba we wrześniu lub październiku 2016 zwerbowałam ziomka do sprawdzania wąskich uliczek Paryża w poszukiwaniu złoczyńców Władcy Ciem, którzy by się zagubili bez pomocy GPS-a. Wydawało mi się, że skoro facet miał talent do ucieczek wszelkiego rodzaju, co udowodnił mi, uciekając przede mną, myśląc iż mnie opętało i zamieniłam się w Origamiego ( omylnie coś mu się przywidziało, skoro Origami zamieniał Paryż w papierową makietę prawie kilometr dalej ). Najpierw stary dziad wyłudził ode mnie me bezwartościowe, zuluskie bransoletki, a później przystał na współpracę. Tak oto wynajęłam mu mieszkanie i płaciłam co tydzień drobne sumki w zamian za informacje i drobne ploteczki. Biedny Polak nie okazał się jednak zbyt przydatny. Naprawdę nie obchodziło mnie, że jakaś grupa dzieciaków zakłócała ciszę nocną na barce, drąc się jak koty albo że kogoś aresztowano za karmienie gołębi. Teraz jednak, gdy szukałam kogoś do robienia dla mnie reportaży i wywiadów na bloga ( a facet rzekomo z wykształcenia był dziennikarzem ), to nagle się okazywało, że ten darmozjad wyjeżdża z kraju, bo mu się powrót do ojczyzny zamarzył za moją kasę!

- Tak, ale gołąb byłby lepszym szpiegiem od ciebie!

- To trzeba było sobie zatrudnić gołębia - prychnął mężczyzna, wstając z nagrobka i niedbałym ruchem ręki przetarł sobie spodnie ze śniegu. 

- Stój, człowieku, zanim zacznę krzyczeć! - warknęłam - Nie chce pan poznać mojego gniewu.

- A co mi zrobisz? Powiesz, że cię poderwać próbowałem? Śmiało, nikt się nie nabierze! Wszyscy wiedzą, że ten lateks jest niezniszczalny!

   Wydęłam urażona usta. Nie taką formę ukazania niezadowolenia miałam na myśli. Czy naprawdę nawet on miał mnie w tak niskim poważaniu, że nie bał się tego, co mogłam zrobić? Czy moje pochodzenie i moje moce naprawdę tak mało już znaczyły? 

~ Daj mi go spalić... ~ rozbrzmiała mi pod czaszką wiadomość od Figen.

- Nie - mruknęłam na głos, kręcąc głową, zwracając tym samym na siebie uwagę Polaka - Nie, nie nabierze, ale mogę zniszczyć cię na wiele innych sposobów. Równie dobrze mogę stworzyć swoją własną gazetę, aby robić ci konkurencję. Mogę oskarżyć cię o kradzież moich milionów. Mogę na ciebie nasłać komornika. Opcji jest dużo. Masz dziesięć minut na przemyślenie końca swojego wątku w mojej historii. Wybieraj. 

- Ależ, szefowo... - mruknął zmieszany mężczyzna - Przecież wiesz, że nie... Ja dla kierowniczki wszystko. Pamięta szefowa, jak rzuciłem skórkę od banana pod nogi tego Kota na szefowej rozkaz?

- Ta skórka miała być przeznaczona Biedronce - prychnęłam.

- Dobra, to mi się może nie udało, ale wielokrotnie udowodniłem swoją przydatność.

- Kiedy, człowieku? Kiedy? - żachnęłam się. 

- Naprawdę kierowniczka nie pamięta? - zapytał, unosząc wysoko brwi. No nie, nie pamiętałam, dlatego posłałam mu pytające spojrzenie. Jak na razie przebimbał moją kasę, próbując mi wmówić bajki o swej wspaniałości, a teraz zwiewał do Polski - Mniejsza o to, nie odpowiadam za pamięć szefowej - machnął zniechęcony ręką - Czego w ogóle szefowa potrzebuje?

- To nie ma znaczenia, skoro pan się wynosi! - krzyknęłam.

- Owszem, ale może mogę szefowej zaproponować kogoś na moje miejsce...

.....................................................

   Po odstawieniu Polaka pod drzwi piekarni, gdzie miała na niego czekać jego walizka ( jak się okazało, pani siedząca za kasą wciągnęła ją do środka, aby żaden z przechodniów się na nią nie połasił i jej nie zwędził biedakowi ), pofrunęłam na Plac Wogezów. 

   Plac Wogezów był jednym z najbardziej okazałych i reprezentatywnych, a jednocześnie najstarszym placem Paryża umieszczonym dawniej w dzielnicy Le Marais, a obecnie na terenie III i IV dzielnicy. Nazwę otrzymał na cześć Departamentu Wogezów, który jako pierwszy zapłacił podatek na rzecz rewolucyjnego wojska walczącego z Austrią w 1792r., co przyczyniło się do zwycięstwa Francuzów. Obecnie jednak nic nie wskazywało na jakąkolwiek wspaniałą historię tego miejsca. Paryż miał za nic hojność Wogezów i zamiast uhonorować region przynajmniej jakimś pomnikiem, to zamiast tego urzędnicy wwalili do parku karuzelę z konikami dla dzieci i postawili rzeźbę Biedronki i Czarnego Kota, której autor chciał dać mieszkańcom do zrozumienia, że Kocurek całkowicie znalazł się pod pantoflem swojej kropkowanej partnerki. 

   Wedle słów mojego już nieulubionego Polaka, park miał być miejscem, w którym powinnam znaleźć najlepszą reporterkę w dziejach miasta - młodą, sprytną i zakochaną na zabój w bohaterach. Nie powiem, ktoś taki by mi się przydał. Nie od dziś wiadomo, że młode pokolenie było chytre jak połowa Familii, więc na pewno ta polecana dziewczyna znalazłaby sposób na przeprowadzenie wywiadu z Biedronką lub innym herosem. Najbardziej jednak zależało mi na wywiadzie z Biedronką. To byłoby coś pięknego, gdyby niechcący przyłożyła rękę do upadku Biedrobloga... Albo przynajmniej do osłabienia go.

   Niestety, nie dostrzegłam nikogo takiego. Na jednej z ławek siedział jakiś mężczyzna karmiący stadko wygłodniałych gołębi ( brr... gołębie... były na drugim miejscu mojej listy znielubionych zwierzaków, zaraz za kotami ), obok niego ktoś w gigantycznym stroju żółtego banana czytał sobie gazetę ( tego nawet nie umiałam już skomentować ), zaś na środku placu w pobliżu fontanny biegała cała grupka dzieci obrzucająca się śnieżkami. Uśmiechnęłam się delikatnie. Śnieżki... Przypomniało mi to pierwsze spotkanie z Białą Panterą, gdy sama taką kulką od niej oberwałam na powitanie... Niemniej, poszukiwanej przeze mnie dziewczyny nie widziałam. 

   Weszłam głębiej w park i przystanęłam w cieniu drzewa, wytężając wzrok. Jak to ten Polak mówił? Blond włosy spięte czerwonymi kokardami w dwa kucyki i czerwona sukienka w czarne kropki? Nie brzmiało to zbyt przekonująco, ale jeśli faktycznie była tak urocza i przekonująca, jak powszechnie twierdzono, to mogła się przydać.

- To nie fair! - zawołał jakiś dziecięcy głos - Ona oszukuje!

   Zerknęłam w tamtym kierunku. Jakaś dziewczynka w kurtce tak maskującej, że nawet snajper miałby problemy z dostrzeżeniem jej, tupnęła nogą, wzniecając przy tym śnieg i założyła obrażona ręce na piersiach. 

- Wcale nie - odparła inna dziewczynka w czerwonym płaszczyku, spod którego wystawały czarne spodnie. Dziecko z filuternym uśmieszkiem podrzucało w dłoni śnieżkę, która najpewniej miała znokautować któreś dziecię z rozkrzyczanego przedszkola - Gram fair!

- Rzucasz lodem, nie śniegiem! - krzyknęła obrażona blondynka.

- Marielle ma rację! - zawtórował jej mały mulat w okularkach - Przez ciebie Martin się z nami już nie bawi!

   Prychnęłam rozbawiona. Dziecięce problemy były takie urocze. Wiele bym oddała, aby móc teraz kłócić się z przyjaciółmi o to, czy mój pocisk w bitwie na śnieżki był naładowany skruszonym lodem czy może samą białą, zimną masą. Kręcąc głową, schyliłam się i nabrałam w dłonie tyle śniegu, ile mogłam unieść, po czym zbiłam wszystko w twardą kulkę, wyprostowałam się i wybierając cel, zamachnęłam się. Śnieżka trafiła Marielle w plecy, zostawiając na jej ubranku lepki ślad. 

- O co się kłócicie? - zapytałam nonszalancko, podchodząc do dzieci wyluzowanym krokiem - Słowo daję, słychać was w sąsiedniej dzielnicy.

   Dzieciaki spojrzały na mnie rozszerzonymi ze zdumienia oczętami, a ich szczęki poleciały w dół, jak czasem czyniły to akcje na giełdzie. Młode pokolenie było zbyt oszołomione spotkaniem takiej osobistości jak ja, żeby być w stanie wyjaśnić mi powody swej kłótni, które zdążyłam już podsłuchać. 

- No to jak będzie? - zapytałam, zakładając ręce na piersiach - Dowiem się, o co ta cała draka?

- Ty jesteś Aigle! - krzyknęła prowodyrka całego zdarzenia, podskakując jak na uradowaną dziewczynkę w jej wieku przystało, po czym z tej radości objęła mnie w pasie. 

- Tak, tak, to ja... Możesz mnie puścić? - wyjąkałam zakłopotana, klepiąc panienkę po jasnych włosach spiętych w dwa kucyki czerwonymi kokardkami. Dziewczę grzecznie wykonało moje polecenie, cofając się o krok, ale jej rozradowane, lazurowe oczy ewidentnie mówiły, że o spokoju mogę zapomnieć.

   Moment... Czerwone kokardki i włos w barwie pszenicy czy innego ziarna... Zmarszczyłam brwi. Czyżby to była ta, której szukałam? Wierzyć mi się nie chciało... Przecież to był dzieciak! Nawet mi do ramion nie dosięgała, a to akurat był już sukces, bo przy moim wzroście wszyscy naokoło robili za olbrzymów! Jakim cudem słynna reporterka była nieletnia?! Przekrzywiłam głowę w bok. Chociaż może to nie ona? Nigdzie nie miała karminowej spódnicy w czarne kropki... Z drugiej jednak strony... Nie szukałam w końcu Gabriela Agresta, który non stop chadzał w tych samych rurkach. Przecież tego dnia mogła założyć coś innego, mieliśmy wszak styczeń i dość niskawe temperatury...

- Lindalee Rose? - spytałam z nadzieją, że jednak coś mi się w moim pomieszanym umyśle ubzdurało i Polak wcale nie polecał mi na usługi jakiegoś gówniarza. W ogóle czy zatrudnienie kogoś takiego było legalne? Ile ona mogła mieć lat? Maksymalnie z siedem...

- O rajuśku, skąd wiesz, jak mam na imię?! - pisnęła zachwycona dziewczynka, podskakując niczym królik - Aigle wie, jak się nazywam!

- Tak, tak, wiem... - zaśmiałam się zakłopotana. Skąd te dzieci brały tyle energii na te wrzaski? Ogłuchnąć od nich można... - Czyli to ty jesteś Lindalee? - zapytałam, chcąc się upewnić tak na 100%, że nie zaszła tu żadna pomyłka.

- Tak! - zawołała blondyneczka, szczerząc się jak głupi na widok sera - To ja!

- Ale jesteś pewna, że mówią do ciebie Lindalee Rose, a nie na przykład Rose Lindalee? 

- Tak, jestem pewna...

- Ale tak absolutnie, na miliard milionów pro...

- Tak, to ja! - krzyknęła lekko zirytowana dziewczynka - Przecież wiem, jak się nazywam!

- Racja... - zaśmiałam się nerwowo. 

- Przepraszam... - odezwało się jedno z dzieci, niskawy, ciemnowłosy Hindus, ciągnąc mnie lekko za majestatyczne, orle skrzydło. Aż dziw, że mu ręka nie odpadła...

- Tak? - spytałam grzecznie.

- A czy wiesz, jak ja mam na imię? - zapytał dzieciak z podziwem. Najwidoczniej znajomość danych Lindalee zrobiła na towarzystwie olbrzymie wrażenie i teraz każdy chciał wiedzieć, czy byłam wszechwiedzącą wyrocznią podobną do Rachel Dare.

- Oczywiście... - mruknęłam - Ty jesteś Zacharie, ty Philip, ty Cirille, ty Rodrik, a ty Marielle - wyliczyłam to, co ślina akurat na język przyniosła. Wiedziałam, że pletłam bzdury, ale po szerokim uśmiechu i zadumie części dzieci, wiedziałam, że trafiłam i na pewno trafiłam z Philipem i Marielle. Co jak co, ale Philip było imieniem powszechnym - A teraz jeśli pozwolicie... Porwę waszą niegrzeczną koleżankę - oznajmiłam, kładąc rękę na ramieniu młodej Rose. 

- Widzisz?! - zawołała triumfalnie Marielle do swych dziecięcych przyjaciół - Sama Aigle przyleciała, aby nas przed tobą uratować!

- Oczywiście - zaśmiałam się - Po coś w końcu Zeus zesłał mnie na ziemię, nie? - zapytałam, zauważając podejrzliwe spojrzenie Lindalee, która prawą stopą postawiła krok w przeciwnym kierunku, szykując się do ucieczki. Mądre dziewczę, przed gniewem orła należy uciekać - Nie martwcie się, przemówię waszej koleżance do rozsądku i więcej nie będzie udawać Białej Pantery - oznajmiłam, mocniej zaciskając palce na ramieniu dziewczynki, aby mi czasem nie zdążyła zwiać.

   Wszystkie dzieci przyjęły moje przemówienie z szerokim uśmiechem i gromkim wybuchem aplauzu. Był to chyba pierwszy raz w mojej karierze, gdy ktoś tak serdecznie mi dziękował i przyzwalał na czyn niedozwolony, jakim było porwanie. Miałam nadzieję, że ta sytuacja nie odbije się źle na psychice młodego pokolenia, ale tak właściwie... No dobra, miałam inne wyjście. Mogłam odlecieć, zaszyć się gdzieś w koronach drzew lub na dachu i obserwować Lindalee Rose, gdy ta będzie wracać z placu zabaw do domu, ale tym ryzykowałam drastyczny spadek reputacji, który i tak szurał już po dnie, dlatego lepiej było zgarnąć blondyneczkę teraz i odstawić ją, zanim po Paryżu rozejdzie się wieść, że orły porywają dzieci. Jeszcze powstałaby o mnie legenda jak o czarnej wołdze, którą straszono by maluchy na dobranoc.

   Wzięłam więc Rose pod pachy i bez ostrzeżenia wzbiłam się gwałtownie w powietrze, po czym odleciałam siną w dal, zostawiając Plac Wogezów za sobą. W uszach słyszałam już tylko szum wiatru i pisk dziewczynki, która albo cieszyła się z podniebnego zwiedzania stolicy, albo umierała na zawał ze strachu.


   





Continue Reading

You'll Also Like

615K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
6K 317 20
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
107K 8.2K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
6.7K 783 10
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...