Orli zryw |Miraculous| (Chwil...

By MademoiselleGaMa

4.2K 587 783

Nadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie... More

Wizje jako nieodłączna część życia schizofrenika
Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie
Fangirl i zbiorowe omdlenie na widok babuszki
Wegetarianie - gatunek zagrożony
Adrien i takie tam selfie z Wiednia
Mała syrenka z Karaibów
Najkrótszy rozdział pod słońcem
Alberiam lub Mirbert
Najwspanialsza gwiazda betlejemska
Aigle i wielki baner z napisem "KISS NOW"
Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia
Pierwiastki matematyczne, chemiczne oraz magiczne
La Volpe da Tivoli
Mazury - egzotyczna wyspa prezydentów
Skradanki w Notre Dame ( Reine Rouge cz.1 )
Papież się spapieżył... ( Reine Rouge cz.2 )
Jak zdobyć serce Aigle? Poradnik jednokrokowy
Jak Biedronka z Orłem ( Reine Rouge cz. 4 )
Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )
Socjopatyczne uroki idealną pułapką na korony
Femme Fatale nr. 1
Lotnisko najlepszym miejscem na ujawnianie sekretów!
Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata
Śmierć za Hiszpanię, chwalebna to zaraza
Nieodpowiedzialni skrzydłowi zawalają starożytność
Romantyczność Czarnej Śmierci w ka-re-tce
Rudy, rudy, rudy rydz
Czerwone rurki nową więzienną modą
Modnie umierająca Tamiza pełna mleka
Koalicja czarnych kotów z ciemnością
Latający komputer, latająca czapka i latające rolki
Od ogrodu do zakonu... (Decybeliks cz.1)
Mulatyczne zjawy kąsają jadowite decybele (Decybeliks cz. 2)
Dystyngowana herbatka z Przeznaczeniem
Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)
Tańcząca z głowami
Niewinne dzieci celem książęcych motylków (Decybeliks cz. 4)
Crap catus - nowy gatunek kota ( dostępny w dwóch kolorach ) ( D cz. 5 )
Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)
Deal o barwie miodu
HUUUULK NISZCZYĆ! ( Ponton cz.1 )
Traumatyczny Wiedeń rozbija się o mury Nursen (Olszynka cz. 1)
Ołowiane tancereczki w sznurkach lisiego Taaffe
Bejsment w objęciach brachiozaura
Wiedeńska, porzucona kochanka i załamany Romeo
Cierpienia młodej akumy Aliny ( Romantica cz. 1)
Szaleństwo zielonych oczu ( Romantica cz. 2 )
Schadzka z doniczką Alladyna ( Romantica cz. 3 )
Ryszard z Luki lub Luka z Ryszarda ( Romantica cz. 4 )
Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )
Daltonistyczny Śmigus-Dyngus ( Romantica cz. 6 )
Pani Wielbcie-Mnie-I-Rozpaczajcie-Wszystkie-Narody-Bo-Oto-Samodzielnie-Mrugnęłam
Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )
Czy się stoi, czy się leży, 2 000 się należy
Kanarkowa szczęka wampira
Spacer z legitymacją szkolną i nowa fryzura sfinksa
Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach
Rzym w płomieniach cesarzowej Joanny
22 rude kasztany
Tour de po miraculersów
Barbara-Barnaba i mistyczne tajemnice bębenków
Białowłose czwórki mylą Sylwestra z Wielkanocą (Lady Lamp cz. 1)
Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )
Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )
Lisy z białego dymu
Akuma do kwadratu ( Lady Lamp cz.4 )
Ciut wcześniej czyli prolog w środku akcji ( Lady Lamp cz. 5 )
Chopin i The Beatles łączą siły na scenie ( LL cz. 6 )
Kolekcjoner i pasja fotografowania ( Lady Lamp cz.8, Hesper cz. 2 )
Miraculia vol 2 ( LL cz. 9, H cz. 3 )
Konsul Biedroniusz na Forum Romanum ( LL cz. 10, H cz. 4 )
Pierwsze siedem kropek Biedroniusza ( Lady Lamp cz. 11, Hesper cz. 5 )
Ballada o Królowej Jabłek ( LL cz.12, KJ cz. 1 )
Lustereczko, powiedz przecie ( LL cz. 13, KJ cz. 2 )
Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )
Równa walka na katany świetlne ( LL cz. 15, KJ cz. 4 )
Mistrz Motyl sprawką kotaklizmu 2016 (LL cz. 16, KJ cz. 5)
Uprzedzenie i duma ma dwa serca
Balony Mistrza Fu
Absolon de la Ress, czyli tam i z powrotem
Sabotażyści z Saint-Denis
Rewolucjoniści z S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.A
Sowia szkoła Fantômette
Aigle nielegalnie pożycza szafki
Modowa katastrofa w Françoise Dupont
Clarisse A.R.S.O.M d'Violon-Violin jako nowa She-Hulk
Dyrcio Sowa jako poskramiacz tygrysów
Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny
Tristanowy los pisarza w niewoli
Żerart z Livii na kozetce w gabinecie nowozelandzkiej pomocy psychologicznej
Dziennikarz potrzebny od zaraz
"Kaprys nr. 25" Niccolò Paganini
"Co autor miał na myśli?" - wykłady prof. d'Violon-Violin

Czarno-złota kołysanka o mleku ( Lady Lamp cz. 7, Hesper cz. 1 )

35 5 2
By MademoiselleGaMa

LA VOLPE DA TIVOLI*

   Zamrugałam szybko oczami. Wszystko było w porządku. Znikły płomienie, ludzie ponownie zaczęli się ruszać, salę na powrót rozświetliły lampy i kule dyskotekowe, muzyka grała jak dawniej. Tylko ja czułam się tak jakby ktoś odebrał mi dech w piersiach po tym jak trzasnęła we mnie ta dziwna energia, prawie zwalając mnie z nóg. O dziwo, nikt tego nie zauważył. Wszyscy brawo, patrząc z zachwytem na kłaniającą się publiczności Astrid. Może jedynie Kotek coś tam zauważył, bo minę miał lekko niemrawą.

- Podziękujmy naszej drogiej La Volpe da Tivoli za ten występ! - zawołała Rask, klaszcząc w dłonie i zachęcając ludzkość do jeszcze większego wiwatu na mą cześć, do czego nie byłam przyzwyczajona - I oczywiście nagródźmy także Czarnego Kota!

   Zaraz po wypowiedzeniu tych słów przez Norweżkę blondyn zeskoczył ze stołku, opuszczając fortepian i skłonił się w pół z szerokim uśmiechem na twarzy, machając gościom tak jakby co najmniej pozował na gali sław, a nie na zwyczajnym balu sylwestrowym. W dodatku puścił pannom jeszcze buziaki, przez co wszystkie jego fanki niemalże oszalały. Skłoniłam się lekko, aby nie wyjść na osobę niekulturalną i jednocześnie tak, aby nie przyćmiewać blasku Kota, którego zresztą nie przyćmiłaby nawet nagła awaria prądu. 

   Gdy już się pożegnaliśmy z publicznością, zielonooki skinął na mnie ręką, ruszając ku schodkom, aby zejść ze sceny i oddać ponownie stery Astrid, która miała zaśpiewać jeden z wielkich hitów Enrique Iglesias'a "Duele el corazon". 

    Idąc za Czarnym nawet nie słyszałam muzyki. Miałam wrażenie, że piszczało mi w uszach, ledwo co mogłam skupić się na czymkolwiek. Było to coraz bardziej wkurzające, chyba powinnam udać się z tymi objawami do neurologa, aby mnie porządnie przebadał. 

- Na pewno wszystko w porządku? Wyglądasz na lekko oszołomioną - powiedział Koteczek, próbując złapać mnie za ramię, gdy weszłam na schodkami.

   Urocze... Biedak pewnie myślał, że potknę się o własny płaszcz i polecę jak długa, zaliczając orła i robiąc sobie niesamowity wstyd na oczach tych wszystkich znamienitych osób.

 - Kocie, daj spokój. Nic mi nie jest. Musiałeś wypić za dużo szampana i tylko ci się wydaje, że coś mnie trapi - odburknęłam.

   Miało to wyjść lekko i zabawnie, a zamiast tego zabrzmiało, jakbym była rozdrażnioną starą panną... 

- Ależ, Volpiś... Mogę dać ci słowo Kota, że jedyne, co dzisiaj piłem, to tylko mleko - odparł chłopak, przykładając rękę do serca.

- Żartujesz? - z wrażenia aż przystanęłam, nie zwracając uwagi na to, że Kiciuś wymyślił sobie nową ksywkę na moją lisią formę, aby móc mnie do woli denerwować czymś bardziej adekwatnym niż "Ptaszynka".

- Nie, możesz zapytać Śnieżynkę. Potwierdzi ci to!

- Nie będę jej o to wypytywać... - mruknęłam - Sam już wyglądasz na osobę tak niewinną, że nie zdziwiłoby mnie chyba, gdybyś faktycznie pił tylko mleko...

- No widzisz, Lisiczko? Ja nigdy nie kłamię! - zielonooki uśmiechnął się słodko uradowany tym, że dałam wiarę jego słowom.

- Hej - odezwał się głos z silnym akcentem black english, który mógł należeć tylko do jednej osoby.

   Ja i Czarny Kot odwróciliśmy się w stronę Mad, która uporczywie mi się przypatrywała.

- Oh... - westchnęłam zakłopotana, przypominając sobie, że miałam zostawić Arleen tylko na chwilę, a tymczasem chwila rozrosła się do spotkania z Sairan, sprzeczki z Alyą i koncertu skrzypcowego - Przepraszam, że nagle zniknęłam... To nie było zamierzone, naprawdę! 

- Kto to? - zapytał Kot, wskazując na Maddie.

- Moja przyjaciółka. Nie zdążyłam was jeszcze ze sobą zapoznać. Czarny Kocie, to Diablica. Diablico, poznaj Czarnego Kota - powiedziałam szybko, chcąc mieć za sobą te idiotyczne formalności.

   Zresztą... To był najszybszy sposób na przedstawienie się. W wariancie familijnym musiałabym podniosłym tonem wygłosić kwestię "Adrienie Arthurze Alexandrze Anthony Athanase Agreście, synu Gabriela Agreste'a, poznaj Arleen Naiper, córkę Jack'a Naiper'a", dlatego naprawdę wolałam to zwykłe ogłoszenie "Panie XY, to pani YZ.", bo w przypadku, gdy jednak z osób miała więcej niż 3 imiona zaczynało się to robić monotonne.

 - Postanowił wreszcie dać komuś klamrę Diabła Tasmańskiego? Nie spodziewałem się tego. Czy mogę? - Kiciuś skłonił się niczym prawdziwy arystokrata, którym w sumie był i ucałował rękę mojej towarzyszki.

   Mówiąc o tym kimś, kto miał dawać miracula, zapewne miał na myśli Mistrza Fu. Co prawda, nic nie wiedziałam o czymś takim jak klamra Diabła Tasmańskiego, ale przecież nie byłam GaMą i nie musiałam mieć wszelkiej potrzebnej wiedzy o zaczarowanych błyskotkach.

- To nie do końca tak jak myślisz... - mruknęłam zakłopotana, nie wiedząc, jak wyjaśnić, że Mad nawet nie była z tego wymiaru i dostała się tu portalem z powodu wrzenia w swoim świecie.

- Mam miraculum Ciemności, a... - zaczęła Maddie, wybawiając mnie z opresji - Kurde, to jest nawet trudniejsze po twojej śmierci - szepnęła, krzywiąc się w momencie, gdy usta Kota dotknęły jej rękawiczki.

- Słucham? Po czym? - Kotek wyprostował się i wydał z siebie niepewny śmiech, biorąc wypowiedź Alreen jako nieudany żart.

- Jestem z innego wymiaru - odparła Mad, unosząc do góry kąciki ust.

- Ah tak... - chłopak skinął głową i szybko przeniósł wzrok na mnie - To możliwe? 

- Możliwe. Wytłumaczę ci wszystko przy wolnej chwili w miejscu... Które ma mniej uszu - obiecałam, rozglądając się dyskretnie w poszukiwaniu osoby, która łowiłaby każde me słowo, aby potem wykorzystać je przeciwko mnie.

- Nawet mam nagranie twojej śmierci. Nie mogę ci jednak pokazać końcówki, bo wtedy pewnie napsuję w tym wymiarze - powiedziała niemrawo Mad.

- Ja... Nie wiem, co powiedzieć - oznajmił zdumiony Kotek, zawieszając dłonie na plecach.

 - Dlatego nie mów nic - rzekłam, na co Kot niebezpiecznie zmrużył zielone ślepka - Jeśli pozwolicie... Podejdę teraz do tej całej Alyi, aby upewnić się, że dowiodłam jej mojej wartości nawet w tak błahych rzeczach jak gra na skrzypcach - prychnęłam, ruszając w stronę tłumku, na którego przedzie stała wściekła niczym osa mulatka. 

- Ona ekscytuje się każdym bohaterem, więc trudne to raczej nie będzie - powiedziała rozbawiona Mad.

- Mną się z pewnych przyczyn nie ekscytuje - burknęłam, wywracając oczami.

- Pewnie dlatego, że to... - Mad zacisnęła usta w wąską linię, gryząc się dosłownie w ostatniej chwili w język - Znasz tożsamość Rudej Kitki? - zwróciła się do najmniej wtajemniczonego ze wszystkich Czarnego Kota.

- Niestety nie. Biedronka nie raczyła mi jej zdradzić - odparł smutno chłopak, spuszczając głowę.

- To nie będę mówić - powiedziała, przenosząc spojrzenie jadeitowych tęczówek na mnie - Ty wiesz, o co chodzi.

   Skinęłam głową. Jakże mogłam nie wiedzieć? Przecież Alya Césaire była słynną Rudą Kitką, prawą ręką Biedronki, która spychała Czarnego Kota na sam bok, odbierając mu rolę bohatera, którą on tak uwielbiał grać. Dzięki swoim znajomościom i lisim knowaniom wraz z Komunistką pokonała prawie milion Sapotików, walczyła przy swej idolce przeciwko Szkarłatnemu Władcy, pokonała Miraculię, wywiodła w pole Pana Gołębia... Słowem - idealna Biedronsia w pomarańczach, może nawet mądrzejsza i kreatywniejsza od swojej pierwotnej wersji. 

   Nie mogła mnie lubić. Nie było takiej możliwości, zwłaszcza, że teraz ja byłam Lisem. Odebrałam "jej" miraculum, niwecząc jakieś niecne plany. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby Alya za pomocą naszyjnika postanowiła na dobre wygryźć Koteczka i zająć jego miejsce u boku Biedronki, aby razem z nią ratować Paryż. Może nawet zepchnęłaby ostatecznie z tronu Biedronkę, za co bym się nie wściekała, ale krzywdy uczynionej jednemu z moich ulubionych koteczków przecież wybaczyć bym nie mogła. 

   Sęk w tym, że praktycznie nie miałam wyboru. Musiałam zabrać lisi wisiorek, aby nie doprowadzić do zdrady i opętania Białej Pantery jak to było w poprzedniej linii czasowej. Pominę już całkowicie fakt, że także chciałam mieć to miraculum od momentu, gdy dowiedziałam się od Czarnego Kota o Lisicy. Pamiętałam to, jakby to było wczoraj... Wtedy myślałam, że Lisica była bohaterką, która zniweczyła zaufanie herosów, ale później okazało się, że była tylko zaakumowanym człowiekiem. Nie mniej przez to zaczęłam pasjonować się lisami i całkowicie pokochałam te skryte, tajemnicze zwierzęta, a po informacji, że Orły i Lisy w odległej przeszłości ze sobą współpracowały... To dawało mi pewne roszczenia do tego miraculum, prawda? Byłam drugą osobą w kolejce do legalnego przejęcia biżuterii. Właściwie to pierwszą, ponieważ 10-letnia Mâhidevrân Kral ze skłonnościami do związywania się ze złoczyńcami po prostu nie nadawała się na godną Lisicę. Dlatego właśnie nie mogłam dopuścić do tego, aby Swallow oddała dzieciakowi tak potężne miraculum. Musiałam interweniować i dlatego wykradłam Jaskółce wisiorek. Świat już widział, co działo się za rządów Vixeny i okazjonalnego królowania Rudej Kitki. Dalszych atrakcji nie potrzebował. 

- Ale Alya zawsze jest zazdrosna o Rudą Kitkę, więc może to dlatego... - wymruczał Czarny Kot.

- W każdym wymiarze masz tak niską inteligencję, Kiciu? - czerwona maska Mad poruszyła się w taki sposób, jakby dziewczyna uniosła do góry brwi.

   Czarny Kot spojrzał na Diablicę zdumiony. Najprawdopodobniej nie spodziewał się usłyszeć takiej obelgi, dlatego milczał, nie wysilając się na wypowiedzenie chociaż jednego słówka. Zdecydowanie nie miałam czasu, aby dłużej napawać się porażką biednego blondyna, dlatego przeprosiłam wszystkich uprzejmie i ruszyłam na konfrontację z Alyą.

   Nie muszę mówić, że mulatka była wściekła. Wręcz para wylatywała jej z uszu i nozdrzy. Coś mi podpowiadała, że gdyby nie obecność tylu świadków i moja przewaga w postaci władzy nad iluzją, rozniosłaby mnie swoimi pomalowanymi paznokietkami na strzępy.

- I jak? - spytałam z kpiącym uśmiechem, podchodząc do podminowanej nastolatki, która mocniej zacisnęła palce na komórce, którą najpewniej nagrywała mój występ zatytułowany "CZARNY KOT GRA NA FORTEPIANIE "UNE BERCEUSE DE MISÉRE"! SYLWESTER 2016!".

- To miała być ta twoja wartość? - prychnęła dziewczyna - Widziałam lepszych wirtuozów od ciebie. Gra na skrzypcach - parsknęła - Też mi coś. Słyszałaś na przykład o Clarisse d'Violon-Violin? Do pięt jej nie dosięgasz.

   Z trudem powstrzymałam śmiech. No tak... Gdzież mi do poziomu Clarisse d'Violon-Violin? Przecież niemożliwością było osiągnięcie z mojej strony szczytu sztuki muzycznej. Alya miała całkowitą rację. 

- Czemu jest ci tak wesoło? - spytała zbita z tropu.

- Nic nic - odparłam z uśmiechem - Po prostu odnoszę wrażenie, że nawet gdybym odegrała "Kaprys 24" to nadal umniejszałabyś moim umiejętnościom, ale po komplemencie, jaki od ciebie usłyszałam, nie mogę być zła. Skoro jestem zaraz po mademoiselle Violin to mogę czuć się usatysfakcjonowana. 

- Chyba żartujesz - zaśmiała się mulatka, poprawiając przy okazji okulary, które mocniej zsunęły się jej na nos - Nie jesteś na drugim miejscu. Żaden wybitny skrzypek nie potknąłby się na występie!

   Ah... No tak... Czyli jednak moje zachowanie było widoczne. Głowę bym dała sobie uciąć, że wszyscy w trakcie tego pokazu zamarli i nie dawali znaków życia. Najwidoczniej się myliłam.

   Nie odpowiedziałam Alyi. Po prostu wzruszyłam na jej słowa ramionami. Dość zmarnowałam energii na prowadzącą donikąd kłótnię.

- A może ty coś bierzesz, hm? - zasugerowała dziewczyna, zakładając ręce na piersiach - Wyglądasz trochę na... Jakby to powiedzieć... Podjaraną.

- Jarać to ty się będziesz jak zapalę na tobie iluzoryczny ogień - warknęłam. 

- Groźby karalne? - spod ziemi nagle wyrósł chłopak o mlecznych włosach, który powiódł wzrokiem najpierw po mnie, a potem po Alyi - Artykuł 190 Kodeksu Karnego - zaczął, odchrząkując - Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, oskarżony podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 - wyrecytował z pamięci - Proszę się więc dobrze zastanowić, mademoiselle...

- Da Tivoli... - mruknęłam zdumiona.

   Ki czort? Co to za dzieciak? Skąd on się w ogóle wziął i czego ode mnie chciał? To jakiś przyjaciel Rudej Kitki, jej sekretny wielbiciel, cywilna forma Czarnego Kota w stosunku do Biedronki? 

- Więc proszę się dobrze zastanowić, mademoiselle Da Tivoli. Ta oto panna ma mnie za świadka koronnego, który w razie potrzeby poświadczy, że słyszał groźby karalne. 

   Zamilkłam. Kompletnie się tego nie spodziewałam, zwłaszcza, że iluzoryczny ogień nie zrobiłby Alyi żadnej krzywdy...

   Wyprostowałam się dumnie i spojrzałam z góry na dwójkę nastolatków, chociaż z moimi 155 centymetrami to było trochę trudne. 

- Mam dosyć przepraszania. Możesz sobie zanotować w swojej prawniczej główce, że niczego nie odwołuję i nie będę żałować żadnego czynu, który popełnię, a jeśli przyjdzie ci kiedyś myśl, aby stanąć przeciwko mnie, to wzbudzisz gniew najstarszych bogów - oznajmiłam, lekko stukając białowłosego w czoło, który zrobił taką minę, jakby był gotowy do pozwania mnie o naruszenie nietykalności cielesnej - Capito?

   Nagle poczułam na sobie czyjś dotyk. Odwróciłam się. To ponownie była Mad.

- Sorry, kochana - uśmiechnęła się słodziutko do Alyi oraz dziwnego dzieciaka, którzy wręcz czerwienieli ze złości - Muszę na chwilę porwać czarującą Lisicę. Bohaterskie sprawy. Widziałam gdzieś Biedronkę, możecie jej poszukać.

CZARNY KOT*

CHWILĘ PO ODEJŚCIU LA VOLPE

    Przez kilka sekund spoglądałem na ciągnący się po ziemi biały płaszcz La Volpe. Miałem szczerą nadzieję, że z tego wszystkiego nie wywiąże się ponownie jakaś awantura, ponieważ bardziej miałem ochotę spędzić ten wieczór na zabawie z przyjaciółmi, a nie godzeniu zwaśnionych ze sobą dziewcząt. Inna sprawa, gdyby biły się o mnie, ale te rwały koty o miraculum Lisa.

- Widziałeś to na scenie? - spytała nagle Mad, przypatrując się plecom da Tivole z takim samym zaangażowaniem jak i ja.

   Zastanowiłem się. Co ja takiego mogłem widzieć na scenie? Przepiękny, doskonale nastrojony fortepian, który świetnie prezentowałby się w moim pokoju, gdyby nie fakt, że miałem już jedną sztukę? Ten jeden dziwny muzyk w biało-czarnym stroju i czarnymi koralami na szyi, który obserwował mnie wzrokiem skrzywdzonego zazdrośnika? Anielski głos Astrid i jej iskrząca w świetle sukienka wysadzana perłami? Raczej nie były to rzeczy, o które mogło chodzić Diablicy.

- To oszołomienie La Volpe? - palnąłem prosto z mostu - Nietrudno było nie zauważyć.

- Coś mi tu nie gra... - Diabełek dalej nieubłaganie wlepiał oczy w sylwetkę Lisicy, którą na kilka chwil zasłonił jakiś mężczyzna w szarym garniturze.

- Ona od kilku dni dziwnie się zachowuje - powiedziałem, wzruszając ramionami.

- Zauważyłam - skrzywiła się czerwonowłosa, potwierdzając tym samym moje przypuszczenia, co do tego, że musiała już od jakiegoś czasu znać moją przyjaciółkę.

- Mi nie chciała powiedzieć, co się stało, a... - zacząłem, przypominając sobie dziwną rozmowę w miejscu zwanym S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.E.M., którą La Volpe przeprowadziła wraz z Rudim - Ty pewnie go nie znasz.

- Kogo? Ja znam wiele osób - obruszyła się Diablica.

- Rudego Kotka.

- Jakiś rudy się szlaja po waszym Paryżu, ale osobiście go nie znam - prychnęła.

   Skrzywiłem się. Jakiś rudy... A bo to jeden rudy mieszkał w stolicy? Sam miałem w klasie chłopaka o ognistych włosach, więc równie dobrze mogła mówić o Nathanielu. Z tego, co jednak wiedziałem, ani Clarisse, ani Jeanne, ani Aigle, ani La Volpe da Tivoli, po prostu żadna jej forma nie znała Natha.

- To ten - kiwnąłem głową, chociaż absolutnie się z nią nie zgadzałem - Twierdził, że spędził z nią noc w jednym łóżku. Na moje kocie oko jest podejrzany... - mruknąłem, strzygąc uszami.

   Nagle zauważyłem jak Diablica zmrużyła oczy, a jej tęczówki zabłysły jadowitą zielenią. Palce zacisnęła na pasku, który oplatał jej biodra. Zrobiła to z taką siłą, że aż jej knykcie pobielały, mimo iż już była cała biała. Czyżbym powiedział coś niewłaściwego?

- Ona, rzecz jasna, wszystkiemu zaprzecza, ale... Trochę się o nią martwię... - dodałem szybko dla załagodzenia sytuacji.

- Nie spałaby z nim i chyba obydwoje to wiemy. Chyba - Diablica ostatnie słowo dodała z wyraźną niepewnością w głosie.

- Mam taką nadzieję. Jest od niej starszy o jakieś dziesięć lat.

- Duchowo La Volpe ma 26 lat, jakby nie patrzeć... - mruknęła pod nosem dziewczyna.

- Co? - spytałem zaskoczony.

   Najpierw dowiaduję się o istnieniu innych wymiarów, potem o własnej śmierci, a teraz o tym, że da Tivoli rzekomo ma 26 lat. Co będzie następne? Jakie rewelacje się jeszcze szykują?

- Kolejna skomplikowana rzecz - czerwonowłosa machnęła na mnie lekceważąco ręką - W sumie, wy tu chyba wszyscy jesteście o 13 lat starsi...

   Zamilkłem. Naprawdę... Starałem się przetrawić jej słowa, ale to wszystko brzmiało tak absurdalnie i niedorzecznie, że po prostu nie mogłem dać wiary.

 - To naprawdę długa i skomplikowana historia. Aigle ci nie mówiła? - zdziwiła się. 

- Nie, niczego mi nie mówiła.

- Naprawdę nie mówiła ci o drugiej linii czasowej? Białe Szaleństwo? Wymieszanie wymiarów? Nasza impreza? Tam też nie żyjesz swoją drogą - Diablica na chwilę zamilkła, jakby zastanawiając się, ile w ogóle może mi zdradzić - Gdybym nie była nieśmiertelna, to bym się zaczęła martwić, że mnie zabiją za to gadanie - zachichotała zakłopotana.

- Co? - tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić.

- Jakby co, nie wiesz tego ode mnie - szepnęła, zaciskając usta w wąską linię.

- Jasne...

- To sylwester 2016? - spytała, na co ja skinąłem głową.

- Zabawnie... U nas o tej porze Paryż wstawał z gruzów po Białej Parze...

- Dość! Niczego nie rozumiem! - krzyknąłem.

   Musiałem znaleźć jakąś wymówkę, aby jak najszybciej się ulotnić od tej dziwnej dziewczyny. Nie mogąc wymyśleć nic lepszego, postanowiłem posłużyć się moją drugą połówką.

- Widzę Białą. Pozwolisz, że odejdę... - mruknąłem prędko, kłaniając się Diabełkowi i szybko odchodząc.

LA VOLPE DA TIVOLI*

   Mad pociągnęła mnie za rękę, zabierając w trochę spokojniejszą część sali, gdzie nikt raczej nie mógł nas usłyszeć. Co prawda, niedaleko nas stali dwaj panowie w białych garniturach, ale ci byli zajęci rozmową na jakieś istotne biznesowe tematy.

- Powiesz mi co to było na scenie? - spytała prosto z mostu Maddie, przypatrując mi się uważnie i pewnie wsłuchując się w bicie mego serca, aby wyłapać najmniejszy objaw fałszu.

- A co miało być? - zapytałam, udając Greka, co było najlepszą linią obrony.

- Prawie zemdlałaś i słyszałam jak jakaś laska gadała po turecku. Twoje myśli też krzyczały, że byłaś przerażona, więc co się dzieje ?

- Nic wielkiego, naprawdę. Źle się poczułam i tyle. Nie masz się o co martwić.

- Tureckiego to ty raczej nie znasz - syknęła wściekle Mad, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy nie powinnam jej była spytać o to, co mówiła, a raczej co śpiewała Ognista Pani, jak zaczęłam ją nazywać.

- Nie, nie znam.

- Więc skąd ten turecki nagle?

- Nie wiem - bezradnie rozłożyłam ręce, bo miałam szczerą nadzieję, że fuzja Orła z Lisem wcale nie była moją osobistą puszką Pandory.

- Ogólnie ostatnio dziwnie się zachowujesz - Maddie skrzywiła się nieznacznie - Na pewno wszystko dobrze?

- Tak. Przepraszam, że cię niepokoję - szepnęłam, spuszczając głowę.

- Powiedzmy, że ci wierzę, Lisico - westchnęła Arleen.

- Miło mi to słyszeć - mruknęłam cicho pod nosem.

- La Volpe, to było wspaniałe!

   Tego akurat nie powiedziała Mad. To była Biała Pantera. Co mnie zaskoczyło, to fakt, że miała zaróżowione policzki i roześmiane oczy. Sprawiała wrażenie osoby, która sięgnęła o jeden kieliszek szampana za dużo, ale o to mojego Irbiska przecież nie mogłam podejrzewać... Chociaż... Kto ją tam wie po tej utracie pamięci?

   Wraz z pojawieniem się Śnieżynki poczułam, jak Mad puściła moją dłoń i usunęła się w cień.

- Chciałabym ci pogratulować tak niesamowitej gry! - zawołała radośnie.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko - Cieszę się, że ci się podobało.

- Nie spodziewałam się, że zagrasz akurat to! - oświadczyła ożywiona.

 - To znaczy? - zdziwiłam się.

- Nooo... - Biała Pantera zawahała się, jakby szukając w myślach tytułu - To jakaś kołysanka... Wybacz, ale nie pamiętam jej nazwy.

- Znasz ją? Skąd?

 - Pamiętam, że ktoś miał podobny dzwonek na telefon... Taka... Czarnowłosa dziewczyna chyba? - Biała podrapała się po głowie - Mogę się mylić, ale o tym właśnie pomyślałam, gdy zaczęłaś grać wraz z Kocurkiem.

 - Myślałam, że masz amnezję... - powiedziałam zdumiona.

- Tak, mam, ale wracają do mnie wspomnienia. Lekarz mówił, że będzie coraz lepiej i możliwe, że jeśli krwiak wchłonie się całkowicie, odzyskam całą pamięć - uśmiechnęła się szeroko - A teraz powiedz mi... Nadal masz te karty?

- Jakie karty?

- No te... Niebiesko-srebrne - powiedziała, próbując dłońmi nakreślić kształt kart - Moja ulubiona talia... Ty brałaś zawsze te czarno-złote z wielkim słońcem na rewersie.

- Co?

- Wybacz... - Irbisica zaśmiała się nerwowo - Tak to jest teraz z moimi wspomnieniami. Pojawiają się ot tak nagle - pstryknęła palcami - Chociaż nie mają żadnego pokrycia w sytuacji. Przepraszam... To nie z tobą grałam... Właścicielka tych kart też była czarnowłosa i to chyba nawet ona miała ustawioną na dzwonek melodię, którą ty grałaś. Mój błąd.

- Spokojnie. Nic się nie stało. Tak z czystej ciekawości... Słyszałaś coś o mnie? La Volpe da Tivoli?

- Wybacz, ale niezbyt. Ogólnie pamiętam jakąś lisią bohaterkę i... Bitwę na moście? To chyba był most i atakowały nas trzy Biedronki, a potem ja z tą Lisicą udałam się do jakiejś staruszki, która strasznie szeleściła i podarowała mi kilka kamiennych płytek... Ale nie wiem, czy to byłaś ty. 

- Nie, to była pewnie moja poprzedniczka, Ruda Kitka.

- Ruda... Kitka... Tak! - Biała klasnęła w dłonie - Masz rację! Ruda Kitka! Wyczarowała iluzję ze starymi herosami! Dziękuję! Dziękuję za kolejne wspomnienie!

- Nie ma za co - uśmiechnęłam się blado.

- Przy okazji bohaterów... Widziałaś gdzieś Czarnego Kota?

- Jest przy stole - mruknęłam, wskazując na chłopaka, wpatrującego się w krewetki.

- Litości... Znowu je? I znowu ryby? - jęknęła Śnieżynka - Dzięki jeszcze raz... - Królowa Śniegu zamknęła oczy i wystawiła czubek język, próbując chyba przypomnieć sobie moją nazwę - La Volpe... da Tivoli. 

- Tak się nazywam - skinęłam głową, patrząc na odbiegającą dziewczynę.

- Przecież Kot poszedł sam do Białej... - powiedziała Madness, wysuwając się z cienia, w którym skrywała się przez całą rozmowę.

- Może jest uzależniony od mleka i to była jego wymówka - zaśmiałam się rozbawiona, wyobrażając sobie Czarnego Kota zapijającego smutki litrem mleka.

- Koty nie powinny pić mleka. To szkodliwe dla nich - zachichotała Maddie.

- Biała sobie z nim poradzi.

- Przy okazji... Udało ci się przekonać Rudą do siebie?

- Nie - parsknęłam śmiechem.

- Nie przejmuj się. Ona nikogo nie lubi oprócz siebie i Biedronki - Mad poklepała mnie pocieszycielsko po ramieniu.

- Będę się mniej martwić, jak wreszcie przestaną mnie oczerniać - westchnęłam - Co z tym piciem?

- Z jakim piciem? 

- To ja je miałam przynieść - jęknęłam, uderzając się otwartą ręką w czoło - Przepraszam, znowu nawaliłam.

- Możemy iść po nie razem - Arleen uśmiechnęła się zachęcająco, biorąc mnie za rękę.

PERSPEKTYWA TRZECIOOSOBOWA*

   Alya zacisnęła pięści ze złości i zagryzła dolną wargę, zastanawiając się, ile siły musiałaby włożyć, aby ją przegryźć. Nienawidziła takiego upokarzania, a właśnie tak się teraz czuła. Została upokorzona przez La Volpe i jej towarzyszkę, która musiała się wtrącić akurat w momencie, gdy miała nadejść rozstrzygająca chwila ich starcia. Dodatkowo paliła ją zazdrość o skradzione miraculum Lisa, która należało się jej, a nie jakiejś przybłędzie z Tivoli. Przecież tą ją, Alyę, osobiście wybrała Biedronka. To jej ufała! Dlaczego więc nie reagowała? Dlaczego nigdzie jej nie było? Dlaczego jeszcze nie zerwała naszyjnika z szyi La Volpe? To wszystko było takie niesprawiedliwe...

   Sekundę później wściekłość, ból, żal, zazdrość i smutek Alyi przemieniły się w czystą energię...


Witam Was bardzo serdecznie! Ten rozdział został wykonany z pomocą CrazyMADdie666, która użyczyła postać Mad do tego rozdziału. Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał, że nie naczekaliście się na niego strasznie długo i nie zasnęliście w połowie czytania.  Naprawdę starałam się napisać to najzwięźlej jak tylko się dało.

Tak przy okazji... Jutro ma swoją premierę odcinek "Mega Leech". Jak pewnie widzieliście na zwiastunach, będzie tam ta wielka pijawka. Jeśli okaże się, że osobą zaakumowaną zostanie pielęgniarka Marie czy Marié, olać teraz tę pisownię, to proszę... Miejcie w pamięci, że tutaj od marca grasuje już pielęgniarka Florence, która jest Lady Lamp :D Będziemy mieli wtedy ewidentny dowód na to, że Thomas nabiera inspiracji.

 Pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia wkrótce!

                                                                                                       ♥ GaMa ♥ 

Continue Reading

You'll Also Like

62.1K 3.4K 117
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
224K 8.2K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
17.4K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
20.8K 1.1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...