Orli zryw |Miraculous| (Chwil...

By MademoiselleGaMa

4.2K 587 783

Nadrzędnym celem Biedronki i Czarnego Kota jest bezpieczeństwo Paryża, które mogą osiągnąć poprzez pokonanie... More

Wizje jako nieodłączna część życia schizofrenika
Zamach na papieża i nowa moda w Watykanie
Fangirl i zbiorowe omdlenie na widok babuszki
Wegetarianie - gatunek zagrożony
Adrien i takie tam selfie z Wiednia
Mała syrenka z Karaibów
Najkrótszy rozdział pod słońcem
Alberiam lub Mirbert
Najwspanialsza gwiazda betlejemska
Aigle i wielki baner z napisem "KISS NOW"
Wśród nocnej ciszy Papież się spełnia
Pierwiastki matematyczne, chemiczne oraz magiczne
La Volpe da Tivoli
Mazury - egzotyczna wyspa prezydentów
Skradanki w Notre Dame ( Reine Rouge cz.1 )
Papież się spapieżył... ( Reine Rouge cz.2 )
Jak zdobyć serce Aigle? Poradnik jednokrokowy
Jak Biedronka z Orłem ( Reine Rouge cz. 4 )
Aigldronka ( Reine Rouge cz. 5 )
Socjopatyczne uroki idealną pułapką na korony
Femme Fatale nr. 1
Lotnisko najlepszym miejscem na ujawnianie sekretów!
Znęcanie się nad fletem czynnością karalną w wielu krajach Trzeciego Świata
Śmierć za Hiszpanię, chwalebna to zaraza
Nieodpowiedzialni skrzydłowi zawalają starożytność
Romantyczność Czarnej Śmierci w ka-re-tce
Rudy, rudy, rudy rydz
Czerwone rurki nową więzienną modą
Modnie umierająca Tamiza pełna mleka
Koalicja czarnych kotów z ciemnością
Latający komputer, latająca czapka i latające rolki
Od ogrodu do zakonu... (Decybeliks cz.1)
Mulatyczne zjawy kąsają jadowite decybele (Decybeliks cz. 2)
Dystyngowana herbatka z Przeznaczeniem
Kocia muzyka oraz kocie, kocie harce (Decybeliks cz. 3)
Tańcząca z głowami
Niewinne dzieci celem książęcych motylków (Decybeliks cz. 4)
Crap catus - nowy gatunek kota ( dostępny w dwóch kolorach ) ( D cz. 5 )
Czaderski tandem versus kuszące siły pomarańczy (Decybeliks cz. 6)
Deal o barwie miodu
HUUUULK NISZCZYĆ! ( Ponton cz.1 )
Traumatyczny Wiedeń rozbija się o mury Nursen (Olszynka cz. 1)
Ołowiane tancereczki w sznurkach lisiego Taaffe
Bejsment w objęciach brachiozaura
Wiedeńska, porzucona kochanka i załamany Romeo
Cierpienia młodej akumy Aliny ( Romantica cz. 1)
Szaleństwo zielonych oczu ( Romantica cz. 2 )
Schadzka z doniczką Alladyna ( Romantica cz. 3 )
Ryszard z Luki lub Luka z Ryszarda ( Romantica cz. 4 )
Biedronka na latającym dywanie i rysia przyzwoitka (Romantica cz. 5 )
Daltonistyczny Śmigus-Dyngus ( Romantica cz. 6 )
Pani Wielbcie-Mnie-I-Rozpaczajcie-Wszystkie-Narody-Bo-Oto-Samodzielnie-Mrugnęłam
Czaromowa Żerarta ( Rozdział niby 18+, ale nie do końca, więc można czytać )
Czy się stoi, czy się leży, 2 000 się należy
Kanarkowa szczęka wampira
Spacer z legitymacją szkolną i nowa fryzura sfinksa
Adrien i jego kariera szperacza w starożytnych gramofonach
Rzym w płomieniach cesarzowej Joanny
22 rude kasztany
Barbara-Barnaba i mistyczne tajemnice bębenków
Białowłose czwórki mylą Sylwestra z Wielkanocą (Lady Lamp cz. 1)
Volpe Artica da Tivoli ( Lady Lamp cz. 2 )
Wróbelek Elemelek i Batman na festiwalu puszczania baniek ( Lady Lamp cz. 3 )
Lisy z białego dymu
Akuma do kwadratu ( Lady Lamp cz.4 )
Ciut wcześniej czyli prolog w środku akcji ( Lady Lamp cz. 5 )
Chopin i The Beatles łączą siły na scenie ( LL cz. 6 )
Czarno-złota kołysanka o mleku ( Lady Lamp cz. 7, Hesper cz. 1 )
Kolekcjoner i pasja fotografowania ( Lady Lamp cz.8, Hesper cz. 2 )
Miraculia vol 2 ( LL cz. 9, H cz. 3 )
Konsul Biedroniusz na Forum Romanum ( LL cz. 10, H cz. 4 )
Pierwsze siedem kropek Biedroniusza ( Lady Lamp cz. 11, Hesper cz. 5 )
Ballada o Królowej Jabłek ( LL cz.12, KJ cz. 1 )
Lustereczko, powiedz przecie ( LL cz. 13, KJ cz. 2 )
Biedrofani świadkami wiekopomnego procesu o jabłka ( LL cz. 14, KJ cz. 3 )
Równa walka na katany świetlne ( LL cz. 15, KJ cz. 4 )
Mistrz Motyl sprawką kotaklizmu 2016 (LL cz. 16, KJ cz. 5)
Uprzedzenie i duma ma dwa serca
Balony Mistrza Fu
Absolon de la Ress, czyli tam i z powrotem
Sabotażyści z Saint-Denis
Rewolucjoniści z S.I.E.R.O.C.I.Ń.C.A
Sowia szkoła Fantômette
Aigle nielegalnie pożycza szafki
Modowa katastrofa w Françoise Dupont
Clarisse A.R.S.O.M d'Violon-Violin jako nowa She-Hulk
Dyrcio Sowa jako poskramiacz tygrysów
Kondolencje od Pana Czekam Na Twoje Violiny
Tristanowy los pisarza w niewoli
Żerart z Livii na kozetce w gabinecie nowozelandzkiej pomocy psychologicznej
Dziennikarz potrzebny od zaraz
"Kaprys nr. 25" Niccolò Paganini
"Co autor miał na myśli?" - wykłady prof. d'Violon-Violin

Tour de po miraculersów

26 4 0
By MademoiselleGaMa

CZARNY KOT*

   Wylądowałem na tarasie należącym do hotelu Le Grand Paris. Od razu spostrzegłem, że mimo końca grudnia na balkonie nie było ani grama śniegu, co mogło świadczyć jedynie o tym, że pracownicy tego zacnego przybytku pracowali od świtu, aby dbać o nieskazitelną renomę budynku słynącego z dużej liczby znanych ludzi, przekraczających jego progi.

   Powolutku, tak, aby nie zaskrzypiała ani jedna deska, zakradłem się do wnętrza hotelu i zajrzałem przez białe, oszklone drzwi do pokoju Chloé. Blondynka siedziała na magentowym leżaku i uważnie przeglądała magazyn modowy marki Gabriel, w którym, jak zwykle, pełno było moich zdjęć z sesji zdjęciowej. Ostatnimi czasy ojca nie było stać na sfinalizowanie najnowszej kolekcji z powodu jakiegoś konfliktu prawnego z projektantem nazwiskiem d'Arcragon, dlatego musiał korzystać ze starych projektów, które w normalnej sytuacji nigdy nie ujrzałyby dziennego światła. Chrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę panny Bourgeois. Tak jak się spodziewałem, odwróciłam ku mnie głowę, odkładając na bok czasopismo.

- No nareszcie! Ileż można czekać? - zawołała ze złością, podnosząc się z fotela - To niedorzeczne! Totalnie niedorzeczne! Biedronka znowu przysłała swojego nędznego pomagiera?

- Biedronka nikogo nie przysłała, ponieważ ostatnio komuś powiedziała, że nigdy więcej nie dostanie miraculum Pszczoły za brzydkie zachowanie - oznajmiłem, wyciągając z kieszeni drewniane pudełeczko z chińskimi symbolami.

- Myślisz, że kogokolwiek obchodzą jej słowa? Wszyscy wiemy, że i tak dasz mi MOJE miraculum. Uważasz, że tatuś nie mówił mi o twoim pomyśle na sprowadzenie reszty tych kolorowych łamag, które są totalnie bezużyteczne w obliczu prawdziwego zagrożenia? Jeśli chcesz, aby przyszli, to dasz mi miraculum.

- Zawsze mogę też poprosić ich, aby nie przychodzili i w ostateczności na Sylwestra przyjdzie tylko Królowa Pszczół - podrzuciłem pudełeczkiem - Goście będą zawiedzeni, że Biedronka i Czarny Kot, za których zobaczenie zapłacili krocie, jednak się nie zjawili i twój tatuś będzie musiał im zwrócić pieniądze. Chcesz narazić swoją rodzinę na takie pośmiewisko?

   Chloé zerknęła na mnie wzrokiem rozdrażnionego bazyliszka, któremu ktoś boleśnie nadepnął na ogon. Doskonale wiedziałem, że gardziła moim alter ego, ale starałem się nic sobie z tego nie robić, ponieważ znałem nastolatkę na co dzień i wiedziałem, że w głębi serca była naprawdę miła. Uśmiechnąłem się do niej moim firmowym uśmiechem i ponownie podrzuciłem pudełeczkiem. Czułem jak się denerwowała i wręcz wrzała ze złości.

- Nie chcę... - bąknęła w końcu - Możesz wreszcie dać mi to miraculum i sobie iść?

- Mogę też iść i nic ci nie dać, jeśli nie powiesz magicznego słowa. To jak będzie?

- Czarny Kocie, czy możesz dać mi miraculum? Proszę? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.

- Przepraszam, ale nie dosłyszałem. Możesz powtórzyć? - zaśmiałem się, przykładając wolną rękę do ucha.

- Proszę, daj mi miraculum Pszczoły - powtórzyła, robiąc się czerwona na policzkach.

- Tak lepiej. Łap - rzuciłem jej pudełko, które blondynka złapała w locie - Radziłbym ci też nie wyrażać głośno swojej opinii o nienawiści do Biedronki. Doskonale wiesz, że nie powinienem dawać ci grzebienia, po tym, jak ukradłaś szkatułę.

- Ja jej nie ukradłam. To był Władca Ciem. Poza tym... Byłam zaakumowana i niczego nie pamiętam - mruknęła Chloé, wzruszając ramionami.

- Sęk w tym, że to się stało już po pokonaniu Królowej Miraculi - odparłem - Wiesz co? Po prostu nie pokazuj się Biedronce na oczy. Masz szczęście, że Władca Ciem nie odkrył wtedy tożsamości żadnego herosa dzięki Colibri i że nikt nie wie o twojej kradzieży. No i ciesz się, że twój przyjaciel powstrzymał cię przed głoszeniem oszczerstw na temat Kropeczki, bo inaczej wszystko bardzo źle by się skończyło. Trzymaj się, Chloé i do zobaczenia na jutrzejszej imprezie! - powiedziałem, wychodząc z powrotem na taras.

................................................................

   Spojrzałem na kolejne pudełeczko, które wyciągnąłem z kieszeni, aby upewnić się, że wziąłem dobre miraculum, po czym wszedłem przez otwarte okno do pokoju mojego przyjaciela. Tak jak się spodziewałem, Nino ślęczał przed komputerem, pracując nad nową melodią do piosenki, której nadal nie mógł wydać, gdyż nie potrafił napisać tekstu godnego puszczania w radio. 

   Przysiadłem cichutko na parapecie i z zamknięte oczy przysłuchiwałem się muzyce, zastanawiając się, o czym mógłby być twór Nino, gdyby ten wreszcie zacząłby współpracę z utalentowanym poetą lub tekściarzem, który na co dzień żył z tworzenia wersów do pieśni nieznanych nikomu autorów.

- Brzmiało dobrze - oświadczyłem po ucichnięciu ostatnich tonów, przyprawiając tym samym chłopaka o zawał - Nawet bardzo dobrze. Masz już dla niej jakiś tytuł?

- Czarny Kot? - wyjąkał Lahiffe, próbując bezskutecznie poprawić się w fotelu, z którego o mało co nie spadł.

- Masz gust - zaśmiałem się - Podbijesz tym serca moich wiernych fanek. 

- Ziomal, co ty tu robisz? - zapytał wreszcie ciut składniej, poprawiając przekrzywioną czerwoną czapkę. 

- Słuchaj... Masz jakieś plany na Sylwestra? 

- Nie, nie mam żadnych. Moja dziewczyna wybiera się na jakąś galę o super-bohaterach, więc zostaję w domu - odparł prędko, chyba nadal zszokowany moimi odwiedzinami. 

- Nie dała ci zaproszenia? - zdziwiłem się.

- Stary, za cenę tych biletów kupiłbym pewnie Chiny! - Nino machnął lekceważąco ręką - Poza tym, herosi aż tak mnie nie kręcą, abym specjalnie dla nich bankrutował. 

- Może nie będziesz musiał bankrutować. Łap! - rzuciłem mulatowi brązowe pudełeczko, które trafiło z rozpędu w twarz chłopaka, aby następnie wylądować na jego kolanach.

- Auu... - jęknął Lahiffe, pocierając raczej nieuszkodzony nos.

- Wybacz... - zaśmiałem się nerwowo - To było niechcący. W środku masz miraculum Żółwia i specjalną miksturkę, która zmieni twój kostium na bardziej elegancki. Tylko błagam... Użyj jej bezpośrednio przed balem, bo inaczej przyjdziesz jako mieszanina żółwia ninja z asasynem. Matko, zapomniałbym - palnąłem się otwartą dłonią w czoło - Jeszcze zaproszenie. Bez niego by cię nie wpuścili. To co, mogę na ciebie liczyć? 

- T-tak. Tak, tak. Na stówę, ziom! - odparł podekscytowany mulat, otwierając pudełeczko, po czym spojrzał na mnie trochę niepewnie - Standardowo miraculum do zwrotu? 

- No niestety - wzruszyłem ramionami - Ma już swojego prawowitego właściciela. Do zobaczenia jutro, Nino! - zasalutowałem chłopakowi, po czym wyskoczyłem przez otwarte okno.

...........................................................

   Chyłkiem wyjrzałem zza kolumny pełnej hieroglifów, za którą kiedyś ukrywałem się w swojej cywilnej formie przed Ripostą, która swego czasu była nawet moją drugą połówką, rzecz jasna, nie w postaci stalowego samuraja, a uroczej, trochę sztywnej Japonki. Ku mojemu szczęściu, egipska wystawa ulokowana w podziemiach Luwru była w większości opustoszała. W obszernej sali pełnej starych płyt, rzeźb, sarkofagów, lasek i papirusów znajdowały się tylko dwie osoby, których nawet nie można było uznać za zwiedzających muzeum, gdyż ojciec jednej z nich pracował jako kustosz w Musée du Louvre. 

   Na palcach podkradłem się do dwójki nastolatków stojących przed pożółkłym dokumentem pełnym dziwacznych rysunków zawieszonym na ścianie. Rudowłosy młodzieniec w skupieniu przerysowywał coś z papirusu, pochylając głowę nad dziennikiem tak bardzo, że jego kręgosłup musiał w tej chwili umawiać się z masażystą na terapię. Jednak to nie Nathaniel Kurtzberg mnie interesował, a jego różowowłosa towarzyszka znana ze swego temperamentu i osiągnięć artystycznych w dziedzinie sztuki ulicznej. Koniecznie musiałem znaleźć sposób na odciągnięcie Alix tak, aby Nathaniel niczego nie zauważył. Rozejrzałem się w poszukiwaniu czegoś, co byłoby wręcz idealne do tego zadania, ale nic w pobliżu się do tego nie nadawało. Teoretycznie mógłbym użyć jakiegoś antycznego zabytku, ale w przypadku możliwego uszkodzenia nie naprawiłbym przedmiotu, dlatego nie zastanawiając się długo, trzasnąłem rudzielca laską w potylicę. Nathaniel jęknął i z impetem wyrżnął w papirus, staczając się wraz z nim na płytki. 

- CO TO MIAŁO BYĆ? - wrzasnęła rozwścieczona Alix, przypatrując się nieprzytomnemu przyjacielowi. 

- Ta historia widocznie go znudziła... - odparłem z idiotyczną miną, chowając kijaszek za plecami - Nie martw się, prześpi się godzinkę lub dwie i wstanie jak nowonarodzony.

- Po co go właściwie uderzyłeś? - różowowłose dziewczę zerknęło na mnie z wyrzutem, zakładając łapki na piersiach. 

- Wybacz, to kwestia życia lub śmierci... Może to trochę zrehabilituje mnie w twoich oczach? - mruknąłem, wyciągając brązowe pudełeczko i podając je Marokance. 

- To... Miraculum? - spytała wciąż nadąsana, na co odpowiedziałem jej kiwnięciem - Czy to przypadkiem nie Biedronka miała mi wręczyć? Tak przynajmniej wspominała moja starsza wersja...

- Jakby nie patrzeć... Byłem kiedyś Biedronką, więc wszystko się zgadza - uśmiechnąłem się promiennie. 

- Po co właściwie mi to dajesz? 

- Nooo... Jutro jest bal i...

- Mowy nie ma! - warknęła dziewczyna z całej siły wciskając mi pudełko w żebra i na chwilę odbierając oddech. 

- Ale dlaczego? 

- Bo nie lubię takich drętwych imprez! - krzyknęła - Myślisz, że co ja tam będę robić?! Tańczyć walca?! To balanga urządzona przez starego Chloé! Ona nie może być w najmniejszym calu warta uwagi!

- No proszę cię... Przecież Królix.... - zacząłem, czym chyba jeszcze bardziej wzburzyłem Kubdel, która wręcz pokraśniała na twarzy, a jej policzki przybrały barwę włosów nieprzytomnego artysty. 

- Królix została wybrana jako bohaterka ostatniej szansy, aby pomagać wam, gdy inni zawiodą! Chodzenie na imprezy się do tego nie zalicza!

- No dobrze... W takim razie Nath oberwał na marne... - mruknąłem, powoli wsuwając pudełeczko do kieszeni kostiumu - Ale całkowicie cię rozumiem. Nie potrzeba nam żadnych drętwych babochłopów....

- Że co powiedziałeś? 

- Po prostu jesteś cienka, ale wiem, wiem... Nie każdy musi umieć tańczyć czy po prostu dobrze się bawić. 

- Pff... Tańczę lepiej od ciebie - prychnęła Alix. 

- Ale to ja będę królował na parkiecie, a nie ty - wzruszyłem ramionami - Cześć, przeproś ode mnie Nathaniela! - powiedziałem, unosząc rękę na pożegnanie i odwracając się na pięcie - Mam nadzieję, że starsza ty będzie bardziej wyluzowana!

   Tak ja się spodziewałem, wystarczyło oddalić się kilka kroków, aby zmusić Marokankę do zmiany decyzji. Już po chwili różowowłosa ściskała mnie za ramię i bez żadnych ceregieli wyciągała mi z kieszeni pudełeczko z zegarkiem. 

................................................................

   Po skutecznym przekonaniu Alix, co do tego, że jej obecność na Sylwestrze byłaby bardzo przez wszystkich pożądana, zdecydowałem się odwiedzić następną osobę na mojej liście, a był nią nie kto inny jak Kim, którego nazwiska ani drugiego imienia nigdy nie mogłem zapamiętać, a jeśli przez chwilę je pamiętałem, to zawsze łamało mi język. 

   Ze zgromadzonych przeze mnie danych doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniejszym miejscem, w którym mogłem natknąć się na Wietnamczyka był basen, gdzie nastolatek trenował... No, pływanie. Dziwnym byłoby, gdyby ćwiczył tam piłkę ręczną czy innego ping-ponga. 

   Szybko przeszukałem drugą kieszeń wolną od mnóstwa pudełek z chińskimi znakami, które uwypuklały się tak bardzo, że wyglądałem, jakbym napadł na warzywniak i obrabował go z ziemniaków i innych cytrusów. Wreszcie udało mi się wydobyć kawałek zielonego sera. Camembert nadal śmierdział po całości, grożąc uduszeniem ludzi w pobliżu pięciu metrów, dlatego, aby uratować ludzkość, zatkałem nos, aby nie czuć obrzydliwego zapachu, po czym włożyłem mleczny produkt do buzi, przeżułem i z niesmakiem przełknąłem. 

   W ciągu następnych dziesięciu sekund poczułem dreszcz przechodzący przez me ciało, a po chwili zielonkawa poświata przeszła po mym kostiumie jak wyładowanie elektryczne, dodając do mego wyposażenia zielone płetwy na butach, ogonie oraz rękach. Przemieniony, przekradłem się do budynku pływalni, omijając kasę i dostałem dostałem się do szerokiej sali z dziurą napełnioną nierealnie wręcz niebieską wodą, nachlorowaną tak potężnie, że aż na chwilę mnie zamroczyło. Miało to niespecjalne skutki, gdyż poślizgnąłem się i wpadłem do basenu. 

   Poczułem, jak zacząłem opadać na dno. Przez chwilę miałem wrażenie, że uduszę się i utonę. Dopiero po chwili doszło do mnie, że przecież na taki właśnie wypadek wypiłem wodną miksturę... Pacnąłem się w czoło otwartą dłonią, przeklinając swoje roztrzepanie i ruszyłem przed siebie, rozglądając się w poszukiwaniu Kima. Pod basenową tonią udało mi się spostrzec cztery pary nóg. Któreś z nich musiały być kończynami Wietnamczyka. Wystarczyło zaciągnąć pod powierzchnię odpowiednie. 

   Podpłynąłem bliżej. Czułem się jak polujący rekin, którego ofiara nawet nie spodziewała się ataku. Tak samo jak rekin z prędkością światła wystrzeliłem do góry, łapiąc chłopaka za nogę i przytapiając. Jednakże nie był to Kim, a jakiś groźnie wyglądający mulat z zarostem... Uśmiechnąłem się przepraszająco i puściłem człowieka. 

   Na szczęście Kim pojawił się obok mnie niczym złota rybka spełniająca życzenia. Zanurkował z prędkością pikującego sokoła, po czym zaczął uważnie przeszukiwać dno w poszukiwaniu czegoś. Bez zastanowienia podpłynąłem i pacnąłem go w ramię. Chłopak odwrócił się zaskoczony, myśląc, że jestem zapewne jakąś syrenką.

- Nic nie mów - oznajmiłem, wyciągając pudełko z opaską - To jest miraculum Małpy. W środku znajdziesz jeszcze specjalną miksturę, która zmieni twój kostium na bardziej odświętny. Dawkuj rozsądnie, więcej nie mam. Widzimy się jutro w Ratuszu o 19. Potem oddajesz mi miraculum. Wszystko jasne? 

   Kim kiwnął głową, biorąc ode mnie pudełeczko.

- To świetnie. Do zobaczenia jutro!

...............................................................

   Sprawa z Maxem i Kagami poszła wyjątkowo szybko. Chłopak smacznie spał po całonocnym turnieju w swoją ulubioną grę komputerową i niezbyt optymistycznie przyjął pobudkę z mojej strony, a przekupienie go nowymi okularami w cale nie polepszyło jego opinii o mnie, więc musiałem zmyć się w trymiga, aby czarnoskóry nastolatek nie poszczuł mnie robotem.

   Kagami za to spotkałem tradycyjnie w parku, gdzie zagrażała przechodniom, wymachując grubym, bambusowym kijem ku aprobacie swojej matki, która nie widziała w tym zachowaniu żadnego niebezpieczeństwa ani łamania praw wspólnoty parkowej. Pani Tsurugi pozostawała ślepa na wszelkie argumenty i dalej kazała swej córce trenować, dlatego zwyczajnie pomachałem Kagami i wrzuciłem jej naszyjnik wraz z kopertą do torby, aby potem na spokojnie sobie wszystko przeanalizowała. 

   Po drodze spotkałem również latającą jak wygłodniały sęp Sairan, której wręczyłem wejściówkę na Sylwestra, za co dziewczyna odwdzięczyła mi się buziakiem w policzek. Dumny z siebie postanowiłem udać się do ostatniej osoby, która została mi na liście i zmarszczyłem podejrzanie brwi. Dopiero teraz dotarło do mnie, skąd wyleciała przepiękna syrenka... Mimo wszystko, postanowiłem jednak nie roztrząsać tej kwestii i ruszyć dalej.

......................................................................

   Wylądowałem miękko na zdobionej poręczy balkonu, który stanowił niejako dach piekarni "Tom & Sabine". Tak jak się mogłem spodziewać, nie zastałem na zewnątrz poszukiwanej przeze mnie osóbki i nie dziwota, było wszak zimno jak diabli. Miałem jednak pewność, że znajdowała się w środku budynku, gdyż wyraźnie słyszałem dobiegające strzępki rozmów, dochodzące z dołu. Ostrożnie podkradłem się więc do klapy w podłodze, którą lekko uchyliłem, aby móc zajrzeć głębiej. 

- Marinette? - spytałem, starając się nie podglądać dziewczyny - Jesteś tam? 

   Po chwili do moich uszu dobiegł zduszony pisk, szuranie, przesuwanie czegoś, łupnięcie, dziwny szelest. Wszystko po to, aby po kilku sekundach nastolatka z prędkością błyskawicy wspięła się do mojego poziomu zdyszana i zziajana, jakbym przyłapał ją na czymś wstydliwym. 

- Czarny Kot? Co ty tu robisz? Coś się stało? - wysapała. 

- Mam nadzieję, że w niczym ci nie przeszkodziłe...

- Nie, nie, nie! No coś ty! Nie robiłam nic takiego! - zaprzeczyła szybko, pośpiesznie spinając prawą część włosów w kucyka. 

- Chciałbym się ciebie o coś zapytać... - zacząłem nieśmiało.

- Hm? - mruknęła granatowowłosa, trzymając w zębach czerwoną gumkę i szarpiąc się z niesfornymi kosmykami.

- Jutro jest Sylwester i pomyślałem, że warto by było...

- Chcesz, abym poszła z tobą na Sylwestra? - Marinette zmarszczyła podejrzanie brwi - Wiesz, Kocie... Myślę, że trochę za mało się...

- Nie, no coś ty! Ja już jestem zajęty! Idę ze swoją dziewczyną!

- Masz... Dziewczynę? - zdziwiła się - To gratuluję. Po co więc ci jestem potrzebna? 

- Na Sylwestrze mają być wszyscy bohaterowie, a ty bardzo nam pomogłaś w walce z Łowcą Kwami... Multimyszo - oznajmiłem, wyciągając pudełeczko z naszyjnikiem - To co? Pójdziesz? 

- Czy Biedronka wie o tym, że rozdajesz miracula? - miałem wrażenie, że głos Marinette zabrzmiał trochę chłodniej, jakby coś ją bardzo rozczarowało.

- Biedronka nie musi o wszystkim wiedzieć - wzruszyłem ramionami - Pewnie byłaby przeciwna i...

- Miałaby rację! Miracula służą do obrony ludzi, a nie do zabawy! Jesteście bohaterami, nie gwiazdami, które mogą błyszczeć w blasku fleszy! - krzyknęła oburzona lazurowooka tak nagle, że aż straciłem równowagę i usiadłem - Nie będę brać w tym udziału, a ty lepiej zastanów się, co powiesz Biedronce, gdy o wszystkim się dowie! - warknęła, zatrzaskując wściekle klapę. 

- Ouu... - mruknąłem sam do siebie - To chyba znaczyło nie... 

   Westchnąłem. Czyli mój plan ze sprowadzeniem wszystkich herosów jednak nie wypalił. Być może Marinette miała rację i to, co zrobiłem było zwyczajną głupotą? Powinienem jednak słuchać się Biedronki i nie robić nic wbrew niej. Znaliśmy się przecież tyle lat i stracić jej zaufanie z takiego powodu byłoby zwyczajnym idiotyzmem. Ze smutkiem zwiesiłem głowę, mając zamiar schować pudełko z powrotem do kieszeni, gdy w oddali zauważyłem znajomą osobę.


Witam, moi drodzy! Rozdział miał być dodany w tamtym tygodniu, jednak nie spodziewałam się, że miejsce, w którym miałam przebywać, nie będzie posiadać dostępu do Internetu. Na szczęście, jestem już u siebie i muszę martwić się o żadne eurozłącza. Za wszelkie błędy i niejasności w tekście serdecznie przepraszam. Jeżeli się pomyliłam, śmiało mnie poprawiajcie! Następny rozdział tradycyjnie w weekend. Trzymajcie się ciepło!

                                                                                                                 ♥ GaMa ♥

Continue Reading

You'll Also Like

35.1K 1.4K 94
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
49K 2.7K 100
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
18.7K 782 34
Praca jako producentka muzyczna, może być ciekawa pod wieloma względami. Współprace ze znanymi raperami, poznawanie nowych ludzi w towarzystwie około...
218K 8.1K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...