Orli zryw |Miraculous| (Chwil...

By MademoiselleGaMa

4.2K 587 783

Nadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie... More

Wizje jako nieodłączna część życia schizofrenika
Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie
Fangirl i zbiorowe omdlenie na widok babuszki
Wegetarianie - gatunek zagrożony
Adrien i takie tam selfie z Wiednia
Mała syrenka z Karaibów
Najkrótszy rozdział pod słońcem
Alberiam lub Mirbert
Najwspanialsza gwiazda betlejemska
Aigle i wielki baner z napisem "KISS NOW"
Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia
Pierwiastki matematyczne, chemiczne oraz magiczne
La Volpe da Tivoli
Mazury - egzotyczna wyspa prezydentów
Skradanki w Notre Dame ( Reine Rouge cz.1 )
Papież się spapieżył... ( Reine Rouge cz.2 )
Jak zdobyć serce Aigle? Poradnik jednokrokowy
Jak Biedronka z Orłem ( Reine Rouge cz. 4 )
Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )
Socjopatyczne uroki idealną pułapką na korony
Femme Fatale nr. 1
Lotnisko najlepszym miejscem na ujawnianie sekretów!
Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata
Śmierć za Hiszpanię, chwalebna to zaraza
Nieodpowiedzialni skrzydłowi zawalają starożytność
Romantyczność Czarnej Śmierci w ka-re-tce
Rudy, rudy, rudy rydz
Czerwone rurki nową więzienną modą
Modnie umierająca Tamiza pełna mleka
Koalicja czarnych kotów z ciemnością
Latający komputer, latająca czapka i latające rolki
Od ogrodu do zakonu... (Decybeliks cz.1)
Mulatyczne zjawy kąsają jadowite decybele (Decybeliks cz. 2)
Dystyngowana herbatka z Przeznaczeniem
Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)
Tańcząca z głowami
Niewinne dzieci celem książęcych motylków (Decybeliks cz. 4)
Crap catus - nowy gatunek kota ( dostępny w dwóch kolorach ) ( D cz. 5 )
Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)
Deal o barwie miodu
HUUUULK NISZCZYĆ! ( Ponton cz.1 )
Traumatyczny Wiedeń rozbija się o mury Nursen (Olszynka cz. 1)
Ołowiane tancereczki w sznurkach lisiego Taaffe
Bejsment w objęciach brachiozaura
Wiedeńska, porzucona kochanka i załamany Romeo
Cierpienia młodej akumy Aliny ( Romantica cz. 1)
Szaleństwo zielonych oczu ( Romantica cz. 2 )
Schadzka z doniczką Alladyna ( Romantica cz. 3 )
Ryszard z Luki lub Luka z Ryszarda ( Romantica cz. 4 )
Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )
Daltonistyczny Śmigus-Dyngus ( Romantica cz. 6 )
Pani Wielbcie-Mnie-I-Rozpaczajcie-Wszystkie-Narody-Bo-Oto-Samodzielnie-Mrugnęłam
Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )
Czy się stoi, czy się leży, 2 000 się należy
Kanarkowa szczęka wampira
Spacer z legitymacją szkolną i nowa fryzura sfinksa
Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach
Rzym w płomieniach cesarzowej Joanny
22 rude kasztany
Tour de po miraculersów
Barbara-Barnaba i mistyczne tajemnice bębenków
Białowłose czwórki mylą Sylwestra z Wielkanocą (Lady Lamp cz. 1)
Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )
Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )
Lisy z białego dymu
Akuma do kwadratu ( Lady Lamp cz.4 )
Ciut wcześniej czyli prolog w środku akcji ( Lady Lamp cz. 5 )
Chopin i The Beatles łączą siły na scenie ( LL cz. 6 )
Czarno-złota kołysanka o mleku ( Lady Lamp cz. 7, Hesper cz. 1 )
Miraculia vol 2 ( LL cz. 9, H cz. 3 )
Konsul Biedroniusz na Forum Romanum ( LL cz. 10, H cz. 4 )
Pierwsze siedem kropek Biedroniusza ( Lady Lamp cz. 11, Hesper cz. 5 )
Ballada o Królowej Jabłek ( LL cz.12, KJ cz. 1 )
Lustereczko, powiedz przecie ( LL cz. 13, KJ cz. 2 )
Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )
Równa walka na katany świetlne ( LL cz. 15, KJ cz. 4 )
Mistrz Motyl sprawką kotaklizmu 2016 (LL cz. 16, KJ cz. 5)
Uprzedzenie i duma ma dwa serca
Balony Mistrza Fu
Absolon de la Ress, czyli tam i z powrotem
Sabotażyści z Saint-Denis
Rewolucjoniści z S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.A
Sowia szkoła Fantômette
Aigle nielegalnie pożycza szafki
Modowa katastrofa w Françoise Dupont
Clarisse A.R.S.O.M d'Violon-Violin jako nowa She-Hulk
Dyrcio Sowa jako poskramiacz tygrysów
Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny
Tristanowy los pisarza w niewoli
Żerart z Livii na kozetce w gabinecie nowozelandzkiej pomocy psychologicznej
Dziennikarz potrzebny od zaraz
"Kaprys nr. 25" Niccolò Paganini
"Co autor miał na myśli?" - wykłady prof. d'Violon-Violin

Kolekcjoner i pasja fotografowania ( Lady Lamp cz.8, Hesper cz. 2 )

35 4 8
By MademoiselleGaMa

PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA*

   Therry stanął jak wryty na placu przed XIX-wiecznym budynkiem neorenesansowego Ratusza, widząc nagłą przemianę towarzyszącej mu Alyi, którą uznał za całkiem ciekawą osobę tak jak on przestrzegającą wszelkich praw, które w końcu przecież po to wymyślono. Zmienił zdaniem po tym jak dziewczynę owiała czarno-fioletowa naelektryzowana chmura. W tej chwili nie było już dla mulatki żadnej nadziei. Kto raz został zaakumowany, był już degeneratem do końca swych dni, którego powinno zamknąć się po wsze czasy w więzieniu za wielokrotne złamanie artykułu 51 paragrafu 1. 

   Korzystając z tego, że Alya, a raczej istota, która wcześniej była Alyą, z zadumą patrzyła się w niebo, po którym mknęła inna straszliwa zjawa rozwiewająca za sobą złote kule, Therry postanowił schować się za kolumną, aby podpatrzeć, jakich niecnych czynów jeszcze dopuści się opętana nastolatka. W razie czego był gotów wszystko wpisać do nieodłącznego notesika, który dostał od babci na gwiazdkę i po całej akcji złożyć do prokuratury długą listę przewinień nowego złoczyńcy. Na szczęście, coś Therry'emu podpowiadało, że Alya pochodziła z dobrej rodziny, ponieważ gdyby było inaczej, to pewnie nikt by jej nie wpuścił na tak eleganckie przyjęcie jak Gala Bohaterów, więc po aresztowaniu był gotowy zaproponować nowopoznanej koleżance usługi adwokackie swej rodziny. Prawnicy oczywiście wytoczyliby najprostszą linię obrony - niepoczytalność i za wygraną sprawę zgarnęliby fortunę. Tak, to brzmiało jak naprawdę dobry plan.

   Therry przysiadł więc za kolumną i uważnie obserwował. Śliczna, pomarańczowa sukienka panny Césaire i jej białe jak śnieg kozaczki zniknęły, dając zastąpić się przez coś plastikopodobnego. Chłopak nie wiedział do końca, co to mogło być, ale bardzo przypominało mu to sklepowego manekina odzianego w starożytne naramienniki, nagolenniki i insze nniki, dlatego doszedł do wniosku, że Władca Ciem nie miał już lepszego pomysłu na swoich kolejnych pomagierów i zaczął tworzyć dziwne połączenia Królowej Stylu z Ripostą. Cóż za nietakt... Powinien uszanować coś takiego jak prawa autorskie tych osób. Czy słynnej na cały modowy świat pani Audrey Bourgeois i potomkini ze znanego szermierczego rodu Kagami Tsurugi nie zrobi się przykro, że Władca Ciem tak bezkarnie miesza sobie ich kostiumy? No wstyd po prostu. Hańba i degrengolada obyczajów!

   Przyczajony za korynckim dziełem sztuki białowłosy jedną ręką kurczowo obejmował kolumnę, starając się nie narobić najmniejszego hałasu. Nie wiedział, jaką moc miała "Alya", więc wolał się nie wychylać i nie narażać na wybuchy jej gniewu. Dodatkowo w czasie ewentualnej ucieczki mógłby się potknąć i poważnie pobrudzić garnitur, a do tego dopuścić nie mógł. 

   Widok na całą scenę miał dobry. Jak na tacy widział zaakumowaną dziewczynę, a nawet dwie zaakumowane osoby, bo nie wątpił, że latające coś też należało do motylego gangu faceta w fiolecie. Po chwili obserwacji wiedział już, jaką magią dysponowała mulatka i odetchnąwszy z ulgą, stwierdził, że nic mu nie zagraża. 

   Otóż, jak nie trudno się było domyślić, przed wejściem do Ratusza stała niezastąpiona Królowa Pszczół otoczona wianuszkiem dziennikarzy. Wśród pismaków z kolorowych gazetek i prezenterów telewizyjnych rozpoznał fuksjową czuprynę gwiazdy paryskich mediów ( i niegdysiejszą Królową Wizji, której miał ochotę napluć w twarz za porwanie córki burmistrza i właśnie Alyi ) Nadję Chamack, dwie Clary Contard lub jedną Clarę, ale w dwóch wersjach, rudowłosą i jak zawsze zapierającą dech w piersiach Joëlle Voix, która po zamrożeniu przez Białą Panterę do tej pory nie mogła pozbyć się kataru oraz śmieszną Lindalee Rose, która chyba nie odróżniała już bohaterów i zamiast napaść na Biedronkę, dopadła Pszczółkę. Wszystkie damy biznesu ciągnęły litanię bezsensownych z punktu widzenia zwyczajnego śmiertelnika ( ich zdaniem jednak były to pewnie pytania wagi światowej ), a gdy uzyskały już interesujące je informacje weszły do wnętrza budynku ku cichej rozpaczy Królowej Pszczół, która w ten oto sposób straciło grono wiernych fanek.

   Na szczęście, a raczej nieszczęście, po kilku minutach do zmartwionej brakiem odpowiedniej ilości atencji pszczelej heroski podeszła opętana nastolatka, uśmiechając się słodziutko jak świeżo zebrany miód. Nawet jeśli Królową Pszczół zaniepokoił "niedorzeczny, całkowicie niedorzeczny" strój nieznajomej, to zapomniała o swoich podejrzeniach w momencie, gdy Alya zapewniła ją o dozgonnym uwielbieniu i poprosiła o pstryknięcie wspólnej fotki, po której wykonaniu po Królowej Pszczół został tylko grzebyk i przerażone kwami. 

   Oczywiście, Therry nie mógł wiedzieć, czym jest kwami, ale to właśnie usłyszał z krótkiej rozmowy pomiędzy złoczyńcą, a dziwną istotką. Właściwie po ujrzeniu, co też nowa wersja Alyi potrafi, powinien uciekać, gdzie pieprz rośnie, najlepiej na samotne bagno Shreka, gdzie nikt by mu raczej nie przeszkadzał, ale coś kazało mu zostać. Najpewniej strach, bo ręka po prostu wrosła mu w kolumnę. 

- Moja kró... - zaczęło stworzenie z oddali wyglądające jak malutka gwiazdka.

- Teraz ja jestem twoją królową - oznajmiła Alya, schylając się po grzebyk i wpinając go sobie w kucyk - Chloé abdykowała na moją rzecz. A teraz... Pollen, wysuń żądło!

   Istotka nawet nie zdążyła westchnąć, a już została wessana do środka grzebienia, który zmienił barwę kostiumu tej niegodziwej mąciwody na czarno-żółty, w pasie zmaterializował się gustownie zawiązany bączek, zaś kółeczko na piersi, którego wcześniej białowłosy nie zauważył, wypełniło się symbolem z charakterystycznym owadem. Therry pomyślał, że nawet ładnie to wyglądało, znacznie lepiej od przezroczystego plastiku, ale szybko się zreflektował. To nie był czas na podziwianie transformacji podłych sług zła tylko na działanie! Należało kogoś ostrzec, zanim bohaterowie nabiorą się na nową Pszczołę, a w to akurat nie wątpił, bo po wywiadach z Czarnym Kotem na Biedroblogu był przekonany o zerowym ilorazie inteligencji niektórych herosów. 

   Starając się narobić jak najmniej hałasu, cichutko puścił się kolumny i przekradł się do drzwi budynku. Oczywiście, nie istniała możliwość, aby nie został przy tym wykryty. Alyi w ciemię za młodu nikt nie bił, więc szybko zorientowała się, że ktoś ją podglądał, ale... Nie rzuciła się w pogoń za Therry'm. Nie strzegł niczego wartościowego, a więc nie zasługiwał na jej uwagę. 

........................................

    Białowłosy Therry wbiegł do Ratusza z przerażeniem w oczach i językiem wyrzuconym na zewnątrz. Nigdy nie był dobry w bieganiu, bardziej od tego wolał czytać kodeksy prawne i rozprawy starożytnych filozofów, zaś biegi przełajowe zostawiał w swoim mniemaniu totalnym półmózgom niezdolnym nauczyć się alfabetu. Teraz jak na złość trafił mu się bieg i to z przeszkodami, bo na jego drodze jakiś psychopata położył czerwony dywan, o który szło się zabić przy słabej kondycji fizycznej. Therry upadł raz, drugi i trzeci, a przy czwartym zaczął zastanawiać się, ile zedrze z niego dentysta za wstawienie nowych zębów. Na szczęście, czwartego razu nie było. Zaskoczony Therry wpadł w ramiona równie zaskoczonego Pancernika. 

- Ziom, wszystko ok? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - powiedział Żółw, podciągając białowłosego do pionu.

- Gorzej... - wysapał nastolatek z obłędem w oczach - Alya... Ona...

- Alya? - zdumiał się bohater, którego oblicze nagle zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, zupełnie tak, jakby stał ową dziewczynę i w dodatku była mu kimś bliskim - Co z nią?! Mów!

- Ona... Ona... - powtórzył bezsensownie d'Ronsard, walcząc o życie z własnymi płucami.

- No wykrztuś to z siebie! - poddenerwowany Pancernik szarpnął z całej siły chłopakiem, nie zauważając, że Therry'emu bardziej przydałaby się maska tlenowa niż jakaś szamotanina.

- Akuma? - jęknął białowłosy, nie mając pewności, czy tak właśnie nie nazywał się ten upiorny, epidemiczny motyl, którego WHO dawno temu powinno wpisać na listę chorobotwórczych pasożytów. 

- Gdzie? - warknął Pancernik.

- Przed... Ratuszem... - wysapał Therry, opierając ręce o kolana. 

   Nie trudno było się domyślić, co nastąpiło chwilę później. Pancernik puścił d'Ronsarda i udał się na poszukiwania swojej lubej, która jak nienaganna tytułowa Katrina w jednym z hitów Rafała Brzozowskiego stanęła w drzwiach, zbijając tym samym dwóch samców z tropów. Therry przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien ponownie rzucić się do ucieczki, ale zerknął na Pancernika i doszedł do wniosku, że kto jak kto, ale facet z "miraculum ochrony" raczej poradzi sobie w tej batalii.

- Alya! - zawołał Pancernik, wyciągając przed siebie tarczę - Czy chodzi o moją obecność tutaj? Na miłość boską, gdybym wiedział, że tak zareagujesz, to zostałbym w domu! 

- Ależ kochanie... - szepnęła uwodzicielsko Alya, podchodząc do bohatera i kładąc mu dłonie na policzkach - Wcale nie jestem na ciebie zła. I proszę, mów mi Hesper.

- Hesper? 

- Yhm... Prawda, że ładną nazwę wymyślił mi Władca Ciem?

- To... Od... Hesperyd? - wystękał Therry, nie mogąc uwierzyć, jak długo dochodził do siebie po tak szaleńczym biegu.

- No proszę, jeden mądry! - zaśmiała się Alya vel Hesper - Tak, to od strażniczek złotego jabłka.

- Ale ty nie strzeżesz żadnych jabłek... - zauważył roztropnie Pancernik.

- Nie. Ja strzegę miraculi, złociutki - mruknęła, przejeżdżając chłopakowi dłonią po policzku - Nie można pozwolić, aby od tak sobie ginęły jak miraculum Lisa. Zamierzam znaleźć je wszystkie i na nowo...

- Zabraniam ci - powiedział twardo Pancernik, kładąc palec na ustach Hesper - Nie możesz ukraść wszystkich miraculi.

- Nie zamierzam wcale kraść - prychnęła dziewczyna, na co Therry odetchnął z ulgą - Po prostu wezmę je sobie, gdy nie będą miały właściciela. 

- Zdajesz sobie sprawę, że ci na to nie pozwolę?

- Kochany, jeśli miałabym wybierać między miraculami, a tobą, to wybór jest oczywisty - odparła Hesper, uderzając berłem o podłogę, po której rozeszły się bladoniebieskie pajęczynki.

   Pancernik odsunął się zaskoczony, ale było już za późno. Sekundę później chłopak zniknął, zostawiając po sobie tylko bransoletkę, którą Alya bez żadnej wahania założyła na nadgarstek. 

- Wayzz, załóż skorupę - mruknęła Hesper, zmieniając kolor stroju na zielony. 

........................................................

- Wiecie... - Colibri zamieszała kielichem wypełnionym kremową cieczą niczym prawdziwa doświadczona koneserka win - Tak po prawdzie to nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedyś spotkamy się w tak szerokim gronie. Nawet szerszym niż ostatnio.

   Wszyscy obecni uśmiechnęli się miło. Nie wyglądali jak przy swoim ostatnim spotkaniu w Nowym Jorku. Właściwie Nowy Jork był okropny... Colibri dalej pamiętała jak wszyscy byli wręcz biali od tynku, zakurzeni, poobijani, podrapani i ze śladami krwi na bohaterskich strojach. Teraz za to każdy był odświętnie przystrojony i żadne z nich nie miało już żalu w oczach. Tamten okres przeminął bezpowrotnie, nie należało go rozpamiętywać. Liczyło się tylko tu i teraz.

   Colibri powiodła wzrokiem po swoich przyjaciołach. Po Hawku, który kiedyś nosił nazwę Hawkeye, ale po wypuszczeniu filmu "Avengers" zmienił sobie imię, aby nikt go nie brał za marvelowską postać. W dawnych czasach Colibri była w nim szaleńczo zakochana i w sumie to nadal coś do niego czuła, ale dała sobie spokój, widząc jego pogmatwaną relację ze Swallow. No a teraz Hawk obejmował ramieniem swoją żonę - Gaivotę, która wygrała męczący bój z dwiema konkurentkami o blondwłosego Amerykanina, a żeby tego było mało, to jeszcze złapała go na dziecko, aby nigdzie jej nie uciekł. Następnie GaMa przeniosła oczy na roześmianą Swallow, która przez noc zdążyła obciąć sobie niebieskie włosy, przez co wyglądała jeszcze dziwniej niż normalnie. Prawie dwadzieścia lat wcześniej nie miała tak dynamicznej fizjonomii, jej włosy zawsze mieniły się barwą kłosów, więc nie wiadomo, co się stało, że Jaskółka tak bardzo zaczęła ze sobą eksperymentować. Obok Swallow stała za to niezmienna Quelle, kochana rudowłosa Meduzka, zawsze rozsądna, trochę zbyt często panikująca, ale w gruncie rzeczy mądra i pełna niesamowitych pomysłów. W swojej roli bohaterki podobno utwierdziła się po kilku polskich incydentach, ale wtedy GaMa jeszcze jej nie znała. No i pozostał jeszcze Sowi Rycerz - najbardziej tajemniczy z całej grupy, pewnie dlatego, że nigdy do nich nie należał, tak samo jak jego siostra. W Paryżu znaleźli się tylko za sprawą Hawka, normalnie spędzaliby Sylwestra w Nowym Jorku, razem z innymi ludźmi, odliczając sekundy na Times Square. 

- Im nas więcej, tym weselej, prawda? - uśmiechnęła się Jaskółka, unosząc do góry kieliszek. 

- Święta racja, Jaskółeczko - zaśmiał się Blaise, przybijając naczynie do kielicha niebieskowłosej - Wypijmy więc za nas!

- I za tych, których tu nie ma - dodała Quelle. 

   Wszyscy unieśli swoje kieliszki do góry w taki sposób, jakby chcieli przybić sobie pozdrowienie z przyjaciółmi zasiadającymi już po prawicy niebieskiej. Co prawda, Colibri od dawna nie wierzyła w świętość straconych, ale nie zamierzała nikomu zwierzać się ze swoich wątpliwości i długich przemyśleń. Minęło niemalże dwadzieścia lat, odkąd doszła do wniosku, że za takie męczeństwo nie czeka żadna świętość. Była pewna, że jedyną słuszną nagrodą jest boskość. Wiedząc, że ci, którzy polegli, nigdy jej nie dostąpią, postanowiła sama ich nimi uczynić. Za walkę o honor i wolność. Uczyniła z nich pieśń o nadziei i wyzwoleniu, ponieważ uważała, że to właśnie stanowiło sens ich życia. Wszystkich bez wyjątku.

- Wiecie, co byłoby śmieszne? - Hawk odjął od ust pusty kieliszek i odłożył go na szwedzki stół.

- Hm? - Swallow uniosła brwi do góry, oczekując jakiejś mądrości, z której jej przyjaciel nigdy nie słynął.

- Gdyby zaatakował nas jakiś "złoczyńca" w lateksie - powiedział, zginając palce w cudzysłów przy jednym, konkretnym słowie. 

- Śmieszne by było, gdyby wygrał - dodała Quelle.

- Wtedy nasze miracula trafiłyby się straszliwemu Władcy Ciem! - powiedział z przejęciem. 

- O nie! To potworne! - Jaskółka w udawanym przestrachu zasłoniła usta dłońmi.

   GaMa spojrzała na nich z dezaprobatą. Mówili tak, ponieważ dla nich właściciel Motyla był starym desperatem obdarzającym mocą głównie wkurzone dzieci, które z kolei były pokonywane przez inne dzieci. Oni mieli ważniejsze sprawy na głowie, takie patrolowanie ulic Nowego Jorku, przeczesywanie wybrzeży, leczenie pogubionych czy unowocześnianie świata. To, co działo się w Paryżu, było dla nich zabawną igraszką godną telenoweli dla młodzieży, a nie palącym problemem. Tylko Sowi Rycerz siedział cicho, mając w pamięci epizod z Władcą Ciem w roli głównej, który ukradł jego córce miraculum Wróbla do tylko sobie wiadomych celów.

   W pewnym momencie do grupki herosów podeszła dziwna postać. Colibri uważnie zmierzyła ją wzrokiem. Nie wyglądała jak zwyczajny cywil, ale nie wyglądała też na bohatera, mimo dwóch miraculi. Zaniepokojona położyła dłoń na tamburynie, aby w razie konieczności móc się obronić przed nagłym atakiem. Postać jednak, zamiast rzucać się na nich w przypływie opętańczego szału, uśmiechnęła się nadzwyczaj słodko i wyciągnęła telefon.

- Mogłabym wam zrobić zdjęcie? - zapytała, patrząc na Hawka i Gaivotę.

   Mewa niepewnie zerknęła na męża, dopytując migowo o znaczenie prośby nieznajomej. Gdy już dowiedziała się, o co chodziło, przecząco pokręciła głową, odsuwając się kilka kroków do tyłu. Hawk przez kilka minut próbował ją jeszcze namówić, co wyglądało nawet zabawnie, gdy tak gwałtownie gestykulowali, ale w końcu dał sobie spokój i objął ramieniem Swallow oraz Quelle. Próbował objąć też Colibri, ale ta jedynie prychnęła kpiąco. 

- Jakie wy jesteście nudne... - westchnął, wywracając oczami i ustawiając się do zdjęcia.

   W momencie, gdy Hesper nacisnęła symbol na ekranie komórki, trójka bohaterów wyparowała, zostawiając po sobie tylko miracula. 

- Wiedziałam... - syknęła Colibri, chwytając za tamburyn zawieszony u pasa. 

   Nim zdążyła rzucić bronią w przeciwnika, powietrze przeciął świst pióra Sowiego Rycerza. Hesper jednak musiała się tego spodziewać, ponieważ uderzyła berłem w podłogę, która zamigotała milionem błękitnych żyłek. Po chwili Colibri poczuła chłód. Ostatnim, co zapamiętała, zanim zniknęła wraz z Sowim Rycerzem, była Gaivota używająca Zewu morza i jej ochrypły głos.

..............................................................

   Irbisica spojrzała niepewnie na Czarnego Kota wychylającego kolejną szklankę mleka z takim zapałem, jakby był to najprzedniejszy trunek. Coś tu było mocno nie tak... Nie wiedziała jeszcze co, ale po prostu to odczuwała. Do jej duszy wkradał się niepokój zatruwający bezpieczny komfort. Z Kotem było źle, drżące powietrze i emanująca od niego energia wyraźnie na to wskazywały. 

- Wszystko w porządku? - spytała, patrząc jak blondyn odbiera od przechodzącego kelnera nową szklanicę białej cieczy.

- Tak, a czemu miałoby nie być? - zdziwił się Kot, zerkając na dziewczynę oczami rozszerzonymi do rozmiarów spodków.

- To już chyba szósta szklanka mleka... - mruknęła pod nosem Biała Pantera.

- Brakuje mi białka - wzruszył ramionami zielonooki, jednak widząc, że nie przekonał tym partnerki westchnął znacząco - Po prostu odczuwam taką potrzebę. Ty nigdy nie masz żadnych zachcianek?

- No... W sumie to nie wiem. Nie pamiętam czy miałam, czy nie - Irbisica nerwowo podrapała się po karku - Ale nie mogę ci zabronić picia mleka.

- To byłoby zabawne - zaśmiał się blondyn - Kot dostał szlaban na picie mleka. Słyszysz jak to brzmi?

- Absurdalnie - przyznała bohaterka, uśmiechając się delikatnie - Tylko wiesz... To chyba nie jest normalne. Znaczy... Chodzi mi to, że... - westchnęła, rozkładając ręce.

   Naprawdę nie wiedziała, jak miała wytłumaczyć blondynowi, co czuła. Gdyby określiła źródło swojego niepokoju, prawdopodobnie by ją wyśmiał lub uznał, że zwariowała i powinna się leczyć. Z drugiej strony... Możliwe, że to jakieś konsekwencje po wypadku i kiedyś jej przejdzie. 

- Martwię się o ciebie, ok? - wyszeptała, spuszczając wzrok.

- To miłe z twojej strony, Śnieżynko, ale to ja powinienem martwić się o ciebie. Tyle ostatnio przeszłaś - uśmiechnął się, dotykając dłonią policzka nastolatki - Więc udawajmy, że to ja zadałem ci to pytanie - wysłał do dziewczyny oczko. 

- Jasne - Biała Pantera zaśmiała się perliście, kątem oka obserwując jak Czarny Kot odłożył szklankę. 

   Po chwili Czarny Kot otworzył usta w taki sposób, jakby chciał, coś powiedzieć, jednak przerwało mu podejście wdzięcznie wyszczerzonej Hesper z komórką w dłoniach. To, że nieznajoma dostała się w posiadanie miraculum Pszczoły, Żółwia, Sokoła, Jaskółki, Sowy, Kolibra, Mewy i Meduzy jakoś nie przykuło uwagi Koteczka. Hesper posłała Kotu życzliwy uśmiech, prosząc o wykonanie zdjęcia. 

   Jak na zawołanie blondyn ujął ramieniem swoją lubą i uśmiechnął się tak ujmująco, że z pewnością roztopił by cały lód w Arktyce bez pomocy ocieplenia klimatu. Po chwili błysnęła migawka komórki Hesper, zaś po dwóje herosów została ich magiczna biżuteria. Złoczyńca niezauważony przez nikogo schylił się i wyposażył w nowe akcesoria, z których momentalnie wyskoczyły kwami.

   Oba stworzonka spojrzały sceptycznie na nowego antagonistę, następnie na swoje miracula i znowu na niebezpieczną mąciwodę. 

- Transformujcie mnie - rzekła Hesper, zaciskając dłoń w pięść.

- Ha! Pomarzyć można! - parsknął Plagg, zakładając łapki na miniaturowej klatce piersiowej - Nie przemienisz się bez znajomości odpowiedniej sekwencji, a coś mi mówi, że niczym mnie zmusisz do jej zdradzenia.

- Plagg, wysuwaj pazury - powiedziała Belyy bez najmniejszych skrupułów, wrednie szczerząc przy tym zaostrzone kiełki.

   Mały kotek patrzył się przez chwilę w przerażeniu na drugie kwami, ale kiedy zrozumiał, co właśnie się stało, syknął "zdrajca" i odleciał najdalej jak mógł.

- Belyy, cętkuj - dodało irbisek.

- Dziękuję, Belyy - Hesper kiwnęła ku stworzeniu głową, na co to odpowiedziało jej tym samym. 


Witam Was serdecznie, moi drodzy! Z góry przepraszam Was za długość tego rozdziału, jak i czas oczekiwania. Naprawdę, starałam się napisać go najszybciej jak się dało, ale no... Czas jest ode mnie szybszy i pędzi nieubłaganie. Jak nauczę się go kiedyś zatrzymywać, to dam Wam znać. Tymczasem mam nadzieję, że sam rozdział nie był dla Was zbyt nudny czy przytłaczający. Włożyłam w niego dużo serduszka i mam nadzieję, że chociaż troszkę Was zainteresował. Trzymajcie się i do zobaczenia niedługo!

                                                                                        ♥GaMa♥



Continue Reading

You'll Also Like

11.6K 537 23
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
6.6K 347 21
Co gdyby to Hailie wychowała się z ojcem a chłopcy z Gabrielą? Co gdyby to oni stracili matkę? Co gdyby Hailie miała córkę w wieku 19 lat? Co gdyby t...
20.7K 1.1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
7.2K 451 21
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...